Usłyszałam dzikie westchnienie. Na moment zacisnął ręce na moich plecach, potem zaczął je delikatnie gładzić.
– Ciekaw jestem – powiedział – jak szybko zdołasz wrócić do zdrowia bez mojej pomocy.
– Och, postaram się jak najszybciej – szepnęłam. – założę się, że zaskoczę moją lekarkę.
Korytarzem nadbiegł owczarek szkocki, zajrzał w otwarte drzwi do mojej sali, szczeknął, po czym pokłusował dalej. Zdumiony Bill obrócił się i wyjrzał na korytarz. No tak, mieliśmy dziś pełnię księżyca, widziałam to przez okno. Dostrzegłam tam coś jeszcze. Czyjaś blada twarz wyłoniła się z mroku i przesunęła za szybą, przesłaniając mi na chwilę księżyc. Ładna twarz, okolona długimi złotymi włosami. Lecąc, wampir Eric uśmiechał się do mnie i stopniowo znikał mi z pola widzenia.
– Wkrótce wrócimy do normalności – powiedział Bill. Pomógł mi się położyć i poszedł wyłączyć światło w pokoju. Jarzył się w ciemnościach.
– Właśnie – odparłam szeptem. – Tak, wróćmy do normalności.