Выбрать главу

Tym časam prakuraturaŭ hosć mieŭ šmat kłopatu. Z vierchniaje placoŭki pierad bałkonam jon syšoŭ na nastupnuju terasu sadu, zaviarnuŭ naprava i vyjšaŭ da kazarmaŭ, jakija razmiaščalisia na terytoryi pałaca. U hetych kazarmach i razmiaščalisia tyja dzvie kienturyi, jakija pryjšli razam z prakurataram na sviata ŭ Jeršałaim, a hetaksama tajemnaja prakuratarava słužba, jakoj kamandavaŭ toj samy hosć. Hosć pabyŭ u kazarmach niadoŭha, nie bolš za dziesiać chvilin, u hety čas z varot kazarmy vyjechali try padvody, nahružanyja dałakopnym instrumientam i bočkaju z vadoj. Padvody supravadžali piatnaccać čałaviek u šerych płaščach, konna. Z hetakim supravadženniem padvody vyjechali z terytoryi pałaca praz zadnija varoty, pakiravali na zachad, praz varoty ŭ haradskoj scianie vybralisia spačatku na Viflejemskuju darohu, prajšli pa joj na poŭnač da pierakryžavannia la Chieŭronskich varotaŭ i tolki tady rušyli pa Jafskaj darozie, pa jakoj udzień prachodziła šescie z asudžanymi na pakarannie. U hety čas užo sciamnieła i nad niebakrajem uzychodziŭ miesiac.

Nieŭzabavie pasla taho, jak pajechali vazy z kanvojem, pakinuŭ terytoryju pałaca konna i prakurataraŭ hosć, pieraapranuty ŭ ciomny panošany chiton.

Hosć nakiravaŭsia nie za horad, a ŭ horad. Praz niejki čas možna było ŭbačyć, što jon padjazdžaje da krepasci Antonija, jakaja razmiaščałasia na poŭnačy i niedaloka ad vialikaha pałaca. U krepasci hosć pabyŭ taksama niadoŭha, a potym jaho možna było ŭbačyć u Nižnim Horadzie, na jaho kryvych i zabłytanych pakručastych vułačkach. Siudy hosć užo pryjechaŭ viercham na mule.

Hosć dobra viedaŭ horad i vielmi chutka adšukaŭ patrebnuju jamu vułačku. Jana nazyvałasia Hreckaju, bo na joj razmiaščałasia niekalki hreckich kramak, u tym liku i taja, u jakoj pradavali dyvany. Mienavita la hetaje kramki hosć spyniŭ svajho muła, zlez i pryviazaŭ jaho za kołca la varot. Kramka była ŭžo zamknionaja. Hosć zajšoŭ praz varotcy, jakija byli pobač z uvachodam u kramku, i trapiŭ u nievialiki kvadratny dvoryk, abstaŭleny chleŭčukami. Jon pakiravaŭ u dvary za vuhal i apynuŭsia la muravanaje terasy žyłoha doma, abvitaha pluščom, ahledzieŭsia. U domiku i ŭ chlavach było ciomna, ahniu jašče nie zapalvali.

Hosć cicha paklikaŭ:

— Niza!

U adkaz zarypieli dzviery, i ŭ viečarovych pryciemkach na terasie pakazałasia maładaja žančyna biez pakryvała. Jana nachiliłasia nad parenčami teraski, tryvožna ŭzirałasia, sprabavała paznać, chto pryjšoŭ. Paznała pryšelca, pryvietna ŭsmichnułasia jamu, zakivała hałavoj, machnuła rukoju.

— Ty adna? — cicha pa-hrecku spytaŭsia Afranij.

— Adna, — šapnuła žančyna na terasie. — Muž ranicaj pajechaŭ u Kiesaryju. — Tut žančyna azirnułasia na dzviery i dadała šeptam: — Ale słužanka doma. — I jana dała znak, što možna zajsci.

Afranij azirnuŭsia i stupiŭ na muravanyja prystupki. Pasla hetaha žančyna i jon znikli ŭ domiku.

U hetaje žančyny Afranij pabyŭ zusim mała, nie bolej čym piać chvilin. Pasla hetaha jon pakinuŭ domik, spusciŭsia z terasy, nižej nasunuŭ na vočy bašłyk i vyjšaŭ na vulicu. U hety čas u damach užo zapalvali sviatło, pieradsviatočnaje stoŭpatvarennie było jašče davoli vialikaje, i Afranij na svaim mule znik u płyni piešachodaŭ i konnych. Dalejšy jaho šlach nikomu nieviadomy.

Žančyna, jakuju nazvaŭ Afranij Nizaju, jak tolki zastałasia adna, adrazu ž pačała pieraapranacca. Jana spiašałasia. Ale jak ni ciažka było joj adšukvać patrebnyja rečy ŭ ciemry, sviatła jana nie zapalvała i słužanku nie klikała. Tolki pasla taho jak sabrałasia i na hałavie było ciomnaje pakryvała, u domiku pačuŭsia jaje hołas:

— Kali buduć pytacca mianie, skažy, što pajšła ŭ hosci da Enanty.

Pačułasia burčannie staroje słužanki ŭ ciemry:

— Da Enanty? Aj, hetaja Enanta! Zabaraniŭ ža muž chadzić da jaje! Zvodnia jana, tvaja Enanta! Voś skažu mužu…

— Nu, nu, nu, zamoŭkni, — adazvałasia Niza i, jak cień, vysliznuła z domika.

Niziny sandali zahrukali pa plitach u dvoryku. Słužanka niezadavolena začyniła dzviery na terasu. Niza pakinuła svoj dom.

U hety samy čas z druhoha zavułka ŭ Nižnim Horadzie, zavułka pakručastaha, jaki terasami spuskaŭsia da adnoj z haradskich sažałak, z varotcaŭ zvyčajnaha domika, jaki hłuchoj scianoj vychodziŭ u zavułak, a voknami na dvor, vyjšaŭ małady čałaviek z akuratna padstryžanaj baradoj u biełym čystym kiefi, jaki padaŭ na plečy, u novym sviatočnym błakitnym talifie z kutasikami ŭnizie i novych rypučych sandalach. Harbanosy pryhažun, jaki prybraŭsia pierad vialikim sviatam, išoŭ badziora, abhaniaŭ minakoŭ, jakija spiašalisia dadomu na sviatočnuju viačeru, hladzieŭ, jak zapalvalisia adno za adnym vokny. Małady čałaviek nakiroŭvaŭsia pa darozie, jakaja viała paŭz bazar da pałaca pieršasviatara Kaify, jaki razmiaščaŭsia la padnožža chramavaha ŭzhorka.

Praz niejki čas možna było bačyć, jak jon zajšoŭ u varoty Kaifavaha dvara, a krychu pazniej — jak jon vychodziŭ adtul.

Pasla naviedvannia pałaca, u jakim užo pałali sviacilniki i fakieły, dzie panavała sviatočnaja mitusnia, małady čałaviek pajšoŭ jašče viesialej i zaspiašaŭsia nazad u Nižni Horad. Na tym samym rahu, dzie vulica ŭlivałasia ŭ bazarny plac, u burlivasci i šturchaninie jaho pierahnała niejkaj prytancoŭvajučaj chadoj lohkaja žančyna ŭ čornym pakryvale, apuščanym na samyja vočy. Kali žančyna abhaniała pryhažuna, jana na niejkaje imhniennie adkinuła pakryvała, apiakła pozirkam, ale nie zapavoliła kroku, a, naadvarot, pajšła chutčej, byccam chacieła ŭciačy ad taho, kaho pierahnała.

Małady čałaviek nie tolki zaŭvažyŭ žančynu, nie, jon navat paznaŭ jaje, a pasla taho jak paznaŭ, zdryhanuŭsia, niedaŭmienna pahladzieŭ usled i adrazu ž kinuŭsia dahaniać. Jon ledź nie zbiŭ z noh niejkaha minaka sa zbanom u rukach, dahnaŭ žančynu, ciažka dychajučy ad chvalavannia, paklikaŭ jaje:

— Niza!

Žančyna zaviarnułasia, prymružyłasia, na tvary ŭ jaje adbiłasia chałodnaja niezadavolenasć, i sucha adkazała pa-hrecku:

— A, heta ty, Juda? A ja nie adrazu paznała ciabie. Ale dobra. U nas josć prykmieta, što toj, kaho nie paznajuć, budzie bahatym…

Iuda chvalavaŭsia hetak, što serca jaho až trapiatała, jak ptuška pad čornym pokryvam, Juda spytaŭsia pieraryvistym šeptam, kab nie čuli minaki:

— Kudy ty idzieš, Niza?

— A navošta tabie? — Niza zapavoliła chadu i zvysoku hladzieła na Judu.

U Judavym hołasie pačułasia niejkaja dziciačaja intanacyja, jon razhublena zašaptaŭ:

— Ale jak heta?.. My ž damovilisia. Ja chacieŭ zajsci da ciabie. Ty skazała, što ŭvieś viečar budzieš doma…

— Aj, nie, nie, — kapryzna adkazała Niza, adtapyryła nižniuju hubu, a Judu zdałosia, što jaje tvar, sama pryhožy tvar va ŭsim sviecie, zrabiŭsia jašče pryhažejšy, — mnie stała sumna. U vas sviata, a mnie što rabić? Siadzieć i słuchać, jak ty ŭzdychaješ na terasie? I bajacca, što słužanka pra ŭsio raskaža mužu? Nie, nie, i ja vyrašyła pajsci za horad pasłuchać sałaŭioŭ.

— Jak za horad? — spytaŭsia razhublena Juda. — Adna?

— Viadoma, adna, — adkazała Niza.

— Dazvol mnie supravadžać ciabie, — paprasiŭ Juda, zadychajučysia ad chvalavannia.

U hałavie ŭ jaho zatumaniłasia, jon zabyŭsia pra ŭsio na sviecie i z malboju hladzieŭ u błakitnyja, a ciapier, zdavałasia, čornyja Niziny vočy. Niza ničoha nie adkazała i pajšła šparčej.

— Čamu ty maŭčyš, Niza? — žałasna spytaŭsia Juda, paraŭniaŭšysia z joj.

— A mnie nie budzie sumna z taboju? — raptam spytałasia Niza i spyniłasia.

Ciapier u hałavie ŭ Judy zusim zaćmiłasia.

— Nu, dobra, — zlitavałasia narešcie Niza, — pojdziem.

— A kudy, kudy?

— Pačakaj… zojdziem u hety dvoryk i damovimsia, a to ja bajusia, što ŭbačyć chto-niebudź sa znajomych i potym skažuć, što ja była z paluboŭnikam na vulicy.