Выбрать главу

— Który w jakiś sposób odkrył prawdę?

— Podobnie jak ja sam. Na każdym ze światów znajdował się jeden punkt, jedno słabsze miejsce, które było oknem Coldaha na świat zewnętrzny. Proszę mnie nie pytać, jak to działa czy dlaczego jest w ogóle potrzebne, bo tego nie wiem. Był jednak zawsze taki punkt, zazwyczaj w najtrudniej dostępnym i najgroźniejszym miejscu planety. Na Lilith znajdował się on w pobliżu bieguna północnego. Na Charonie była to niewielka wysepka w pobliżu południowego kontynentu. Nie wiem, dlaczego Kreegan znalazł się akurat na biegunie północnym, ale jeśli się weźmie pod uwagę fakt, iż to właśnie potomkowie pierwotnego zespołu badawczego stworzyli na Lilith ten kult planetarny, to można założyć, że to oni naprowadzili go na ten ślad. W tych miejscach siła sygnału jest tak duża, że wpływa on tam bezpośrednio na nasz zakres fali i pokrywa się z nim, wzbudzając tym samym nasze „wardenki” i wywołując w naszych mózgach świadomość sytuacji, a także możliwość jej kontroli.

— Nie dziwota, że Kreegan został Władcą. Morah skinął głową.

— Miejscowi Altavaryjczycy, wyhodowani, że się tak wyrażę, do lokalnych warunków i do nienaprzykrzania się, próbowali zniechęcić każdego do zbliżania się, nie ujawniając się wszakże, często wręcz paradując w zwierzęcym przebraniu. Stanowią oni głównie personel obsługujący monitory i urządzenie kontrolne, służące do obserwacji Coldaha, którego sygnały stają się coraz silniejsze aż do momentu jego odejścia. Dzięki ciągłemu monitorowaniu potrafią więc przewidzieć pewne zachowania Coldaha i odpowiednio się do nich przygotować.

Agent zastanawiał się przez chwilę.

— Z czego wynika, że tamte demony spod lodu nie były jedynymi. Były też przecież te okropieństwa z mackami na pustyni charonejskiej, o ile dobrze pamiętam.

— Och, narile. To nie Altavaryjczycy; to raczej ich ulubione zwierzątka. Rezultat hodowli zwierzęcia mającego taką strukturę biochemiczną, która byłaby wrażliwa na częstotliwości wardenowskie. Udało się to w bardzo ograniczonym zakresie. A niektóre z nich wydostały się na wolność i przystosowały się do życia na pustyni. To wszystko. Wynikiem podobnej, nieudanej próby są cerberyjskie borki, tyle że tym razem przelękli się nieco rezultatów własnych działań i zrezygnowali z dalszych prób.

— Ciągle jednak nie pojmuję, dlaczego zgodzili się na plan Kreegana.

— Och, to proste. Nie byli jeszcze gotowi do konfliktu z nami. Byli przekonani, że mu się nie uda, ale z jakichś powodów zgodzili się z nim, tym bardziej że niezależnie od przebiegu wypadków dawało to im informację strategiczną i militarną, której tak potrzebowali. Jeśliby zaś plan się powiódł, to tym lepiej dla nich. W żadnym jednak przypadku nie mogli nas tolerować, nie mogli tolerować rasy posiadającej tak wielkie imperium, że mogło ono sięgnąć aż do Coldaha, a nawet wykorzystać i jego samego, i jego symbiontów, i to bez pośrednictwa technologii.

— Jak wobec tego postąpią oni teraz z Konfederacją… i z nami?

Morah westchnął.

— Użyją niewielkich, ale bardzo groźnych sił w celu uderzenia na słabo bronione planety na całym obszarze Konfederacji. W końcu też i resztki tej floty nie zaangażowane w sprawy związane z nową planetą — siedzibą dla meduzyjskiego Coldaha dołączą do tamtych w ich akcji ofensywnej. Wspólnie doprowadzą imperium do stanu barbarzyństwa na skalę planetarną, tyle że dotyczyć to będzie setek światów. Sama Konfederacja bronić się będzie z desperacją i fanatyzmem, ciągle zmniejszając zasięg tej obrony, aż wreszcie zostanie zneutralizowana na dłuższy okres. Co ludzkość ostatecznie uczyni, czy też czym się stanie, nigdy się nie dowiemy. Od dawna już bowiem będziemy martwi.

— A Romb?

— Komputery Altavaru są w stanie stabilizować przez jakiś czas odmianę meduzyjską, odbudowując być może Meduzę albo, co jest bardziej prawdopodobne, zostawiając ją w spokoju. My osiedlimy Meduzyjczyków na Lilith i Charonie i stopniowo będziemy dostosowywać program z Meduzy do tego świata, na którym ich osiedlimy, nawet gdyby miało to dotyczyć nie tej, ale i następnych generacji. Altavaryjczycy pozostaną jak zawsze niewidoczni i nie narzucający się przez następne trzysta lat. Wówczas to, jeden po drugim, wyłonią się w swój naturalny sposób Coldahy i teoretycznie nasza wardenowska moc zaniknie, i ponownie staniemy się zupełnie zwykłymi ludźmi. Może też być inaczej. Wiele wyjaśni nam fakt, czy potomkowie Meduzyjczyków staną się Charonejczykami czy Lilithianami, czy też pozostaną samymi sobą, pomimo odejścia Coldah i pomimo subtelnego wpływu, jaki będzie wywierał na nich komputer główny Altavaru. Jeśli zachowają swoją tożsamość, to będzie to oznaczać, że odejście Coldaha nie zmieniło w sposób zasadniczy sytuacji w tym względzie. Jeśli my w ciągu tych trzech stuleci nauczymy się utrzymywać te „wardenki” przy życiu lub zastępować je ich syntetycznymi odpowiednikami — co już w tej chwili czynią Altavaryjczycy — wówczas to my, rasy Rombu Wardena, staniemy się prawdziwym, podróżującym w kosmosie Homo excelsius. Altavaryjczycy będą mogli zmuszać „wardenki” do działania dla nich za pomocą procesów mechanicznych i elektronicznych. Nam wystarczy do tego sama siła woli i ponadto będziemy mogli przekonstruować sami siebie, jeśli tylko zechcemy.

Skinął powoli głową.

— A ty przecież byłeś biologiem.

— Jestem biologiem. Wcześniej czy później, dzięki współpracy z Altavarem, będę wiedział wystarczająco dużo albo też posiądą odpowiednią wiedzę moi ludzie, wspomagani komputerami Cerbera, tym bardziej że będą mogli bez ograniczeń rozwijać ich potencjał. Musimy szybko odbudować przemysł. To jest naszym pierwszym i najważniejszym zadaniem. Posiadamy kadry złożone z dysponujących odpowiednimi umiejętnościami Meduzyjczyków, jednak wpierw musimy odbudować fabryki i to zarówno na powierzchniach planet, jak i w kosmosie. Ludzie ze zmysłem technologicznym rozrzuceni są po całym Rombie, a narzucone nam przez Konfederację ograniczenia technologiczne przestały istnieć.

— Jesteś pewien, że Altavar nie będzie się wtrącał?

— Tak długo jak, nie będą widzieć w nas zagrożenia, nie będzie. Mówię tu o planowaniu długoterminowym, panie Carroll. Odbudowa przemysłu i produkcji zajmie całe lata. Mamy trzy stulecia, żeby tego dokonać i żeby nauczyć się tego, czego nauczyć się musimy. Pod koniec tego okresu, jeśli uda nam się zgłębić tajemnicę organizmu Wardena, będziemy sobie siedzieć tutaj na tych trzech pozostałych planetach i machać rękoma na pożegnanie Coldahom i Altavaryjczykom. A potem polecimy sami, żeby sprawdzić, co pozostało z ludzkości i odbudować naszą cywilizację, odbudować jej siłę, ale nie jej ignorancję. Jest to wyzwanie nie tylko dla nas, którzy rozpoczniemy tę pracę, ale i dla naszych dzieci i wnuków, którzy ją dokończą. I jeśli wykonamy nasze zadanie prawidłowo, oni wykonają swoje bez powtarzania błędów przeszłości, tworząc cywilizację zdolną wprowadzić w osłupienie całą ludzkość. Rasa, która potrafi siłą woli stać się każdą istotą, jaką zechce, zdolna do skruszenia gór jednym ruchem palca i wysiłkiem woli, która potrafi zmieniać ciało, płeć i cokolwiek tam zechce, będzie zupełnie nowym rodzajem istoty, czy raczej istot.

Yatek Morah odchylił się do tyłu, dopił zawartość szklaneczki, po czym wstał i zapalił charonejskie cygaro. Po chwili dodał: