Выбрать главу

– Darleen jest zagadką – ciągnął. – Może natknął się na nią przypadkiem. Może zadziałał pod wpływem impulsu. To znowu nie pasuje do schematu.

Schemat istnieje rzeczywiście, pomyślał Tucker. Ale chyba nikt jeszcze nie odkrył wszystkich jego elementów.

– Wróćmy na chwilę do tej psychologii – powiedział. – Szukacie kogoś z urazem do kobiet. Faceta, który nienawidził swojej mamy albo zawiódł się na kobiecie, tak?

– Dokładnie.

– Przed Darleen byliście przekonani, że to Austin.

– Pasował jak ulał – zgodził się Burke. – A kiedy rzucił się na Caroline z rzeźnickim nożem, wyglądało na to, że jesteśmy w domu.

– Zakładając, że nie wrócił z krainy umarłych, nie mógł zabić Darleen. – Tucker poprawił się na krześle. – Co myślisz o dziedziczności, Burke? O krwi, genach i takich tam?

– Myśli o tym każdy, kto ma dzieci. I każdy, kto ma rodziców – dodał i odsunął talerz. – przez wiele lat zastanawiałem się, czy nie popełniam tych samych błędów, jakie popełnił mój ojciec. Czy nie brnę w ślepe uliczki, a może pozwalam się tam zagonić.

– Przepraszam. Powinienem pomyśleć, zanim o to zapytałem.

– Nie szkodzi, to było bardzo dawno temu. Prawie dwadzieścia lat. Lepiej patrzeć na własne dzieci niż oglądać się wstecz. Weźmy na przykład mojego najmłodszego – Burke wskazał na drzwi do salonu, gdzie jego syn oglądał przygody królika Bugsa. – Wygląda jak ja. Mam zdjęcia, kiedy byłem w jego wieku. Jest taki do mnie podobny, że aż ciarki chodzą człowiekowi po plecach.

– Vernon przypomina swojego ojca. To podobieństwo może nie ograniczać się do koloru włosów i kształtu nosa. Może dotyczyć również osobowości, charakteru, gestów, nawyków. Mam powody przypuszczać, że coś podobnego zdarzyło się w mojej rodzinie. – Nie chciał rozmawiać na ten temat nawet z Burke'em. – Dwayne ma tę samą chorobę, która zabiła naszego ojca Wystarczy, żebym zerknął w lustro albo na Dwayne'a, lub Josie i widzę naszą matkę. Jej twarz jest odbita na naszych twarzach. Kochała książki, zwłaszcza poezję. I to również przekazała mi w genach.

– Marvella unosi głowę identycznym ruchem jak Susie – powiedział Burke. – I ma upór Susie – „Chcę tego, i znajdę sposób, żeby to zdobyć”. Przekazujemy dzieciom nasze cechy, te dobre i te złe. – Vernon nie traktuje swojej żony ani odrobinę lepiej, niż Austin traktował swoją. – Skąd ci tu wyskoczył Vernon? – Słyszałeś o wczorajszej awanturze na festynie? – Chodzi ci o to, że mały Cyr rozkwasił swojemu bratu nos? Marvella i Bobby Lee tam byli. Nikt chyba nie ma Cyrowi za złe. – Vernon nie jest lubiany. Jego tata też nie był. Oboje mają coś takiego w oczach, Burke. – Tucker odchylił się wraz z krzesłem, żeby rozprostować nogi. – Mama kupiła mi kiedyś Biblię z obrazkami. Pamiętam jeden rysunek. Był na nim Izaak, Ezechiel albo jeszcze kto inny. W każdym, razie jeden z tych proroków, co to siedzą na pustyni przez czterdzieści dni. żeby spotkać się z Bogiem. Ten obrazek przedstawił powrót tego proroka. Wygłaszał przepowiednie i gadał jak z nut. Miał takie dzikie spojrzenie, zupełnie jak łasica, która zwietrzyła kurczaka. Zawsze się zastanawiałem, dlaczego Bóg woli rozmawiać z szaleńcami. Może dlatego, że nie zdziwi ich żaden głos rozbrzmiewający im w głowie. Zdaje się, że mogę słyszeć różne głosy, niekoniecznie namawiające do dobrego. Burke wstał, żeby dolać sobie kawy. Burns wspominał o głosach. Masowi mordercy twierdzą, że ktoś im mówi, co zrobić i jak to zrobić. Son of Sam twierdził, że zabijać kazał mu pies sąsiadów. Osobiście Burke nie przepadał za mistycyzmem. Był zdania, że David Berkowitz wykorzystał psychologię, żeby wykołować wymiar sprawiedliwości. Ale teoria Tuckera mocno go zaniepokoiła. – Chcesz powiedzieć, że Vernon słyszy głosy? – Nie wiem, co mu siedzi w tej głowiźnie, ale wiem, co widziałem wczoraj w jego oczach. To samo, co widziałem w oczach Austina, kiedy mnie dusił i nazywał imieniem mojego ojca. Proroczy szał. Gdyby mógł rozerwać Cyra na kawałki, zrobiłby to. I stawiam Sweetwater przeciwko orzechom, że uznałby to za swój święty obowiązek.

– Pomijając Eddę Lou, pozostałe ofiary znał chyba dość powierzchownie.

– Burke, jesteśmy w Innocence. Ludzie znają się na wylot, chcą czy nie. Znasz powiedzenie o jabłku i jabłoni. Jeżeli Austin był potencjalnym mordercą, Demon może być rzeczywistym.

– Porozmawiam z nim.

Tucker skinął głową z zadowoleniem. Zadzwonił telefon. Susie odebrała go na piętrze.

– Będziesz dzisiaj w Sweetwater na pokazie fajerwerków?

– Muszę, chyba że chcę, by żona i dzieci mnie opuściły.

– Carl też się wybiera?

– Nie ma powodu, żeby siedział w mieście, skoro całe miasto będzie u ciebie. Czemu pytasz?

Tucker wzruszył ramionami.

– Mnóstwo ludzi, hałas, zamieszanie. Martwię się o Josie i Caroline. Czułbym się lepiej, gdybyście byli na miejscu.

– Burke – odezwała się Susie od drzwi. Była jeszcze w szlafroku i pachniała mydłem goździkowym. Burke pomyślał, że nie wygląda na więcej niż dwadzieścia lat.

– Z biura? – zapytał.

– Nie. Dzwoniła Della. – Położyła dłoń na ramieniu Tuckera. – Matthew Burns zabrał Dwayne'a na posterunek.

Gdyby nie był taki wściekły, obśmiałby się jak norka. Pomysł, by oskarżyć Dwayne'a, łagodnego, wielkodusznego Dwayne'a o morderstwo, był naprawdę śmieszny. Fakt, że jego brat został wyrwany z łóżka i zawieziony na posterunek przez jakiegoś wysztafirowanego agencika wcale śmieszny nie był.

Walcząc z ogarniającym go gniewem, Tucker wszedł do biura szeryfa razem z Burke'em. Obiecał sobie, że nie straci panowania nad sobą. Nie sprawi Burnsowi tej przyjemności. Spokojnie podał bratu papierosa i sam zapalił swoją połówkę.

– Wcześnie dzisiaj zaczynasz, Burns – powiedział łagodnie. – Chyba zapomniałeś, że mamy narodowe święto.

– Znam dzisiejszą datę. – Burns rozprostował nogi pod biurkiem Burke'a i skrzyżował ramiona. – Wiem również, że w południe odbędzie się parada. Moje zajęcia nie będą kolidowały z uroczystościami. Szeryfie, powiedziano mi, że zamykasz główną drogę o dziesiątej.

– Zgadza się.

– Proszę zaparkować mój samochód w takim miejscu, żebym mógł w każdej chwili wyjechać z miasta. – Wyjął kluczyki od wozu i położył je na skraju biurka.

Carl ujrzał błysk gniewu w oczach Burke'a i szybko podszedł do stołu.

– Zaparkuję go na drodze do Magnolii. – Podzwaniając kluczykami zatrzymał się przy Tuckerze. – Przykro mi, Tuck. Miałem rozkaz go tu przywieźć.

– W porządku, Carl. Wyjaśnienie tej sprawy nie potrwa długo. Słyszałem, że twoja dziewczyna poprowadzi w tym roku paradę.

– Ćwiczyła dzień i noc. Jej dziadziuś kupił nawet wideo, żeby mogła się obejrzeć.

– To fascynujące, panie zastępco – wtrącił Burns – ale mamy zadanie do wykonania. – Przeniósł wzrok na Tuckera. – Zadanie służbowe.

– Życz jej ode mnie powodzenia, Carl – powiedział Tucker. Poczekał, aż zastępca wyjdzie. – Dwayne, przeczytali ci twoje prawa?

– Pan Longstreet nie został aresztowany. Jeszcze – wtrącił Burns. – Będzie przesłuchiwany.

– Ma prawo do adwokata, prawda?

– Naturalnie. – Burns rozłożył dłonie. – Jeżeli obawia się pan, że pana prawa mogą zostać pogwałcone, panie Longstreet, lub że może się pan obciążyć swoimi zeznaniami, proszę się nie krępować i zadzwonić po adwokata. Z przyjemnością poczekamy.

– Wolałbym odwalić to jak najprędzej. – Dwayne spojrzał zgnębiony na Tuckera. – Ale byłbym wdzięczny za kawę i fiolkę aspiryny.

– Załatwię ci to, synu. – Burke poklepał go po ramieniu i poszedł do łazienki.

– To sprawa oficjalna, Longstreet. – Burns ruchem głowy odprawił Tuckera. – Nie ma tu dla ciebie miejsca.