Выбрать главу

Leżałem na łóżku i słuchałem nocnego programu radiowego z udziałem słuchaczy. Tematem były problemy seksualne, a audycję prowadził pewien gej, którego zwykle uwielbiałem słuchać, bo udzielał nieprzyzwoitych, lecz dobrych rad, był egzaltowany i zabawny.

Dziś w nocy nie było mi do śmiechu. Większość słuchaczy chciała zapytać, co zrobić z faktem, że przeżywają ciężki okres, bo po atakach mają urwanie głowy ze starymi. Nawet słuchając programów poświęconych seksowi, nie mogłem uciec od tego, co się działo wokół.

Wyłączyłem radio i usłyszałem cichy warkot silnika dobiegający z ulicy.

Mój pokój znajduje się na najwyższym piętrze naszego domu. Mam spadzisty sufit typowy dla poddasza oraz okna po obu stronach – jedno wychodzi na całą dzielnicę Mission, drugie na ulicę biegnącą przed naszą posesją. O każdej porze dnia i nocy krążą po niej samochody, jednak odgłos tego silnika brzmiał jakoś inaczej.

Podszedłem do okna, które wychodziło na ulicę, i podniosłem żaluzje. Na dole zobaczyłem białą nieoznakowaną furgonetkę, której dach był przystrojony antenami radiowymi. Jeszcze nigdy na żadnym samochodzie nie widziałem tylu anten. Jechała bardzo powoli, a mały talerz na dachu kręcił się dookoła.

Furgonetka się zatrzymała, a jedne z tylnych drzwi otwarły się z trzaskiem. Jakiś facet w mundurze DB W – teraz rozpoznawałem takie już nawet ze stu metrów – wyskoczył na jezdnię. W rękach trzymał jakieś urządzenie, a niebieskie światło, które się z niego wydobywało, rozjaśniało jego twarz. Chodził tam i z powrotem. Na początku zrobił rozpoznanie wśród moich sąsiadów, zapisał coś na swoim sprzęcie, a potem ruszył w moim kierunku. Skądś już znałem ten sposób chodzenia ze wzrokiem wbitym w ziemię...

Używał detektora Wi-Fi! Kolesie z DBW szukali węzłów Xnetu. Opuściłem rolety i rzuciłem się do swojego Xboksa. Zostawiłem go włączonego, bo ściągałem animacje zrobione przez jednego z Xneterów – to była parodia przemówienia prezydenta. Wyrwałem wtyczkę z kontaktu, pognałem z powrotem do okna i minimalnie uchyliłem żaluzje.

Facet znowu spoglądał w dół na swój detektor, spacerując tuż przed naszym domem. Po chwili wrócił do samochodu i odjechał.

Zdążyłem wyjąć aparat i zrobić jak najwięcej zdjęć furgonetki i anten. Potem otworzyłem je w GIMP-ie, darmowym edytorze obrazów, i wyciąłem wszystko oprócz furgonetki, wymazując ulicę i te elementy, z którymi można by mnie skojarzyć.

Umieściłem je w Xnecie i napisałem wszystko, co wiem o tego typu furgonetkach. Ci kolesie zdecydowanie szukali Xnetu, to było jasne.

Teraz naprawdę nie mogłem zasnąć.

Jedyne, co byłem w stanie zrobić, to pograć w piratów. Nawet o tej godzinie powinno być wielu aktywnych graczy. Prawdziwa nazwa tej gry brzmiała Mechaniczna Grabież. Był to projekt zrealizowany przez hobbystów, nastoletnich deathmetalowców z Finlandii. Gra była zupełnie za darmo i sprawiała tyle samo radochy co wszystkie inne, typu Wszechświat Endera, W Poszukiwaniu Śródziemia czy Podziemia Świata Dysku, za które trzeba było co miesiąc płacić piętnaście dolców.

Zalogowałem się i oto ponownie znalazłem się na pokładzie statku Waleczny Zombie, czekając, aż ktoś mnie ożywi. Nie znosiłem tej części gry.

> Hej ty

— napisałem do przechodzącego obok pirata —

> Ożywisz mnie?

Przystanął i spojrzał na mnie.

> A dlaczego?

> Jesteśmy w tej samej drużynie. I dostaniesz punkty za doświadczenie.

Co za cymbał.

> Gdzie jesteś?

> W San Francisco

To zaczynało brzmieć znajomo.

> Gdzie dokładnie w San Francisco?

Wylogowałem się. W tej grze działo się coś dziwnego. Wskoczyłem do livejournali i zacząłem pełzać od bloga do bloga. Przejrzałem ich z pół tuzina, aż natrafiłem na coś, co zmroziło mi krew w żyłach.

Użytkownicy livejournali uwielbiają wszelkiego typu quizy i ankiety. Jaki masz typ osobowości? Czy jesteś świetnym kochankiem? Jaka planeta najbardziej do ciebie pasuje? Jakiego bohatera filmowego najbardziej przypominasz? Czy umiesz panować nad emocjami? Wypełniają je, ich kumple robią to samo, a potem porównują swoje odpowiedzi. Taka tam nieszkodliwa zabawa.

Jednak quiz, który tej nocy zdominował blogi w Xnecie, przeraził mnie, ponieważ można było o nim powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest nieszkodliwy.

> Jakiej płci jesteś?

> Ile masz lat?

> Do której szkoły chodzisz?

> Jaki jest twój adres?

Wyniki quizów umieszczano na mapie za pomocą kolorowych pinesek. Znajdowały się tam również kiepskie reklamy miejsc, w których można było kupić pizzę i inne rzeczy. Z tych informacji korzystały szkoły oraz mieszkańcy poszczególnych dzielnic.

Spójrzcie jednak na te pytania. Pomyślcie, jakich odpowiedzi mogłem na nie udzielić:

> Mężczyzna

> 17

> Liceum Cesara Chaveza

> Potrero Hill

Tylko dwie osoby w mojej szkole pasowały do tego profilu. W większości szkół było tak samo. Jeśli ktoś chciał zidentyfikować Xneterów, wystarczyło wykorzystać ten quiz, żeby znaleźć ich wszystkich.

To nie była dobra informacja, ale jeszcze gorsze było to, co się za tym kryło. Ktoś z DBW używał Xnetu, żeby nas dorwać. Xnet był zagrożony przez Departament.

Wśród nas byli szpiedzy.

Rozdałem płyty z Xnetem setkom ludzi, a oni zrobili to samo. Osoby, którym je dałem, znałem dość dobrze. Kilka z nich znałem bardzo dobrze. Przez całe życie mieszkałem w tym samym domu i przez te wszystkie lata zaprzyjaźniłem się z wieloma ludźmi, począwszy od tych, z którymi chodziłem do przedszkola, po tych, z którymi grałem w piłkę, larpowałem, spotykałem się w klubach lub znałem ze szkoły. Moja drużyna ARG to moi najlepsi przyjaciele, lecz istniało całe mnóstwo osób, którym ufałem na tyle, żeby wręczyć im płyty z Xnetem.

Teraz ich potrzebowałem.

Obudziłem Jolu, wysyłając mu sygnał na komórkę trzy razy pod rząd. Po chwili był już w Xnecie i mogliśmy bezpiecznie pogadać. Kazałem mu zobaczyć mój wpis o furgonetce z antenami na blogu. Odezwał się po chwili, był totalnie wkurzony.

> Jesteś pewien, że nas szukają?

Zamiast odpowiedzi odesłałem go do quizu.

> OMG[20] — już po nas

> Nie jest tak źle, ale musimy sprawdzić, komu możemy ufać

> Jak?

> Właśnie chciałem cię o to zapytać – za ile osób możesz całkowicie ręczyć?

> 20, może 30

> Chcę zebrać grupę naprawdę pewnych ludzi, zorganizować wymianę kluczy i stworzyć Sieć Zaufania

Sieć Zaufania to jeden z fajniejszych elementów kryptografii, o którym czytałem, ale którego jeszcze nigdy nie wypróbowałem. Był to prawie niezawodny sposób, żeby się upewnić, że rozmawia się z zaufanymi ludźmi i że nikt inny nie może tego podsłuchać. Problem w tym, że aby sieć mogła zacząć działać, trzeba przynajmniej raz spotkać się osobiście z tymi wszystkimi osobami.

> Kapuję. Nieźle Ale jak chcesz zebrać wszystkich na podpisanie nowego klucza?

> Właśnie o to chciałem cię zapytać – jak to zrobić, żeby nie wpaść?

Jolu napisał kilka słów i je skasował, napisał kolejne i też skasował.

> Darryl by wiedział

– napisałem.

> Był w tym naprawdę niezły.

Jolu zamilkł.

> A może zrobimy sesję podpisywania kluczy?

– napisał w końcu.

> Możemy spotkać się gdzieś na imprezie jak zwykłe nastolatki, będziemy mieć gotową wymówkę, jeśli pojawi się ktoś i zapyta, co robimy?

вернуться

20

OMG (ang. Oh my God) – popularny skrótowiec oznaczający: „O mój Boże”, stosowany głównie przez użytkowników internetu.