Mąż Sheili wyszedł pograć w pokera. Czuwała przez większą część nocy, zamartwiając się. Gdy wtoczył się o czwartej nad ranem, na czole miał krew. Jej obawy się urzeczywistniły. Miał wypadek. Taksówka pechowo zatrzymała się na czerwonym świetle i Rob wjechał prosto na nią.
Taksówka została tylko lekko uszkodzona, zaś Rob wgniótł zderzaki w swoim samochodzie i pokaleczył sobie czoło. Sheila poczuła wielką ulgę” że to nie Rob jest ciężko ranny, wszelkie więc myśli o sobie uleciały hen, daleko. Czy zaczynasz czuć ten układ? „Sheila, kochanie, jak myślisz, mogłabyś się zająć naprawą auta?” „Oczywiście kochanie, najważniejsze, że nie jesteś ranny”.
Tak więc Sheila przyznała się, że to była jej wina. Wypełniła wszystkie papiery dotyczące ubezpieczenia. Znosiła niewygody związane z naprawą samochodu, a Robowi się upiekło. Żona osłoniła go i przejęła zań odpowiedzialność. Nie odczuł żadnych konsekwencji. Nie zapłacił żadnej emocjonalnej ceny za jazdę po pijanemu. Czy jest to dla niego dobre? Wygrywa tylko choroba, ponieważ Rob stracił okazję, w której mógł odczuć skutki swego niekontrolowanego picia. Jeżeli ma wyzdrowieć, musi ich doświadczyć. Działania Sheili – wypływające z miłości – były w rzeczywistości bardzo okrutne.
Innym sposobem, w jaki możesz go osłaniać jest nie pozwalanie mu na zebranie owoców pijackiej działalności. Jeżeli poprzedniej nocy połamał meble, albo potłukł naczynia, to ważne jest, aby je zobaczył, gdy się obudzi. Z dwóch przyczyn. Pierwsza z nich dotyczy Ciebie i Twojego szacunku do siebie samej. Dlaczego masz po nim sprzątać? Czy jesteś służącą w swoim własnym domu? Druga – wynika z tego, że alkoholicy mają skłonność do luk pamięciowych, istnieje więc bardzo realna możliwość, że po prostu nie będzie pamiętał. Wolałby zapomnieć o całej historii, tak jak gdyby nigdy się nie zdarzyła. Twoje sprzątanie mu w tym pomoże. Opowiadanie mu o tym, co się zdarzyło, nie będzie miało tego samego skutku. Podobnie dzieje się wtedy, gdy pomagasz mu położyć się do łóżka. Pozwól mu obudzić się na podłodze. W ten sposób będzie wiedział, że naprawdę leżał nieprzytomny na podłodze. Inaczej nie możesz być pewna, że Ci uwierzy. Jest to bardzo bolesne wspomnienie, a alkoholicy wolą unikać nieprzyjemnych wspomnień.
Naturalnie, bardzo przejmujesz się dziećmi. Nie chcesz, żeby obudziły się i zobaczyły bałagan. Chcesz ochronić je przed bolesną rzeczywistością. Jest to oczywiście zrozumiałe, ale po prostu niemożliwe. Przede wszystkim zakładasz, że dzieci cały czas spały. Jest to wysoce nieprawdopodobne. Po drugie, zakładasz, że wiedza o tym, że coś się źle dzieje, choć nie wiadomo co, jest lepsza niż poznanie prawdy. Przemyśl to. Dzieci wiedzą, że coś jest źle, ponieważ dużo prościej widzą świat niż dorośli. Czują to. Odbierają to, co czujesz i to je niepokoi. Jeżeli chcesz, żeby Twoje dzieci były silne i zdrowe emocjonalnie, muszą one konfrontować się z rzeczywistością. Życie nie zawsze jest miłe. Sama wiesz, że łatwiej można wytrzymać prawdę, niż życzliwe kłamstwo. Dzieci nie różnią się w tym przypadku od nas. Po prostu powiedz im prawdę bez złości. „To właśnie zdarzyło się zeszłej nocy, gdy tata był pijany. Jest mi bardzo przykro, że musicie na to patrzeć, ale nie zamierzam tego sprzątać i nie chcę, żebyście Wy to robiły”.
Pozwól mężowi obejrzeć ten bałagan. Niech go posprząta. Niech poczuje się zakłopotany wobec dzieci. Ma prawo do upokorzenia. Zarobił na nie.
Gdy potępiasz jego samego, a nie jego chorobę, sprzyjasz chorobie. Zachowujesz się w sposób oskarżycielski, co daje mu pretekst, żeby się upić. Czuje się winny i równocześnie urażony. Może powiedzieć, że to przez Ciebie i wyjść się napić. Jeżeli zaakceptujesz fakt, że jest chory, będziesz winiła chorobę, nie zaś jego. Będziesz mogła mu współczuć. Oddzielasz wtedy jego od choroby. Kiedy łamie meble, wiesz, że nie czyni tego kochany przez Ciebie człowiek, tylko choroba. Człowiek, który wstaje weno i jest przerażony tym, do czego przywiodła go choroba jest Ci bliski. Cała złość mu przeszła i nawet on sam nie może uwierzyć, że mógł coś takiego zrobić. Jeżeli mu o tym opowiesz, pewnie będzie wolał traktować to jako przesadę. I coś w tym może być. Zareaguje też na Twój ton w podobnym tonie.
Gdy naprawdę oddzielisz osobę od choroby i oderwiesz się od tej jej części, zaczniesz nadawać na innej długości fali. Alkoholicy są ludźmi bardzo wrażliwymi. Czekają na Twoją reakcję. Jeżeli odczuwasz wrogość, to nawet gdy mówisz miłe słowa, wyczują tę wrogość i wykorzystają ją jako usprawiedliwienie picia. Pamiętaj, że pod tym względem są jak dzieci. Jeżeli naprawdę współczujesz i nie czują, że jesteś napięta, nie mają wymówki by pić. Nie oznacza to, że Twój mąż pozostanie w domu i zachowa trzeźwość, ale oznacza, że nie może powoływać się na Ciebie jako powód swojego picia. Musi przyznać, przynajmniej w minimalnym stopniu, że robi to z jakichś swoich powodów, a nie dlatego, że Ty coś powiedziałaś lub zrobiłaś.
Pamiętasz Beth? Całkiem możliwe, że nie potrzebowałaby dwudziestu sześciu szwów na ręku, gdyby dokonała takiego rozróżnienia. To rozróżnienie, o którym mówię, wymaga szalonej pracy, ale może zaoszczędzić Ci wielu przykrości. Nie wiem, co Beth powiedziała mężowi, gdy wszedł na górę i ją obudził, ale wiem, że na pewno była zła. Podchwycił jej ton i zadziałał reagując przeciwko niemu. Gdyby współczuła mężowi z powodu jego choroby, to nawet odmawiając wstania z łóżka, sygnalizowałaby swym tonem sympatię, a nie morderczą nienawiść. Nie miałby więc na co tak zareagować. Na razie może to nie wydawać Ci się zbyt realistyczne, ale czytaj dalej. Ta układanka sama się ułoży.
Każde Twoje zachowanie, które może mu posłużyć za usprawiedliwienie picia podtrzymuje chorobę. Płacz, wymyślanie, wzbudzanie poczucia winy – wszystko to stanowi dlań pretekst do picia. Obiecuje, że przestanie i przez jakiś czas panuje nad sytuacją, ale to nie może trwać długo, a Twoje nastawienie wzmacnia jego potrzebę picia.
Ukrywanie i wylewanie alkoholu, tylko zwiększa wydatki. Lepiej nauczy się ukrywać butelki. „Ona nie będzie mi tu decydować, czy w moim własnym domu mogę mieć alkohol”.
Jeżeli naprawdę chcesz, żeby wyzdrowiał, ważne jest to, abyś zupełnie ignorowała jego picie. Przeczytaj to jeszcze raz. Tak, dobrze zrozumiałaś. Jeżeli naprawdę troszczysz się o niego, nie będziesz wymyślać sposobów na ograniczenie jego picia. Każde Twoje działanie, które spowoduje, że będzie kontrolował picie, przedłuża jego chorobę. Alkoholicy (poza nielicznymi) muszą stać się bardzo chorzy, zanim wyzdrowieją. Im szybciej staną się bardzo chorzy, tym większe są szanse ich wyleczenia. Tak więc nie chowaj mu butelki ani nie zmuszaj do obietnic, że będzie się dobrze sprawował. On musi przestać pić „sam z siebie” i dla siebie. Musi osiągnąć punkt, w którym ból picia jest większy niż ból niepicia. I tylko on może ten punkt rozpoznać.
Zasadnicze znaczenie ma Twoja własna zdolność do pozostania w kontakcie z rzeczywistością. Gdy usprawiedliwiasz jego zachowania, nie pomagasz mu w poznaniu rzeczywistego obrazu sytuacji. Pomagasz mu zaprzeczać uzależnieniu. On nie chce w nie wierzyć i jeżeli kieruje Ciebie w myślenie: „Wszystko będzie dobrze” albo „Mogę to kontrolować”, kieruje także i siebie.
Picie z nim to rodzaj akceptacji jego zachowania. Hasło: „Jeżeli nie możesz kogoś pokonać, to przejdź na jego stronę” jest w najlepszym wypadku wątpliwe. Wiadomo, że pijesz z nim tylko po to, by mieć go na oku. Jeżeli będziesz z nim, może nie wypije tak dużo.
W coraz większym stopniu bierzesz na siebie jego obowiązki. Przejmujesz książeczkę czekową. Kosisz trawnik. Obawiasz się mu powierzyć różne czynności i sama robisz to wszystko. Dzięki temu on ma swobodę picia. Dzięki temu nie musi mieć do czynienia z bankiem. Dzięki temu nie musi patrzeć na zapuszczony trawnik. Możliwe, że robisz to dla siebie, że po prostu nie potrafisz zaniedbać tego wszystkiego. Powinnaś jednak zdać sobie sprawę, że takie Twoje zachowanie sprzyja chorobie. Przejmując owe obowiązki musisz być niezwykle pewna, że robisz to dla swojego własnego dobra i dla dobra całej rodziny. Męczennicy nie są doceniani za życia.