Выбрать главу

Jordi zadumany patrzył na Unni. Ich myśli krążyły podobnym torem:

Teraz byli wszyscy razem, potem Unni zostanie bez jakiejkolwiek ochrony. Jordi widział, jak bardzo dziewczyna się boi. I jak ogromnie jest smutna. Nie chciała jednak nic mówić, nie chciała przyklejać się na siłę.

Również Antonio rozumiał rozterki dziewcząt, szczególnie Vesli.

– Spaliłaś za sobą wszystkie mosty, prawda?

Vesla kiwnęła głową.

– Prawie. Mam jeszcze mieszkanie. Mogę się tam zakopać.

Bracia popatrzyli po sobie.

– Nie możemy zostawić ich samych…

– Mogę lecieć pod siedzeniem w samolocie – zapewniła natychmiast Unni. – Będziecie tylko musieli usunąć stamtąd kamizelkę ratunkową, ale przecież samolot i tak nie spadnie.

– Ach, bądźcie aniołami, zabierzcie nas ze sobą! – poprosiła Vesla. – Będziemy bardzo, ale to bardzo grzeczne.

– To one mają jechać, a ja nie? – zazdrośnie oburzył się Morten. – Czy któryś z was nie mógłby zostać w domu i ich przypilnować?

To jednak zdaniem braci Vargasów był bardzo kiepski pomysł. Ich wyjazd już był postanowiony.

– Wiesz, braciszku – powiedział Jordi. – W całym naszym planie jest tylko jeden drobny szczegół. Nie mamy za co jechać!

Unni bardzo by chciała im pomóc, lecz miała tylko odrobinę pieniędzy przeznaczonych na tę wyprawę. Tyle żeby starczyło na colę i inne niezbędne drobnostki.

W tym momencie jednak Gudrun okazała wielkoduszność. Wiedziała, że z czasem otrzyma całkiem niezłe odszkodowanie za łódź, mogła więc co nieco uszczknąć z oszczędności, spoczywających na koncie bankowym.

– Funduję tę podróż całej czwórce – obiecała szczodrze. – Gdy tylko znajdziemy jakiś bank, dostaniecie pieniądze.

Uściskali ją wszyscy z wyjątkiem Mortena, który wciąż się złościł.

Gudrun trochę się zakłopotała.

– Wiem, że nie powinnam o to prosić, ale…

– Proś o co chcesz, a na pewno to dostaniesz – obiecywał Antonio.

– Wiem, że będę wam tylko przeszkadzać, ale tak strasznie chciałabym wziąć udział w tym, co określasz wielką ekspedycją. Jeśli to oczywiście możliwe…

Zapadła dość kłopotliwa cisza.

– Cóż, nie wiemy, czy będą w ogóle jakieś kolejne wyjazdy – stwierdził Antonio trochę zaskoczony. – Nie wiemy przecież, czego szukamy. A jeśli w istocie dojdzie do jakiejś wyprawy, to może się ona okazać niebezpieczna, Gudrun.

– O niebezpieczeństwa nie dbam, czasami przecież nawet sama ich szukam. Ale jestem od was o wiele starsza i…

– Tej różnicy wieku jakoś szczególnie nie poczułam do tej pory – szybko zapewniła Unni.

Pozostali jej zawtórowali. Obiecali, że jeśli tylko znajdzie się miejsce, Gudrun będzie bardzo mile widziana w ich gronie. Na razie jednak niczego jeszcze nie byli pewni. Może wyjedzie jedynie trójka dotknięta przekleństwem, Jordi, Morten i Unni? Może tylko Jordi i Antonio, a może w ogóle Jordi sam? To zależało od tylu rzeczy.

Vesla nieco ucichła. O niej nikt w ogóle nie wspominał. Czyżby już ją skreślili? Może się nie sprawdziła?

Antonio postanowił działać.

– Powinniśmy zamówić bilety, żeby nic nie opóźniało naszej podróży. Teraz, kiedy już minął pierwszy szał radości, wywołanej wielkim podarkiem Gudrun, ktoś powinien chyba zacząć myśleć. Ale nie wiem, kto mógłby nam załatwić bilety. Nie znam żadnego adresu ani numeru telefonu do linii lot…

Unni mu przerwała.

– Mówiłeś kiedyś, że moglibyśmy wykorzystać do czegoś Jørna i tę jego znajomość komputerów. Mogę do niego zadzwonić i poprosić, żeby wszystko załatwił, tak abyśmy odebrali przygotowane bilety już na lotnisku.

– Wspaniale, Unni! – powiedział Jordi.

Otrzymała dokładne instrukcje, o co ma prosić, o czym ma pouczyć Jørna i czego absolutnie nie wolno jej mówić.

Nazbierało się tego tyle, że musiała wszystko zapisać.

Gdy Unni była zajęta rozmową z Jørnem, Antonio podszedł do drzwi.

– Veslo, pomożesz mi ustawić w samochodzie siedzenie dla Mortena? Nie wiem, jak ma stać.

Nikt chyba nie poderwałby się prędzej niż Vesla. Przeszli za dom. Po tej stronie nie było żadnego okna. Świetnie!

Antonio zatrzymał się przy aucie.

– Z tym siedzeniem wszystko jest w porządku – uśmiechnął się. – Chciałem tylko zamienić z tobą kilka słów.

– Tak? – spytała bez tchu.

Antonio zawahał się.

– Dzisiaj rano… Kiedy siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy…

Vesla czekała. Przełknęła ślinę.

– To było takie cudowne – wyznał cicho Antonio. – Ja… Veslo, jesteś dziewczyną, którą mógłbym pokochać. A to nie powinno się zdarzyć.

Vesla znów przełknęła ślinę, tym razem z większym bólem.

– Znasz moje pochodzenie – powiedział. – Jeśli nie uporamy się z tym przekleństwem, to wiesz, że nie chcę mieć dzieci.

Na Boga, pomyślała Vesla. Przecież istnieje antykoncepcja!

Nagle zrozumiała jednak, że tu chodzi o coś znacznie delikatniejszego, znacznie bardziej wysublimowanego i że jej również to dotyczy. Poczuła w sobie cudowny prąd mocnych uczuć, oddania, czułości, tęsknoty i smutku, i pewną wzniosłą rezygnację z przyjemności. Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu.

– Rozumiem – zapewniła, a jej głos zabrzmiał bezdźwięcznie.

– Żałuję, że wszystko nie może być inaczej – szepnął Antonio.

Vesla kiwnęła głową. On delikatnie ją objął i przyciągnął do siebie. Nie nastąpił pocałunek, nic innego poza policzkiem przytulonym do policzka przez kilka cudownych sekund, podczas których otaczający ich las w ciszy kapał pachnącymi żywicą łzami po nocnej mgle. Wreszcie Antonio ją puścił i popatrzyli na siebie, uśmiechając się ze smutkiem, przepojeni gorącym uczuciem.

Pospiesz się, Jordi, myślała Vesla. Rozwiąż tę zagadkę, nim będzie za późno.

A ja pomogę. Ze wszystkich sił, z całego serca!

Jørn nie krył ciekawości.

– Ty, Vesla i Antonio wyjeżdżacie do Granady? Razem z Jordim? Myślałem, że on nie żyje?

– Nie, to była pomyłka – odparła Unni lekko. – Tylko, Jørn, pamiętaj, nikomu ani słowa o tym, co ci mówię. Nie mów nic o Jordim ani o naszym wyjeździe, a przede wszystkim nie wspominaj o tym Emmie. Możemy ci zaufać?

– Nie widziałem Emmy od kilku dni. To znaczy pewnie będzie najlepiej, żebym się nie wygadał i przed Hege, prawda? Ona nie ma najbystrzejszego umysłu na świecie. Ale co wy wyprawiacie? Dlaczego nie mogę się do was przyłączyć?

– Jesteś już z nami, teraz – pocieszyła go Unni. – Ogromnie byś nam pomógł, gdybyś zdołał nam załatwić te bilety.

– Oczywiście. Ale czy wiesz, co się stało z Mortenem? On gdzieś zniknął.

– Morten jest tutaj, tak samo jak jego babcia. Oni nie jadą z nami.

– Gdzie jest to tutaj?

– Jeśli można powiedzieć in the middle of nowhere, to jest to właśnie tutaj. Gdzieś w samym środku pustkowia. Wydaje mi się, że nie odnalazłabym tego miejsca nawet na szczegółowej mapie.

Omówili wszystkie praktyczne sprawy. Po zakończonej rozmowie Unni oznajmiła przyjaciołom:

– Gdybyśmy włączyli w to Jørna, on na pewno bardzo by się nam przydał. Ale tym samym wyrzucilibyśmy poza nawias Mariusa i Hege, a to by było zbyt trudno wyjaśnić.

– Emmę także – przypominał Morten.

– Emma stoi poza nawiasem tak bardzo, że bardziej już nie można. I to był jej własny wybór.

Morten westchnął. Nigdy nie zapomniał tamtego zakazanego spotkania z piękną Emmą.

Dlaczego ona musi stać po złej stronie? Może gdyby spróbował, zdołałby ją nawrócić?

Stracił jednak ochotę. Miał wrażenie, że taki pomysł nie spotkałby się z aprobatą grupy.