Potem znów natarła na Carol.
– Złapałam cię, ty szczurze – wyszczerzyła zęby i uniosła siekierę.
Tym razem nie chybi – przemknęło przez myśl Carol.
– Pająki!
Dziewczynka zamarła, z rękami uniesionymi nad głową.
– Pająki! – To była Grace. – Masz pająki na plecach, Lauro. O Boże, na całych plecach! Pająki! Lauro, uważaj na pająki!
Carol patrzyła oszołomiona. Twarz Jane wyrażała zgrozę.
– Pająki! – krzyknęła Grace. – Wielkie, czarne, włochate pająki. Strząśnij je! Strząśnij z pleców. Szybko!
Dziewczynka wrzasnęła i upuściła siekierę. Wymachując ramionami, próbowała strzepnąć niewidzialnych napastników. Posapywała i piszczała jak małe dziecko.
– Pomóżcie mi!
– Pająki – powtórzyła Grace, a Paul podniósł siekierę i schował ją.
Jane szarpała na sobie bluzkę, próbując ją zedrzeć, upadła na kolana, przekręciła się na bok, bełkocąc i jęcząc.
– Zawsze bała się pająków – powiedziała Grace. – Dlatego nienawidziła piwnicy.
– Piwnicy? – powtórzyła Carol.
– Tam umarła – wyjaśniła Grace.
Carol nie zrozumiała. Jednak w tej chwili nie miało to znaczenia. Patrzyła na dziewczynkę wijącą się na podłodze i nagle poczuła, że ogarnia ją litość. Uklękła przy Jane, podniosła ją, przytuliła.
– Nic ci nie jest? – spytał ją Paul.
Pokręciła głową.
– Pająki – odezwała się dziewczynka drżącym głosem.
– Nie, kochanie – powiedziała Carol. – Nie ma pająków. Nie ma na tobie żadnych pająków. Nie ma i nie będzie. – I pytająco spojrzała na Grace.
Dean R. Koontz