Zmęczona dziewczyna pochyliła głowę, tak że opadające włosy zasłoniły jej twarz. Zamigotały tysiące złotych świateł, dał się słyszeć głuchy szmer. Widzowie darzyli Czarę najwyższym uznaniem — dziękowali jej przez powstanie i uniesienie nad głowami złączonych rąk. Czara, nieulękła przed występem, uciekła w zażenowaniu, odrzucając z twarzy włosy.
Organizatorzy święta ogłosili przerwę. Mven Mas podążył na poszukiwanie Czary, a Veda Kong i Evda Nal weszły na gigantyczne, kilometrowej szerokości schody z matowego niebieskiego szkła, zbiegające ze stadionu wprost do morza. Zapadający zmrok i chłód wieczorny pociągnął obie kobiety za przykładem tysięcy widzów do kąpieli.
— Słusznie zwróciłam od razu uwagę na Czarę Nandi — powiedziała Evda Nal. — Wspaniała artystka. Jej taniec to prawdziwy pean na cześć życia. To pewnie jest ten antyczny Eros…
— Ma rację Kart San, że piękno odgrywa ważniejszą rolę, niż sądziłyśmy. Ono dopiero nadaje życiu sens i stanowi podstawę szczęścia. I pani określenie jest słuszne — mówiła Veda zrzucając pantofle i zanurzając nogi w ciepłej wodzie pluskającej przy schodach.
— Słuszne o tyle, o ile siła duchowa rodzi się ze zdrowego, pełnego energii ciała — uzupełniła Evda Nal zdejmując suknię i rzucając się w przejrzyste fale.
Veda dogoniła ją i razem popłynęły ku ogromnej wyspie gumowej, która srebrzyła się w odległości półtora kilometra od wybrzeża stadionu. Płaską powierzchnię wyspy obramiały szeregi szałasów w kształcie muszel, zrobione z masy plastycznej przypominającej macicę perłową. Miały one dość duże rozmiary i mogły chronić od wiatru i słońca cztery osoby, zapewniając im całkowitą izolację od sąsiadów.
Obydwie kobiety położyły się na miękkiej, kołyszącej się podłodze „muszli”, wdychając świeży zapach morza.
— Od czasu, kiedyśmy się widziały na wybrzeżu, pani się bardzo opaliła — powiedziała Veda przyglądając się koleżance. — Skutek pobytu nad morzem czy działania pigułki pigmentu opalenizny?
— Pigułki PO — odrzekła Evda. — Na słońcu byłam tylko wczoraj i dziś.
— Pani naprawdę nie wie, gdzie jest Ren Boz? — zapytała Veda.
— Domyślam się, ale i to wystarcza, żebym się niepokoiła — odparła cicho Evda Nal.
— Czyżby pani… — Veda zamilkła nie kończąc myśli.
Evda uniosła przymknięte leniwie powieki i spojrzała iej w oczy.
— Na mnie Ren Boz robi wrażenie nieporadnego chłopaka — mówiła Veda niezdecydowanie — a pani mi się wydaje taka silna i inteligentna… W pani się wyczuwa wewnętrzny, stalowy sworzeń woli.
— To samo mi mówił Ren Boz. Ale pani nie ma racji. Ren Boz to człowiek o potężnym i śmiałym umyśle, a przy tym niesłychanie pracowity. Nawet w naszych czasach niewielu się znajdzie podobnych ludzi. W porównaniu ze zdolnościami inne jego cechy wydają się niedorozwinięte, jakby infantylne. Słusznie pani powiedziała, że ma coś z chłopaka, ale to bohater. Weźmy na przykład Dara Wiatra, w nim także siedzi chłopak, ale to wypływa po prostu z nadmiaru sił fizycznych, a nie z ich braku, jak u Rena.
— A jak pani ocenia Mvena? — zapytała Veda. — Pani go teraz już zna lepiej.
— Mven Mas stanowi piękną kombinację zimnego rozumu i archaicznej pasji pragnień.
Veda Kong roześmiała się głośno:
— Co za wspaniała precyzja w charakteryzowaniu ludzi!
— Psychologia to moja specjalność. Ale pozwoli pani, że z kolei ja zadam pytanie. Czy pani wie, że Dar Wiatr bardzo mi się podoba?…
— Pani obawia się połowicznych decyzji? — Veda się zaczerwieniła. — Więc będę zupełnie szczera. Wszystko jest tu jasne… — ciągnęła pod badawczym spojrzeniem Evdy. — Erg Noor… Nasze drogi rozeszły się dawno… Nie mogłam jednak iść za głosem serca tak długo, dopóki przebywał w kosmosie, nie mogłam odejść i osłabiać wiary w jego powrót. Teraz to już co innego. Erg Noor wie o wszystkim i kroczy własną drogą.
Evda Nal położyła smukłą rękę na ramieniu Vedy.
— A więc… Dar Wiatr?
— Tak — odparła Veda twardo.
— On o tym wie?
— Nie. Potem, kiedy „Tantra” powróci…
— Na mnie już czas — powiedziała Evda Nal — kończy mi się urlop. W Instytucie Badań Smutku i Radości czeka mnie nowa praca, a muszę się jeszcze zobaczyć z córką.
— Ma pani dużą córkę?
— Siedemnastoletnią. Syn jest o wiele starszy. Spełniłam obowiązek, jakiemu podlega każda zdrowa, nie obciążona dziedzicznie kobieta, mam nie mniej niż dwoje dzieci. A teraz chcę mieć trzecie, ale dorosłe!
Evda Nal uśmiechnęła się i jej skupioną twarz rozjaśnił wyraz miłości, wygięta w łuk górna warga z lekka się uniosła.
— A ja wyobraziłam sobie miłego chłopaka o dużych oczach i dużych ustach, ale piegowatego i o zadartym nosie — powiedziała Veda jakby do siebie.
— Pani nie zaczęła nowej pracy? — zapytała Evda.
— Nie, czekam na „Tantre,”. Potem odbędzie się długotrwała wyprawa.
— Jedźmy do mojej córki — zaproponowała Evda. Veda zgodziła się chętnie.
Na całej szerokości ściany obserwatorium rozpościerał się siedmiometrowy ekran przeznaczony do przeglądu zdjęć i filmów dokonanych przez potężne teleskopy. Mven Mas włączył przeglądowe zdjęcie wycinka nieba w pobliżu północnego bieguna Galaktyki — pasmo południkowe gwiazdozbiorów od Wielkiej Niedźwiedzicy do Kruka i Centaura. Tu w Psach Gończych, w Warkoczu Bereniki i w Pannie mieściło się mnóstwo galaktyk, gwiezdnych wysp wszechświata, w postaci płaskich kół i dysków. Szczególnie wiele odkryto ich w Warkoczu Bereniki — odrębne, prawidłowe i nieprawidłowe, o różnych skierowaniach i projekcjach, odległe o miliardy parseków, tworzące całe „obłoki”, złożone z dziesiątków tysięcy galaktyk. Największe z nich mają średnicę od dwudziestu do pięćdziesięciu tysięcy parseków, jak nasza wyspa gwiezdna lub galaktyka NN 89105+ SB 23, w czasach starodawnych zwana M-31, czyli Mgławicą Andromedy. Maleńki, słabo świecący, mglisty obłoczek był widoczny z Ziemi gołym ogiem. Dawno już ludzie odkryli tajemnicę tego obłoczka. Mgławica okazała się systemem gwiezdnym, półtora rażą większym od naszej gigantycznej Galaktyki. Badanie Mgławicy Andromedy, odległej o czterysta pięćdziesiąt tysięcy parseków, bardzo pomogło w poznaniu naszej własnej Galaktyki.
Od dzieciństwa Mven Mas pamiętał wspaniałe zdjęcia różnych galaktyk, otrzymane za pomocą elektronowej inwersji obrazów optycznych lub przez radioteleskopy docierające jeszcze dalej w głąb kosmosu, jak na przykład dwa z nich — Pamirski i Patagoński, każdy o średnicy czterystu kilometrów. Galaktyki, nagromadzenie setek miliardów gwiazd odległych od siebie o miliony parseków, od dawna stanowiły przedmiot jego zainteresowań. Pragnął poznać ich budowę, historię powstania i, co najważniejsza, warunki życia.
Na ekranie zjawiły się trzy gwiazdy, które starożytni Arabowie nazywali Sirrah, Mirah i Almah — alfa, beta i gamma Andromedy, leżące na prostej wstępującej. Po obydwu stronach tej prostej mieściły się. dwie bliższe galaktyki — gigantyczna Mgławica Andromedy i piękna spirala M-33 w gwiazdozbiorze Trójkąta. Mven Mas nie miał ochoty oglądać ich świecących, tak dobrze mu znanych zarysów i zmienił metaliczną błonkę.