Выбрать главу

Zaczyna pić, żeby sobie z czymś poradzić, co czyni go jeszcze mniej zdolnym do radzenia sobie; im bardziej pije, tym bardziej się boi, że stanie się pijakiem, im bardziej się upija, tym mniej boi się upić; tym bardziej boi się upić gdy nie jest pijany, im mniej boi się po pijanemu, tym bardziej boi się, gdy nie jest pijany. I tak w kółko. Myślę, że już to widzisz. Ofiara jest wciągana coraz głębiej i głębiej. Przywodzi mi to na myśl ruchome piaski, ale mówiłam Ci, że na powierzchni ruchomych piasków można się unosić. Alkoholizm natomiast nigdzie nie poniesie. Czasami można mieć wrażenie, że sytuacja się stabilizuje, lecz to tylko rodzaj samooszukiwania siebie.

Wraz z postępem uzależnienia psychologicznego, przychodzi uzależnienie fizyczne. Rozważmy to. Napoje alkoholowe zawierają alkohol metylowy i etylowy. Alkohol etylowy powoduje, że czujemy się dobrze i jest on szybko absorbowany przez organizm. Alkohol metylowy podobny jest do substancji balsamicznej. Potrzeba więcej czasu, aby został całkowicie wchłonięty. Ze względu na tę swoją naturę, on właśnie jest odpowiedzialny za porannego kaca. Z pewnością mówiono Ci, że najlepszym lekarstwem na kaca jest alkohol. Dzieje się tak, ponieważ opóźnia się wtedy działanie alkoholu metylowego, a alkohol etylowy jest absorbowany.

Przez jakiś czas czujesz się lepiej. Jeśli nadal będziesz chciała uniknąć bólu musisz wypić następny kieliszek to opóźni działanie alkoholu metylowego a alkohol etylowy… I tak dalej. Wielu alkoholików nie ma kaca, ponieważ poziom alkoholu w ich krwi nigdy nie obniża się na tyle, żeby alkohol metylowy mógł zaczął się wchłaniać.

Dotychczas mówiłam o wczesnych etapach alkoholizmu. Choroba staje się stopniowo coraz gorsza. Gdy utrzymuje się dłużej, występuje w niej przymus fizjologiczny. U wielu osób rozwijają się fizjologiczne symptomy, takie jak np. drżenie, które można uspokoić tylko alkoholem. U innych są to halucynacje. Alkohol wywołuje upiory, a potem oferuje siebie, jako jedyne remedium, którego alkoholik może użyć, żeby je odpędzić.

Wielu alkoholików umiera z powodu uszkodzeń różnych narządów, na przykład wątroby czy trzustki. Alkohol tak silnie panuje nad alkoholikiem, że próba jego odstawienia może się wiązać nawet z ryzykiem śmierci. Gwałtowne odstawienie alkoholu może być niebezpieczne. Nie umiera się od gwałtownego odstawienia heroiny, natomiast jest to możliwe, gdy w grę wchodzi alkohol. W ośrodkach detoksykacyjnych bardzo uważnie obserwuje się alkoholików poddawanych odtruwaniu, a ośrodki rehabilitacji w zasadzie nie przyjmują alkoholików przed detoksykacją. Ryzyko, jakie niosą ze sobą konwulsje jest zbyt wielkie aby mógł je podjąć personel niemedyczny. Nie wierzę, aby osoba o zdrowych zmysłach mogła się sama tak zatruć. To nie jest przejaw niskiego morale. To choroba.

Jeżeli nawet nie wierzysz w całą resztę, o której piszę w tej książce, uwierz mi, że alkoholizm jest chorobą. Wiem, że trudno to zaakceptować, ale dowody są przytłaczające. Rozmawiałam z wieloma kobietami, które nie mogły w to uwierzyć. Niezależnie od tego, co im mówiłam i niezależnie od tego, na ile mi ufały, nie potrafiły pozbyć się myśli: „Gdyby naprawdę chciał, mógłby przestać pić”. Dość interesujące jest to że kobiety te z jednej strony nie akceptowały koncepcji alkoholizmu jako choroby, a z drugiej – bały się śmiertelnie, że dzieci odziedziczą ją po ojcu.

Tym, co może przeszkadzać Ci na Twojej drodze do akceptacji alkoholizmu jako choroby jest stereotyp wykolejonego awanturnika, włóczęgi bez pracy, bez rodziny, w obszarpanym ubraniu z niechlujnym zarostem, ukrywającego butelkę w papierowej torbie.

Ten stereotyp może być prawdą, ale rzadko tak się dzieje. Przyznaję, że sama weń wierzyłam, ale potem poznałam różnych alkoholików. Niektórzy byli bez pracy. Niektórzy pracowali. Byli wśród nich niewykwalifikowani robotnicy i dyrektorzy wielkich firm, lekarze, prawnicy. Ich roczne dochody wahały się od poziomu zasiłku dla bezrobotnych do dwustu tysięcy dolarów. Niektórzy byli katolikami, inni protestantami, jeszcze inni – Żydami, byli biali, czarni, młodzi, starzy, wybitnie zdolni i niezbyt lotni. Jedynym stwierdzeniem, które mogło dotyczyć wszystkich tych ludzi jest to, że wszyscy mają jakiś problem alkoholowy.

Stereotyp ten nie jest jedynym mitem, który zatrzymuje Cię na drodze do uznania faktu choroby. Jest także wiele innych: „Nigdy nie pije w ciągu dnia”, „Wcale nie pije tak dużo”, „Pije tylko podczas weekendu” albo „Nigdy nie pije podczas weekendu”. Rzecz w tym, że to nie ma znaczenia – kiedy pije, jak dużo pije, ani w jakiej porze dnia zaczyna pić. Istotne jest to, czy kiedykolwiek stracił kontrolę po wypiciu pierwszego kieliszka. W miarę postępów choroby będzie zaczynał pić coraz wcześniej i wcześniej. To, że powstrzymuje się przez jakiś czas przed wypiciem pierwszego kieliszka nie oznacza, że nie jest alkoholikiem.

„Pije tylko piwo”. Butelka piwa zawiera tę samą ilość alkoholu co kieliszek whisky. Sześć dużych piw to jak trzy podwójne whisky. Jest się bardziej napompowanym, ale nie ma się w sobie mniej alkoholu.

„Jest za młody na alkoholika”. Alkoholizm nie ma związku z wiekiem. Jeśli już o tym mowa, to choroba postępuje szybciej u osoby młodej niż u starszej. Ostatnio słyszałam, jak dwudziestokilkuletni mężczyzna twierdził, że nie zaczął poważnie pić aż do ósmego roku życia. Niewiarygodne? Uwierz mi jednak. Idź na otwarty miting Anonimowych Alkoholików. Ujrzysz takich samych ludzi, jakich widziałaś na spotkaniu w klubie sportowym, w kościele czy na plaży. Niektórzy z nich są tymi samymi ludźmi. Usłyszysz jak opowiadają o tym, co robili, gdy byli pijani – ponieważ obawiają się, że gdy te wspomnienia nie będą w nich żywe, to wszystko się powtórzy.

Na pierwszym mitingu AA, na którym byłam, usłyszałam pewną starszą kobietę. Opowiadała o tym, jak przed wielu laty brała udział w czuwaniu przy zmarłym. W owych czasach przechowywano jeszcze zwłoki w lodzie, a ona ukrywała pod tym lodem w trumnie butelki piwa. Teraz wiedziała, jak jej ówczesne myślenie było zdominowane przez alkohol. Alkoholizm pozostawiony sam sobie doprowadzi Cię do szaleństwa, o ile najpierw Cię nie zabije.

Kto jest alkoholikiem? Sprowadza się to do następującego twierdzenia: Alkoholikiem jest każdy, kto cierpi na chorobę zwaną alkoholizmem. I tyle. Wiem, że brzmi to zbyt prosto, ale zrozumienie i akceptacja tego zdania jest pierwszym krokiem w kierunku Twojego zdrowienia.

Jeszcze raz przypominam, jak ważne jest uświadomienie sobie, że alkoholizm jest chorobą. Alkoholik to człowiek chory. Jego zachowanie nie wynika z jego wyboru. To ta substancja chemiczna w jego organizmie dyktuje mu owo zachowanie To nie jest jego wybór. Przyjmowanie tej substancji nie jest jego wyborem. Nie jest też oznaką niskiego morale. Alkoholik czuje przymus, nad którym nie panuje. Nikt nie postanawia zostać alkoholikiem. Ktoś może postanowić wypić kieliszek. Jeżeli ten ktoś nie jest alkoholikiem, po pierwszym kieliszku ma jeszcze wybór: wypić czy nie wypić następny? Alkoholik nie ma takiego wyboru. Po pierwszym kieliszku zaczyna się przymus – i choć alkoholik może niekiedy kontrolować swoje picie – ostatecznie zwycięży przymus. Alkoholik będzie pił aż do momentu, gdy już nic więcej nie zdoła wypić.

Innym kluczowym słowem w tym twierdzeniu jest cierpienie. Alkoholik nie jest osobą szczęśliwą. Alkohol to środek hamujący – depresant. A więc niezależnie od prawdziwych czy wyimaginowanych powodów, na które alkoholik powołuje się, aby usprawiedliwić swoje picie, jest on przeważnie przygnębiony, choćby tylko w wyniku działania alkoholu. Pierwotne poczucie wolności, które pozwalało mu być duszą towarzystwa ustępuje, a przychodzi depresja. Jest to depresja emocjonalna, jeżeli jest zakłopotany swoim zachowaniem, i depresja o podłożu chemicznym wynikająca z natury alkoholu.

Jest wiele definicji alkoholizmu. Żadna z nich nie jest w pełni zadowalająca. Nie musimy znać ich wszystkich. Dobrze wiemy jak wygląda człowiek nadużywający alkoholu. Możemy sobie wyobrazić, jak się taki człowiek zachowuje. Gdy mówimy o kwestii nadużywania alkoholu, wszyscy wiemy o co chodzi.