Na końcu ciężarówki ustawili mały parawan i zaczęli do nas podchodzić, rozkuwając jednego po drugim i prowadząc na tył samochodu. Jak udało mi się mniej więcej obliczyć – odmierzając w głowie sekundy: jeden hipopotam, dwa hipopotamy – każde przesłuchanie trwało około siedmiu minut. Głowa mi pękała z odwodnienia i niedoboru kofeiny.
Byłem trzeci. Prowadziła mnie kobieta z drapieżną fryzurą, która nadawała jej wygląd wrednej suki, prawdziwa Miss Gestapo. Z bliska wyglądała na zmęczoną, miała worki pod oczami i ponure zmarszczki w kącikach ust.
– Dziękuję – powiedziałem automatycznie, kiedy odpięła mnie za pomocą pilota i postawiła na nogi. Nie znosiłem tej swojej automatycznej grzeczności, którą we mnie wpojono.
Nawet nie drgnęła. Poszła za mną na tył ciężarówki i kazała mi wejść za parawan. Stało tam rozkładane krzesło, na którym usiadłem. Dwoje z nich – Miss Gestapo i facet z pasem Batmana – spojrzało na mnie ze swoich ergonomicznych superfoteli.
Pomiędzy nimi stał stolik, na którym rozrzucona była zawartość mojego portfela i plecaka.
– Cześć, Marcus – powiedziała kobieta. – Mamy do ciebie kilka pytań.
– Czy jestem aresztowany? – zapytałem.
To nie było bezsensowne pytanie. Jeśli nie jesteście aresztowani, istnieją granice, których gliny nie mogą w stosunku do was przekroczyć. Po pierwsze, nie mogą przetrzymywać was bez aresztowania, macie też prawo do wykonania telefonu i rozmowy z adwokatem. O rany, czy ja kiedykolwiek będę mógł porozmawiać z adwokatem?
– Do czego to służy? – zapytała, trzymając mój telefon.
Na ekranie wyświetliła się informacja o błędzie, która pojawia się zawsze, gdy ktoś próbuje dostać się do danych, nie znając prawidłowego hasła. To nie była zbyt grzeczna informacja – animowana ręka wykonująca pewien powszechnie znany gest – chciałem tylko dostosować sprzęt do swoich indywidualnych potrzeb.
– Czy jestem aresztowany? – powtórzyłem. Nie mogą was zmusić do udzielania odpowiedzi, jeśli nie zostaliście aresztowani, a jeśli pytacie, czy zostaliście aresztowani, muszą udzielić wam odpowiedzi. Takie są przepisy.
– Zostałeś zatrzymany przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego[8] – warknęła kobieta.
– Czy jestem aresztowany?
– Lepiej zacznij z nami współpracować, Marcusie, i to już.
Nie dodała: „bo inaczej”, ale to było samo przez się zrozumiałe. Agenci wymienili między sobą spojrzenia.
– Według mnie naprawdę powinieneś przemyśleć swoje podejście do tej sytuacji – ciągnęła kobieta. – Sądzę też, że powinieneś to zrobić już teraz. Znaleźliśmy przy tobie kilka podejrzanych przedmiotów. A ciebie i twoich wspólników obok miejsca, w którym wydarzył się najgorszy atak terrorystyczny w historii tego kraju. Jeśli połączysz ze sobą te dwa fakty, to sprawy nie wyglądają dla ciebie najlepiej, Marcusie. I albo zaczniesz z nami współpracować, albo będziesz tego bardzo, bardzo żałował. A teraz, do czego to służy?
– Myślicie, że jestem terrorystą? Mam siedemnaście lat!
– To odpowiedni wiek, Al-Kaida uwielbia rekrutować łatwowierne, idealistyczne dzieciaki. Wiesz, sprawdziliśmy cię w internecie. Umieściłeś sporo brzydkich rzeczy w sieci.
– Chcę rozmawiać z moim adwokatem – odparłem.
Miss Gestapo spojrzała na mnie jak na świra.
– Odnosisz mylne wrażenie, że zostałeś złapany przez policję za popełnienie przestępstwa. Otrząśnij się. Zostałeś zatrzymany przez rząd Stanów Zjednoczonych jako potencjalny wrogi bojownik. Na twoim miejscu bardzo poważnie bym się zastanawiała, jak nas przekonać, że nie jesteś wrogim bojownikiem. Bardzo poważnie. Ponieważ istnieją czarne dziury, w których wrodzy bojownicy mogą zniknąć. Bardzo czarne, głębokie dziury, dziury, w których możesz się po prostu ulotnić. Na zawsze. Czy ty mnie słuchasz, młody człowieku? Chcę, żebyś odblokował ten telefon i rozszyfrował znajdujące się w jego pamięci pliki. Chcę, żebyś nam wyjaśnił: Dlaczego byłeś na ulicy? Co wiesz na temat tego ataku?
– Nie zamierzam odblokować wam mojego telefonu – rzuciłem oburzonym tonem. W jego pamięci znajdowała się cała masa prywatnych rzeczy: zdjęcia, e-maile, małe zainstalowane przeze mnie przeróbki. – To rzeczy prywatne.
– Co masz do ukrycia?
– Mam prawo do prywatności – odparłem. – I chcę rozmawiać z moim adwokatem.
– To twoja ostatnia szansa, mały. Uczciwi ludzie nie mają niczego do ukrycia.
– Chcę rozmawiać z adwokatem.
Moi rodzice za to zapłacą. Wszystkie strony FAQ[9] były co do tego zgodne. Po prostu zabiegajcie o możliwość rozmowy z adwokatem, bez względu na to, co powiedzą lub zrobią. Z rozmowy z glinami bez adwokata nigdy nic dobrego nie wynika. Ale ci dwoje powiedzieli, że nie są glinami, więc jeśli to nie jest areszt, to co?
Z perspektywy czasu myślę, że może powinienem był im wtedy odblokować ten telefon.
Rozdział 4
Ponownie zakuli mnie w kajdanki, na głowę założyli worek i zostawili. Minęło sporo czasu, zanim ciężarówka ruszyła, tocząc się z górki. Wtedy udało mi się podciągnąć i stanąć. Natychmiast upadłem. Moje nogi były tak zdrętwiałe, że sprawiały wrażenie brył lodu, całe prócz kolan, które po tych kilku godzinach klęczenia stały się opuchnięte i wrażliwe.
Czyjeś ręce chwyciły mnie za ramiona i stopy i podniosły jak worek ziemniaków. Wokół mnie rozlegały się niewyraźne głosy. Ktoś płakał. Ktoś przeklinał.
Przeniesiono mnie nieopodal i przykuto ponownie do kolejnej poręczy. Nie mogłem dłużej utrzymać się na kolanach. Upadłem na twarz, zwijając się w kłębek i naprężając skute łańcuchem ręce.
Ruszyliśmy dalej, lecz tym razem to nie była już jazda ciężarówką. Podłoga pode mną podskakiwała delikatnie, drżąc pod wpływem ciężkich silników Diesla. Zdałem sobie sprawę, że jestem na statku! Czułem, jak mój żołądek zamienia się w lód. Zabrano mnie z wybrzeży Ameryki w jakieś inne miejsce, lecz któż, do diabła, mógł wiedzieć gdzie? Już wcześniej się bałem, ale ta myśl mnie przeraziła. Byłem sparaliżowany i oniemiały ze strachu. Zdałem sobie sprawę, że mogę już nigdy nie zobaczyć swoich rodziców, i poczułem w gardle piekące wymiociny. Worek na mojej głowie zacisnął się mocniej, tak że ledwo mogłem oddychać, co dodatkowo potęgowała dziwaczna pozycja, w jakiej byłem zwinięty.
Na szczęście długo nie przebywaliśmy na wodzie. Miałem wrażenie, że minęła godzina, ale teraz wiem, że to było zaledwie piętnaście minut. Poczułem, że przybijamy do portu, usłyszałem odgłos kroków i to, jak wszyscy padają na ziemię. Domyśliłem się, że inni więźniowie są rozkuwani i wynoszeni bądź wyprowadzani na zewnątrz. Kiedy strażnicy przyszli po mnie, ponownie spróbowałem wstać, ale nie potrafiłem, więc przenieśli mnie znowu, obojętnie, niedbale.
Gdy zdjęli mi worek z głowy, znajdowałem się w celi.
Była stara, popadała w ruinę i pachniała morskim powietrzem. Wysoko na górze znajdowało się okno, którego strzegły zardzewiałe kraty. Na zewnątrz nadal panował mrok. Na podłodze leżał koc, a do ściany przymocowana była mała metalowa toaleta bez deski klozetowej. Strażnik, który zdjął mi worek z głowy, uśmiechnął się do mnie i zamknął za mną stalowe drzwi.
Masowałem delikatnie nogi, sycząc, w miarę jak krew wracała do moich kończyn. Wreszcie mogłem się podnieść i wykonać krok. Słyszałem, jak inni ludzie rozmawiają, płaczą, krzyczą. Ja też krzyknąłem: Jolu! Darryl! Vanessa! Inne głosy w sąsiednich celach podchwyciły ten okrzyk, wywołując nasze imiona i bluzgając. Odgłosy dochodzące z najbliższych zakątków brzmiały niczym głosy pijaków tracących zmysły na rogu ulicy. Być może mój głos też tak brzmiał.
8
Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DBW) (ang. Department of Homeland Security, DHS) – agencja bezpieczeństwa wewnętrznego Stanów Zjednoczonych, którą utworzono po zamachach terrorystycznych z u września 2001 roku na World Trade Center i Pentagon. W Polsce odpowiednikiem tego departamentu jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, MSWiA.
9