Выбрать главу

Chociaż Rattrayowie nie zdradzili mi swoich zamiarów, byłam skłonna się założyć, że Bill skończyłby w ten sposób. Mógłby zresztą skonać, nawet gdyby go czymś przykryli i nie spaliłoby go słońce, ponieważ (zgodnie z tym, co powiedział ktoś w programie Oprah Winfrey) osuszony wampir potrzebuje co najmniej dwudziestu lat na regenerację. I w takim przypadku musi się o niego zatroszczyć inny wampir.

– Wampir był w barze, kiedy tam siedziałem? – spytał zaskoczony Jason.

– Jasne. Brunet. Przy stoliku ze Szczurami.

Mój brat uśmiechnął się, słysząc jak nazywam Rattrayów. Najwyraźniej nie zamierzał wszakże kończyć rozmowy o ubiegłej nocy, jeszcze nie.

– Skąd wiedziałaś, że jest wampirem? – zapytał, spojrzawszy jednak na mnie, natychmiast wyraźnie pożałował, iż nie ugryzł się w język.

– Po prostu wiedziałam – odburknęłam swoim najbardziej kategorycznym tonem.

– No tak. – Na moment oboje się zamyśliliśmy. – W Homulce nie ma wampira – powiedział Jason w zadumie. Odchylił głowę w tył, by złapać trochę słońca, a ja wiedziałam, że wchodzimy na niebezpieczny grunt.

– To prawda – zgodziłam się.

Homulka była miastem, którego Bon Temps serdecznie nienawidziło. Rywalizowaliśmy w futbolu, koszykówce i historycznym znaczeniu dla przyszłych pokoleń.

– Ani w Roedale – odezwała się za naszymi plecami babcia. Jason i ja aż podskoczyliśmy. Doceniam mojego brata za to, że od razu podskakuje i ściska babcię za każdym razem, kiedy ją widzi.

– Babciu, wystarczy obiadu i dla mnie?

– Starczyłoby jeszcze dla dwóch takich chłopa – odparła, uśmiechając się do wnuka. Dostrzegała jego wady (tak jak i moje), ale bardzo go kochała. – Właśnie dzwoniła do mnie Everlee Mason i powiedziała, że ubiegłej nocy poderwałeś DeeAnne.

– O rany, w tym mieście nie można się ruszyć, żeby nie dowiedzieli się o tym wszyscy mieszkańcy – odburknął Jason, choć wcale się nie gniewał.

– Ta DeeAnne – kontynuowała babcia ostrzegawczym tonem, gdy wszyscy ruszyliśmy w stronę domu – była kiedyś w ciąży. Słyszałam przynajmniej o jednym razie. Uważaj, wnusiu, żeby tobie nie wykręciła takiego numeru, bo będziesz płacił do końca swojego życia. Z drugiej strony, może tylko w ten sposób doczekam się prawnuka!

Jedzenie czekało już na stole, toteż gdy Jason powiesił swój kapelusz, usiedliśmy i zmówiliśmy modlitwę. Później babcia i mój brat zaczęli plotkować (nazywają takie gadki „wymianą najnowszych informacji”) o ludziach z naszego małego miasteczka i całej gminy. Jason pracuje dla stanu, dozorując ekipy drogowe. Odnosiłam wrażenie, że jego dzień składa się z przemierzania dróg stanowym pikapem… a kiedy skończy pracę, przez całą noc jeździ własnym pikapem. Rene jest natomiast członkiem jednej z roboczych załóg, których pracę Jason dogląda. Chodzili razem do szkoły średniej. Sporo się wtedy wałęsali z Hoytem Fortenberrym.

– Sookie, musiałem wymienić w domu bojler – oświadczył nagle mój brat.

Jason nadal mieszka w starym domu naszych rodziców, tym samym, w którym mieszkaliśmy całą czwórką, gdy umarli w straszliwej powodzi. Potem zamieszkaliśmy z babcią, ale kiedy mój brat ukończył drugi rok college’u i zaczął pracować dla stanu, wrócił do tamtego domu, który według dokumentów należy w połowie do mnie.

– Potrzebujesz pieniędzy? – spytałam.

– Nie, nie, mam.

Oboje zarabiamy, mamy jednak także niewielki dochód z funduszu ustanowionego w okresie, kiedy na posiadłości naszych rodziców znaleziono ropę i dokonano odwiertów. Ropa wyczerpała się wprawdzie po kilku latach, moi rodzice jednak, a później babcia dopilnowali, że pieniądze zostały odpowiednio zainwestowane. Jasonowi i mnie fundusz ten bardzo ułatwił życie. Nie wiem zresztą, jak babcia zdołałaby nas wychować bez tych dodatkowych pieniędzy. Postanowiła nie sprzedawać ani kawałka z posiadanej przez nas ziemi, a przecież miała jedynie emeryturę. To jeden z powodów, dla których nie mam własnego mieszkania. Skoro mieszkamy razem, babcia zgadza się, że ja kupuję rozmaite produkty, gdybym jednak mieszkała osobno, przynosiła jej artykuły spożywcze i kładła je na stół, a następnie wracała do swojego domu, babcia uznałaby moje postępowanie za objaw dobroczynności, która by ją rozwścieczyła.

– Jaki rodzaj wybrałeś? – spytałam ot tak, dla okazania zainteresowania.

Aż się palił, by mi opowiedzieć. Jason ma fioła na punkcie rozmaitych urządzeń i pragnął szczegółowo opisać swoje poszukiwania nowego grzejnika. Słuchałam z największą uwagą, do jakiej potrafiłam się zmusić.

Nagle mój brat sam sobie przerwał.

– Hej, Sookie, pamiętasz Maudette Pickens?

– Pewnie – przyznałam zaskoczona. – Skończyłyśmy tę samą klasę.

– Ktoś ją zabił w jej mieszkaniu ubiegłej nocy.

To stwierdzenie przykuło uwagę babci i moją.

– Kiedy? – spytała babcia, zaskoczona, że jeszcze nikt jej o tym fakcie nie powiadomił.

– Znaleźli ją dziś rano w sypialni. Jej szef próbował się do niej dodzwonić i spytać, dlaczego nie zjawiła się w pracy ani wczoraj, ani dzisiaj, a ponieważ nie odbierała telefonu, podjechał do niej i skłonił gospodarza domu do pomocy. Ten otworzył drzwi i weszli. Wiesz, że mieszkała naprzeciwko DeeAnne?

Bon Temps ma tylko jeden kompleks mieszkaniowy z prawdziwego zdarzenia, złożony z trzech dwupiętrowych budynków ustawionych w kształt litery „U”, toteż wiedzieliśmy dokładnie, które domy Jason ma na myśli.

– Tam ją zabito? – Poczułam się źle.

Doskonale pamiętałam Maudette. Miała wydatną szczękę, klocowaty tyłek, ładne, czarne włosy i krzepkie ramiona. Była guzdrałą, która niemal nigdy nie bywała bystra czy ambitna. Przypomniałam sobie, że pracowała chyba w Grabbit Kwik – sklepie ogólnospożywczym na stacji benzynowej.

– Tak, przypuszczam, że pracowała tam przynajmniej od roku – potwierdził Jason, gdy go spytałam.

– Jak to się stało? – Moja babcia miała ciekawską, wręcz natarczywą minę, z jaką mili ludzie pytają o złe wiadomości.

– Na… hmm… na wnętrzu jej ud znaleziono kilka ugryzień… Wampirzych ugryzień – oświadczył mój brat, wpatrując się w swój talerz. – Jednak nie od nich umarła. Uduszono ją. DeeAnne twierdzi, że kiedy Maudette miała kilka dni wolnego, lubiła jeździć do tego wampirzego baru w Shreveport, może więc właśnie tam ktoś ją ugryzł. Może wcale nie zrobił tego wampir Sookie.

– Maudette należała do miłośniczek kłów? – Poczułam napływ mdłości, wyobraziwszy sobie tę flegmatyczną, przysadzistą dziewczynę wciśniętą w egzotyczne czarne sukienki, które uwielbiają wampiry.

– A cóż ten termin oznacza? – spytała babcia. Pewnie tęskniła za starym programem Sally Jessy Raphael, w którym badano nieznane jeszcze wówczas zjawisko wampiryzmu.

– Tak się nazywa mężczyzn i kobiety, którzy kręcą się wokół wampirów i lubią być przez nich… gryzieni. Miłośnicy wampirów. Sądzę, że nie żyją zbyt długo, gdyż zbyt często dają się kąsać, toteż prędzej czy później szkodzi im jedno ugryzienie za dużo.

– Ale ugryzienie przez wampira nie zabiło Maudette. – Babcia chciała się upewnić, czy dobrze zrozumiała.

– Nie, Maudette została uduszona. – Jason zabrał się za dokończenie lunchu.

– Czy ty nie tankujesz zawsze na Grabbit? – rzuciłam.

– Jasne. Podobnie jak mnóstwo osób.

– A nie spotykałeś się przypadkiem kiedyś z Maudette? – spytała babcia.

– No cóż, można to tak ująć – odparł ostrożnie mój brat.

Uznałam, że pewnie sypiał z Maudette, jeżeli akurat nie mógł znaleźć innej panienki.