Выбрать главу

Jechaliśmy obok porządnie wyglądających domów mieszkalnych, obok biurowców, i sklepów, aż zatrzymaliśmy się wreszcie przed pudełkowatym, czteropiętrowym budynkiem z ciemnego, czarnawego kamienia. Drzwi autobusu otwarły się z sykiem.

— Proszę iść za nami do tego budynku — powiedział Gorn. Pomimo użytego „proszę” zdanie to zabrzmiało jak rozkaz, którym zresztą niewątpliwie było. — Bez ociągania. Za chwilę będziecie musieli pokonać dwie kondygnacje. Tylko nie pogubić się po drodze.

Ruszyliśmy za nim do wnętrza budynku i dalej, szerokim korytarzem z jakimiś pokojami biurowymi po obydwu jego stronach, mijając po drodze odchodzące w lewo i w prawo mniejsze korytarze. Doszliśmy do klatki schodowej i wspinaliśmy się w górę, starając się dotrzymać kroku Gornowi. Sądzę, iż większość z nas zaskoczyła utrata oddechu podczas zwykłego wchodzenia na trzecie piętro, nawet gdyby uwzględnić brak ruchu w naszym więzieniu na statku. Nie tylko pozbawieni byliśmy kondycji fizycznej, ale dała nam się we znaki ta nieco większa od normalnej grawitacja.

Uderzenie ciepłego powietrza, które nas przywitało, kiedy weszliśmy do pierwszego z brzegu pokoju na trzecim piętrze, było równie niespodziewane, co i mile przez wszystkich przyjęte. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak okropnie jest zimno, dopóki nie dotarł do mej świadomości ból wywołany nagłym ogrzaniem ciała. Minęło kilka minut, nim mogłem zacząć myśleć i rozglądać się wokół siebie.

Ten pierwszy pokój — ten ogrzany — był dość duży i umeblowany wyjątkowo użytkowo: jedynie długimi, składanymi stołami i krzesłami, i praktycznie niczym więcej. Okien nie było, co natychmiast zresztą zostało nam wyjaśnione przez naszych gospodarzy.

— Siadajcie, gdzie popadnie, i spróbujcie przywyknąć do zmian temperatury — powiedział Gorn. — Temperatura tego pokoju i przyległych do niego została dla waszego dobrego samopoczucia podwyższona do 21 stopni. Są to jedyne pokoje ogrzewane bezpośrednio. Wybraliśmy je dlatego, bo nie mają ani okien, ani innych otworów wentylacyjnych, dzięki czemu ich ogrzanie jest maksymalnie skuteczne. — Podszedł do najbliższych drzwi. — Chodźcie za mną, pokażę wam resztę.

Powolutku, ciągle jeszcze nie odzyskawszy równowagi po przemarznięciu, podążyliśmy za nim i zobaczyliśmy, że druga sala przypomina swoim wyglądem koszary: osiem piętrowych łóżek, po cztery wzdłuż każdej z dłuższych ścian. Materace robiły wrażenie cienkich jak papier i niewygodnych, aleja w swej karierze widziałem już znacznie gorsze rzeczy. Miejsce to było dobrze utrzymane, choć najwyraźniej rzadko używane. Dalej znajdowało się trzecie duże pomieszczenie z natryskami i trzema pozbawionymi kabin, standardowymi toaletami, plus cztery niewielkie umywalki z lustrami. To wszystko również wyglądało na używane niezbyt często, ale robiło wrażenie sprawnego.

Wróciliśmy za sierżantem Górnem do naszego „salonu” i usiedliśmy. Nikt jednak nie zdjął z siebie żadnej z części składających się na nasze ocieplane stroje; ja sam w każdym razie nie miałem zamiaru tego uczynić. Wydawało mi się, iż już nigdy nie będzie mi ciepło.

Przyszła kolej na kapral Sugrę. Przypominała mi te wszystkie policjantki, które miałem okazję spotkać w mojej robocie — nie żeby była nieatrakcyjna, raczej jedynie twarda, zimna i obojętna; jej głos pasował zresztą do wyglądu. Po raz pierwszy miałem teraz okazję przyjrzeć się i jej, i Gornowi i dostrzec coś więcej poza sposobem bycia i mundurem. Ich cera, która w porcie kosmicznym i w autobusie wyglądała na granitowoszarą, teraz okazała się jaśniejsza, niemal pomarańczowa. Skóra zaś robiła wrażenie bardzo twardej i z bliska przypominała skórę niektórych wielkich zwierząt. Na pewno nie byli mięczakami.

— Jestem kapral Sugra — zaczęła, przedstawiając się po raz drugi. — Sierżant Gorn i ja będziemy wam towarzyszyć przez cały najbliższy tydzień. Nasze pokoje znajdują się w końcu korytarza i w każdej chwili gotowi jesteśmy odpowiedzieć na każde wasze pytanie. Poprowadzimy również dla was podstawowy kurs przygotowawczy. Pojawią się także przedstawiciele rządu, którzy wyjaśnią wam pewne bardziej specyficzne sprawy. Rozumiemy, iż mieliście ostatnio dość gorzkie doświadczenia i że niepokoicie się teraz tym, jaki też jest ten świat, czego można po nim oczekiwać i co on dla was uczyni.

I co z nami uczyni, pomyślałem sobie.

— Przede wszystkim chciałabym wiedzieć, czy jest wśród was ktoś, kto nie wie, dlaczego Meduza i inne światy Rombu Wardena są używane przez Konfederację jako miejsce zsyłki.

Zamilkła na moment, a nie słysząc żadnych głosów, przyjęła do wiadomości, że wszystkim obecnym znane są co najmniej najważniejsze fakty.

— Mikroorganizm, który już teraz znajduje się w waszych ciałach, adaptuje się właśnie do nowych warunków. Proszę się nie niepokoić. Nie odczujecie nic; nie zauważycie nawet, że cokolwiek uległo zmianie. Prawdę mówiąc, poczujecie się prawdopodobnie znacznie lepiej w trakcie postępowania tego procesu, ponieważ, po mimo najlepszej opieki medycznej, ludzki organizm trapiony jest wieloma chorobami i problemami natury zdrowotnej. Skoro zaś dla organizmu Wardena stajecie się domem, miejscem, w którym żyje, chce on, by to miejsce było w stanie najlepszym z możliwych. Dlatego naprawi on to, co naprawienia wymaga, uczyni efektywnym to, co efektywnym nie jest, i nie tylko wyleczy was z ewentualnych chorób i zakażeń, ale ochroni przed nowymi zagrożeniami. W ten sposób odpłaci wam za gościnę, a nie jest to mało.

Potężnie zbudowany, ponury mężczyzna stojący obok mnie zakasłał cicho.

— Taa… ale czym my zapłacimy?

— Nie… płacimy niczym, używając twojej terminologii — odparła. — Jak wiecie, istnieje teoria, według której organizm Wardena pochodzi z planety Lilith i że został on rozprzestrzeniony przez odkrywców i badaczy na pozostałe trzy planety, gdzie zmutował się, by przeżyć. Niektórzy mieszkańcy Lilith posiadają moc rozkazywania organizmom Wardena, dzięki czemu mogą oni zadawać ból, sprawiać przyjemność, a w niektórych przypadkach tworzyć i niszczyć coś samą siłą woli. Na Charonie ta umiejętność występuje w jeszcze bardziej wyrazistej formie. Tam bowiem moc fizyczna i umysłowa umożliwia osobom szkolonym i zdolnym do kontrolowania „wardenków” stosowanie wobec siebie i wobec innych czegoś, co praktycznie równa się magii. Na Cerberze skutkiem ubocznym działania organizmu Wardena jest możliwość wymiany umysłów pomiędzy ludźmi. We wszystkich tych skutkach ubocznych jest więcej plusów niż minusów. Jednak tutaj, na Meduzie, dominującym problemem jest przetrwanie. Tutaj organizm Wardena przejawia naturę trochę bardziej „kolonialną” — żyje w koloniach i trzyma się tego, w czym się znajduje, nie kontaktując się praktycznie z innymi.

— Nie twierdzisz chyba, że tutaj nie występuje żaden skutek uboczny, żaden szczególny efekt jego działania — odezwała się sceptycznie jakaś kobieta.

— Och, nie. Owszem, występuje taki efekt uboczny, jednakże jest on ograniczony do każdego pojedynczego osobnika. Jest też zarazem uniwersalny i automatyczny w tym sensie, że nie wymaga ani siły woli, ani specjalnego szkolenia. Każdy może z niego korzystać, czyniąc tym samym Meduzę miejscem lepiej nadającym się do życia. To, co on uczynił nam i co teraz właśnie robi z wami, to totalna zmiana podstawowej biochemii naszych organizmów. Wyglądamy jak ludzie, zachowujemy się jak ludzie; pod mikroskopem jednakże okazuje się, że ludźmi nie jesteśmy. Tutaj na Meduzie kolonie „wardenków” przetrwają w nas tylko tak długo, jak długo my żyjemy. Tak więc kolonie te doprowadziły do takiej mutacji człowieka, by przetrwać w tym klimacie niezależnie od okoliczności. Zmiany te są o wiele bardziej całościowe niż na pozostałych planetach. Struktura naszych komórek została zmodyfikowana i kolonia „wardenków” wewnątrz każdej z tych komórek posiada nad nią pełną kontrolę i gotowa jest do natychmiastowego działania albo niezależnie, albo kolektywnie, w zależności od wymagań chwili.