— To bezczelność, żeby tak beze mnie głosować — narzekał Ypsir.
Wzruszył ramionami.
— Próbowaliśmy się z tobą skontaktować, ale nie odpowiadałeś na wezwania. Dlatego zresztą Morah mnie tutaj przysłał.
Ypsir uśmiechnął się. „To jeden z powodów” — pomyślał, ale głośno powiedział:
— Cóż, nie podoba mi się to wszystko, jednak w tym momencie nie bardzo mogę zgłaszać jakieś obiekcje. Miejmy tylko nadzieję, że technicy z Cerbera poradzą sobie bez konieczności czasowego zamknięcia stacji.
— Jestem tego pewien.
— Czy poznałeś już Skrę? — spytał nagle Ypsir. Uśmiechnął się i skinął głową.
— Owszem. I to dość dokładnie. Proszę nie zapominać, że uwzględniając proces Merona, to ja byłem Tarinem Bulem.
Talant Ypsir uśmiechnął się szeroko, a potem zaczął się śmiać.
— Och, to doskonałe! To wręcz wspaniałe! — wykrztusił wreszcie.
— Sprawa komputera nie jest jedynym powodem mojej tu obecności — dodał Carroll. — Doszedłem do wniosku, że należy mi się znacznie lepsze stanowisko niż bycie posłańcem Czterech Władców.
Ypsir, delektując się w myślach ironią sytuacji, prawie go nie słuchał. Odwrócił się do Skry i zawołał:
— Słyszałaś, moja śliczna? Ty kiedyś byłaś nim!
Spojrzała na agenta zaskoczona i zdezorientowana, ale nie odezwała się ani słowem.
— Skra? — zwrócił się do niej agent. — Czy wiesz, kim są ci ludzie?! To jest Haval Kunser, to jest Shugah Fallon, a to jest Talant Ypsir.
Oczy jej robiły się coraz większe, rozchyliła usta, po czym zmarszczyła brwi, potrząsnęła głową i skierowała wzrok na tę trójkę.
— Postanowiłem, że albo zginę, albo zostanę Władcą Meduzyjczyków — powiedział Carroll, ale ona go już nie słuchała.
Głowa Talanta Ypsira rozstała się z jego tułowiem, zanim jeszcze martwe ciała Fallon i Kunsera zdążyły dotknąć podłogi.