Выбрать главу

Zaskoczył mnie dźwięk telefonu. Uświadomiłem sobie, że jest już po siódmej.

— Borlú — powiedziałem, podnosząc słuchawkę.

— Inspektorze? Cholera, mamy problem. Mówi Ceczoria. — Agim Ceczoria był jednym z policjantów mających pilnować rodziców Mahalii. Potarłem powieki i sprawdziłem pocztę, by się upewnić, czy nie przyszły nowe e-maile. Ze słuchawki dobiegały odgłosy jakiegoś poruszenia. — Inspektorze, pan Geary… urwał się nam. Kurwa, on… przekroczył.

— Co?

— Wyszedł z pokoju, inspektorze.

Usłyszałem krzyki jakiejś kobiety.

— Co się stało?

— Kurwa, nie wiem, jak zdołał się wymknąć, inspektorze. Po prostu nie wiem. Ale nie umknął daleko.

— Skąd wiesz? Złapaliście go?

Znowu zaklął.

— Nie my. Przekroczeniówka. Dzwonię z samochodu. Jesteśmy w drodze na lotnisko. Przekroczeniówka nas eskortuje. Dokądś. Powiedzieli nam, co mamy robić. Ten głos, który pan słyszy, to pani Geary. Jej mąż musi opuścić miasto. Natychmiast.

* * *

Corwi już wyszła i nie odbierała telefonu. Wziąłem z podwórka nieoznakowany samochód, ale jechałem na sygnale, by móc ignorować przepisy ruchu. Syrena zawodziła histerycznie. Rzecz jasna obowiązywały mnie tylko besźańskie przepisy i wyłącznie je miałem prawo ignorować, ale ruch drogowy jest jedną ze sfer kompromisu i Komisja Nadzoru pilnuje, by zasady obowiązujące w obu miastach były maksymalnie zbliżone. Kultura prowadzenia pojazdów nie jest w nich identyczna, ale z uwagi na pieszych i kierowców, którzy muszą radzić sobie z intensywnym zagranicznym ruchem, przeoczając go jednocześnie, pojazdy tu i tam poruszają się w podobny sposób i ze zbliżoną prędkością. Z pewnością zawiadomiono już naszą ambasadę w Stanach Zjednoczonych, a także przedstawicieli w Ul Qomie, i przy nazwiskach obojga winowajców umieszczono znaki symbolizujące zakaz wstępu. Gdy już opuszczą Besźel, nigdy więcej nie dostaną wizy. Podjechałem do posterunku policzai na lotnisku i pokazałem odznakę.

— Gdzie są państwo Geary?

— W celi, inspektorze.

Zależnie od tego, co zobaczę, byłem gotowy powiedzieć: „Nie wiecie, co spotkało tych ludzi? Może i są winni, ale właśnie stracili córkę”, ale nie okazało się to konieczne. Dali im posiłek i traktowali przyzwoicie. Ceczoria siedział z nimi w pokoiku i mruczał coś do pani Geary w łamanym angielskim.

Kobieta popatrzyła na mnie ze łzami w oczach. Jej mąż leżał na pryczy. Przez chwilę pomyślałem, że śpi, ale zauważyłem, że w ogóle się nie rusza, i szybko zmieniłem zdanie.

— Inspektorze — przywitał mnie Ceczoria.

— Co mu się stało?

— To była Przekroczeniówka, inspektorze. Pewnie nic mu nie będzie. Za jakiś czas się ocknie. Nie jestem pewien. Nie wiem, co mu zrobili.

— Otruliście mojego męża — oskarżyła nas kobieta.

— Pani Geary, proszę. — Ceczoria podszedł do mnie. — O niczym nie wiedzieliśmy, inspektorze — zaczął, ściszając głos, mimo że mówił po besźańsku. — Na zewnątrz doszło do lekkiego zamieszania i w tej samej chwili ktoś wszedł do holu, w którym siedzieliśmy. — Pani Geary płakała, mówiąc coś do nieprzytomnego męża. — Geary nagle się zachwiał, a potem zemdlał. Hotelowi ochroniarze podbiegli do niego, ale potem zobaczyli kogoś, kto stał za leżącym w korytarzu, i zatrzymali się. Usłyszałem głos: „Wiecie, kogo reprezentuję. Pan Geary przekroczył. Usuńcie go”. — Ceczoria potrząsnął bezradnie głową. — I wtedy mówiący zniknął, nim zdążyłem mu się przyjrzeć.

— Jak to możliwe…

— Kurwa, nie mam pojęcia, inspektorze. Biorę całą winę na siebie. Geary zdołał jakoś nas ominąć.

Wlepiłem w niego spojrzenie.

— Mam ci dać cholernego cukierka? Pewnie, że to twoja wina. Co on właściwie zrobił?

— Nie mam pojęcia. Przekroczeniówka zniknęła, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

— A co z…?

Wskazałem głową na panią Geary.

— Ona nic nie zrobiła, więc jej nie deportowano — odpowiedział szeptem. — Ale kiedy ją poinformowałem, że musimy go zabrać, oznajmiła, że pojedzie z nim. Nie chce siedzieć tu sama.

— Inspektorze Borlú. — Pani Geary starała się panować nad głosem. — Jeśli mówi pan o mnie, powinien pan mówić do mnie. Widzi pan, co zrobili mojemu mężowi?

— Pan Geary, jest mi bardzo przykro.

— No pewnie.

— Pani Geary, ja tego nie zrobiłem. Ceczoria też nie, ani żaden z moich ludzi. Rozumie to pani?

— Och, Przekroczeniówka, Przekroczeniówka, Przekroczeniówka…

— Pani Geary, pani mąż dopuścił się bardzo poważnego czynu. Bardzo poważnego. — Umilkła. Słychać było tylko jej ciężki oddech. — Rozumie mnie pani? Czyżbyśmy popełnili jakiś błąd? Niedostatecznie jasno wyjaśnili system utrzymujący równowagę między Besźel a Ul Qomą? Rozumie pani, że ta deportacja nie ma nic wspólnego z nami, że nie możemy absolutnie nic w tej sprawie zrobić, a pani mąż ma, niech pani słucha, niewiarygodne szczęście, że skończyło się na tym? — Nadal milczała. — Kiedy jechaliśmy do hotelu, odniosłem wrażenie, że pani mąż nie do końca pojmuje obowiązujące tu zasady. Proszę mi powiedzieć, czy coś poszło nie tak? Czy nie zrozumiał naszych… rad? Jak to się stało, że moi ludzie nie zauważyli, kiedy opuścił pokój? Dokąd się wybierał?

Nadal robiła wrażenie, że w każdej chwili może się rozpłakać. Zerknęła na leżącego na pryczy męża i jej postawa zmieniła się nagle. Wyprostowała się i szepnęła do niego coś, czego nie zrozumiałem. Potem spojrzała na mnie.

— On służył w lotnictwie — oznajmiła. — Wydaje się panu, że to tylko stary grubas? — Dotknęła go. — W ogóle nas pan nie zapytał, kto naszym zdaniem mógł to zrobić, inspektorze. Nie wiem, co o panu sądzić. Naprawdę nie wiem. Jak powiedział mój mąż, czy wydaje się panu, że nie wiemy, kto jest winny? — Ściskała w rękach kawałek papieru wyjęty z bocznej kieszeni torebki, składała go i rozkładała, w ogóle na niego nie patrząc. Po chwili schowała kartkę z powrotem. — Myśli pan, że córka z nami nie rozmawiała? Najpierw Qoma, Pierwsi Obywatele, Blok Narodowy… Mahalia się bała, inspektorze. Nie jesteśmy pewni, kto z nich jest winny i nie znamy motywów zbrodni. Jak pan sądzi, dokąd się wybierał mój mąż? Chciał się tego dowiedzieć. Mówiłam mu, że to się nie uda. Nie mówi w waszym języku ani nawet nie potrafi w nim czytać, ale miał adresy, które znaleźliśmy w Internecie, i książeczkę z rozmówkami. Jak mogłam go powstrzymać? Jestem z niego bardzo dumna. Ci ludzie nienawidzili Mahalii od lat, odkąd tu przybyła.

— Adresy znalezione w Internecie?

— Odkąd przybyła tutaj, do Besźel. Na tamtą konferencję. Tak samo było potem w Ul Qomie. Chce mi pan wmówić, że to nie ma związku ze sprawą? Wiedziała, że narobiła sobie wrogów. Mówiła nam o tym. Dlatego, że zajmowała się Orciny. Im głębiej drążyła tę sprawę, tym więcej wrogów miała. Wszyscy nienawidzili jej z powodu tego, czym się zajmowała. Co wiedziała.

— Kto jej nienawidził?

— Wszyscy oni.

— Co wiedziała?

Oklapła i potrząsnęła głową.

— Mój mąż chciał zbadać sprawę.

Wyszedł z hotelu przez okno łazienki na parterze, by umknąć uwadze naszych policjantów. Gdyby znajdowało się ono tylko kilka kroków dalej, byłoby to jedynie złamaniem zasad, które mu wyznaczyliśmy, ale opuścił przeplot, przechodząc w alterację, na podwórko, które istniało tylko w Ul Qomie, i wtedy capnęła go Przekroczeniówka. Z pewnością jej ludzie obserwowali go przez cały czas. Miałem nadzieję, że nie zrobili mu poważnej krzywdy, ale jeśli tak się stało, z pewnością żaden lekarz w jego ojczyźnie nie potrafi zidentyfikować przyczyny obrażeń. Cóż mogłem powiedzieć?