Выбрать главу

Odwróciła się do niego tyłem, stojąc przy barku. Pewnie tylko po to, by mógł podziwiać jej proste plecy. Wreszcie po długiej chwili przygotowań wróciła z dwoma szklaneczkami. Gdy szła, kostki lodu poruszały się na powierzchni koktajlu w takt falujących ruchów jej piersi.

Chyba spojrzał z niepokojem na mlecznobiały napój, bo Mila uśmiechnęła się.

– Tym razem to nie jest moje mleko. Nie karmię już – powiedziała. Jednak zarówno koniuszki jej piersi, jak i aureole były bardziej zaczerwienione niż wcześniej.

Popijał słodki koktajl mocno doprawiony alkoholem. Mleko łagodziło piekący smak, dał się wyczuć aromat wanilii.

Mila rozsiadła się w sąsiednim fotelu ze swoją szklanką i przypatrywała mu się spokojnie. Oboje milczeli. Ona zamyśliła się, przestała dbać o wygląd. Siedziała coraz bardziej zgarbiona, brzuch jej zmarszczył się niepotrzebnie, a pełne piersi opadły o wiele za nisko. Nie próbowała wzbudzić jego podniecenia, coś pochłaniało jej myśli.

„Nie zapytała mnie o nic. Nie widzieliśmy się tak długo, mogła przecież przypuszczać, że coś się ze mną wtedy działo”, pomyślał. Wiedział, że w Mieście pod Skałą pierwsze żony zwykle pokazują gościom karmienie dziecka, jednak tu dzieci nie było, a ona rozebrała się znacznie bardziej.

Ocknęła się z zamyślenia, odstawiła koktajl, wstała, zdjęła sarong i położyła na komodzie. Nieoczekiwanie spłoszona, odwróciła się bokiem i zdjęła bieliznę do reszty.

– Zatańczę dla ciebie – powiedziała, stojąc naga naprzeciw niego.

Zaczęła biegać i wyginać się w milczącym tańcu, słychać było jedynie stuk jej bosych pięt o parkiet. Widok był przyjemny, choć taniec jakby wymuszony. Nie sprawiał jej radości. Może uznała, że powinna coś takiego zrobić jako potencjalna druga żona.

– Nie zadraśnij się jakąś drzazgą z parkietu – ostrzegł, kiedy zaczęła się zbytnio wyginać, przysiadać i tarzać, aż piersią zawadziła o podłogę.

W końcu złapała zadyszkę, wdziała czarne kimono, zawiązała pasek i zanurzyła się w fotelu.

– Podobało ci się?

– Piękna dziewczyna z ciebie. Przyjemnie patrzeć, jak się gibasz naga.

– Nie umiem sobie akompaniować w tańcu – powiedziała. – Nikt mnie nie uczył muzyki. Nie mam też żadnych tatuaży. Myślisz, że to poważny niedostatek?

– Może dla kogoś. Dla mnie nie. Rozebrana wyglądasz jeszcze lepiej niż w ubraniu.

– Wiem, ale jak długo jeszcze? Trudno odzyskać sylwetkę po porodzie. Piersi i tak zostały już stracone.

– Ładne masz piersi.

– Tylko wtedy, gdy karmię. Kiedy indziej robią się z nich płaskie worki, na dodatek pomarszczone jak balon, z którego uciekło powietrze. Podobno niektóre odzyskują dziewicze piersi po urodzeniu dziecka, ja nie miałam tego szczęścia. Na dodatek zrobiły mi się żylaki.

– Nie widać.

– Spod takiej warstwy pudru nie może być widać. Przynajmniej nóg nie muszę golić, tu nie ma oszukaństwa…

Skinął głową.

– Zaczekaj, wezmę prysznic. Czuję się brudna po tym tarzaniu po podłodze. – Nalała mu kieliszek pynuju.

„Dlaczego ona tak podkreśla mankamenty swojej urody? Czy zawsze piękne kobiety oceniają się tak krytycznie?” Spodziewał się z jej strony zachęty, prowokacji erotycznych, którym miałby stawić czoła, tymczasem Mila zachowywała się zupełnie inaczej. Jakby obnażeniem się i nagim tańcem wypełniła obowiązek, a teraz chciała zatrzeć to wspomnienie, obrzydzając samą siebie w jego oczach. A może właśnie ta bolesna szczerość jest jej drogą do zdobycia go? Nie można przecież zignorować, a tym bardziej zlekceważyć kogoś szczerego.

– Nie używasz kadzidła, kiedy jesteś naga? – spytał, gdy wróciła i suszyła włosy ręcznikiem.

– Nie muszę.

– Jakie imiona nadałaś swoim dzieciom?

Uśmiechnęła się dziwnie.

– Mam ci je wszystkie wymienić? Falzarote nadawał. Ja nie miałam do tego prawa. Nie wiem, co się z nimi dzieje, gdzie je wysłano. Pościelę ci. Już ciemna noc.

Nie przeszkadzało mu, że w kącie pokoju stoi kobieta uformowana z mgły naczyń krwionośnych. Wprawdzie dostał do łóżka butelkę pynuju, ale go nie skosztował. Zasnął mocno, nie przyśniła nu się ani Crispa, ani Złota, ani Renata, ani nawet Mila; tej nocy; spał bez snów.

178.

Rano śniadanie czekało już na stole w jadalni. Mila oderwała się od sprzątania, wytarła ręce i przysiadła obok. W białym, obcisłym, trykotowym podkoszulku na gołe ciało, luźnych, dzianych spodniach i pozornie zaniedbana przy robocie domowej, wyglądała uroczo i jeszcze bardziej kusząco niż we wczorajszym kimonie.

– Do ostatniego pynuja dałam ci ziół na sen.

– Nie wypiłem. Wcześniej usnąłem. Uśmiechnęła się. Dolała mu kawy.

„Jeżeli podrywa mnie na swojego nowego męża, to czyni to wyjątkowo subtelnie”, pomyślał. Jednak jej słowa pokazały, że nie ma mowy o żadnych zalotach.

– Już musisz iść – powiedziała. – Weź wcześniej prysznic, bo możesz nieprędko mieć taką okazję. Wyprałam twoje rzeczy, zdążyły wyschnąć.

– Myślisz, że wyśledziła mnie Obrona Obywateli?

– Nie mam wątpliwości. Lepiej sam się do nich zgłoś.

Kęsy grzanki ze słodkim dżemem stwardniały mu w gardle. Kawa też jakby się zestaliła.

– Oni sami mnie wypuścili – powiedział.

– To nic nie zmienia, przecież wiedzieli, że w mieście nie przetrwasz zbyt długo. U mnie nie możesz być dłużej niż kilka nocy, a każda następna pogorszy twoją sytuację.

Pożegnali się przed bramą. Uścisnęła go dość formalnie, jakby z obowiązku. Jak gdyby chciała jak najszybciej się go pozbyć.

– No, już, już… Ja musiałam to zrobić. Wybacz mi – powiedziała na pożegnanie i zamknęła za nim blaszane odrzwia.

Znów stał bezdomny na ulicy. Czy Mila została mu podstawiona, by zrezygnował z Renaty? Czy ta nagła perspektywa ustabilizowania życia w Mieście pod Skałą była realna? Może już czekała propozycja pracy? Czy to gra od początku zaplanowana przez Człekousta?

Szedł zamyślony. Wkrótce zgubił drogę – trudno byłoby mu wrócić pod bramę tamtego domu. Nawet przeraźliwy zgrzyt tramwaju na zakręcie torów, na skrzyżowaniu, nie przerwał rozmyślań Adamsa.

Jaki znak chciała mu dać Mila? Ta jej prośba w ostatnich słowach. Do czego ją zmuszono? Cały wieczór zachowywała się dziwacznie. Owszem, poszedł za nią, ale przecież niczym jej nie prowokował. Wcześniej myślał, że to ona zachowuje się nienaturalnie, bo robi to, co na jej miejscu powinna robić druga żona, jednak ostatnie słowa temu zaprzeczyły.

A jeśli została celowo podstawiona przez Pana z Morza? Jeśli to był jego sabotaż? Gruby z pewnością prowadzi swoją politykę w Mieście pod Skałą.

Pytania cisnęły się dziesiątkami, lecz na żadne z nich nie potrafił znaleźć zadowalającej odpowiedzi. Z wyjątkiem jednego: czy wrócić do Ochrony Ludności. Wystarczyło przeliczyć pozostałe pieniądze, by odpowiedź nasunęła się sama. Mila zamknęła drzwi, Liliane nie sfrunie z nieba, aby go nakarmić i skryć pod jakimś dachem; z Natalią pewnie jest jeszcze gorzej, reszta znanych mu w tym mieście osób przebywa w więzieniu.

Kompleks gmachów Ochrony Ludności wyrastał z ziemi jak wzgórze. Mógł konkurować z Janycułem. Z pewnością funkcjonariusze siedzący w biurach na najwyższych piętrach mogli oglądać imprezy w Ogrodach Przewodniczącego Nero. Trudno dziwić się rozmiarom tego gmaszyska, skoro obywatele Miasta pod Skałą byli tu tak częstymi gośćmi.

Adams podszedł do małych blaszanych drzwi w litym murze pozbawionym okien, a wyciętych tuż poniżej budki strażniczej. Najpierw zapukał, ale nie było żadnej reakcji, więc załomotał, aż echo poszło od blachy.