Выбрать главу

Zrobiło się zimno, Jordi i Antonio również zeszli do kabiny.

– No tak, a właściwie w którym miejscu Leon pojawia się w tej historii? – spytał Morten. – Czego on może chcieć od kilku starych, od dawna już martwych rycerzy? No i skąd o nich wie?

– Nie mam pojęcia – odparł Jordi. – Mogę spytać rycerzy.

Te słowa przypomniały im cel wyprawy. Wszyscy w kabinie spoważnieli.

Okrążyli cypel.

Ruiny klasztoru z wysoką czworokątną wieżą i kamiennymi schodami, prowadzącymi do jaskini w skalnej ścianie, w popołudniowym słońcu przedstawiały iście zachwycający widok.

Wszystko zachowało się tu znacznie lepiej, niż wyobrażała sobie Unni. Jaskinia położona była o wiele wyżej i sprawiała wrażenie głębszej, niż się spodziewali. Uroczyście zeszli na ląd, nie odrywając wzroku od ruin. Stary klasztor był niezmiernie fascynujący.

Słoneczne światło padało niemal poziomo na ową smutną pamiątkę niezwykłego stylu życia sprzed wielu setek lat i przydawało temu miejscu niezwykłego nastroju i szczególnej atmosfery. Trudno było powiedzieć, dlaczego klasztor zbudowano w miejscu tak bardzo nie osłoniętym od wiatru; najwidoczniej chciano trzymać się blisko świętego miejsca.

Nietrudno było sobie wyobrazić obce statki dobijające do wyspy, zaskoczenie mieszkańców Selje ich przybyciem, jak również strach przed nieznanym.

Unni ze wzruszeniem kroczyła długą, wykładaną kamieniami ścieżką prowadzącą do murów klasztoru. Przeszli przez duży, ogrodzony cmentarz i znaleźli się w obrębie wewnętrznych murów. Minęli kościół świętego Albanusa z wysoką wieżą, a potem wkroczyli do przyklasztornego ogrodu. Zachowały się jeszcze szczątki zakrystii z zaokrąglonym sklepieniem. Gudrun podjęła się roli przewodnika i szczegółowo opowiadała o poszczególnych częściach zespołu klasztornego. Pokazała młodym przyjaciołom wyraźne ruiny kuchni i refektarza, pokoju pracy i nie istniejącej już klasztornej wieży, piekarni, kuźni i sali zgromadzeń. Wysoko na zboczu znajdowało się magiczne miejsce, w którym wypływało źródło ze świętej groty Sunnivy. Również źródełko uznane było za święte. Zarówno Unni, jak i Vesla postanowiły tam iść, potem uklękły i napiły się cudownej wody, posiadającej ponoć moc spełniania życzeń. Vesla zaraz skorzystała z okazji, Unni również, a nawet nie poprzestała na jednym życzeniu, lecz pomyślała aż trzy naraz, niepewna, czy wolno jej tak robić. Obie dziewczyny swoje życzenia zachowały w tajemnicy.

Nad zatoką Sildagapet lekka dotąd mgiełka zaczęła szybko gęstnieć, ale to nie powinno im przeszkadzać.

Był już najwyższy czas, by rozpocząć poszukiwania pamiętnika Anne. Nie zaglądali jeszcze do jaskini, nikt jednak nie podejrzewał, że pamiętnik może tam leżeć. Ukrycie dziennika w grocie wydawało się jakby za proste, zwłaszcza w grocie odwiedzanej często przez turystów i innych ludzi zainteresowanych tym miejscem.

– Ona nie mogła ot, tak po prostu włożyć gdzieś pamiętnika – stwierdziła Gudrun. – Musiała go w coś owinąć albo schować do jakiejś kasetki. Mam też pewne podejrzenia, że mogła go zakopać. Tak więc… od czego zaczynamy?

– Od wieży – oświadczył Morten. – Wspomina o niej przecież w tym hiszpańskim liście.

Rozdzielili się. Morten nie mógł wdrapać się na wieżę, przypadła mu więc do przeszukania zakrystia. Okazało się jednak, że tyle w niej kamieni, odłamków kolumn i rzeźb, że nawet tu miał pewne problemy z poruszaniem się i Gudrun musiała mu pomóc. Morten starał się jak tylko mógł, wkrótce jednak poddał się i usiadł.

Antonio wspiął się po wysokich, stromych schodkach do groty. W połowie drogi zatrzymał się, by chwilę odetchnąć, i zawołał do przyjaciół na dole:

– Wspaniały widok!

Gudrun odkrzyknęła:

– Szkoda, że nie możesz go oglądać, kiedy pierwiosnki pokrywają całe połacie ziemi, to naprawdę widok godny bogów!

– Ani trochę w to nie wątpię. – Głos Antonia odbijał się od skał. – Co to za mur, tak wysoko w górze?

– To szczątki klasztoru Sunnivy. W samej grocie znajdziesz ruiny jeszcze jednej kaplicy, to kaplica świętego Michała, wzniesiona ku czci anioła, który według legendy stanął na szczycie góry i wrzucał skały do groty.

Antonio pomachał, dając znać, że wszystko zrozumiał, i podjął mozolną wspinaczkę.

Unni przydzielono klasztorny ogród, Vesla natomiast zajęła się piekarnią, położoną nieco na uboczu. Jordi przeszukiwał mniejsze pomieszczenia i wieżę. Gdy mijał Unni, kierując się w tamtą stronę, pogładził przelotnie policzek dziewczyny wierzchnią stroną palców. To było jak pozdrowienie. Nie bój się, jestem tutaj, mówiło. Dziewczyna uśmiechnęła się z wdzięcznością.

Ten drobny gest tak bardzo ją ucieszył, że na kilka chwil zapomniała, co tu właściwie robi.

Poszukiwania trwały już dobre trzy kwadranse, wreszcie zebrali się wszyscy i przysiedli na ławkach przeznaczonych dla ludzi uczestniczących w nabożeństwach lub dla zmęczonych turystów.

Nikt nie osiągnął żadnego rezultatu. Przygnębiające!

– Siedziałem i myślałem – zaczął Morten.

– Gratuluję! – docięła mu Unni. Sam się o to prosił.

Morten zachichotał, ale zaraz podjął:

– Wiecie, moja matka Sigrid była tutaj i ujrzała tu mnicha.

– Ależ nie, nie! – przerwał mu Antonio. – Musiała widzieć któregoś z rycerzy. Mnisi nigdy nie podchodzą tak blisko i zawsze pojawiają się gromadą.

– Czy Sigrid nie pisała, że on wyglądał na bardzo surowego? – spytała Unni. – Tacy właśnie są rycerze. Mnisi wyglądają na złych, wstrętnych i ohydnych.

Jordi potwierdził jej słowa skinieniem głowy. On najlepiej z nich potrafił odróżnić te dobre i złe siły.

– Rzeczywiście, opis bardziej pasuje do rycerza – zgodził się Morten. – Ale dlaczego go tu zobaczyła? Co on tu robił?

Jordi kiwnął głową.

– To bardzo rozsądne pytanie, Mortenie. Co ten rycerz tu robił?

– Prawdopodobnie to samo co ci, których Antonio i ja mieliśmy okazję kilkakrotnie spotkać – stwierdziła Unni. – Chciał jej coś przekazać. Chociaż oni nie mogą mówić. Może chciał ją pospieszyć, tak jak nas poganiają?

– Owszem, to możliwe – przyznał Jordi. – Ale dlaczego właśnie tutaj? Przecież w pobliżu było kilkoro innych dzieci, a on, nie zważając na to, po prostu się pojawił.

Unni próbowała śledzić tok rozumowania Mortena.

– Gdzie Sigrid się schowała?

– Tego nie wiemy – odparła Vesla.

– Owszem, wiemy – oznajmił Antonio. – Ukryła się za murem.

– Bardzo dziękuję – cierpko powiedziała Unni. – Te ruiny składają się w głównej mierze z murów. Masz coś inteligentniejszego do dodania, Antonio?

Ale i Jordi podchwycił ten pomysł.

– Kiedy ktoś przychodzi się tutaj bawić w chowanego, to gdzie staje ten, co kryje?

Zastanowili się.

– Na cmentarzu – orzekła wreszcie Gudrun. – Wtedy wszyscy pozostali mogą się schować gdziekolwiek wśród ruin.

Przeszli tam i stwierdzili, że ściana wieży musiała być najlepszym miejscem do krycia.

– Niewiele nam to daje – stwierdził Morten. – Do przeszukania pozostaje cały klasztor.

Unni rozglądała się wkoło.

– Chyba że… Czy twoja córka była inteligentna, Gudrun?

– Oczywiście – wtrącił się Morten. – Przecież to moja matka!

– Jasne – uśmiechnęła się Gudrun. – Sigrid miała dość oleju w głowie. A o czym myślałaś, Unni?

– O tym, czy Sigrid nie postąpiła wprost przeciwnie. Każdy by się spodziewał, że wszyscy schowają się w ruinach, prawda? Więc ona… może pobiegła w przeciwną stronę?

– Poza mury cmentarza? – zamyślił się Antonio. – No cóż, tam w każdym razie nie szukaliśmy. Trzeba by się kierować w stronę tych skałek. Damy temu pomysłowi jakąś szansę?