Punkt 4: Obcy zadecydowali, że należy nas usunąć, a jednocześnie są przecież przekonani, że bez trudu nas pokonają w każdej ewentualnej wojnie. Dlaczego więc w ogóle stanowimy dla nich jakiekolwiek zagrożenie? Nie wiemy nawet, gdzie moglibyśmy w nich uderzyć, zbyt mało wiemy, byśmy mogli być takim zagrożeniem dla ich cywilizacji, jakim oni są dla naszej. Wynika z tego, że możemy jednak sprawić im gdzieś jakieś poważne kłopoty. Jak do tej pory jedynym punktem, gdzie się przecinają nasze dwie cywilizacje, jest Romb Wardena. Najwyraźniej obawiają się, iż możemy go unicestwić czy też poważnie zniszczyć, a bez wątpienia jest on dla nich bardzo ważny. Uratowanie Rombu Wardena jest dla nich tak istotne, że tylko z tego powodu skłonni byli zgodzić się na plan Kreegana. Czym więc jest dla nich Romb Wardena, że tak bardzo im na nim zależy? Musi zapewne być czymś istotnym dla ich rasy, sprawą życia i śmierci całego gatunku, skoro podejmują aż takie środki, by go zachować.
Altavaryjczycy mogą oddychać tym samym powietrzem co my. Są też prawie na pewno zbudowani z łańcuchów węglowych, w sposób prawdopodobnie niezwykły, ale zrozumiały dla naszych biologów. Stąd też niezbyt trudno jest odnaleźć najmniejsze wspólne mianowniki dla ich rasy — muszą być przecież takie same jak nasze. Te trzy NWM — y to pożywienie, schronienie i rozmnażanie.
Uważam, że pożywienie można wykluczyć od razu. Ilość białka i innych produktów nadających się do spożycia, jaką te cztery planety są w stanie wyprodukować, nie jest znacząca, jeśli weźmie się pod uwagę potrzeby całej cywilizacji międzygwiezdnej. A poza tym, skoro są oni w stanie dokonywać konwersji energii w masę, to głód nie może im nigdy zagrażać.
Może więc chodzić o schronienie, o miejsce do życia. Te cztery światy zostały celowo ukształtowane i ustabilizowane, z czego wynika, iż zamierzano je kiedyś zasiedlić. Jednak liczba mieszkańców czterech przeciętnej wielkości planet jest zbyt mała, by warta była kosmicznej wojny. Jeśli pomyśleć o liczbie planet nadających się do przystosowania, jaką ludzkość odkryła w swoim kwadrancie galaktyki, wojna totalna o prawo do kolonizacji czterech planet, których i tak nie moglibyśmy wykorzystać ze względu na organizm Wardena, nie miałaby żadnego logicznego sensu.
Pozostawało więc rozmnażanie. Obrona młodych czyniłaby zrozumiałym ich dotychczasowe zachowanie. Jeśli założymy ich całkowitą obcość — dowody wskazują, że ich sposób myślenia, jak należało oczekiwać, jest dla nas bardzo dziwny — możemy rozciągnąć ją również na ich biologię. Nie ma podstaw, by przypuszczać, że ich sposoby rozmnażania przypominają nasze. Jeśli jednak przyjmiemy, że Romb jest ich ośrodkiem rozmazania, to musimy jednocześnie założyć, że rozmnażają się oni albo bardzo rzadko, albo bardzo, bardzo powoli. Jeśli tak jest, to są oni niezwykle długowieczni i, co logicznie można wywnioskować, liczba jaj — czy czegoś, co spełnia ich funkcje — musi być ogromna, skoro wymaga aż czterech światów. Organizm Wardena może być przeto jakimś rodzajem urządzenia ochronnego, utrzymującego optymalne warunki dla tych jaj i broniącego ich przed podstawowymi zagrożeniami. Jego możliwości obronne mogą być bardzo wielkie, a jaja muszą znajdować się we wnętrzu samych planet. Podejrzewam, iż fakt, że jedynie na mroźnym świecie Meduzy występuje aktywność geotermiczna, dowodzi, że tylko tam wymagana jest jakaś regulacja temperatury. Najwyraźniej ciepło jest im niezbędnie potrzebne.
Punkt 5: Przy założeniu, że chodzi tutaj o funkcje reprodukcyjne — o rozmnażanie — wyłania się pewna liczba bardzo interesujących możliwości. Podczas gdy ochrona młodych jest jedynym dopuszczalnym przez logikę rozwiązaniem, to światy Wardena istnieją nie tylko po to, by chronić jaja, ale również po to, by służyć młodym za środowisko do życia. Jest to fascynująca koncepcja — kolonizowanie światów poprzez stworzenie na nich wpierw odpowiednich warunków, następnie poprzez umieszczenie na nich jaj i doprowadzenie do tego, że kiedy wylęgną się z nich młode, będą stanowić one doskonale dostosowaną do warunków populację tubylczą, wyposażoną w połączenia z komputerem, połączenia pozwalające im uzyskać konieczną wiedzę. Przyznaję jednak, iż brak mi tu pewnego kluczowego elementu, skoro to wszystko implikuje, że podróże kosmiczne, przystosowanie planet do życia i komputery są warunkiem niezbędnym do reprodukcji. Rasa taka byłaby przecież czymś absurdalnym, bo jakże mogła ona w ogóle powstać czy ewoluować?
Naturalnie, jeśli przyjmiemy założenie, że ich cywilizacja jest o wiele starsza od naszej, problem ten rozwiązuje się sam przez się. Jakkolwiek by było, na wszystkich światach cywilizowanych istoty ludzkie rozmnażają się obecnie w technologicznie doskonałych laboratoriach inżynierii genetycznej. Rasa, która napotkałaby światy cywilizowane, a nie miałaby najmniejszego pojęcia o naszej historii i o posługiwaniu się metodą „naturalną” na światach pogranicza czy na Rombie, stanęłaby przed taką samą zagadką, jaką tutaj postawili przede mną Altavaryjczycy. Zastanawiałaby się bowiem, w jaki sposób rozmnażaliśmy się, zanim rozwinęliśmy tę technologię, która widoczna jest w laboratoriach inżynierii biologicznej. Tutaj musi być podobnie. Nie ewoluowali bowiem w ten właśnie sposób i nie w ten sposób natura kazała im się rozmnażać; ale jest to sposób, który świadomie wybrali, ponieważ jest on dla nich lepszy, łatwiejszy, bardziej skuteczny i tak dalej. Powodów możemy się jedynie domyślać.
Podsumowanie: Obcy stworzyli światy Rombu, aby były inkubatorami i nowym domem dla ich młodych. Rozmnażają się oni powoli i są długowieczni, co oznacza, że tutaj znajduje się ogromna część ich nowej generacji. Nie mogą się wycofać i opuścić swych młodych, i choć nie sądzę, by Romb był jedynym miejscem wykorzystywanym do reprodukcji, to jednak jest on wystarczająco duży i znaczący, by jakiekolwiek mieszanie się w jego sprawy w ich umysłach było równoznaczne z „ludobójstwem”.
Kiedy pojawili się ludzie, obcy użyli swej aparatury — organizmu Wardena i planetarnych komputerów, by zrozumieć, ocenić i oszacować całą naszą cywilizację. Tak długo jak wylęg — czy jakiś tam inny odpowiadający mu proces — był dostatecznie oddalony w czasie, mogli to robić. My jednak zmusiliśmy ich do działania, zsyłając na Romb naszych największych kryminalistów i dewiantów, których umysły i stosunek do rzeczywistości wpłynęły na kształt społeczeństw tych czterech światów. W rezultacie obraz ludzkości, jaki sobie wytworzyli, jest co najmniej skrzywiony. Nadszedł czas wylęgu — choć może on nastąpić dopiero za jakąś dekadę czy później — i musieli podjąć decyzję. Czy to ze względów naukowych, czy badawczych, czy z jakiejś naukowej litości, nawiązali kontakt z Czterema Władcami, mając na względzie oszczędzenie życia ludności Rombu. Wówczas też pewnie poinformowali Lordów, że reszta ludzkości stanowi dla nich ogromne zagrożenie i tym samym musi zostać zgładzona.