Выбрать главу

— Czy włączysz to do swojego raportu?

— Nie. I tak by w to nie uwierzyli; a gdyby nawet uwierzyli, to nie byliby w stanie zrozumieć. Nie zmienia to jednak w niczym sytuacji, poza tym, że pozostawia bez odpowiedzi kilka z tych pytań, które mi jeszcze pozostały. Teraz, kiedy już nie ma Kreegana, Morah wydaje się odgrywać najważniejszą rolę; nie posiada on jednak umiejętności tamtego. Ci dwaj na pewno się kiedyś spotkali i Morah, błyskotliwy superkryminalista przejął od Kreegana sposób oceny sytuacji. Przejął jego punkt widzenia. Robi teraz, co może, chociaż zdaje sobie sprawę, że problemy go przerastają. Cholera! — Usiadł i zamyślił się. Wreszcie powiedział: — Połącz się z Morahem. Powiedz mu, żeby przedłużał to spotkanie tak długo, jak się da, a ja skontaktuję się z nim powtórnie, natychmiast po przeprowadzeniu konsultacji z moimi przełożonymi.

— Z tym nie będzie najmniejszego problemu. Ale czy nie pomyślałeś przypadkiem o tym, że oni wszyscy są teraz razem na słabo zabezpieczonej i łatwej do zaatakowania stacji kosmicznej orbitującej wokół Lilith? Jedno, dobrze mierzone uderzenie…

— I mielibyśmy wówczas do czynienia z samymi Altavaryjczykami, a nie jestem pewien, czy możemy sobie na to pozwolić. A poza tym, czym mielibyśmy ich zestrzelić?

— Ten statek wartowniczy ma wystarczające uzbrojenie, by poradzić sobie z tak prostym zadaniem.

— Więc jednak człowiek w ostateczności może zatriumfować nad komputerem. — Roześmiał się. — A niby jak według ciebie Altavaryjczycy, nie wspominając już o robotach, przenikali w głąb naszego systemu? I gdzie było to odpowiednie miejsce do testowania robotów i sprawdzenia, czy rzeczywiście potrafią one kogokolwiek zmylić?

— O! Chcesz przez to powiedzieć, że ten statek jest pod ich kontrolą i w ich rękach? To bardzo nieprzyjemna możliwość.

— Raczej — pewność. Jeśli potrzebujesz dalszego potwierdzenia, to przypomnij sobie, że wystarczyło, iż usiadłem w fotelu przy tamtej konsoli, wystukałem nazwisko Mora — ha i nazwę planety, a w przeciągu sekund uzyskałem połączenie. Żadnego szukania, żadnego zgadywania. Ludzie z łączności wiedzieli, kim jest i gdzie się znajduje w danym momencie.

— Mógłbym zdetonować ten moduł i w ten sposób uchronić nasze informacje.

— Mam nadzieję, że okaże się to zbędne. W tej chwili jestem jedyną osobą z Konfederacji, którą Morah i inni darzą jakąś dozą zaufania. Jestem przecież tam razem z nimi. Jestem Calem Tremonem, Parkiem Lacochem i Qwin Zhang; tyle że nie jestem zarażony „wardenkami”. Jestem jedynym człowiekiem, któremu uwierzą, ponieważ dysponują fachową oceną mojej osoby. — Roześmiał się powtórnie. — Zresztą i tak nie sądzę, byś był zmuszony mnie zabić, drogi przyjacielu.

— Nie mam takiego zamiaru, chyba że sama misja zostanie zagrożona.

— Być może, a być może ty tego po prostu nie wiesz. To zresztą nieistotne.

Wstał z fotela i zbliżył się do biurka, skąd wziął pióro i notes. Zawsze używał pióra i papieru, kiedy robił notatki. Nigdy bowiem nie było pewności, czy ktoś lub coś nie podsłuchuje terminalu, a jeśli się zjadło własne notatki, to przynajmniej wiadomo dokładnie, gdzie one się znajdują i w jakiej są formie. Trudno było przełamać stare przyzwyczajenia.

Pracował dość długo; wszędzie walały się kawałki papieru i różnego rodzaju zapiski. Wreszcie pozbierał to wszystko, przejrzał, ułożył w niezgrabny stosik, uśmiechnął się i pokiwał głową. Potem sięgnął po urządzenie do łączności zakodowanej.

— Otwarty Kanał bezpieczeństwa R — poinstruował komputer. — Zwarta wiązka, zagłuszanie, kod najwyższego stopnia zabezpieczenia. Niech oni też mają trochę uciechy.

Nawiązanie łączności za pośrednictwem różnych tajnych łączy, rozrzuconych na tak olbrzymiej przestrzeni, zajęło kilka minut, jednak ponieważ sygnały przemierzały tę odległość w ten sam ukośny, wewnątrzwymiarowy sposób jak statki kosmiczne, łączność była praktycznie natychmiastowa, tym bardziej że chodziło o połączenie o najwyższym stopniu ważności. Wystarczyło, że ktoś podniósł słuchawkę z tamtej strony i dostosował swoje urządzenie de — kodujące do napływającej informacji.

— Słucham Kontrolera z Rombu — odezwał się nieco zniekształcony głos. — Tu Tatuś.

— Halo, Krega! Robisz wrażenie zmęczonego.

— Spałem twardo, kiedy nadeszło połączenie, i musiałem wziąć kilka pigułek, żeby się dobudzić. Zakładam, że masz jakieś specjalne zamówienie… tak jak to było w przypadku Cerbera?

— Nie. Chcę złożyć sprawozdanie. Czuję co prawda, że brak jest jeszcze czegoś ważnego, ale nie jestem w stanie dojść do tego, co to jest. Zebrałem więc wszystko, co wiem na pewno i do czego prowadzi dedukcja. Sądzę, że informacja, którą posiadam, stanowi wystarczającą podstawę do wszczęcia działań, tym bardziej że czas jest w tej chwili sprawą najistotniejszą. Na Rombie trwa właśnie narada wojenna i myślę, że czasu zostało nam bardzo niewiele.

— W całym cywilizowanym świecie wybuchło istne piekło — powiedział Krega. — Ten sen, z którego mnie wyrwałeś, był moim pierwszym snem od czterech dni. Toż to zupełny chaos! Statki zaopatrzeniowe puszczane niewłaściwymi trasami doprowadziły na tuzinie planet do zamknięcia fabryk z powodu braku surowców, a na dziesiątkach innych wprowadzono racjonowanie żywności i podstawowych materiałów, bo statki zaopatrzeniowe w ogóle tam nie dotarły. Nawet flocie wojennej zdarzyło się otworzyć ogień do własnych jednostek! Liczba tych przeklętych robotów i skala operacji jest ogromna! Ogromna! Muszą ich być całe tysiące, a wszystkie rozmieszczone na placówkach wzdłuż linii komunikacyjnych i zaopatrzeniowych. A nasza Konfederacja stanowi zorganizowaną całość dzięki systemowi wzajemnych zależności. Wiesz przecież o tym.

Skinął głową, choć jednocześnie nie mógł się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Tak więc Morah jednostronnie rozpoczął wojnę Kreegana, mobilizując wszystkie polityczne i przestępcze organizacje kontrolowane przez Czterech Władców.

— Jak się trzymacie? — zapytał, mając omal nadzieję, że odpowiedź będzie pesymistyczna.

— Jakoś dajemy sobie radę… choć z wielkim trudem! — odpowiedział Krega. — Byliśmy na coś takiego przygotowani, zważywszy na naszą wiedzę, ale skala tych operacji jest niewyobrażalna… I świadczy o diabelskiej wręcz inteligencji przeciwnika. Ludzie, których zastąpili, są skromnymi, niewiele znaczącymi ogniwami w skomplikowanych łańcuchach, ale znajdują się oni w takich punktach, w których mogą z łatwością wprowadzać drobne zmiany do rozkazów dotyczących transportu, szlaku przewozów, a nawet potyczek czy bitew. A takie drobne zmiany są cholernie trudne do wykrycia. Nie podmieniają admirała, ale drobnego urzędnika, który przepisuje i wysyła admiralskie rozkazy. Jesteśmy w stanie się utrzymać, chociaż w wielu miejscach mamy już do czynienia z zamieszkami spowodowanymi brakiem żywności, i wątpię, byśmy mogli sobie z tym poradzić na dłuższą metę. Masz rację, jeśli chodzi o kwestię czasu. Jeśli teraz nie wskażesz nam jakiejś drogi wyjścia z tej sytuacji, to nie będziemy mieli innego sposobu, jak tylko natychmiastowa likwidacja Rombu.

— Nie jestem pewien, czy byłbyś w stanie tego dokonać, Tatuśku — powiedział otwarcie. — Popełniliśmy błąd w ocenie tych obcych. Istnieją dowody na to, że są oni równie silni jak my, a może nawet silniejsi. A teraz trzymaj się mocno. Nie uwierzysz temu, co usłyszysz.