– Tylko do gier wideo – odparłem. – Większość ludzi używa go w tym celu. To tylko sieć bezprzewodowa. Wszyscy tak zrobili z tymi Xboksami, które rozdawali w zeszłym roku.
Popatrzył na mnie spode łba.
– Gry? Marcusie, nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale dostarczasz przykrywki dla ludzi, którzy chcą zaatakować i zniszczyć ten kraj. Nie chcę widzieć, że używasz tego Xnetu. Nigdy więcej. Czy wyraziłem się jasno?
Miałem ochotę się z nim pokłócić. Do diabła, miałem ochotę potrząsnąć go za ramiona. Ale nie zrobiłem tego. Odwróciłem wzrok i wydusiłem z siebie:
– Jasne, tato.
I poszedłem do szkoły.
Na początku, kiedy odkryłem, że to nie Benson będzie nas uczył WOS-u, poczułem ulgę. Jednak kobieta, która miała go zastąpić, okazała się moim najgorszym koszmarem.
Była młoda, miała jakieś dwadzieścia osiem lub dwadzieścia dziewięć lat, i ładna w jakiś taki zdrowy sposób. Miała blond włosy i gdy przedstawiła się nam jako pani Andersen, okazało się, że mówi z lekkim południowym akcentem. To wzbudziło moje podejrzenie. Nie znałem żadnej kobiety poniżej sześćdziesiątki, która nazywałaby sama siebie panią.
Ale mogłem przymknąć na to oczy. Była młoda, ładna i miała miły głos. Liczyłem na to, że będzie w porządku.
Ale nie była.
– W jakich okolicznościach rząd federalny powinien zawiesić Kartę Praw? – zapytała, odwracając się do tablicy i zapisując na niej rząd numerków od jednego do dziesięciu.
– Nigdy – odpowiedziałem, nie czekając, aż udzieli mi głosu. To było proste. – Wszyscy powinniśmy bezwzględnie przestrzegać praw konstytucyjnych.
– To niezbyt wyszukana opinia.
Spojrzała na listę nazwisk w dzienniku.
– Marcusie. Powiedzmy, że policjant bez zezwolenia przeszukuje twoje mieszkanie. Przekracza swoje kompetencje, znajduje za to niezbity dowód, dzięki któremu można udowodnić winę zabójcy twojego ojca. Jest to jedyny istniejący dowód. Czy ten bandyta powinien pozostać na wolności?
Znałem odpowiedź, ale nie umiałem jej do końca wytłumaczyć.
– Tak – odparłem w końcu. – Policja nie powinna bez zezwolenia przeszukiwać mieszkań.
– Mylisz się – powiedziała. – Właściwą reakcją na wykroczenie policji jest postępowanie dyscyplinarne przeciwko niej, a nie karanie całego społeczeństwa za błąd jednego policjanta.
Obok pierwszego punktu na tablicy napisała: „Przestępstwo”.
– Kiedy jeszcze powinno się zawiesić Kartę Praw?
Charles podniósł rękę.
– Kiedy ktoś krzyczy „pali się” w zatłoczonym teatrze?
– Bardzo dobrze... – spojrzała w dziennik – Charles. Istnieje wiele przypadków, w których nie musimy bezwzględnie przestrzegać Pierwszej Poprawki. Wypiszmy jeszcze kilka z nich.
Charles ponownie podniósł rękę.
– Grożenie funkcjonariuszowi policji.
– Tak, ujawnienie tożsamości tajnego policjanta lub agenta służb wywiadowczych. Bardzo dobrze.
Zapisała to na tablicy.
– Inne?
– Bezpieczeństwo wewnętrzne – wystrzelił Charles, nie czekając, aż udzieli mu ponownie głosu. – Zniesławienie. Nieprzyzwoitość. Deprawacja nieletnich. Pornografia dziecięca. Przepisy na produkcję bomb.
Pani Andersen zapisała to wszystko szybko na tablicy, ale zatrzymała się przy pornografii dziecięcej.
– Pornografia dziecięca jest tylko formą nieprzyzwoitości.
Zrobiło mi się niedobrze. Nie tego nauczyłem się o moim kraju, nie w to wierzyłem. Podniosłem rękę.
– Tak, Marcusie?
– Nie rozumiem. To brzmi tak, jakby Karta Praw miała charakter opcjonalny. To jest konstytucja. Powinniśmy jej bezwzględnie przestrzegać.
– To częste uproszczenie – odparła, uśmiechając się do mnie sztucznie. – Jednak faktem jest, że twórcy konstytucji chcieli, żeby był to żywy dokument, który z biegiem czasu będzie korygowany. Rozumieli, że republika nie będzie mogła trwać wiecznie, jeśli bieżący rząd nie będzie odpowiadał na bieżące potrzeby. Nigdy nie chcieli, aby postrzegano konstytucję jako doktrynę religijną. Jakkolwiek by na to patrzeć, przybyli tutaj w ucieczce przed doktryną religijną.
Pokręciłem głową.
– Co? Nie. To byli kupcy i rzemieślnicy lojalni wobec króla, dopóki ten nie ustanowił polityki, którą brutalnie im narzucano wbrew ich interesom. Uchodźcy religijni to o wiele wcześniejsza historia.
– Niektórzy z twórców konstytucji byli potomkami uchodźców religijnych – powiedziała.
– Ale Karta Praw to nie coś, z czego można wybierać. Jej twórcy najbardziej nie znosili tyranii. Właśnie przed nią ma nas uchronić Karta Praw. Byli rewolucyjną armią, która chciała ustanowić zestaw zasad, z jakimi każdy mógłby się zgodzić. Życie, wolność i dążenie do szczęścia. Prawo ludzi do obalania ciemięzców.
– Tak, tak – przytaknęła, machając ręką w moim kierunku. – Uznali, że ludzie mają prawo pozbywać się władców, ale...
Charles wyszczerzył zęby w uśmiechu, a gdy to powiedziała, jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
– Ustanowili Kartę Praw, ponieważ sądzili, że posiadanie bezwzględnych praw jest lepsze niż ryzyko, że ktoś je im zabierze.
Na przykład Pierwsza Poprawka, której zadaniem jest chronić nas przed dwugłosem rządzących: głosem dozwolonym i głosem przestępcy. Chcieli uniknąć ryzyka, że jakiś cymbał zdelegalizuje to, co jemu wydaje się nieprzyjemne.
Odwróciła się i zapisała na tablicy: „Życie, wolność i dążenie do szczęścia”.
– Wychodzimy trochę poza program lekcji, ale wydaje mi się, że jesteście grupą zaawansowaną.
W klasie rozległ się nerwowy śmiech.
– Rolą rządu jest zapewnienie obywatelom prawa do życia, wolności i dążenia do szczęścia. W tej kolejności. To taki filtr. Jeśli rząd chce zrobić coś, przez co czujemy się trochę nieszczęśliwi, lub odebrać nam cząstkę naszej wolności, w porządku, pod warunkiem że robi to po to, by chronić nasze życie. Dlatego policjanci mogą was aresztować, jeśli ich zdaniem stanowicie zagrożenie dla samych siebie lub dla innych. Tracicie wolność i szczęście, aby chronić życie.
Dopiero mając życie, możecie starać się o wolność i szczęście.
Kilka osób podniosło ręce.
– Czy to nie oznacza, że mogą robić wszystko, co chcą, jeśli stwierdzą, że ma to powstrzymać kogoś, kto mógłby w przyszłości nas zranić?
– Tak– przytaknął następny uczeń. – To brzmi tak, jakby pani mówiła, że bezpieczeństwo wewnętrzne jest ważniejsze od konstytucji.
Poczułem się wtedy taki dumny z moich kolegów. Powiedziałem:
– Jak można zapewnić wolność, zawieszając Kartę Praw?
Potrząsnęła głową w naszym kierunku, jakbyśmy byli bardzo głupi.
– Ci „rewolucyjni” ojcowie założyciele zabijali zdrajców i szpiegów. Nie wierzyli w wolność absolutną, nie wtedy, gdy zagrażała republice. Weźcie na przykład tych Xneterów...
Robiłem wszystko, żeby nie zesztywnieć.
– ...tych tak zwanych zadymiarzy, mówili o nich dzisiaj w porannych wiadomościach. Po ataku na miasto dokonanym przez ludzi, którzy wypowiedzieli wojnę temu krajowi, zaczęli sabotować środki bezpieczeństwa podjęte w celu złapania przestępców i powstrzymania ich przed kolejnymi atakami. Zrobili to, narażając swoich współobywateli i przysparzając im kłopotów...
– Zrobili to, żeby pokazać, że nasze prawa zostały odebrane w imię ich ochrony! – powiedziałem. No dobra, krzyknąłem. Boże, jak ona mnie wkurzyła. – Zrobili to, bo rząd traktował każdego jak podejrzanego terrorystę.
– Więc chcieli udowodnić, że nie powinno się ich traktować jak terrorystów – krzyknął Charles w odpowiedzi – i zachowali się jak terroryści? Więc sięgnęli po terroryzm?