Выбрать главу

– Chyba coś złego stało się Dawn – odparłam, nie wiedząc, czy powinnam mu o tym mówić. – Szef przysłał mnie, żebym jej poszukała, ponieważ nie przyszła do pracy.

– Jest tam w środku? – JB po prostu wyskoczył z okna. Był w ogrodniczkach z krótkimi nogawkami.

– Proszę, nie zaglądaj – poprosiłam. Podniosłam rękę i niespodziewanie zaczęłam płakać. Ostatnio coś często płaczę. – Wygląda tak strasznie, JB.

– Och, kochanie – powiedział i (niech Bóg błogosławi jego wielkie wiejskie serce) otoczył mnie ramieniem, a później pogładził po ręce. Jeśli jakaś kobieta w pobliżu potrzebowała pociechy, na Boga, JB du Rone od razu postanawiał się nią zająć. – Dawn lubiła brutalnych facetów – oznajmił pocieszającym tonem. Jakby takie stwierdzenie wyjaśniało wszystko…

Może kogoś innego te słowa by uspokoiły, ale nie taką naiwną osóbkę jak ja.

– Brutalnych? – spytałam, żywiąc nadzieję, że mam w kieszeni szortów chusteczkę.

Spojrzałam na JB i dostrzegłam, że nieco się zaczerwienił.

– Kochanie, lubiła… och, Sookie, nie musisz o tym słuchać.

Byłam powszechnie uważana na cnotliwą, co zawsze wydawało mi się nieco ironiczne, a w tej chwili okazało się wręcz niewygodne.

– Możesz mi powiedzieć, pracowałam z nią – odparowałam, a JB kiwnął poważnie głową. Najwyraźniej moja odpowiedź miała dla niego sens.

– No cóż, kochanie, lubiła sadystów, którzy ją… hmm… gryźli i bili. – JB wydawał się zniesmaczony preferencjami Dawn. Chyba się skrzywiłam, ponieważ dodał: – Wiem, wiem, ja też nie mogę zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie tak postępują.

JB nigdy nie lekceważył okazji, by poderwać dziewczynę, toteż mnie przytulił i wciąż gładził. Przez jakiś czas skupiał się na środku moich pleców (sprawdzał pewnie, czy noszę biustonosz), po czym zsunął dłonie nieco niżej (o ile pamiętam, lubił jędrne tyłeczki).

Nasuwało mi się mnóstwo pytań, na razie jednak zachowałam je dla siebie. Przybyła policja w osobach Kenyi Jones i Kevina Priora. Kiedy szef policji naszego miasteczka połączył Kenyę i Kevina w parę partnerów, dał upust – jak sądzono powszechnie – swojemu poczuciu humoru, ponieważ Kenya miała ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, a była koloru gorzkiej czekolady i tak zbudowana, że przetrwałaby każdy huragan. Kevin z kolei mierzył dobre siedem centymetrów mniej, miał piegi na każdym widocznym centymetrze swego bladego ciała i był szczupłej, beztłuszczowej budowy maratończyka. Dziwnym trafem państwo K i K świetnie się rozumieli, choć doszło też między nimi do kilku pamiętnych kłótni.

Teraz oboje wyglądali po prostu jak funkcjonariusze policji.

– Co się dzieje, panno Stackhouse? – spytała Kenya. – Rene twierdzi, że coś się przydarzyło Dawn Green. – Choć mówiła do mnie, przy okazji badawczo przyglądała się JB. Kevin w tym czasie rozglądał się po terenie. Nie miałam pojęcia, po co to robił, ale byłam pewna, że istniał ku temu dobry policyjny powód.

– Mój szef przysłał mnie tutaj, żebym sprawdziła, dlaczego Dawn nie przyszła do pracy ani wczoraj, ani dzisiaj – wyjaśniłam. – Zapukałam do jej drzwi. Nie odpowiedziała, chociaż jej samochód stoi przed domem. Martwiłam się o nią, więc zaczęłam obchodzić dom, zaglądając w okna, i znalazłam ją tam. – Wskazałam w okno sypialni.

Funkcjonariusze obrócili się i spojrzeli we wskazanym przeze mnie kierunku, później popatrzyli na siebie i skinęli głowami, co najwyraźniej wystarczyło im za całą rozmowę. Kiedy Kenya podeszła do okna, Kevin ruszył do tylnych drzwi.

Gapiąc się na działania pary policjantów, JB przestał mnie głaskać. Przy okazji rozdziawił lekko usta, ujawniając idealne zęby. Prawdopodobnie – bardziej niż czegokolwiek innego – pragnął podejść do okna i zajrzeć do środka, nie mógł jednak, gdyż Kenya zajęła całą dostępną przestrzeń przy oknie.

Nie miałam więcej ochoty myśleć. Odprężyłam się, otworzyłam umysł i wsłuchałam się w myśli pozostałych. Z hałasu wybrałam jedną nitkę i skoncentrowałam się na niej.

Kenya Jones odwróciła się i niby się na nas zapatrzyła, lecz prawdopodobnie wcale nas nie widziała. Przypominała sobie w myślach wszystkie elementy procedury, których wraz z Kevinem będą musieli przestrzegać, by jako doskonali funkcjonariusze patrolowi z Bon Temps przeprowadzić śledztwo w sposób podręcznikowy. Kojarzyła okropne fakty, które słyszała o Dawn i jej upodobaniu do brutalnego seksu. Nie dziwiła się, że dziewczynę spotkała taka paskudna śmierć, choć zawsze współczuła osobom, które kończą z taki sposób. Żałowała też, że zjadła rano dodatkowego pączka w Nut Hut, ponieważ teraz leżał jej na żołądku. Wiedziała, że jeśli zacznie wymiotować, przyniesie sobie, czarnej policjantce, okropny wstyd.

Przełączyłam się na inną osobę.

JB myślał o Dawn, która zginęła w trakcie brutalnego stosunku seksualnego zaledwie kilka metrów od niego i jej śmierć – mimo iż straszna – wydawała mu się równocześnie jakoś ekscytująca. Uważał także, że ja nadal jestem cudownie zbudowana. Było mu przykro, że nie może mnie w tym momencie przelecieć. Sądził, że jestem ogromnie słodka i miła. Wypychał z myśli upokorzenie, które odczuwał, kiedy Dawn pragnęła, by ją uderzył, a on nie mógł; była to chyba bardzo stara sprawa.

Przełączyłam się na kolejny umysł.

Kevin Prior wyszedł zza rogu, modląc się, aby wraz z Kenyą nie przeoczyli żadnego dowodu. Cieszył się, iż nikt nie wie, że spał z Dawn Green. Był wściekły, że ktoś zabił kobietę, którą znał i miał nadzieję, że nie zrobił tego Murzyn, ponieważ taki fakt zwiększyłby jeszcze bardziej napięcie panujące w jego relacjach z partnerką.

Znów się przełączyłam.

Rene Lenier żałował, że przyjdą i zabiorą z domu ciało. Również miał nadzieję, że nikt nie wie, iż spał z Dawn Green. Nie rozumiałam dokładnie jego myśli, gdyż były bardzo mroczne, a Rene blokował ich przepływ. Istnieją ludzie, których umysłów nie potrafię wyraźnie odczytać. Wiedziałam jednak, że Rene czuje się niezwykle zmieszany.

Sam podszedł pospiesznie do mnie, zwalniając na widok otaczającego mnie ramieniem JB. Nie potrafiłam odcyfrować jego myśli. Czułam jego emocje (mieszaninę zmartwienia, niepokoju i gniewu), lecz nie mogłam wyjaśnić żadnej pojedynczej myśli. Okazało się to takie fascynujące i nieoczekiwane, że wywinęłam się z objęć JB. Chciałam natychmiast podejść do Sama, chwycić go za ręce, spojrzeć mu w oczy i naprawdę odgadnąć, co się dzieje w jego głowie. Przypomniałam sobie jednak, jak mnie wcześniej dotknął i spłoszyłam się. Sekundę później Sam wyczuł moją ingerencję w jego myśli i chociaż nadal do mnie szedł, zamknął przede mną swój umysł. Gdy mnie przedtem zapraszał do testu telepatycznego, nie wiedział, że dostrzegę jego odmienność. Teraz sobie ten fakt uświadomił i natychmiast mnie jakoś zablokował.

Nigdy nic takiego mi się nie przydarzyło. Miałam wrażenie, że zatrzasnęły się przede mną ciężkie, żelazne drzwi. O mało nie walnęły mi w twarz.

Właśnie zamierzałam instynktownie wyciągnąć do mojego szefa rękę, lecz zrezygnowałam. Sam umyślnie popatrzył na Kevina, nie na mnie.

– Co się dzieje, panie policjancie? – spytał.

– Będziemy się włamywać do tego domu, panie Merlotte, no chyba że ma pan klucz uniwersalny.

Dlaczego Sam miałby mieć klucz?

– To mój gospodarz – szepnął mi JB w samo uchu.

Aż podskoczyłam.

– Naprawdę? – spytałam głupio.

– Jest właścicielem wszystkich trzech bliźniaków.

Mój szef włożył rękę do kieszeni i wyjął pęk kluczy. Przerzucił je wprawnie, zatrzymał się przy jednym, zdjął go z kółka i wręczył Kevinowi.