– Przepraszam – powiedziałem w końcu. – Jest mi naprawdę bardzo przykro. Masz zupełną rację. Po prostu się wkurzyłem i zrobiłem głupstwo. Naprawdę potrzebuję twojej pomocy. Bez ciebie nie dam rady.
– Naprawdę tak myślisz?
– Pewnie, że tak – odparłem. – Jesteś najlepszym koderem, jakiego znam. Jesteś cholernym geniuszem, Jolu. Będę zaszczycony, jeśli mi pomożesz.
Zaczął jeszcze szybciej bębnić palcami.
– Chodzi o to... Wiesz. Ty jesteś liderem. Van jest bystra. Darryl był... twoim zastępcą, gościem, który wszystko organizował, dbał o szczegóły. Moją działką było programowanie. Poczułem się tak, jakbyś powiedział, że mnie nie potrzebujesz.
– O rany, ale ze mnie idiota. Jolu, jesteś najbardziej kompetentną osobą, jaką znam, która się do tego nadaje. Ja naprawdę, naprawdę, naprawdę...
– Dobra już. Przestań. W porządku. Wierzę ci. Teraz już każdy z nas coś spieprzył. Jasne, że możesz pomóc. Możemy ci nawet za to zapłacić: mam mały budżet dla kontraktowych programistów.
– Naprawdę?
Nikt mi jeszcze nigdy nie zapłacił za napisanie kodu.
– Jasne. Prawdopodobnie jesteś na tyle dobry, że warto w ciebie zainwestować. – Uśmiechnął się do mnie i walnął mnie w ramię. W zasadzie Jolu był bardzo wyrozumiały, dlatego czasem mnie wkurzał.
Zapłaciłem za kawę i wyszedłem. Zadzwoniłem do rodziców, żeby powiedzieć im o swoich planach. Mama Jolu uparła się, żeby zrobić nam kanapki. Zamknęliśmy się w jego pokoju z kompem oraz kodem do indienetu i rozpoczęliśmy jeden z programistycznych maratonów wszech czasów. Rodzina Jolu poszła spać o wpół do dwunastej, więc mogliśmy porwać automat do kawy do jego pokoju i jechać na naszych zapasach magicznych czarnych ziarenek.
Jeśli nigdy nie zajmowaliście się programowaniem, to żałujcie. To najlepsza rzecz na świecie. Kiedy programujecie, komputer robi dokładnie to, co mu każecie. To jak projektowanie maszyny – jakiejkolwiek maszyny, na przykład samochodu, kranu, zawiasów do drzwi – za pomocą matematyki oraz instrukcji. To jest naprawdę fantastyczne i totalnie wciągające.
Komputer to najbardziej skomplikowana maszyna, jakiej kiedykolwiek używaliście. Jest zrobiony z miliardów miniaturowych tranzystorów, które można skonfigurować tak, żeby obsługiwały każdy program, jaki tylko sobie wymarzycie. Ale gdy usiądziecie przy klawiaturze i napiszecie linijkę kodu, te tranzystory zrobią to, co im każecie.
Większość z nas nigdy nie zbuduje samochodu. Nikt z nas prawdopodobnie nie skonstruuje systemu lotniczego. Nie zaprojektuje budynku. Nie opracuje planu miasta.
To są skomplikowane sprawy, niedostępne dla takich jak ty czy ja. Jednak komputer jest dziesięć razy bardziej skomplikowany, a mimo to zatańczy tak, jak mu zagracie. Możecie nauczyć się pisać proste kody popołudniami. Zacznijcie od takich języków jak Python, który został napisany dla laików, aby umożliwić im sterowanie komputerem. Pamiętajcie tylko, żeby napisać przynajmniej jeden kod dziennie. Komputery mogą was kontrolować lub odciążyć w pracy – jeśli chcecie kontrolować maszynę, musicie nauczyć się pisać kody.
Dzisiejszej nocy napisaliśmy ich mnóstwo.
Rozdział 8
Nie byłem jedyną osobą, która wpadła z powodu histogramów. Wielu ludzi ma na swoim koncie nienormalne profile przejazdów. Nienormalność jest tak pospolitym zjawiskiem, że stała się praktycznie normalna.
W Xnecie aż wrzało od takich historii, tak samo w gazetach i wiadomościach telewizyjnych. Mężów nakrywano na zdradzie żon, żony przyłapywano na zdradzie mężów, dzieciaki przyłapywano na potajemnych schadzkach z dziewczynami lub chłopakami. A chłopak, który nie przyznał się starym, że ma AIDS, został przyłapany, gdy szedł do kliniki po pigułki.
Ci wszyscy ludzie mieli coś do ukrycia – nie byli winni, ale mieli swoje sekrety. Jeszcze więcej było osób, które nie miały nic do ukrycia, lecz mimo to nie podobały im się te wszystkie łapanki i przesłuchania. Wyobraźcie sobie, że ktoś zamyka was na tylnym siedzeniu samochodu policyjnego i każe wam udowodnić, że n i e jesteście terrorystami.
Nie chodziło tylko o transport publiczny. Większość kierowców z okolicy zatoki do daszków swoich czapek miała przypięte elektroniczne karty FasTrak. To taki rodzaj zdalnego portfela, którym płaci się za przejazd przez most, dzięki czemu można zaoszczędzić sobie kłopotu związanego ze staniem godzinami w kolejce do budki, gdzie zwykle pobierane są opłaty. Przejazd przez most dla tych, którzy płacili gotówką, zdrożał trzykrotnie (chociaż administracja mostu odwracała kota ogonem i mówiła, że to FasTrak jest tańszy, a nie że opłata anonimową gotówką jest droższa). Zrobiły się straszne korki, ale to i tak nic w porównaniu z kolejkami, które powstały po tym, jak na każdym moście zostawiono tylko jeden punkt poboru opłat w gotówce.
Dlatego każdy, kto stąd pochodził lub prowadził samochód wypożyczony w tutejszej wypożyczalni, otrzymywał FasTraka. Okazało się jednak, że FasTraki odczytywane były nie tylko w miejscach poboru opłat za przejazdy. DBW rozstawiło czytniki w całym mieście – kiedy przejeżdżało się obok nich, rejestrowały czas przejazdu oraz numer prawa jazdy kierowcy, tworząc w bazie danych jeszcze dokładniejszy profil danej osoby, włącznie z tym, kto, gdzie i kiedy przejeżdża. Cały ten system był dodatkowo wspierany przez fotoradary i kamery rejestrujące numery tablic rejestracyjnych oraz twarze kierowców, którzy przejeżdżali na czerwonym świetle. Wszystko to wyrosło jak grzyby po deszczu.
Dotychczas nikt się nad tym za bardzo nie zastanawiał. Ale teraz, gdy ludzie zwracali na to uwagę, wszyscy zaczęliśmy zauważać pewne detale, na przykład to, że FasTrak nie miał wyłącznika.
Każdy zatem, kto prowadził samochód, mógł zostać zatrzymany przez policję. Władza chciała wiedzieć, dlaczego ostatnio tak często jeździł do supermarketu i dlaczego wybrał się na wieczorną przejażdżkę do Sonoma w zeszłym tygodniu.
W mieście coraz częściej pojawiały się małe weekendowe demonstracje. Po tygodniu takiego monitorowania przez Market Street przemaszerowało pięćdziesiąt tysięcy osób. Nie dołączyłem do nich, bo wiedziałem, że kolesiów z DBW, którzy obiegli moje miasto, i tak nie obchodzi, czego pragną jego mieszkańcy. Stanowili zwycięską armię i dobrze wiedzieli, co o tym sądzimy.
Pewnego ranka zszedłem na śniadanie właśnie w momencie, gdy tata mówił mamie, że dwie największe firmy taksówkowe zamierzają wprowadzić „rabaty” dla ludzi używających specjalnych kart do płacenia za przewóz, jednocześnie zwiększając bezpieczeństwo taksówkarzy, którzy nie będą musieli wozić już ze sobą gotówki. Ciekawe tylko, co stanie się z informacjami o tym, kto i dokąd jeździ poszczególnymi taksówkami.
Zdałem sobie sprawę, jak bliski byłem sukcesu. Gdy tylko sytuacja zaczęła się pogarszać, udało nam się wypuścić aktualizację klienta indienetu, która instalowała się automatycznie u jego użytkowników. Jolu powiedział mi, że osiemdziesiąt procent ruchu, jaki zaobserwował w Pigspleenie, było teraz zaszyfrowane. Xnet prawdopodobnie został ocalony.
Tata doprowadzał mnie do szaleństwa.
– Masz paranoję, Marcusie – oświadczył mi podczas śniadania, gdy opowiedziałem mu o kolesiach, których poprzedniego dnia na stacji metra szantażowali gliniarze.
– Tato, to absurdalne. Oni nie łapią żadnych terrorystów... Po prostu chcą zastraszyć ludzi.