– Ach, Morten! – prychnęła Vesla. – On ma tak banalny gust, że nieraz się za niego wstydziłam, kiedy wychodziliśmy całą grupą. Strzela oczami za najbardziej wymalowanymi i wystrojonymi lalkami. Jørn i Marius niezliczoną ilość razy tłumaczyli mu, że nawet jeśli ma zamiar dokończyć flirt z tą czy tamtą dziewczyną, to nie będzie go stać na spędzenie z wybranką nawet jednej nocy. Zauważyłeś chyba jego szalone uwielbienie dla Emmy. Morten tak dalece nie zna się na dziewczynach, że Unni powinna potraktować jego opinię na swój temat jako komplement.
Antonio uśmiechnął się tym swoim łagodnym uśmiechem, któremu nie można było się oprzeć.
Czy tylko ja płonę? zastanawiała się Vesla. Mam wrażenie, jakbym się gotowała od środka. Pragnę tego chłopca, nie mogę zaprzeczyć, lecz to, co teraz się dzieje, nie jest chyba cudownym, delikatnym i nieśmiałym początkiem romansu. Jestem pewna, że koszula nocna i szlafrok przylepiły mi się już do oparcia tej skórzanej sofy, a on tymczasem siedzi sobie spokojnie w samej tylko koszuli i luźnych spodniach i wygląda na kompletnie opanowanego.
Kto zresztą może tu mówić o miłości? Bardzo pragnę jego ciała, niczego więcej w tym nie ma. Ale on mnie onieśmiela tą swoją wrażliwością, nigdy jeszcze nie spotkałam faceta w jego typie. A może on wcale nie interesuje się dziewczętami? Byłaby wielka szkoda. Żałuję, że nie jestem na miejscu Unni i nie przyjaźnię się z nim całym sercem. No cóż, on na mnie działa jak magnes.
Czy wolno mi zadać więcej pytań o jego życie prywatne?
Nie, nie powinnam. Inicjatywa należy teraz do niego.
Antonio zrobił gest, jakby chciał wstać.
– No, późno już.
Bardzo dziękuję, a więc taki jest koniec moich marzeń o bliskości?
Tak naprawdę jednak Vesla nie miała ochoty na żaden romans tutaj, w małym domku Gudrun. To by było nie na miejscu i zapewne pozostawiłoby niesmak.
Może Antonio uważał tak samo?
Nie, on najwidoczniej w ogóle nie zastanawiał się nad taką ewentualnością.
To deprymujące.
Vesla wyłowiła spod ławy swoje domowe pantofelki, ale trzymała je w ręku. Uważała, że kiedy jest bosa, sytuacja wydaje się bardziej intymna.
Antonio zdmuchnął świeczkę i życzył Vesli dobrej nocy.
Poczuła, że to tak mało. Odwróć się, Antonio, popatrz mi w oczy tym swoim cudownym, ciepłym spojrzeniem i uściskaj mnie na dobranoc! Mógłbyś mnie też po przyjacielsku pocałować w policzek.
A może jeszcze lepiej w usta?
Nie mocno, nie tak, by dech zaparło mi w piersiach, bo to by oznaczało, że posuwamy się za prędko. Bo i tak bym w to nie uwierzyła.
– Dobranoc – odparła nieśmiało.
A potem, kiedy ona już zbliżała się do schodów, on zaś stal przy drzwiach do niedużego gabinetu, powiedział cicho:
– Przyjemnie mi się z tobą rozmawiało, Veslo.
Dzięki Bogu!
– Nawzajem – mruknęła i ledwie się powstrzymała, żeby nie dodać: „Musimy to kiedyś powtórzyć”.
Poszła na górę nieco pocieszona.
„Przyjemnie mi się z tobą rozmawiało, Veslo”. Takie proste słowa, ale ogrzały jej ciało niczym promienie słońca.
17
Spali długo, dłużej niż planowali, wyruszyli więc dopiero po południu. Ale zjedli dobry lunch przy wtórze rozmów i śmiechów, a towarzyszyło temu uczucie, że tworzą sześcioosobową grupę złożoną z ludzi, którzy do siebie pasują.
Kiedy zeszli na przystań, morze pokazało im się od najlepszej strony. Chociaż wiosna nie nadeszła jeszcze na dobre i ledwie dało się wypatrzyć zieloną poświatę roślinności, nad morzem było olśniewająco pięknie.
Mewy żeglowały spokojnie w powietrzu ponad nieruchomą taflą wody fiordu, w pobliżu cumujących łodzi. Ponad zatoką Sildagapet unosiła się lekka mgiełka, sprawiając, że najbardziej wysunięte w głąb morza cyple przybierały bladą niebieskoszarą barwę. Ale nad Selją, wyspą, na której znajdowały się nieliczne zagrody i domy, położone od strony osady Selje, świeciło słońce. Na najdalszym krańcu wyspy, wychodzącym w morze, miały znajdować się ruiny klasztoru. Unni również ich była ogromnie ciekawa, uczyła się o nich w szkole, a Gudrun dzisiaj jeszcze to wszystko powtórzyła.
Sunniva, córka irlandzkiego króla, dziewczyna o czystym sercu, musiała uciekać ze swej ojczyzny, nie chciała bowiem poślubić człowieka, którego dla niej wybrano. Trafiła na wyspę Selję u zachodnich wybrzeży Norwegii. Było to około roku 960. Wysoko w skale znajdowała się jaskinia, gdzie schroniła się Sunniva wraz z mieszkańcami Selje, wśród których były również kobiety i dzieci. Sądzili, że w tej części wyspy będą bezpieczni, nikomu wszak nie wyrządzili żadnej krzywdy.
Ale jak Håkon dowiedział się o obcych przybyszach i wysłał przeciw nim statek ze swoimi ludźmi. Sunniva żarliwie modliła się do Boga o to, aby zabrał ich dusze do siebie. I oto nagle kamienie i wielki blok skalny spadły do środka groty, całkowicie ją zasypując. Wszyscy, którzy schronili się w jaskini, zginęli pod kamienną lawiną, wikingowie zaś powrócili do domu, nie mogąc się pochwalić kolejnym wyczynem.
Mniej więcej trzydzieści lat później, w czasach Olafa Tryggvasona, gdy w pobliżu wyspy przepływał statek kupiecki, żeglarze ujrzeli kolumnę światła unoszącą się z wyspy wprost do nieba. Zeszli na ląd i znaleźli jaśniejącą czaszkę, od której nie czuć było zapachu zgnilizny. Zbadano wówczas grotę i odnaleziono szczątki wielu ludzi, a od wszystkich unosił się ten sam przyjemny zapach. Najdalej, w głębi groty, znaleźli Sunnivę, wyglądała tak, jakby spała, jej ciało nie odniosło żadnych obrażeń. W grocie tryskało też cudowne źródełko.
Wtedy to zbudowano na wyspie kilka kościołów, a także klasztor benedyktynów. Córka irlandzkiego króla – która zresztą przed opuszczeniem Irlandii zdążyła zostać królową – została przez papieża wyniesiona na ołtarze. Święta Sunniva. Wyspa Selja stała się pierwszym miejscem pielgrzymek w Norwegii, a także siedzibą biskupstwa. Wyspę odwiedził nawet jeden z papieży, uznał jednak, że niewiele znajdzie tu wiernych. Nieliczni wieśniacy nie byli katolikami. Papież przyjął to jednak spokojnie.
Opowieść o świętej Sunnivie wydawała się Unni taka piękna, taka romantyczna, że aż musiała odwrócić głowę, żeby nikt nie dostrzegł jej łez.
Odbili od brzegu w łodzi Gudrun. Była to motorówka z kabiną najmniejszych możliwych rozmiarów, chociaż w środku było więcej miejsca, niż mogło się wydawać z pozoru, podobnie zresztą jak bywa z wieloma małymi domkami. Ponieważ w powietrzu dało się wyczuć chłód, dziewczęta zeszły na dół do Gudrun. Morten przyłączył się do nich, dwaj bracia natomiast zostali na zewnątrz.
Tego przedpołudnia Vesla i Antonio nie mieli okazji zajmować się Unni. Przebywała w towarzystwie całej grupy, wydawała się zresztą spokojna, wesoła i dość rozmowna. Spostrzegli poza tym, że Jordi właściwie przez cały czas nie spuszcza z dziewczyny wzroku i stara się jej służyć troskliwym wsparciem zarówno przez samą swoją obecność, jak i przez życzliwe słowo.
I Antonia, i Veslę podniosło to na duchu.
Popłynęli spory kawałek wzdłuż lądu, oddalając się od Selje. Próbowali udawać, że nawet przez chwilę nie mają zamiaru wybrać się na wyspę, na wypadek, gdyby ktoś śledził ich poczynania. Ale od opuszczenia Widmowego Dworu nie zetknęli się z żadnymi podejrzanymi typami.
Trochę ich to dziwiło.
Czyżby te łotry naprawdę nie wiedziały, gdzie mieszka babcia Mortena? To byłoby wspaniałe, ale nikt nie miał odwagi snuć takich nadziei. Przecież zarówno matka Mortena, jak i jego dziadek zmarli w tym właśnie domu.
Ale być może wówczas na scenę nie wkroczył jeszcze Leon.
Gdy oddalili się już dostatecznie od osady, Gudrun skierowała łódź ku wyspie. Popłynęli szybciej, aż wreszcie Selja ich zasłoniła i nie byli już widoczni z brzegu.