Выбрать главу

– Sam – wrzasnęłam, nienawidząc strachu w moim głosie. – Proszę, przyjdź tutaj. – Szybciej, niż mogłabym sądzić, mój szef znalazł się przy mnie. Wyciągnął rękę i otworzył drzwiczki pikapa. Ponieważ auto stało tu prawdopodobnie od kilku godzin (na masce była rosa) z zamkniętymi oknami, a było wczesne lato, ze środka uderzył nas silny zapach; składał się przynajmniej z trzech elementów: krwi, seksu i alkoholu. – Zadzwoń po ambulans! – poleciłam szybko, gdy Sam sięgnął do wnętrza, chcąc sprawdzić puls Jasona. Szef popatrzył na mnie z powątpiewaniem. – Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? – spytał.

– Oczywiście! Jest nieprzytomny!

– Zaczekaj, Sookie. Zastanów się.

Może rozważyłabym wszystkie za i przeciw, lecz w tym momencie poobijanym niebieskim fordem nadjechała Arlene. Sam westchnął i poszedł do przyczepy zadzwonić na pogotowie.

Jakaż byłam naiwna! Oto, jaką nagrodę dostają praworządne obywatelki.

Pojechałam z Jasonem do małego lokalnego szpitala, obojętna na policjantów oglądających bardzo uważnie ciężarówkę mojego brata, ślepa na samochód patrolowy jadący za ambulansem. Całkowicie zaufałam lekarzowi pogotowia, który odesłał mnie do domu z zapewnieniem, że zadzwoni natychmiast, gdy Jason odzyska przytomność. Doktor oznajmił też, przypatrując mi się z ciekawością, że mój brat najwyraźniej odsypia skutki zbyt dużej ilości alkoholu bądź narkotyków. Jason jednak nigdy przedtem aż tyle nie pił, a narkotyków w ogóle nie brał. Wystarczy, że nasza kuzynka Hadley nisko upadła i żyła na ulicy. Jej los zrobił na nas obojgu wielkie wrażenie. Powiedziałam to wszystko doktorowi, ten zaś mnie wysłuchał, a następnie przegonił.

Nie wiedząc, co myśleć, wróciłam do domu. Andy’ego Bellefleura nie było. Obudził go jego pager. Detektyw zostawił mi kartkę z tą informacją, nie pisząc nic więcej. Później się dowiedziałam, że przebywał w szpitalu w tym samym czasie, co ja. Przez wzgląd na mnie poczekał, aż wyjdę, i dopiero wtedy przykuł Jasona kajdankami do łóżka.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Sam zjawił się z nowinami około jedenastej.

– Sookie, aresztują Jasona, gdy tylko dojdzie do siebie, co zapewne zdarzy się bardzo szybko. – Szef nie powiedział mi, skąd to wie, ja zaś nie zapytałam.

Patrzyłam na niego bez słowa, po twarzy spływały mi łzy. Innego dnia może pomyślałabym, jak brzydko wyglądam zapłakana, dziś jednak w ogóle nie troszczyłam się o swój wygląd. Byłam zdenerwowana, bałam się o Jasona, smuciłam się z powodu Amy Burley, przepełniał mnie gniew, że policja popełnia takie głupie pomyłki, w dodatku straszliwie tęskniłam za moim Billem.

– Policjanci uważają, że Amy Burley dzielnie się broniła. Twierdzą, że Jason zabił ją, a potem się upił.

– Dzięki za ostrzeżenie, Samie. – Mój głos nawet mnie samej wydawał się osobliwie nieobecny. – Lepiej jedź teraz do pracy.

Uznał, że chcę zostać sama i dał mi spokój, a ja zadzwoniłam do informacji i zdobyłam numer hotelu „Krew” w nowoorleańskiej dzielnicy French Quarter. Wystukałam go. Czułam, że robię coś złego, chociaż nie potrafiłam uzasadnić swojej oceny.

– „Kreeeeeew”… we French Quarter – obwieścił dramatycznie głęboki głos. – Twoja trumna z dala od domu.

„Jezuuu!”.

– Dzień dobry. Mówi Sookie Stackhouse. Dzwonię z Bon Temps – powiedziałam grzecznie. – Muszę zostawić wiadomość dla Billa Comptona. Jest u was gościem.

– Kły czy człowiek?

– Eee… kły.

– Proszę poczekać minutkę. – Głęboki głos wrócił na linię po chwili. – Jaka to wiadomość, proszę pani?

Zawahałam się.

– Proszę przekazać panu Comptonowi, że… mój brat został aresztowany i doceniłabym, gdyby Bill mógł przybyć do domu natychmiast po załatwieniu swoich spraw.

– Zapisałem. – Dźwięk bazgrania. – A pani nazwisko? Można prosić o powtórzenie?

– Stackhouse. Sookie Stackhouse.

– W porządku, droga pani. Dopilnuję, by pan Compton otrzymał tę wiadomość.

– Dzięki.

Żadne inne działania nie przyszły mi do głowy – do czasu, aż zrozumiałam, że powinnam zatelefonować do Sida Matta Lancastera. Informacja o aresztowaniu Jasona mocno zszokowała adwokata, a przynajmniej sugerował to ton jego głosu. Zapewnił mnie, że pośpieszy do szpitala po południu, od razu po opuszczeniu sądu. Później miał mi dać znać.

Pojechałam do szpitala. Poprosiłam, żeby pozwolili mi posiedzieć z Jasonem do chwili, aż mój brat odzyska przytomność. Nie zgodzili się. Pomyślałam, że może już odzyskał przytomność i nikt mi o tym nie powiedział. Zobaczyłam w końcu korytarza Andy’ego Bellefleura, on jednak na mój widok odwrócił się i odszedł.

Przeklęty tchórz!

Wróciłam do domu, ponieważ nie miałam pojęcia, co jeszcze mogłabym zrobić. Zdałam sobie sprawę, że nie jest to dla mnie dzień pracy. Byłam z tego zadowolona, choć tak naprawdę fakt ten niewiele mnie obchodził. Przemknęło mi przez myśl, że nie radzę sobie z całą sprawą tak dobrze, jak powinnam. Znacznie bardziej opanowana byłam po śmierci babci.

Tamta sytuacja była jednakże absolutnie jasna. Musieliśmy wyprawić babci pogrzeb, jej mordercę należało schwytać i zatrzymać, my zaś mieliśmy po prostu żyć dalej. Jeśli policja poważnie sądziła, że Jason zabił naszą babcię (oraz inne kobiety)… Oznaczałoby to, że świat jest tak paskudny i niebezpieczny, iż nie miałam ochoty w nim żyć.

Siedząc i patrząc przed siebie w to straszliwie długie popołudnie, uprzytomniłam sobie, że do aresztowania Jasona doprowadziła mnie naiwność. Moja własna naiwność. Gdybym po prostu zabrała brata do przyczepy Sama, obmyła go z krwi, ukryła film do czasu, aż sprawdzę, co zawiera… gdybym nie zadzwoniła po karetkę… Tak sugerował zapewne mój szef, patrząc na mnie z powątpiewaniem. Tyle że przyjazd Arlene odebrał mi możliwość…

Pomyślałam, że kiedy ludzie się dowiedzą o Jasonie, mój telefon się rozdzwoni.

Nikt wszakże nie zatelefonował.

Pewnie nie wiedzieli, co powiedzieć.

Sid Matt Lancaster przyjechał około szesnastej trzydzieści.

– Zatrzymali go za morderstwo pierwszego stopnia – obwieścił bez zbędnych wstępów.

Zamknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, odkryłam, że Sid przygląda mi się z przenikliwą miną na łagodnej twarzy. Tradycyjne szkła w czarnych oprawkach powiększały jego ciemnobrązowe oczy, a wyraziste szczęki i ostry nos upodabniały prawnika do psa – posokowca.

– A co mówi Jason? – spytałam.

– Twierdzi, że był z Amy ubiegłej nocy. – Westchnęłam. – Mówi, że poszli do łóżka i że sypiał z nią wcześniej – ciągnął Sid. – Podobno nie widział jej przez dłuższy czas, bo podczas ostatniego spotkania Amy była zazdrosna o inne kobiety, z którymi twój brat się widywał. Naprawdę rozgniewana… Zdumiał się więc, że zagadnęła go ubiegłej nocy w Good Times. Zdaniem Jasona Amy zachowywała się przez całą noc dziwacznie, jakby postępowała zgodnie z jakimś programem, którego twój brat nie znał. Przypomina sobie, że uprawiali seks, potem leżeli w łóżku i pili drinka… Dalej nic nie pamięta… aż do przebudzenia w szpitalu.

– Ktoś go upił i wrobił – oświadczyłam stanowczo, choć natychmiast skojarzyły mi się podobne teksty z filmów, które oglądałam w telewizji.

– Oczywiście, że tak. – Sid Matt posłał mi poważne i przepełnione pewnością spojrzenie, jakby był ubiegłej nocy w domu Amy Burley i wszystko widział.

Psiakrew, może i był!

– Niech pan posłucha, Sidzie Matt. – Pochyliłam się do przodu, musiał więc spojrzeć mi w oczy. – Nawet gdybym mogła jakimś sposobem uwierzyć, że Jason zabił Amy, a także Dawn i Maudette, nikt mnie nie przekona, że podniósł choćby mały palec na naszą babcię.

– To dobrze. – Sid Matt zastanowił się nad moimi słowami. Widziałam, że całym sobą zgadza się ze mną. – Panno Sookie, załóżmy na moment, iż Jason miał jakiś związek ze zgonami młodych dziewcząt. Wówczas… co do pani babci… policja może pomyśleć, że zabił ją pani przyjaciel, Bill Compton, ponieważ była przeciwna waszemu związkowi.

Usiłowałam udawać, że zastanawiam się nad tym idiotyzmem.

– No cóż, Sidzie Matt, moja babcia bardzo lubiła Billa i była zadowolona, że się z nim spotykam.