Wszystko to zauważyłem, gdy leżeliśmy tak obok siebie na chodniku, a ludzie mijali nas, obrzucając dziwacznymi spojrzeniami. Wyglądało na to, że wpadł na mnie, biegnąc po Valencia Street pochylony pod ciężarem rozprutego plecaka, który leżał obok niego na chodniku, gęsto pokryty geometrycznymi bazgrołami napisanymi markerem.
Podniósł się na kolana i zachwiał do tyłu i do przodu, jakby był pijany lub uderzył się w głowę.
– Sorry, stary – powiedział. – Nie zauważyłem cię. Nic ci nie jest?
Ja też usiadłem. Nic mnie nie bolało.
– Hm. Nie, w porządku.
Wstał i się uśmiechnął. Jego zęby były szokująco białe i proste, jak z reklamy kliniki ortodontycznej. Wyciągnął do mnie rękę, a jego uścisk był silny i zdecydowany.
– Naprawdę cię przepraszam.
Jego głos również brzmiał czysto i inteligentnie. Spodziewałem się, że będzie mówił jak ci pijacy, którzy gadali sami ze sobą, włócząc się po Mission do późna w nocy, ale on wypowiadał się niczym oczytany pracownik księgarni.
– Nic się nie stało – odparłem.
Ponownie wyciągnął rękę.
– Zeb – przedstawił się.
– Marcus – odpowiedziałem.
– Miło mi, Marcus – dodał. – Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś na ciebie wpadnę!
Ze śmiechem podniósł swój plecak, obrócił się na pięcie i pognał dalej.
Resztę drogi do domu przebyłem w kłębowisku spalin. Mama siedziała przy kuchennym stole, ucięliśmy sobie małą gadkę o niczym, tak jak to zwykle robiliśmy, zanim wszystko się zmieniło.
Poszedłem po schodach do swojego pokoju i opadłem na krzesło. Tym razem nie chciałem logować się do Xnetu. Rano sprawdziłem, że mój wpis wywołał ogromne kontrowersje wśród ludzi, którzy się ze mną zgadzali, i tych, którzy byli słusznie wkurzeni, bo powiedziałem im, żeby porzucili swój ulubiony sport.
Gdy się to wszystko zaczęło, byłem w połowie trzech tysięcy projektów. Budowałem z klocków lego aparat fotograficzny z obiektywem otworkowym, bawiłem się fotografią latawcową, wykorzystując starą kamerę cyfrową z silikonowym spustem, który najpierw się napinał, a potem powoli wracał do oryginalnego kształtu, w regularnych odstępach uruchamiając migawkę. Miałem też lampę elektronową, którą wbudowałem w starą, zardzewiałą, porysowaną puszkę po oliwie przypominającą wykopalisko archeologiczne – planowałem, że po jej ukończeniu dorobię podstawkę na telefon i system głośników typu 5.1 z puszek po tuńczyku.
Spojrzałem na swój warsztat i w końcu chwyciłem aparat z obiektywem otworkowym. Metodycznie rzecz ujmując, składanie lego było tym, czego akurat potrzebowałem.
Zdjąłem zegarek oraz masywny pierścionek na dwa palce z małpą i ninja szykującymi się do walki, i wrzuciłem je do niewielkiego pudełka, gdzie trzymałem wszystkie te duperele, które przed wyjściem z domu upychałem po kieszeniach i zawieszałem wokół szyi: telefon, klucze, detektory sieci Wi-Fi, drobniaki, baterie, słuchawki... Wsypałem to wszystko do pudełka i złapałem się na tym, że trzymam coś, czego, o ile pamiętałem, nie kładłem w tym miejscu.
Był to kawałek papieru szary i delikatny jak flanela, postrzępiony na krawędziach, jakby oderwany od jakiejś większej kartki. Pokryty był najmniejszym i najstaranniejszym ręcznym pismem, jakie kiedykolwiek widziałem. Rozwinąłem go i podniosłem do góry. Pismo znajdowało się po obu stronach, począwszy od górnego lewego rogu z jednej strony po drobny i niewyraźny podpis w dolnym prawym rogu po drugiej stronie.
Podpis brzmiał po prostu: ZEB.
Zacząłem czytać.
Drogi Marcusie,
Nie znasz mnie, ale ja znam ciebie. Przez ostatnie trzy miesiące, od czasu wysadzenia Bay Bridge, siedziałem w więzieniu na Treasure Island[30]. Byłem na spacerniaku w dniu, w którym rozmawiałeś z tą Azjatką i kiedy was zabrano. Zachowałeś się odważnie. To dobrze.
Następnego dnia dostałem zapalenia wyrostka i znalazłem się w szpitalu. Na łóżku obok mnie leżał chłopak o imieniu Darryl. Obaj długo dochodziliśmy do siebie i przez ten czas nie chcieli nas puścić, bo byliśmy dla nich zbyt wstydliwą sprawą.
Postanowili, że zrobią z nas naprawdę winnych. Codziennie nas przesłuchiwali. Wiem, że sam przez to przeszedłeś. Wyobraź sobie, że nam robili to miesiącami. Wylądowaliśmy z Darrylem w jednej celi. Wiedzieliśmy, że nas podsłuchują, więc nie rozmawialiśmy o niczym ważnym. Ale w nocy, gdy już leżeliśmy w łóżkach, delikatnie wystukiwaliśmy sobie wiadomości alfabetem Morsea (wiedziałem, że moje amatorskie programy w radio HAM pewnego dnia mi się przydadzą).
Na początku pytali nas o te same bzdury co zawsze, kto i jak to zrobił. Ale wkrótce zaczęli nas pytać o Xnet. Oczywiście my nigdy o nim nie słyszeliśmy. Ale to nie przeszkodziło im w zadawaniu kolejnych pytań.
Darryl powiedział mi, że przynieśli mu klonery RFID, Xboksy, cały ten sprzęt, i kazali mu powiedzieć, kto tego używał i gdzie nauczyli się to przerabiać. Darryl opowiedział mi o twoich grach i o rzeczach, których się nauczyłeś.
Przede wszystkim goście z DBW pytali o naszych znajomych. Kogo znamy? Jacy oni są? Czy mają jakieś upodobania polityczne? Czy mieli kłopoty w szkole? Z prawem?
Nazywamy to więzienie Gitmo na Zatoce. Od kiedy wyszedłem, minął tydzień i nie sądzę, żeby mieszkańcy miasta wiedzieli, że ich dzieci są uwięzione pośrodku Zatoki. W nocy słyszeliśmy ludzi śmiejących się i imprezujących na lądzie.
Nie powiem ci, jak się wydostałem, na wypadek gdyby to wpadło w niewłaściwe ręce. Może inni pójdą w moje ślady.
Darryl powiedział mi, jak cię znaleźć, i kazał mi obiecać, że kiedy wyjdę, wszystko ci przekażę. Teraz, gdy już to zrobiłem, zmywam się stąd jak najszybciej. Tak czy inaczej, wyjeżdżam z tego kraju. Pieprzyć Amerykę.
Trzymaj się. Oni się ciebie boją. Dokop im ode mnie. Nie daj się złapać.
Gdy skończyłem czytać, miałem łzy w oczach. Gdzieś na moim biurku leżała zapalniczka, której czasem używałem do topienia izolacji wokół przewodów, wygrzebałem ją i zbliżyłem do kartki. Wiedziałem, że muszę ją zniszczyć i upewnić się, że nikt więcej jej nigdy nie zobaczy, bo mogłoby to ich doprowadzić do niego, bez względu na to, dokąd się wybierał. Byłem to winien Zębowi.
Trzymałem płomień i kartkę, ale nie mogłem tego zrobić.
Darryl.
Przez to całe zamieszanie z Xnetem, Ange i DBW zapomniałem o jego istnieniu. Stał się duchem, niczym stary przyjaciel, który się przeprowadził lub wyjechał na program wymiany studentów. Przez cały ten czas przesłuchiwali go, zmuszając do tego, żeby mnie wydał, wyjaśnił zasady działania Xnetu i aktywistów. Trzymali go na Treasure Island, w opuszczonej bazie wojskowej, w odległości równej połowie zniszczonego Bay Bridge. Był tak blisko, że właściwie mógłbym do niego dopłynąć.
Odłożyłem zapalniczkę i ponownie przeczytałem list. Nie zdążyłem doczytać do końca, bo zacząłem płakać, szlochać. Wszystko do mnie wróciło, Miss Gestapo i pytania, które zadawała, smród uryny i sztywność moich majtek, kiedy wyschnięty mocz zamienił je w szorstkie płótno.
30
Treasure Island – sztuczna wyspa na zatoce San Francisco wybudowana w latach 1936–1937.