Godne największej uwagi – kontynuował spiker – jest międzynarodowe zainteresowanie tym ruchem. Fotografie z nagrania pokazującego Geista pojawiły się na pierwszych stronach gazet w Korei, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Egipcie i Japonii, a nagranie pokazano w programach informacyjnych na całym świecie w czasie największej oglądalności. Sprawa dojrzała, kiedy w wieczornym programie informacyjnym BBC wyemitowano specjalny reportaż o tym, że żadna telewizja ani agencja informacyjna w Ameryce nie przedstawiła relacji na ten temat.
Przytoczono kilka wywiadów: z brytyjskimi obserwatorami mediów, z chłopakiem ze szwedzkiej Partii Piratów, który robił szydercze uwagi o skorumpowanej prasie amerykańskiej, z emerytowanym prezenterem wiadomości mieszkającym w Tokio. Na końcu puścili krótki reportaż z Al-Dżaziry, porównując nagranie amerykańskiej telewizji z materiałem narodowej stacji informacyjnej Syrii.
Czułem na sobie wzrok rodziców, czułem, że wiedzą, czym się zajmuję. Lecz gdy umyłem naczynia, zobaczyłem, że patrzą na siebie.
Tata trzymał swoją filiżankę kawy tak mocno, że aż trzęsły mu się ręce. Mama spoglądała na niego.
– Próbują nas zdyskredytować – powiedział w końcu. – Próbują sabotować wysiłki, które mają zapewnić nam bezpieczeństwo.
Otwarłem usta, ale zobaczyła to mama i potrząsnęła głową. Poszedłem więc do swojego pokoju i zacząłem pisać pracę o Kerouacu. Gdy usłyszałem dwukrotne trzaśniecie drzwiami, odpaliłem Xboksa i wszedłem do sieci.
> Cześć M1k3y. Tu Colin Brown. Jestem producentem programu informacyjnego The National Kanadyjskiej Korporacji Nadawczej CBC. Kręcimy materiał o Xnecie i wysłaliśmy reportera do San Francisco, żeby nam to stamtąd transmitował. Czy byłbyś zainteresowany udzieleniem wywiadu na temat twojej grupy i jej działań?
Gapiłem się w ekran. Jezu. Chcieli przeprowadzić wywiad ze mną o „mojej grupie”?
> Hm, nie, dzięki. Chodzi o prywatność. I to nie jest „moja grupa”. Ale dzięki za to, że kręcicie ten materiał!
Minutę później kolejny e-mail.
> Możemy zasłonić ci twarz i zapewnić anonimowość. Wiesz, że Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego z przyjemnością wyśle do nas swojego rzecznika. Ja chcę stanąć po twojej stronie.
Wrzuciłem tego maila na bloga. Miał rację, ale musiałbym zwariować, żeby to zrobić. Z tego, co wiedziałem, on mógł być z DBW.
Wróciłem do Kerouaca. Dostałem kolejnego maila. Ta sama prośba, inna agencja informacyjna: KQED chciało się ze mną spotkać i nagrać wywiad radiowy. Stacja z Brazylii. Australijska Korporacja Nadawcza. Deutsche Welle. Przez cały dzień nadchodziły nowe prośby. Przez cały dzień grzecznie je odrzucałem. Tego dnia nie przeczytałem dużo Kerouaca.
– Zwołaj konferencję prasową – właśnie tak doradziła mi Ange, gdy tamtego wieczoru siedzieliśmy w kawiarni nieopodal jej domu. Nie miałem ochoty przychodzić po nią do szkoły, bo nie chciałem utknąć w jednym autobusie z Van.
– Co? Zwariowałaś?
– Zrób to przez Mechaniczną Grabież. Wybierz po prostu jakieś centrum handlowe, gdzie nie można grać w PvP, i wyznacz godzinę. Możesz zalogować się stąd.
PvP to walka gracz kontra gracz. Część Mechanicznej Grabieży była neutralna, co oznaczało, że teoretycznie mogliśmy wprowadzić tam przygłupich dziennikarzy, nie obawiając się, że gracze zabiją ich w środku konferencji prasowej.
– Nie mam pojęcia o konferencjach prasowych.
– Och, wygoogluj to. Na pewno ktoś napisał artykuł, jak przeprowadzić udaną konferencję. To znaczy jeśli udaje się to prezydentowi, jestem pewna, że tobie też się uda. Wygląda tak, jakby ledwo radził sobie z samodzielnym wiązaniem sznurówek.
Zamówiła kolejną kawę.
– Jesteś bardzo bystrą kobietą – przyznałem.
– I piękną – dodała.
– To też – przytaknąłem.
Rozdział 15
Zanim jeszcze rozesłałem zaproszenia do agencji prasowych, wrzuciłem na swojego bloga informację o konferencji. Mógłbym przysiąc, że wszyscy ci dziennikarze chcieli ze mnie zrobić lidera, generała czy jakiegoś głównego dowódcę partyzantów. Znalazłem na to sposób, wymyśliłem, że oprócz mnie na pytania będzie odpowiadała także krążąca wokół grupa Xnetrów.
Potem wysłałem maile do prasy. Reakcje były różne: od zmieszania po entuzjazm – tylko reporterka Foksa była „oburzona”, że miałem czelność zaproponować grę, aby pojawić się w jej programie telewizyjnym. Cała reszta zdawała się myśleć, że z tego będzie można zrobić dość fajną historię, chociaż wielu z nich potrzebowało sporej pomocy przy logowaniu się do gry.
Wyznaczyłem akcję na godzinę ósmą, po kolacji. Po każdym wieczorze spędzonym przeze mnie poza domem mama zawracała mi głowę, aż w końcu puściłem farbę o Ange, na co zareagowała w dość tajemniczy sposób i odtąd spoglądała na mnie jak na swojego małego chłopca, który dorasta. Chciała poznać Ange, więc użyłem tego jako pretekstu, obiecując, że przyprowadzę ją następnego wieczoru, pod warunkiem że tego dnia będą mógł pójść z nią „do kina”.
Ani mamy, ani siostry Ange znowu nie było w domu – nie należały do domatorek – więc ponownie zostałem sam na sam z moją dziewczyną i naszymi Xboksami w jej pokoju. Wyłączyłem z kontaktu jeden z monitorów stojących obok łóżka i podłączyłem go do swojego Xboksa tak, żebyśmy mogli się jednocześnie zalogować.
Oba Xboksy po zalogowaniu do Mechanicznej Grabieży chodziły bardzo powoli. Łaziłem po pokoju tam i z powrotem.
– Będzie dobrze – pocieszała mnie. Spojrzała na ekran. – W kantorze Jednookiego Petea jest teraz sześciuset graczy!
Wybraliśmy Jednookiego Petea, bo jego kantor był położony najbliżej placu, na którym pojawiali się nowi gracze. Jeśli dziennikarze nie grali dotąd w Mechaniczną Grabież – ha! – to właśnie tutaj się pojawią. We wpisie na blogu poprosiłem wszystkich, żeby czekali gdzieś na drodze między kantorem Jednookiego Petea a bramą wejściową i kierowali każdego, kto będzie wyglądał na zdezorientowanego reportera, do Petea.
– Co ja mam im, do diabła, powiedzieć?
– Po prostu odpowiadaj na pytania, a jeśli jakieś pytanie ci się nie spodoba, to je zignoruj. Ktoś inny może na nie odpowiedzieć. Będzie dobrze.
– To zbyt pojechane.
– Marcus, to plan doskonały. Jeśli chcesz wykończyć DBW, musisz ich skompromitować. Nie licz na to, że ich wystrzelasz. Twoja jedyna broń to zrobić z nich kretynów.
Zwaliłem się na łóżko, a ona położyła moją głowę na swoich udach i pogłaskała mnie po włosach. Przed atakiem bombowym eksperymentowałem z różnymi fryzurami, farbując je na wszelkiego rodzaju zabawne kolory, ale odkąd wyszedłem z więzienia, miałem to gdzieś. Moje włosy zrobiły się długie, kudłate i wyglądały głupkowato, więc któregoś dnia poszedłem do łazienki, złapałem maszynkę do strzyżenia i obciąłem je na centymetr, dzięki czemu nie musiałem się już w ogóle wysilać, żeby je pielęgnować, i stałem się niewidoczny podczas akcji i klonowania RFID.
Podniosłem powieki i spojrzałem w jej wielkie brązowe oczy schowane za okularami. Były okrągłe, wilgotne i pełne ekspresji. Gdy chciała mnie rozśmieszyć, wybałuszała je lub sprawiała, że wyglądały łagodnie i smutno lub leniwie i śpiąco, a robiła to w taki sposób, że zamieniałem się w wulkan podniecenia.