Выбрать главу

Unni zauważyła, że Vesla westchnęła głęboko, uszczęśliwiona.

Sama Unni zaś powiedziała:

– Mnie się wydaje, że to wszystko przypomina taką chińską szkatułkę. Wiecie, otwiera się pudełko, a w środku jest nowe, a w nim znów kolejne, za każdym razem coraz mniejsze.

– Co masz na myśli? – spytał Morten.

– Zobaczcie. Jordi opowiedział nam swoją historię, o ludziach spotkanych w Hiszpanii, którzy opowiedzieli mu o miejscach, których szukał. W danym miejscu nawiązał kontakt z rycerzami, którzy z kolei opowiedzieli mu swoją historię, a on przekazał ją później nam. A w opowieści rycerzy skrywa się kolejna historia, ta, której poszukujemy.

– O jakimś innym miejscu – dodał Antonio. – O tym, gdzie nikt nie chodzi.

– Właśnie.

– Szkatułka w szkatułce, a w niej kolejna szkatułka – powiedziała Gudrun.

– Rzeczywiście – przyznał Antonio. – No jak, spróbujemy się z tym przespać, zanim noc w końcu minie?

– Jeszcze tylko jedno pytanie – wykrzyknęła niepoprawnie żądna wiedzy Unni. – Nie wyjaśniłeś nam tej sroki, Jordi. Sroki na bardzo dostojnym herbie. Co ona ma znaczyć?

– Hm – uśmiechnął się Jordi w ciemności. – Antonio, ty powinieneś to odgadnąć.

Brat zastanowił się.

– Sroka? Ja miałbym… Jak jest „sroka” po hiszpańsku? Ależ tak, oczywiście! Urraca!

– Właśnie. W dawnej Hiszpanii było to dość powszechne imię królowych i innych wielkich dam. Nasza czarownica Urraca pomogła rycerzom w zamian za to, że jej symbol został umieszczony na tarczy herbowej. I podejrzewam, że ona zaklęła ten znak i że właśnie to tak śmiertelnie przestraszyło dwunastego mnicha.

– Ale on chyba już nie żył? – zauważyła Vesla.

– No tak, oczywiście. Znak wyeliminował jego upiora. A teraz już śpimy.

Jordi dołożył jeszcze trochę drewna do pieca i wreszcie w chacie zapadła cisza.

24

Vesla była w całej grupie jedyną palaczką. Nietrudno o nałogi, gdy ktoś próbuje stanąć w opozycji do rodziców. Potem za późno już na odwrót.

Podczas tej wyprawy była bardzo ostrożna. Wiedziała, że Unni ma alergię na dym, pamiętała też, że Antonio zabronił Emmie zapalić papierosa. Vesla zmieniła się w ukradkową palaczkę, czuła się z tym niegodnie i głupio.

Nie należała wprawdzie do osób kopcących jak komin, gdy jednak obudziła się o szarówce, czuła, że oszaleje, jeśli nie zapali papierosa. Wszyscy inni spali. Vesla wyślizgnęła się ze śpiwora i przemknęła za nie – solidarnie skrzypiące drzwi. Złamane żebro bolało ją przy każdym nieostrożnym ruchu.

Na zewnątrz panował chłód, a ona przecież wyszła wprost ze śpiwora. Wprawdzie ogień w piecu również zagasł i do chatki także wdarło się zimno, na dworze było jednak bardziej nieprzyjemnie.

Ledwie zaczęło się rozwidniać, nad jeziorem wciąż unosiła się mgła, a chmury zawisły tuż nad świerkowym lasem. Gdzieś w oddali dzięcioł z zapałem stukał w drzewo, które musiało dzielnie cierpieć w milczeniu. Od strony jeziorka dobiegały melancholijne, zaczarowane krzyki nura czarnoszyjego, podkreślające jeszcze panującą dookoła ciszę.

Vesla była zauroczona. Dziecku miasta świat ukazał jeszcze jedno nieznane oblicze.

Zapaliwszy papierosa, przysiadła na progu. Był tak niski, że na kolanach mogła oprzeć brodę i wyraźnie czuła, że ma na nogach jedynie skarpetki. Odnosiła jednak wrażenie, że ta chwila jest dla niej święta. Sama na tym pustkowiu zapewne śmiertelnie by się bała, lecz świadomość obecności bliskich przyjaciół w chacie za jej plecami przydawała poczucia bezpieczeństwa.

Nagle zdrętwiała. Skrzypnęły drzwi. Czym prędzej rzuciła papierosa na ziemię i zdusiła go pod kamieniem, pełna poczucia winy. Musi uporać się z wyrzutami sumienia, ale doprawdy, bycie samotną w nałogu nie jest przyjemne. Najgorsze, że nie starczało jej odwagi, by się do niego przyznać.

Z chaty wyszedł Antonio. Vesla na jego widok drgnęła. Policzki jej pałały.

– Widziałem, że się wymykasz – powiedział cicho, siadając przy niej. – Nie było cię tak długo, że musiałem sprawdzić, czy nic się nie stało.

– Popatrz, czy tu nie pięknie? – szepnęła bez tchu.

Antonio nasłuchiwał. Kos rozpoczął swoją melancholijną serenadę.

– Owszem – odparł. – Wiosna nadeszła tu dużo wcześniej niż w głębi lądu. Zawsze uważałem, że kos śpiewa o wiele piękniej niż słowik. Słowik ma doprawdy czarujący głos, taki pełen treści i bardzo zróżnicowany, ale ja wolę kosa. Oba te ptaki jednak mają bardzo mocne głosy.

Unni mówiła, że Antonio lubi się mądrzyć. Rzeczywiście, coś w tym jest, ale Vesli się to podobało. Miał naprawdę wielką wiedzę, i to z wielu dziedzin, tyle rzeczy go interesowało.

– Jak się czujesz? – spytał. – Myślę o twoim wewnętrznym gniewie. Czy wciąż jest równie intensywny?

– Nie, w ciągu ostatnich trzech dni znacznie się zmniejszył. Ogromnie mi pomogła rozmowa z tobą. Od tamtej pory nie miałam też czasu się nad tym zastanawiać, ale on ciągle we mnie tkwi, Antonio. Nie tak łatwo się pozbyć gniewu tłumionego przez wiele lat.

– No tak, to oczywiste. Nad tym trzeba długo pracować. Często wymaga to bardzo wiele czasu.

– Wiem, wiem – odparła roztargniona.

Antonio objął ją ramieniem, by trochę ją ogrzać.

Tam, nad wodą, jest nieduża szopa na łodzie, pomyślała Vesla. Moglibyśmy tam zejść. Nie powinniśmy tak tu siedzieć na schodku, przecież w każdej chwili ktoś może się zjawić. Ale tam, za szopą…

Drgnęła przestraszona na dźwięk jego głosu.

– Tu, w tej chatce, jesteśmy bezpieczni.

– To prawda – odparła wyrwana ze swych mglistych marzeń. – Lecz gdyby Leon ze swoją bandą jakoś zdołał tutaj trafić, źle by z nami było. Schwytaliby nas w pułapkę.

– W jaki sposób mieliby trafić tu tą krętą drogą, którą jechaliśmy, ze wszystkimi tymi odchodzącymi od niej ścieżkami? Przecież do chatki prowadziły same boczne drogi. Chyba że pomogłyby im jakieś nadprzyrodzone siły.

Antonio powiedział to żartem, lecz zaraz umilkł. Oboje pomyśleli o tym samym. Mnisi.

Zdaniem Jordiego jednak mnichom obce były tego rodzaju sztuczki.

Ale co Jordi mógł o tym wiedzieć?

– W każdym razie – odezwał się Antonio wesołym tonem – w każdym razie masz mnie. Będę pilnował, żeby nic złego cię nie spotkało.

Przyciągnął ją mocniej do siebie w braterskim uścisku, ale Vesli sprawiło to ból.

Pragnę tego mężczyzny, pomyślała. Czuję, że zakochałam się w nim na zabój. Nieważne, że on ściska mnie tak, że aż kłuje mnie w boku.

Nie mogę jednak zejść nad jezioro w samych tylko skarpetkach. To niemożliwe. Zresztą on także nie ma butów na nogach.

Nie możemy też wemknąć się do chaty po buty, które się tam suszą. Narobilibyśmy strasznego hałasu.

Rozjaśnia się. Dnieje, cóż za piękne słowo. Mgła niemal całkiem już zniknęła znad jeziora, nie zauważyłam, czy uniosła się w górę, czy opadła, a to przecież bardzo ważne. Kiedy mgła opada, zapowiada się piękny dzień, a gdy unosi się do góry, może być pochmurno. Chyba tak to jest. Antonio z całą pewnością to wie, on wie wszystko, ale akurat w tej chwili nie mam ochoty na żaden wykład o mgle. Pragnę tylko jego, i to tak bardzo, że w całym ciele czuję dreszcze.

Ależ oczywiście, że mogę tam iść bez butów. Ziemia jest wprawdzie mokra, ale druga para skarpet na pewno już wyschła, cóż więc by szkodziło, jeślibym zmoczyła te? Czy zaproponować, żebyśmy poszli popatrzeć na jezioro? Sprawdzić, jaką temperaturę ma woda? Taką mam na to ochotę!

– Posłuchaj, Veslo…

– Tak?