— A heta iduć nas aryštoŭvać, — adkazaŭ Azazieła i kulnuŭ kilišačak kańiaku.
— A, nu-nu, — adkazaŭ na heta Karoŭieŭ.
Tyja, što išli pa lesvicy, byli ŭžo na trecim paviersie. Tam niejkija dva vodapravodčyki ramantavali batareju aciaplennia. Pryjšoŭšyja pierakinulisia z vodapravodčykami šmatznačnymi pozirkami.
— Usie doma, — šapnuŭ adzin vodapravodčyk, pahrukvajučy małatkom pa trubie.
Tady piaredni adkryta dastaŭ z-pad pały čorny maŭzier, a druhi pobač z im — admyčki. Naohul tyja, chto išoŭ u kvateru, byli jak sled padrychtavany. U dvuch z ich u kišeniach byli tonieńkija šaŭkovyja sietki, jakija lohka razhortvajucca. Jašče ŭ adnaho — arkan, jašče ŭ adnaho — marlevyja maski i ampuły z chłaraformam.
Umomant adamknuli pieršyja dzviery ŭ kvateru № 50, i ŭsie apynulisia ŭ piarednim pakoi, a dzviery, jakija hruknuli ŭ kuchni, sviedčyli, što druhaja hrupa pa čornym uvachodzie padyšła svoječasova.
Sionnia kali nie poŭnaja ŭdača, to choć častkovaja była vidavočna. Pa ŭsich pakojach imhnienna rassypalisia ludzi i nidzie nikoho nie znajšli, ale zatoje ŭ stałoŭcy znajšli astatki tolki što pakinutaha niedajedzienaha sniadanka, a ŭ hascioŭni na kaminnaj paličcy pobač z kryštalnym zbanam siadzieŭ vializny čorny kot. Jon trymaŭ u svaich łapach prymus.
Uvajšoŭšyja ŭ hascioŭniu davoli doŭha moŭčki hladzieli na hetaha kata.
— Muhu… sapraŭdy zdorava… — šapnuŭ adzin z pryjšoŭšych.
— Ničoha nie parušaju, nikoha nie čapaju, ramantuju prymus, — niadobrazyčliva nadźmuŭsia i pramoviŭ kot, — i jašče pavinien papiaredzić, što kot staražytnaja žyvioła, jakuju nielha čapać.
— Vyklučna čystaja rabota, — šapnuŭ adzin z pryšelcaŭ, a druhi pramoviŭ hučna i vyrazna:
— Nu, niedatykalny i havoračy kot, kali łaska, siudy!
Razharnułasia i ŭzviłasia šaŭkovaja sietka, ale toj, chto kinuŭ jaje, nazdziŭ usim, nie patrapiŭ i zachapiŭ joju tolki zban, jaki sa zvonam upaŭ i pabiŭsia.
— Remiz! — kryknuŭ kot. — Ura! — i, adstaviŭšy ŭbok prymus, vychapiŭ z-za spiny braŭninh. Jon imhnienna pryceliŭsia ŭ bližejšaha supracoŭnika, ale ŭ taho raniej, čym kot, paspieŭ strelić, blisnuła ŭ ruce ahniom, i adnačasna sa strełam z maŭziera kot upaŭ uniz hałavoj z kaminnaje palicy na paddohu, kinuŭ prymus i braŭninh.
— Usio skončana, — pramoviŭ kot i soładka razlohsia ŭ kryvavaj łužynie, — adydzicie ad mianie na siekundu, dajcie mnie razvitacca z ziamloj. O moj siabra Azazieła! — prastahnaŭ toj, chto sciakaŭ kroŭiu. — Dzie ty? — kot pahladzieŭ patuchłymi vačyma na dzviery ŭ stałoŭku. — Ty nie pryjšoŭ da mianie i nie dapamoh u čas niaroŭnaha boju. Ty kinuŭ biednaha Biehiemota, pramianiaŭ jaho na šklanku — praŭda, vielmi dobraha — kańiaku! Nu što ž, niachaj maja smierć budzie na tabie, a ja pakidaju tabie svoj braŭninh…
— Sietku, sietku, sietku, — tryvožna zašaptali navokal.
Ale sietka čortviedama čamu začapiłasia ŭ niekaha ŭ kišeni i nie chacieła vyłazić.
— Adzinaje, što moža vyratavać smiarotna paranienaha kata, heta hłytok bienzinu, — pramoviŭ kot i, pakul była zaminka, prykłaŭsia da prymusa i napiŭsia bienzinu.
Adrazu z-pad vierchniaje levaje łapy pierastała ciačy kroŭ. Kot uschapiŭsia žyvy i badziory, schapiŭ prymus pad pachu, hocnuŭ nazad na kamin, a adtul, abdzirajučy špalery, palez pa scianie i praz dzvie siekundy apynuŭsia vysoka nad pryšelcami, na žaleznym karnizie.
Ruki imhnienna ŭčapilisia za hardzinu i abarvali jaje razam z karnizam, i sonca chłynuła ŭ ciomny pakoj. Ale ni žulikavata ačuniały kot, ni prymus nie ŭpali. Kot nie kinuŭ prymusa, umudryŭsia razam z im pieraskočyć na lustru, jakaja visieła pasiarod pakoja.
— Lesvicu! — kryknuli ŭnizie.
— Vyklikaju na duel! — zakryčaŭ kot, pralatajučy nad hałovami na razhajdanaj lustry.
U rukach znoŭ apynuŭsia braŭninh, a prymus jon pryładziŭ na rahu lustry. Kot lataŭ, jak majatnik, i stralaŭ pa pryšelcach. Hrukat skałanuŭ kvateru. Na padłohu pasypalisia askołki z lustry, tresnuła promniami lusterka na kaminie, palacieŭ pyl ad tynkoŭki, zaskakali pa padłozie parožnija hilzy, pałopalisia šyby ŭ voknach, z prastrelenaha prymusa pačało pyrskać bienzinam. Ciapier i havorki nie mahło być, kab zachapić kata žyvym, i pryšelcy trapna i šalona stralali ŭ jaho ŭ adkaz z maŭzieraŭ u hałavu, u žyvot, u hrudzinu, u spinu. Stralanina vyklikała paniku na asfalcie ŭ dvary.
Ale praciahvałasia hetaja stralanina nie doŭha i sama saboj zacichła. Sprava ŭ tym, što ni katu, ni apieratyŭnikam jana nie pryniesła nijakaje škody. Nie akazałasia nie tolki zabitych, ale navat i paranienych, usie, u tym liku i kot, byli cełyja. Niechta z pryjšoŭšych, kab pravieryć heta, razoŭ piać streliŭ u hałavu praklataj žyviolinie, i kot bojka adkazaŭ cełaju abojmaju. Jak i raniej, nijakaha efiektu. Kot pahojdvaŭsia na lustry, razmachi jakoje pavoli mienšali, dźmuchaŭ u duła braŭninha i plavaŭ sabie na łapu. U tych, što stajali ŭnizie na dvary, było poŭnaje niedaŭmiennie. Heta byŭ ci nie adziny z vypadkaŭ, kali stralanina nie mieła nijakaha vyniku. Možna było dapuscić, što ŭ kata braŭninh cacačny, ale pra maŭziery apieratyŭnikaŭ hetaha nie skažaš. Pieršaja katovaja rana było nie što inšaje, jak fokus i svinskaje prytvostva, hetak ža, jak i piccio bienzinu.
Pasprabavali jašče raz złavić kata. Kinuli arkan, jon začapiŭsia za adzin roh lustry, jana ŭpała. Ad udaru skałanuŭsia ŭvieś dom, ale tołku z hetaha nie było. Prysutnych abdało pyrskami kryštalnych askołkaŭ, a kot pieralacieŭ u pavietry i ŭsieŭsia vysoka pad stołlu naviersie na pazałočanuju lustravuju ramu nad kaminam. Jon nikudy nie zbiraŭsia ŭciakać, naadvarot, siedziačy na ramie, znoŭ pačaŭ havorku.
— Ja zusim nie razumieju, — havaryŭ jon zvierchu, — čamu sa mnoju hetak hruba abychodziacca…
I hetu havorku pierabiŭ niečakana ciažki hołas, jaki pačuŭsia nieviadoma adkul.
— Što adbyvajecca ŭ kvatery? Mnie pieraškadžajuć pracavać.
Druhi, niepryjemny i huhniavy hołas adazvaŭsia:
— Znoŭ, viadoma, Biehiemot, čort by jaho ŭziaŭ!
Treci, traskučy hałasok skazaŭ:
— Miesir! Subota. Sonca zachodzić. Nam para.
— Prabačcie, nie mahu bolš hutaryć z vami, — skazaŭ kot z lustra, — nam para. — Jon kinuŭ svoj braŭninh i vybiŭ abiedzvie šyby ŭ aknie. Potym linuŭ bienzinu, i hety bienzin sam uspychnuŭ chvalaju až da stoli.
Zaharełasia niejak nadzvyčaj chutka i mocna, jak nie byvaje navat i ad bienzinu. Adrazu ž zadymilisia špalery, zakuryłasia hardzina na padłozie, i pačali tleć ramy pabitych voknaŭ. Kot skočyŭ, miaŭknuŭ, pieralacieŭ z lustra na padakonnik i znik z jaho razam sa svaim prymusam. Zvonku pačulisia streły. Čałaviek, jaki siadzieŭ na žaleznaj pažarnaj lesvicy nasuprać juvieliršynych voknaŭ, abstralaŭ kata, kali toj pieralataŭ z padakonnika na padakonnik, kab dabracca da vadasciokavaj truby na rahu doma. Pa hetaj trubie kot uzlacieŭ na dach. Tam jaho biezvynikova abstralała achova pry kominach, i kot rasstaŭ u zachodziačym soncy, jakoje zalivała horad.
U kvatery ŭ hety čas zahareŭsia parkiet pad nahami ŭ pryšelcaŭ, i ŭ ahni, na tym samym miescy, dzie valaŭsia prytvaraka paranieny kot, pakazaŭsia trup barona Majhiela z zadranym uhoru padbarodkam i šklanymi vačyma. Vyciahnuć jaho z ahniu ŭžo nie było mahčymasci.
Pieraskakvajučy pa haračym parkiecie, zbivajučy ahoń dałoniami z plačej i hrudziej, apieratyŭniki adstupili z kabinieta ŭ piaredni pakoj. Tyja, što byli ŭ spalni i ŭ stałoŭcy, vybiehli praz kalidor. Prybiehli i tyja, što byli na kuchni, kinulisia ŭ piaredniuju. Hascioŭnia ŭžo była poŭnaja dymu i ahniu. Niechta na chadu paspieŭ nabrać numar pažarnaj častki, koratka kinuŭ u słuchaŭku:
— Sadovaja, trysta dva-bis!
Bolš nielha było zatrymlivacca. Połymia vyrvałasia ŭ piaredni pakoj. Dychać stała ciažka.