– To moja siostra – dodał Jason.
– Och. Przepraszam. Ty jesteś dużo bardziej… normalny. – Desiree zmierzyła mojego brata od góry do dołu i wydawała się ogromnie zadowolona efektem. – Hej, jak się właściwie nazywacie?
Jason wziął ją za rękę i zaczął prowadzić do swojego pikapa.
– Stackhouse – powiedział. Gdy odeszli kilka metrów, jawnie zaczął ją podrywać. – Może po drodze do domu opowiesz mi nieco o tym, czym się teraz zajmujesz…
Odwróciłam się do Billa, zastanawiając się nad wielkodusznym uczynkiem Jasona i motywami, jakie nim kierowały. Napotkałam spojrzenie wampira, lecz odniosłam wrażenie, że uderzam w ceglany mur.
– Chcesz więc pomówić? – spytałam szorstko.
– Nie tutaj. Jedź ze mną do domu.
Zaszurałam butem po żwirze.
– Nie do twojego.
– Zatem do twojego.
– Nie.
Uniósł łukowate brwi.
– Dokąd zatem?
Dobre pytanie.
– Nad stawem moich rodziców. – Ponieważ Jason odwozi pannę Małą Czarną do domu, nie będzie go tam.
– Pojadę za tobą – rzucił krótko. Rozdzieliliśmy się i każde ruszyło do swojego samochodu.
Posiadłość, na której spędziłam kilka pierwszych lat mojego życia, leżała na zachód od Bon Temps. Skręciłam w znajomy żwirowy podjazd i zaparkowałam przed skromnym domem utrzymywanym przez Jasona w całkiem dobrym stanie. Bill wyłonił się z auta, gdy wysiadałam ze swojego. Dałam mu znak, by podążył za mną. Obeszliśmy dom i zeszliśmy po zboczu ścieżką wyłożoną dużymi płytami chodnikowymi. Chwilę później znaleźliśmy się przy sztucznym stawie, który stworzył mój tato na naszym podwórku za domem, mając nadzieję, że latami będzie w tej wodzie łowił ryby ze swoim synem.
Na staw wychodziło patio, a na jednym z metalowych krzeseł leżał złożony koc. Nie pytając mnie, Bill podniósł go, strząsnął i rozłożył na trawiastym stoku ciągnącym się od patia do stawu. Usiadłam niechętnie, myśląc, że siadanie na kocu nie jest bezpieczne z tych samych względów, co spotykanie się z Billem w którymś z domów. Kiedy byłam blisko mojego wampira, w głowie miałam tylko jedno – być jeszcze bliżej niego.
Przycisnęłam kolana do piersi i wpatrzyłam się przed siebie. Za stawem paliło się światło, które odbijało się w niczym nie zmąconej wodzie. Bill położył się obok mnie na plecach. Czułam na swojej twarzy jego wzrok. Splótł palce na klatce piersiowej, ostentacyjnie trzymając z dala ode mnie.
– Ostatniej nocy bardzo się przestraszyłaś – zauważył obojętnie.
– A ty ani trochę? – spytałam ciszej, niż planowałam.
– Bałem się o ciebie. O siebie raczej nie.
Chciałam się położyć na brzuchu, martwiłam się jednak, że się za bardzo zbliżę do wampira. Patrzyłam na jego skórę pałającą w świetle księżyca i całą sobą pragnęłam go dotknąć.
– Przestraszyłam się, że Eric zacznie kontrolować nasze życie jako pary.
– Nie chcesz już być ze mną? – Poczułam ból w piersi. Był tak okropny, że musiałam położyć na niej dłoń i przycisnąć. – Sookie? – Bill klęknął przy mnie i otoczył mnie ramieniem. Nie mogłam odpowiedzieć. Brakowało mi oddechu. – Kochasz mnie? – spytał. Kiwnęłam jedynie głową. – Dlaczego sugerujesz, że chcesz mnie zostawić?
Oczy wypełniły mi łzy bólu.
– Przerażają mnie inne wampiry i ich zachowanie. O co Eric poprosi następnym razem? Na pewno każe mi zrobić coś jeszcze. Zagrozi na przykład, że w przeciwnym razie cię zabije. Albo że zrobi krzywdę Jasonowi. Może przecież tak postąpić, jest do tego zdolny.
Głos Billa był równie cichy, jak szum grającego w trawie świerszcza. Jeszcze miesiąc temu w ogóle bym go nie usłyszała.
– Nie płacz – poprosił. – Sookie, muszę ci podać kilka niezbyt pożądanych faktów. – Pomyślałam, że mógłby mi przekazać tylko jedną mile widzianą informację: powiadomić mnie o śmierci Erica. – Zaintrygowałaś Erica – podjął. – Odkrył, że posiadasz talent, którego większość ludzi nie ma lub ma, lecz go ignoruje. Eric przewiduje, że twoja krew jest niezwykle bogata w składniki odżywcze i słodka. – To zdanie mój wampir wypowiedział ochrypłym głosem, pod wpływem którego zadrżałam. – No i jesteś piękna. W tej chwili nawet jeszcze piękniejsza. Eric nie zdaje sobie sprawy z tego, że już trzykrotnie połknęłaś naszą krew.
– Wiesz, że Długi Cień mnie okrwawił?
– Tak. Widziałem.
– Istnieje jakiś przesąd związany z trzema razami?
Bill zarechotał typowym dla siebie osobliwym, niskim, głuchym, sztucznym śmiechem.
– Nie. Chociaż im więcej wampirzej krwi wypijesz, tym bardziej pożądana stajesz się dla nas, a przy okazji bardziej pożądana dla wszystkich. I pomyśleć, że to Desiree uważała się za luksusowy prezent! Zastanawiam się, jaki wampir jej to powiedział.
– Taki, który chciał się dostać do jej majtek – odparłam stanowczo, a Bill znów się roześmiał. Uwielbiałam słuchać jego śmiechu.
– Mówiąc mi o mojej atrakcyjności, chcesz zasugerować, że Eric… hmm… mnie pożąda?
– Właśnie.
– Co go powstrzyma przed wzięciem mnie? Twierdzisz, że jest od ciebie silniejszy.
– Przede wszystkim kurtuazja i dobre obyczaje. – Nie parsknęłam, chociaż byłam tego bliska. – Nie lekceważ moich słów. Przestrzegamy zwyczajów, my wampiry. Musimy żyć razem przez szereg wieków.
– Coś jeszcze?
– Nie jestem tak silny jak Eric, ale nie jestem też młodym nieopierzonym wampirem. Mógłbym poważnie zranić Erica w walce. A gdybym miał szczęście, mógłbym nawet zwyciężyć.
– Coś jeszcze?
– Być może – odparł ostrożnie – ty sama.
– Jak to?
– Jeśli będziesz dla niego wartościowa w innym sensie, może zostawi cię w spokoju, szczególnie jeśli wie, że szczerze tego pragniesz.
– Ależ ja nie chcę być dla niego wartościowa! Nie chcę go nigdy więcej widzieć!
– Obiecałaś Ericowi, że mu znów pomożesz – przypomniał mi Bill.
– O ile odda złodzieja policji – odcięłam się. – A co on zrobił? Wbił Długiemu Cieniowi kołek w plecy!
– Prawdopodobnie równocześnie ratując ci życie…
– No cóż, w końcu to ja znalazłam dla niego złodzieja!
– Sookie, niewiele wiesz o świecie.
Zaskoczona gapiłam się na niego.
– Pewnie tak.
– Często proste sprawy nagle się komplikują, a sytuacja niespodziewanie zmienia. – Bill zagapił się w ciemność.
– Nawet ja dochodzę czasami do wniosku, że nie wiem już zbyt wiele. – Kolejna ponura przerwa. – Wcześniej tylko raz widziałem, jak jeden wampir zneutralizował drugiego. Eric złamał zasady naszego świata.
– A więc jednak nie ceni sobie waszej kurtuazji i obyczajów, którymi chełpiłeś się przed chwilą.
– Pam dobrze go pilnuje.
– Kim jest dla niego?
– Stworzył ją. To znaczy… zrobił z niej wampirzycę, stulecia temu. Wraca do niego od czasu do czasu i pomaga mu w aktualnej pracy. Z Erica zawsze był kawał łobuza, a z wiekiem staje się coraz bardziej uparty. – Nazwanie Erica upartym wydało mi się ogromnym niedopowiedzeniem.
– Musimy się więc z nim spotykać? – spytałam.
Bill chyba się zastanawiał nad odpowiedzią.
– Tak – przyznał w końcu z lekkim żalem w głosie. Mimo iż ani tobie, ani mi nie odpowiada towarzystwo innych wampirów. Niestety nie mamy wyboru.
– A ta sprawa z Desiree?
– Eric namówił kogoś, by mi ją podrzucił na próg. Miał nadzieję, że ucieszę się z ładnego prezentu, a równocześnie sprawdzał, jak bardzo jestem ci oddany. Gdybym napił się jej krwi, okazałbym się niewierny. Może zresztą Eric zatruł czymś jej krew. Może chciał mnie osłabić albo i… zniszczyć. – Wzruszył ramionami. – Sądziłaś, że umówiłem się z nią?
– Tak. – Na wspomnienie wchodzącej do „Merlotte’a” pary poczułam, że moje rysy twardnieją.
– Nie było cię w domu. Pojechałem więc cię szukać. – W jego tonie nie było oskarżenia, tylko smutek.
– Chciałam posłuchać myśli klientów i pomóc w ten sposób Jasonowi. Poza tym ciągle się nie uspokoiłam po ostatniej nocy.
– Już wszystko między nami w porządku?
– Nie, lecz na tyle dobrze, na ile się da – odparłam. – Pewnie każdy związek narażony jest na problemy, zawsze wszystko idzie gładko. Nie brałam jednak uwagę tak poważnych przeszkód. Zdaje mi się, że nigdy nie pokonasz Erica. Wiek jest głównym kryterium?