Выбрать главу

Agnes podała jej rękę. Babcia otrzepała z fartucha ziemię i liście, po czym spróbowała tupaniem pozbyć się gliny z butów.

— Pora na herbatkę, co? — powiedziała. — Naprawdę dobrze wyglądasz. To świeże powietrze. W Operze było duszno; od razu tak pomyślałam.

Agnes na próżno usiłowała dostrzec w oczach babci Weatherwax cokolwiek prócz szczerości i dobrej woli.

— Tak, też mi się tak wydawało — przyznała. — Eee… zraniłaś się w rękę?

— Zagoi się. Jak prawie wszystkie rany.

Babcia zarzuciła łopatę na ramię i ruszyła do chatki. W połowie drogi obejrzała się jeszcze.

— Tak tylko pytam — uprzedziła. — Po sąsiedzku. Z ciekawości. Nie byłabym chyba człowiekiem, gdybym nie spytała…

Agnes westchnęła ciężko.

— Tak?

— …dużo masz teraz zajęć wieczorami?

Agnes zachowała w sobie dość buntu, by jej odpowiedź zabrzmiała ironicznie.

— A co? Proponujesz, że mnie czegoś nauczysz?

— Nauczę? Nie — odparła babcia. — Nie mam dość cierpliwości. Ale może pozwolę ci czegoś się dowiedzieć.

— Rychłoż się zejdziem znów?

— Jakie znów? Przecież jeszcze się nie zeszłyśmy po raz pierwszy.

— Ależ tak. Osobiście cię znam od co najmniej…

— Ale się nie zeszłyśmy. We trzy. No wiesz… oficjalnie.

— No dobrze. Rychłoż się zejdziem?

— Przecież już tu jesteśmy.

— No dobrze. Rychłoż…

— Może daj już spokój i zajmij się prawoślazem. Agnes, podaj niani prawoślaz.

— Tak, babciu.

— Tylko nie przypalcie mojego.

Babcia odetchnęła. Noc była jasna, choć chmury wzbierające od Osi obiecywały wkrótce śnieg. Kilka iskier wystrzeliło ku gwiazdom.

Rozejrzała się z satysfakcją.

— Czy nie jest miło?