Swoim wyglądem wywołał w gazecie nie lada sensację. Drzwi do jego pokoju od rana się nie zamykały i każdy chciał zobaczyć zmaltretowaną buźkę redaktora Jakuba Sterna. Pierwszy wpadł Piotr Leya zapytać, czy poszkodowany ma chęć napić się orzeźwiającej białej herbaty „Yunnan de luxe”, następnie odwiedziła go falująca biustem Andrea i na jego widok aż gwizdnęła z przejęcia. Nawet Stasio Długolato wstąpił „przypadkiem” i podzielił się cennymi doświadczeniami, które wyniósł z ringu bokserskiego i piłkarskiego boiska. Zalecał na wargę nalewkę żywokostową, a pod oko - zimny nóż. Po nim pojawiły się Stopka i Halinka. Obie oferowały pomoc i każdej musiał od nowa przedstawić okrojoną wersję wydarzeń. Także stażysta Władek z es- tymą odnosił się do jego rozbitej wargi i fioletowego lima. Tylko jedna osoba - Wilga de Brie - przyglądała mu się z rezerwą. W jej spojrzeniu kryła się krótka, zakodowana wiadomość, że ich przyjaźń dobiegła końca.
EPILOG
W ten sam piątek, kwadrans przed południem, gdy Jakub Stern miał zamiar przeczytać ostatnią kartkę z pamiętnika hrabiny Sołowiowej, do pokoju zajrzała Wilga. Dziennikarka przekazała mu wiadomość, że szef chce się z nim zobaczyć, i natychmiast się zmyła.
Stern nie miał złudzeń. Ciężko podniósł się zza biurka i udał się do Mania jak na ścięcie. Ostatnio jego relacje z naczelnym przypominały front wojenny, na którym niewielka iskra jak pod Verdun mogła wywołać kanonadę. Zeszły tydzień potwierdził, że nie byli już w stanie się porozumieć. Kiedy więc Stern zszedł do sekretariatu i dostrzegł skwaszoną minę Kazi, był przygotowany na wszystko. Otwierając drzwi do eleganta, z trudem przypominał sobie, że byli kiedyś przyjaciółmi.
- Nareszcie, Kuba, nareszcie. Kawy, a może herbaty? - zapytał Manio jak zwykle na przywitanie.
Jakub zagryzł wargę i pokręcił głową.
- Nie wygłupiaj się, przecież nie będziesz siedział ze mną o suchym pysku - powiedział Mańkiewicz, zapalając obgryzione cygaro i jowialnym gestem pokazując Sternowi wysiedziany fotel. - A więc według ciebie jesteśmy jak marionetki? - rzucił niespodziewanie i zaśmiał się wyzywająco.
Nie zareagował na tę zaczepkę.
- Jasne, masz prawo milczeć. Ja też na twoim miejscu przyjąłbym taką taktykę.
Stern zobojętniały zagłębił się w fotelu, wodząc wzrokiem po wystawnych meblach. Dostrzegł na ścianie portret poprzedniego naczelnego, Krezusa, z wbitym w niego sokratycznym spojrzeniem, na biurku zaś mosiężną miniaturkę kasztanki marszałka, przy której leżał najnowszy rozłożony egzemplarz „Kuriera”.
- Postanowiłem oszczędzić ci kazania i przejść od razu do rzeczy - oznajmił Mańkiewicz, z nieskrywanym zainteresowaniem lustrując pokiereszowaną twarz Jakuba. - Ostatnie dni potwierdziły, że nie liczy się dla ciebie przyjaźń ani to, że pracujemy w zespole. Wybrałeś swoją drogę i nadużyłeś mojego zaufania...
Stern poprawił się w fotelu gotów zaprzeczyć.
- Może właśnie dlatego nie uwierzysz w to, co powiem - ciągnął Manio. - Od początku czułem, że nie ona ma rację, lecz ty! To był ostateczny test i Wilga go oblała. Nie mogę jej oczywiście powiedzieć, że nie dorasta ci do pięt. To by ją do końca pogrążyło. Mam jednak nadzieję, że nie masz do mnie o to pretensji... - zakończył i niespodziewanie, bez słowa „przepraszam” podał Sternowi rękę.
Powiedział też, że rano zadzwonił do niego inspektor Zięba i odbył z nim długą przyjacielską rozmowę. Zrelacjonował przebieg wczorajszych wydarzeń, opisując z detalami poświęcenie Sterna i jego kąpiel w rzece. Prosił, by podziękować za pomoc, i nie ukrywał, że jest pod wielkim wrażeniem.
Zachowanie Mania wprawiło Jakuba w konsternację. Chciał nawet zapalić, lecz było mu duszno i marzył tylko o jednym - by ta dziwna rozmowa dobiegła wreszcie końca.
Naczelny poderwał się z fotela, jakby nagle coś sobie przypomniał. Otworzył barek i wyjął ze swojej bogatej kolekcji nienapoczętą butelkę Stocka. Odkor- kował ją i w milczeniu napełnił po brzegi dwa kryształowe kieliszki. Potem ostrożnie podsunął jeden Sternowi, dodając, że Zięba i Wilga to tylko małe ptaszki i na wysokie loty muszą jeszcze poczekać.
- Twoje zdrowie, Kuba! - wzniósł toast. - Cholera, wiem, że rwie cię szczena, ale mógłbyś choć trochę się uśmiechnąć.
Stern posmakował koniaku i nadal patrzył na szefa spode łba, a kiedy usłyszał kolejną propozycję, z wrażenia omal się nie zakrztusił.
- Chyba nie mówisz serio?
- Jak najbardziej - oświadczył naczelny, strzepując popiół z cygara do popielniczki. - Jestem zmęczony i od dłuższego czasu mam zamiar wycofać się z tej pieprzonej branży. Szukam kogoś na swoje miejsce, kogoś z zasadami, odpowiedzialnego, jak ty, więc jeśli wyrazisz zgodę, ten gabinet po wakacjach może być twój.
- A jeśli odmówię? - zapytał przekornie Stern i wlał w siebie całą zawartość kieliszka.
- No, cóż, masz takie prawo, ale...- Mańkiewicz wycelował nadgryzioną hawanę w portret Krezusa.
- Zrób to, Kuba, dla niego, nie dla mnie!
Słownik bałaku lwowskiego
anioł - policjant
bałakać - mówić
chirus - pijaczyna
ciumkać - całować
czerepacha - mętny typ
ćmaga - wódka
ćmok - cham
galancik - elegant
gielajza - kufel
halba - kufel
hara - wódka
hawira - mieszkanie
kłapacz - buzia
kirzyć - pić
meszty - kapcie
mikrus - malec
mogiłki - cmentarz
nasztajgować - nadążyć
obsobaczyć - wyzywać
odwalić kitę - umrzeć
oberchabka - łapówka
pacan - głupiec
paciuk - Świnia
pinda - młoda dziewczyna
pod chajrem - pod słowem honoru
posztajgował - poszedł szybko
pyszczydłu - twarz
skiła - pies
sztajfować - krochmalić
sztaniety, sztany - spodnie
ścierka - ladacznica
trymbulka - szczypiorek
tycować - żartować
wtarabanić - wnieść
wyrywać - uciekać
zachamanić - ukraść
za podpaszki - pod pachę
Słowniczek wyrazów żydowskich
Chewra Kadisza - bractwo pogrzebowe zajmujące się pochówkiem
cwajkiepełe - mądry człowiek
kugel - tradycyjna potrawa żydowska, babka ziemniaczana
kwitłech - karteczka z prośbą, którą zostawia się na grobie, macewie
latkes - placuszki ziemniaczane
Lechaim! - na zdrowie!
myszygine - zwariowana
ohel - grobowiec
szikse - młoda dziewczyna
szmonces - dowcip, żart