— Vašy pasviedčanni, hramadzianie, — skazała hramadzianka.
— Zlitujciesia, heta, urešcie, smiešna, — nie zdavaŭsia Karoŭieŭ, — dy nie pasviedčannie vyznačaje piśmiennika, a toje, što im napisana! Adkul vy viedajecie, jakija zadumy rajacca ŭ majoj hałavie? Albo ŭ hetaj hałavie? — jon pakazaŭ na Biehiemotavu hałavu, z jakoj toj adrazu zniaŭ šapačku, kab hramadzianka lepš razhledzieła jaje.
— Prapuscicie, hramadzianie, — užo razzłavana skazała jana.
Karoŭieŭ i Biehiemot sastupili ŭbok i prapuscili niejkaha piśmiennika ŭ šerym harnitury, u letniaj, biez halštuka, kašuli, bieły kaŭnier jakoje šyroka lažaŭ pavierch kaŭniara pinžaka, z hazietaju pad pachaj. Piśmiennik pryvietna kiŭnuŭ hramadziancy, na chadu pastaviŭ u padsunutuju jamu knihu niejki značok i pajšoŭ na vierandu.
— Škada, nie nam, nie nam, — sumna zahavaryŭ Karoŭieŭ, — a jamu budzie ledziany kufal piva, pra jaki my, biednyja padarožniki, hetak maryli z taboj. Stanovišča našaje sumnaje i biazvychadnaje, i ja nie viedaju, što nam rabić.
Biehiemot horka razvioŭ rukami, nadzieŭ šapačku na kruhłuju hałavu, husta abrosłuju vałasami, vielmi padobnymi na kašečuju poŭsć. I ŭ hety momant niamocny, ale ŭładny hołas prahučaŭ nad hałavoju ŭ hramadzianki:
— Prapuscicie, Sofja Paŭłaŭna.
Hramadzianka z knihaju zdziviłasia; skroź zielaninu trylaža ŭznikła biełaja fračnaja hrudzina i barodka klinkom. Čałaviek pryvietna hladzieŭ na dvuch padazronych abarvancaŭ i, navat bolej, žestam zaprašaŭ ich. Aŭtarytet Arčybalda Arčybaldaviča byŭ reč pradmietnaja ŭ restaracyi, jakoj jon zahadvaŭ, i Sofja Paŭłaŭna pakorliva spytałasia ŭ Karoŭieva:
— Jak vaša prozvišča?
— Panajeŭ, — vietliva adkazaŭ toj.
Hramadzianka zapisała prozvišča i zapytalna pahladzieła na Biehiemota.
— Skabičeŭski, — prapiščaŭ toj i čamuści pakazaŭ na svoj prymus.
Sofja Paŭłaŭna zapisała heta i padsunuła knihu naviedvalnikam, kab jany raspisalisia. Karoŭieŭ nasuprać prozvišča „Panajeŭ” napisaŭ „Skabičeŭski”, a Biehiemot suprać Skabičeŭskaha napisaŭ „Panajeŭ”.
Arčybald Arčybaldavič, nazdziŭ Sofj Paŭłaŭnie, z pryjaznaju ŭsmieškaju pavioŭ hasciej za lepšy stolik u supraćlehłym kancy vierandy, tudy, dzie byŭ sama husty cień, da stolika, pobač z jakim viesieła zziała sonca ŭ adnym z trylažnych prarezaŭ u zielaninie. Sofja Paŭłaŭna zdziŭlena mirhała, doŭha razhladała dziŭnyja zapisy, jakija zrabili niečakanyja naviedvalniki ŭ knizie.
Aficyjantaŭ Arčybald Arčybaldavič zdziviŭ nie mieniej, čym Sofju Paŭłaŭnu. Jon sam adsunuŭ kresła ad stolika, zaprasiŭ Karoŭieva siesci, mirhaŭ adnamu, štości šaptaŭ druhomu, i dva aficyjanty zamitusilisia vakol novych hasciej, adzin z jakich svoj prymus pastaviŭ pobač z paryžełym čaravikam na padłohu.
Adrazu znik sa stolika stary nastolnik u žoŭtych plamach, u pavietry, pachrumstvajučy kruchmałam, uzlacieŭ, bialejšy za bieduinski burnus, druhi, a Arčybald Arčybaldavič užo šaptaŭ cicha, ale vyrazna, u samaje vucha Karoŭievu:
— Čym budziem častavacca? Bałyčok josć spiecyjalny… z architektarskaha zjezda ŭrvaŭ…
— E-e… vy dajcie nam naohul zakusačku… e… — dabradušna pramarmytaŭ Karoŭieŭ i adkinuŭsia na kresła.
— Razumieju, — zapluščyŭ vočy i šmatznačna adkazaŭ Arčybald Arčybaldavič.
Aficyjanty, kali ŭbačyli, jak abychodzicca z sumnicielnymi naviedvalnikami šef restaracyi, užo biez usiakaha sumniennia ŭzialisia za spravu. Adzin padavaŭ zapałku Biehiemotu, jaki dastaŭ z kišeni niedakurak i sunuŭ jaho ŭ rot, druhi padlacieŭ sa zvonam zialonaha škła i pastaviŭ pobač z pryborami kielichi, łafitniki i tonieńkija kielichi, z jakich hetak dobra pić pad tentam narzan… nie, zabiahajučy napierad, skažam: piŭsia narzan pad tentam niezabyŭnaje hrybajedaŭskaje vierandy.
— Filejkaju z rabčykaŭ mahu pačastavać, — muzyčna murkaŭ Arčybald Arčybaldavič.
Hosć u pabitym piensne całkam adobryŭ prapanovy kamandzira bryha i dobra hladzieŭ na jaho praz niepatrebnaje škielca.
Bieletryst Pietrakoŭ-Suchaviej z žonkaju, jakija abiedali za susiednim stolikam i dajadali eskałop, z ułascivaj piśmiennikam naziralnasciu, zaŭvažyŭ pasłužlivasć Arčybalda Arčybaldaviča i nadta zdziviŭsia. A jaho žonka, davoli pavažnaja pani, navat pryraŭnavała pirata da Karoŭieva i łyžačkaj pahrukała… — što ž heta takoje, nas zatrymlivajuć… čas marožanaje padavać! U čym sprava?
Adnak Arčybald Arčybaldavič padaravaŭ Pietrakovaj čaroŭnuju ŭsmiešku, nakiravaŭ da jaje aficyjanta, a sam nie pakidaŭ darahich hasciej. Oj, razumny byŭ Arčybald Arčybaldavič! A naziralny nie mieniej, čym piśmienniki. Arčybald Arčybaldavič viedaŭ pra sieans u Varjete i pra šmat inšych vypadkaŭ za hetyja dni čuŭ, ale, u adrozniennie ad inšych, paŭz vušy nie prapuskaŭ ni słova „klatčasty”, ni słova „kot”. Arčybald Arčybaldavič adrazu zdahadaŭsia, chto jaho naviedvalniki. A kali zdahadaŭsia, to, viadoma, svarycca z imi nie zachacieŭ. A Sofja Paŭłaŭna — voś tabie maješ! Heta treba dadumacca, nie puskać hetych dvuch na vierandu! Chacia što z jaje voźmieš.
Pietrakova pahardliva tyckała łyžačkaju ŭ raskisłaje marožanaje, niezadavolena hladzieła, jak stolik pierad niejkimi dvuma prydurkami, niby ŭ kazcy, abrastaje ježaju. Da blasku pamytaje liscie sałaty ŭžo tyrčeła z vazy sa sviežaju ikroju… imhniennie — i zjaviłasia na znarok padsunutym susiednim stoliku zapaciełaje srebnaje viadzierca…
Tolki pasla taho jak pierakanaŭsia, što ŭsio zroblena jak maje być, tolki pasla taho jak u aficyjantavych rukach prylacieła nakrytaja patelnia, u jakoj niešta vurkatała, Arčybald Arčybaldavič dazvoliŭ sabie pakinuć dvuch zahadkavych naviedvalnikaŭ dy i to šapnuŭ im:
— Prabačcie, na chvilinku! Sam prakantraluju filejčyki.
Ion palacieŭ ad stolika i znik va ŭnutranym uvachodzie ŭ restaracyju. Kali b jaki-niebudź naziralnik dalej prasačyŭ, što robić Arčybald Arčybaldavič, to heta zdałosia b jamu zahadkavym.
Šef nakiravaŭsia zusim nie na kuchniu nazirać, jak hatujuć filejčyki, a ŭ restaracyjnuju kładoŭku. Jon adamknuŭ jaje svaim klučom, zamknuŭsia, dastaŭ sa skryni z ildom asciarožna, kab nie zabrudzić manžety, dva ładnyja bałyki, zapakavaŭ ich u hazietnuju papieru, akuratna pieraviazaŭ viarovačkaj i pakłaŭ. Potym u susiednim pakoi pravieryŭ, ci na miescy jaho letniaje palito na šaŭkovaj padkładcy i kapialuš, i tolki pasla hetaha pajšoŭ na kuchniu, dzie kuchar staranna hatavaŭ abiacanyja hasciam filejki.
Treba skazać, što dziŭnaha i zahadkavaha ŭ dziejanniach Arčybalda Arčybaldaviča zusim nie było, i dziŭnymi dziejanniami ich moh nazvać tolki paviarchoŭny naziralnik. Učynki Arčybalda Arčybaldaviča łahična vyciakali z papiaredniaha. Viedannie apošnich padziej, a hałoŭnym čynam fienamienalnaje čuccio Arčybalda Arčybaldaviča padkazvali šefu hrybajedaŭskaj restaracyi, što abied jaho naviedvalnikaŭ budzie choć i bahaty i raskošny, ale davoli karotki. I čuccio, jakoje nie padmanvała byłoha flibusćiera, nie padviało i na hety raz.
U toj čas, kali Karoŭieŭ i Biehiemot čokalisia druhi raz kiliškami cudoŭnaje chałodnaje maskoŭskaje dvojčy ačyščanaje harełki, zjaviŭsia na vierandzie potny i ŭschvalavany Boba Kandałupski, viadomy ŭ Maskvie svaim usioznajstvam, i adrazu ž prysieŭ da Pietrakovych. Boba pakłaŭ svoj pulchny partfiel na stolik, adrazu ž usunuŭ huby ŭ vucha Pietrakovu i zašaptaŭ niešta spakuslivaje. Pani Pietrakova sama pamirała ad cikaŭnasci i padstaviła svajo vucha da maslenych Bobavych hub. A toj zredku aziraŭsia, jak złodziej, i šaptaŭ, šaptaŭ, možna było pačuć tolki asobnyja słovy:
— Klanusia boham! Na Sadovaj, na Sadovaj, — Boba zahavaryŭ jašče cišej: — Nie biaruć kuli! Kuli… kuli… bienzin… pažar… kuli…
— Voś by hetych chłusoŭ, jakija raznosiać plotki, — aburanaja, macniej, čym chaciełasia b Bobu, zahudzieła svaim kantraltavym hołasam pani Pietrakova, — voś im treba było b rastłumačyć! Ale ničoha, ich pastaviać na svajo miesca! Jakija škodnyja plotki!