Выбрать главу

Potężna, opadająca wieża uderzyła w wioskę robotników i dalej, niszcząc domy i zbudowane z pustaków budynki gospodarcze, zabijając mężczyzn, kobiety i dzieci, nieodwracalnie rozbijając w proch marzenia, plany i nadzieje. Całe zbocze górskie zatrzęsło się, aż wzbił się pył, zakrywając całe dzieło, pot i pracę, które doprowadziły do budowy tej wieży. Alexios poczuł w ustach smak popiołu i gorycz, które były nie do zniesienia.

Lara zniknęła. Wszędzie wokół, gdzie można było sięgnąć wzrokiem, były tylko ruiny i zmasakrowane ciała.

To moja wina, powiedział sobie w duchu. Grzech pychy. Moja pycha doprowadziła do zniszczenia wszystkiego, do zabicia milionów ludzi. Wraz ze wszystkim innym, strzaskana, pokryta popiołem leżała jego dusza, a on krzyczał do pustego nieba:

— To moja wina! To wszystko moja wina! Obudził się nagle, zlany zimnym potem. Przez minione od katastrofy wieży lata, Alexios dowiedział się, że to nie była jego wina, ani trochę. Niszczące poczucie winy, które kiedyś miał, przekształciło się w nieustępliwą, płonącą nienawiść. Nie szukał przebaczenia, ani nawet oczyszczenia swego imienia. Żył chęcią zemsty.

ISTOTY TERMOFILNE

Ten nocy Victor Molina spał w swoim łóżku z aeropianki w kajucie na pokładzie statku Himawari, na orbicie wokół Merkurego.

Śniła mu się ceremonia wręczenia Nagród Nobla w Sztokholmie. Widział siebie odzianego w smoking, a król Szwecji wręczał mu ciężki złoty medal za osiągnięcia w dziedzinie biologii. Molina usłyszał wypowiedź króla: odkrywca istot termofilnych na planecie Merkury. Oto odważny, nieustraszony odkrywca, który znalazł życie tam, gdzie nikt inny nie ośmielił się nawet o nim myśleć. Lara siedziała w pierwszym rzędzie, radośnie się uśmiechając. Victor przypomniał sobie, że powinien w swoim wykładzie noblowskim dodać podziękowania dla żony, za jej miłość i wsparcie przez wszystkie lata małżeństwa.

Potem rozpoczął wykład. Wielka sala wykładowa, w której zasiadła elita ze wszystkich kontynentów Ziemi, pogrążyła się w ciszy.

Organizmy termofilne to takie, które żyją w temperaturach dalece przekraczających te, w których może egzystować człowiek, powiedział zasłuchanej w zachwycie publiczności. Na Ziemi odkryto mikroskopijne organizmy termofilne pod koniec dwudziestego wieku, głęboko, żyjące w temperaturach i przy ciśnieniu, które do tego czasu były uważane za nieprzyjazne dla organizmów żywych. A jednak te formy bakteryjne nie tylko istniały, ale były nawet tak liczne, że ich masa przekraczała masę wszystkich organizmów żyjących na powierzchni Ziemi! Co więcej, obywają się bez promieniowania słonecznego, zadając kłam powszechnie panującemu poglądowi, że życie nie może istnieć bez promieniowania słonecznego jako podstawowego źródła energii. Organizmy termofilne wykorzystują ciepło z piekielnego wnętrza Ziemi, by czerpać zeń energię metaboliczną.

Brytyjski kosmolog, Thomas Gold, już dawno przewidział istnienie „głębokiej, gorącej biosfery” pod powierzchnią Ziemi, lecz także Marsa i innych planet, które mają płynne jądro. Teza Golda, początkowo odrzucona z pogardą, okazała się prawdziwa: bakteryjne formy życia odkryto głęboko pod powierzchnią Masa, wraz z kryptoendemitami, które utworzyły niszę ekologiczną we wnętrzu skał na powierzchni czerwonej planety.

Choć astrobiologowie znajdywali różne formy życia na księżycach Jowisza, a nawet w potężnym, otaczającym tę planetę oceanie, następne odkrycie organizmów termofilnych nastąpiło dopiero wtedy, gdy badacze dotarli na powierzchnię Wenus, gdzie znaleziono wielokomórkowe organizmy o znacznych rozmiarach, żyjące na rozpalonej powierzchni planety; ich ciała składały się głównie z krzemianów, a ośrodkiem przenoszącym energię, pełniącym rolę ziemskiej krwi, była płynna siarka.

A mimo to nikt nie spodziewał się znaleźć życia na Merkurym, nawet życia termofilnego. Planeta była rozpalona do białości od początków swego istnienia. Nie było tam wody służącej jako ośrodek dla reakcji chemicznych; nie było nawet stopionej siarki. Merkury był jałową kulą skalną, przynajmniej zdaniem ortodoksyjnych naukowców.

Dopiero zaskakujące odkrycie policyklicznych węglowodorów aromatycznych na powierzchni Merkurego przyczyniło się do zmiany tego ortodoksyjnego poglądu. PAH łatwo rozpadają się w wysokich temperaturach na powierzchni Merkurego. Fakt, że znajdują się na powierzchni, sugerował istnienie jakiegoś nieprzerwanego procesu, wskutek którego cały czas powstają.

Tym nieprzerwanym procesem było życie: termofilne organizmy żyjące na powierzchni Merkurego w temperaturach cztery razy wyższych od punkty wrzenia wody. Ponadto były w stanie przetrwać długie okresy niskich temperatur w czasie merkuriańskiej nocy, kiedy to spadek temperatury do 135°C poniżej zera nie jest niczym niezwykłym.

I teraz Molina doszedł w swoim wykładzie do miejsca, kiedy to miał opisać merkuriańskie organizmy. Podniósł wzrok znad aktywowanego głosem ekranu mównicy, gdzie jego notatki przesuwały się w trakcie jego mowy, i uśmiechnął się do Lary. Nagle poczuł, że jego uśmiech jest nieporadny, niezręczny. Zrozumiał, że nie ma nic do powiedzenia. Nie wiedział, jak wyglądały te istoty! Ekran był pusty. Stał przy mównicy, a król, królowa i cała publiczność czekali w napięciu. Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Zauważył, że jest nagi. Chwycił się mównicy, by się zasłonić, próbował się za nią ukryć, ale wszyscy dostrzegli, że jest nagi i zaczęli się śmiać. Wszyscy z wyjątkiem Lary, która wyglądała na zaalarmowaną i przerażoną. Zrób coś, błagał ją w duchu. Wstań z tego fotela i pomóż mi!

Poczuł nagłą chęć oddania moczu. I to natychmiast! Ale nie mógł się ruszyć zza mównicy, bo nie miał na sobie ubrania. Ani skrawka. Publiczność pokrzykiwała z oburzeniem, a Molina rozpaczliwie chciał się odlać.

Obudził się nagle, zdezorientowany w ciemnościach panujących w kajucie.

— Światło! — krzyknął, a panele sufitowe rozjarzyły się powoli.

Molina wygrzebał się z łóżka i boso pobiegł do toalety. Kiedy już ulżył sobie i z powrotem wpełzł do łóżka, pomyślał, że szkoda, iż nie ma tu Lary. Nie powinienem był kazać jej zostać w domu.

SZYBKI STATEK HIMAWARI

Nazwa statku oznaczała słonecznik. Yamagata wybrał tę nazwę osobiście, uznając, że to odpowiednia nazwa dla statku wykorzystywanego w programie pozyskiwania energii ze Słońca. Dawne pokolenia pewnie mawiałyby, że to szczęśliwa nazwa, taka, która powinna przynieść przedsięwzięciu powodzenie. Yamagata nie był przesądny, ale czuł, że Himawari to istotnie najlepsza nazwa dla jego statku.

Kiedy wszyscy spali, z wyjątkiem załogi pełniącej nocną wachtę, Yamagata siedział na wyściełanym szezlongu w swojej kabinie i rozmawiał z umarłym.

Trójwymiarowy obraz, jaki rozpościerał się przed Yamagatą, był tak solidny, że wydawał się prawdziwy. Jeśli nie liczyć drobnych iskierek przypominających świetliki w letni wieczór, obraz był doskonały w każdym szczególe. Yamagata patrzył na niskiego, nieco pucołowatego mężczyznę, z burzą białych jak śnieg włosów, uśmiechającego się do niego przyjaźnie. Mężczyzna miał na sobie tweedową marynarkę ze skórzanymi łatkami na łokciach i błękitne dżinsy oraz miękki bladożółty golf oraz przedziwną aksamitną kamizelkę ozdobioną kolorowymi kwiatami.