Może nie wierzysz, że kiedykolwiek przyjdzie taki dzień. Nie ma żadnych gwarancji. Co będzie, jeśli on nigdy nie stanie się trzeźwy? Czy kochasz go tak, żeby zostać z nim, nawet jeżeli nigdy nie osiągnie trzeźwości? Czy potrafisz przystosować się do alkoholizmu jako sposobu życia? To nie jest podchwytliwe pytanie. Jeżeli potrafisz odpowiedzieć na to pytanie twierdząco, to dużo łatwiej będzie Ci się przystosowywać. Rosemarie mówiła mi, że gdy odpowiedziała „tak” na to pytanie, odmieniło się całe jej życie. Zaczęła bardziej akceptować swego męża i przestała żyć w świecie fantazji. Na ironię losu zakrawa fakt, że niedługo potem on przestał pić. Może miało znaczenie to, że przestała walczyć z wiatrakami.
Jeżeli odpowiesz na to pytanie „nie”, to będziesz potrzebowała czasu, żeby zaplanować sobie życie bez włączania w nie męża. Musisz rozważyć skutki zmian, które trzeba poczynić. Musisz mieć rozeznanie, jakie przysługują Ci prawa, jaka będzie Twoja pozycja finansowa. Będziesz musiała dowiedzieć się także o wielu innych sprawach. Możesz porozmawiać o tym z innymi kobietami, które są w podobnej sytuacji i które wybrały rozstanie. Pozostanie czy rozstanie – to kwestia indywidualnej decyzji. Radzę Ci podjąć ją kierując się tym, co będzie najlepsze dla Ciebie, a nie pragnieniem wywołania wstrząsu u niego. Jeżeli chcesz odejść, nie rób tego w złości, tylko po spokojnym rozważeniu sprawy.
Z pewnością wyobrażasz sobie czasem, że jeżeli tylko przestanie pić, to wszystko będzie cudownie. Nic z tych rzeczy. Powrót do zdrowia jest trudny. Życie nie stanie się cudowne tylko dlatego, że on przestał pić. Minie kilka miesięcy zanim nauczy się myśleć o czymś innym niż tylko o tym, żeby się nie napić. Jeżeli zwiąże się z AA, polecą mu przyjść na 90 spotkań przez kolejne 90 dni. Poczujesz się zaniedbana. Będziesz musiała się przystosować. Może być poirytowany. W końcu, stanął twarzą w twarz ze swoim życiem. Musi patrzeć na wszystko to, czego unikał dzięki alkoholowi. Radosna beztroska należy już do innego świata. Nie mam zamiaru wchodzić głęboko w problemy związane z trzeźwością. Nie byłoby to zbyt pomocne. Wspomniałam o nich tylko po to, żebyś wiedziała, że trzeźwość nie jest nieustanną rozkoszą. Pogrążenie się w chorobie zajęło dużo czasu Tobie i Twojemu mężowi, tak samo wydostanie się z niej nie nastąpi w ciągu jednego dnia. Szczere spojrzenie na siebie jest trudne. Ale nawet najtrudniejszy powrót do zdrowia jest z pewnością lepszy od pijaństwa.
Przyszłość należy do Ciebie. Pewnego dnia zdecydujesz, co chcesz z nią zrobić. Masz przed sobą całe życie, które możesz przeżyć w pełni, jeśli sobie na to pozwolisz – z mężem lub bez niego. W miarę powrotu do zdrowia zobaczysz, że używałaś alkoholizmu męża jako usprawiedliwienia dla własnego braku inicjatywy. Już tak nie będzie. Będziesz przyglądała się sobie. Pójdziesz na jakiś kurs dlatego, że tego chcesz, albo nie pójdziesz, ponieważ tego nie chcesz, a nie dlatego, że on nie lubi Twojej samodzielności. Odkryjesz, jak bardzo żyłaś w jego cieniu. Gdyby on nie stanął na Twojej drodze, czy potrafiłabyś zmierzyć się z własnym strachem? Chodzi mi o to, że jeżeli nie chodzisz na tenisa, ponieważ mąż wymaga od Ciebie, żebyś witała go w domu, to możesz nie dostrzegać wtedy faktu, że boisz się grać, bo wstydzisz się, że grasz słabo. Możesz nie zdawać sobie sprawy z tego, że lękasz się, iż kiedyś się wyda jak okropnym jesteś graczem i ludzie będą żałować, że Cię zaprosili. Jest to zupełnie inna sprawa.
Alkoholizm może być cudowną wymówką dla uniknięcia głębszego spojrzenia na rzeczywistość. To wchodzi w krew. Możesz nawet nie uświadamiać sobie, że tak robisz. Czy to możliwe, że ta część Ciebie, która nie chce się rozwijać, nie chce też, aby on był trzeźwy? Czy to możliwe, że ta część Ciebie, która woli być raczej jego matką niż żoną, nie chce go trzeźwego? Cóż za okropne myśli.
Powtarzam Ci na różne sposoby, na wszystkie znane mi sposoby, pracuj nad swoim zdrowiem. Jeżeli staniesz się zdrowa, możesz robić wszystko – przyszłość jest Twoja. Jeżeli nie staniesz się zdrowa, nie ma znaczenia co zrobisz. Zostaniesz z nim, czy go opuścisz. Będziesz robiła same błędy. Znam kobiety, które wymieniły jedno małżeństwo z alkoholikiem na drugie. Rozwiązaniem jest praca nad sobą. Odkrycie siebie to cudowna przygoda życia. Poznasz swoje mocne i słabe strony. Jakiekolwiek by nie były, są Twoje – możesz zmienić to, co wydaje Ci się konieczne do zmiany i rozwinąć to, co warte jest rozwinięcia. Możesz pracować nad tym, żeby stać się najlepszą, jaką tylko możesz być. To właśnie oznacza bycie zdrowym. Czy jesteś tego warta? Tylko Ty możesz odpowiedzieć na to pytanie.
IX. PODSUMOWANIE
Po przeczytaniu tej książki aż do tego miejsca pewnie rozumiesz, jak musiał czuć się Dawid, gdy stanął przed Goliatem. Borykałaś się i borykasz z wyjątkowo trudną sytuacją. Bez względu na to jak bardzo jesteś przygnębiona, musisz uwierzyć w siebie – żeby przeżyć. Stajesz z procą przed olbrzymem. Twoje obecne samopoczucie sprawia, że trudno Ci uwierzyć, iż wiele kobiet stosując zasady omawiane w tej książce czuje się znacznie szczęśliwiej. Wymaga to wiele ciężkiej pracy, ale warto ją wykonać. Prosiłam niektóre z tych kobiet, żeby podzieliły się swoimi przemyśleniami. Znałam je wszystkie, gdy czuły się samotne i nie było w nich nadziei. Znałam je wszystkie, gdy mężowie byli aktywnymi alkoholikami i nie było końca przerażającym scenom. Wielu z tych mężczyzn już nie pije. Niektórzy nawet przyznają, że zmiana postawy żony umożliwiła im osiągnięcie trzeźwości. Inni nadal piją, ale ich żony nie są już chore.
Zadawałam mężom i żonom pytanie: „Jaką najlepszą radę możesz dać komuś, kto żyje z otwartym problemem alkoholizmu?”
Załączam ich odpowiedzi w takiej postaci, w jakiej je otrzymałam.
Ruth ma 64 lata i jest gospodynią domową. Jej mąż jest na emeryturze i nadal pije. Nie uznaje tego, że jest alkoholikiem.
„Dbaj o swoje zdrowie. Mogłam powtarzać to sobie godzinami, ale nie to było dla mnie najważniejsze. Podstawową sprawą dla mnie było uświadomienie sobie, że nie jestem odpowiedzialna za jego chorobę. Leczenie tej choroby jest zupełnie inne niż leczenie innych chorób. Jest sprzeczne ze wszystkim, czego kiedykolwiek mnie uczono. Gdy miał grypę, to mogłam ugotować mu zupę, mogłam poprawić mu poduszkę i sprawić, żeby było mu wygodnie. W tej chorobie musiałam pozwolić na to, żeby sam robił sobie zupę i sam poprawiał sobie poduszkę. Jest to sprzeczne ze wszystkim czego mnie uczono”.
Donna jest dyplomowaną pielęgniarką. Pracuje tylko dorywczo, gdyż zdecydowała, że woli być w domu ze swym czteroletnim synkiem. Jej mąż nie pije od ośmiu miesięcy.
„Poradziłabym im chodzenie na spotkania Al-Anonu, żeby mogły podzielić się swoimi uczuciami z ludźmi, którzy rozumieją ich sytuację. Z ludźmi, którzy ją przeżyli albo nadal przeżywają. Tam zaczęłam właśnie rozumieć ideę oderwania się, zrezygnowania z ponoszenia odpowiedzialności za problemy alkoholika i zrozumiałam, że potrzebuję pomocy dla siebie. W końcu dotarło do mnie, że nie jestem tam dla jego korzyści, lecz dlatego, że sama potrzebuję pomocy. Jest to także miejsce, gdzie nauczyłam się żyć w teraźniejszości – w dniu dzisiejszym i w tej właśnie chwili, nie mogę przecież zrobić nic więcej. To jest moje osiągnięcie. W gruncie rzeczy o to chodzi, mówiąc w skrócie”.
Pat jest matką pięciorga dzieci. Pracuje jako pomocnik nauczyciela w klasie dla dzieci opóźnionych w rozwoju. Pat i jej mąż są alkoholikami, którzy powrócili do zdrowia.
„Jedynym słowem, które przychodzi mi do głowy jest oderwanie się. Werbalne i fizyczne – gdy to jest konieczne. I całkowite psychiczne oderwanie się od choroby. Oderwanie się powinno być chyba poprzedzone współczuciem dla schorowanego alkoholika. Ważne jest także rozwijanie swojej własnej siły, żeby jak najlepiej wykorzystać wszelkie możliwości. To wszystko, co mogę powiedzieć na ten temat”.