Выбрать главу

Odpowiedziały mi pomruki i śmiech.

— Informacje do mnie docierają — odpowiedział krótko ostrzyżony. Gosz nie kazał mu się zamknąć. — Kto wie, gdzie o tym usłyszałem? — Nie mogłem mu niczego udowodnić. Wiadomości wyciekają szybko, nawet z rzekomo tajnych komisji. Niewykluczone, że nazwisko Mahalii ujawniono, a nawet gdzieś opublikowano, mimo że go nie widziałem. Nawet jeśli do tej pory tak się nie stało, nie trzeba będzie czekać długo. — Pyta pan, co powinien czytać. To, oczywiście!

Zamachał trzymanym w ręku egzemplarzem „Okrzyku Włóczni”, gazetki PO.

— To bardzo ekscytujące — odparłem. — Jesteście wyjątkowo dobrze poinformowani. Nie potrafię za wami nadążyć. Chyba powinienem się cieszyć, że oddam tę sprawę, bo wyraźnie sobie nie radzę. Jak zauważyliście, nie mam pozwoleń na zadawanie właściwych pytań. Oczywiście Przekroczeniówka nie potrzebuje żadnych pozwoleń. Może pytać, kogo zechce, o wszystko.

To ich uciszyło. Przyjrzałem się wszystkim kolejno — mięśniakowi, ufryzowanemu, telefoniście i prawnikowi — a potem sobie poszedłem. Corwi podążyła za mną.

* * *

— Ależ z nich wredne skurwysyny.

— No cóż — odparłem. — Próbowaliśmy zarzucić przynętę. To było dość ryzykowne, ale nie spodziewałem się, że dadzą mi klapsa jak niegrzecznemu chłopcu.

— O co w tym wszystkim chodziło? Skąd znał twoje nazwisko? I te groźby…

— Nie mam pojęcia. Może i nie były bezpodstawne. Może rzeczywiście mógłby zatruć mi życie, gdybym nalegał. Wkrótce to już nie będzie mój problem.

— Chyba coś słyszałam o ich kontaktach — przyznała. — Wszyscy wiedzą, że PO to uliczni żołnierze Bloku Narodowego, więc na pewno znają Syedra. Zapewne było tak, jak mówiłeś, zadzwonili do niego, a on zawiadomił adwokata. — Nic nie powiedziałem. — To najbardziej prawdopodobne. Niewykluczone, że właśnie od niego dowiedzieli się o Mahalii. Ale czy Syedr naprawdę byłby aż takim kretynem, by wystawić nas Prawdziwym Obywatelom?

— Sama mówiłaś, że jest głupi.

— Dobra, ale dlaczego?

— To kanalia.

— Zgadza się. Tak jak oni wszyscy. Na tym polega polityka. Ehe, to niewykluczone. Może po prostu próbowali cię odstraszyć.

— Od czego?

— Chciałam powiedzieć „zastraszyć”. Bez powodu. To wszystko urodzone zbiry.

— Kto wie? Może rzeczywiście ma coś do ukrycia. Albo i nie. Przyznaję, że podoba mi się myśl, iż Przekroczeniówka mogłaby dopaść jego i jego bandę. Gdy w końcu ją przywołają.

— Ehe. Tak tylko sobie pomyślałam, czy nie chcesz… Nadal prowadzimy sprawę, więc zastanawiałam się czy… nie spodziewałam się już więcej nad tym pracować. W końcu tylko czekamy, aż komisja…

— Ehe — potwierdziłem. — Wiesz, jak to jest. — Spojrzałem na nią, a potem odwróciłem wzrok. — Dobrze będzie uwolnić się od tej sprawy. Ona wymaga Przekroczeniówki. Ale na razie jej nie przekazaliśmy. Im więcej informacji będziemy mogli im dać, tym łatwiej…

Urwałem. To było dyskusyjne. Odetchnąłem głęboko i wypuściłem powietrze z płuc. Nim wróciliśmy na komendę, zatrzymałem się i kupiłem dla nas obojga kawę. Po amerykańsku, ku zniesmaczeniu Lizbyet.

— Myślałam, że lubisz kawę aj Tyrko — poskarżyła się, wąchając napój.

— Lubię, ale w sumie wszystko mi jedno.

Rozdział dziesiąty

Był już wczesny ranek następnego dnia, ale nie zdążyłem jeszcze w niczym się zorientować.

— El jefe chce z tobą rozmawiać, Tyad — poinformowała mnie siedząca za biurkiem przy wejściu Tsura, gdy tylko się zjawiłem.

— Cholera. Już jest w pracy? — Uniosłem dłoń, zakrywając twarz. — Odwróć się, Tsura — wyszeptałem. — Odwróć się. Kiedy przyszedłem, poszłaś się wysikać. Nie widziałaś mnie.

— Właź, Tyad.

Machnęła ręką i zakryła oczy. Na biurku czekała już jednak kartka z napisem: Przyjdź do mnie NATYCHMIAST. Uniosłem oczy ku niebu. Sprytne. Gdyby przekazał mi to e-mailem albo nagrał się na pocztę głosową, mógłbym twierdzić, że odebrałem wiadomość dopiero po kilku godzinach. Teraz nie mogłem się już wykręcić.

— Szefie? — Zapukałem i zajrzałem do gabinetu, zastanawiając się, jak usprawiedliwić wizytę u Prawdziwych Obywateli. Miałem nadzieję, że Corwi nie okaże się zbyt lojalna i honorowa, by mieć do mnie pretensje, jeśli jej również się dostanie. — Chciałeś ze mną rozmawiać?

Gadlem spojrzał na mnie znad kubka i skinął dłonią, wskazując na krzesło.

— Słyszałem o Gearych — zaczął. — Co się stało?

— Tak jest. To było… spieprzyliśmy sprawę. — Nie próbowałem się z nimi skontaktować. Nie byłem pewien, czy pani Geary wie, gdzie się podziała jej kartka. — Chyba byli, no wiesz, zrozpaczeni, i zrobili głupstwo…

— Głupstwo, które wymagało wielu przygotowań. Najsprawniej przeprowadzony spontaniczny akt szaleństwa, o jakim słyszałem w życiu. Czy zgłosili skargę? Czy usłyszę ostre słowa od amerykańskiej ambasady?

— Nie wiem. To byłoby dość bezczelne z ich strony. Nie mają za mocnych podstaw.

To było przekroczenie. Prosta i smutna sprawa. Komisarz skinął z westchnieniem głową i uniósł ręce, pokazując mi dwie zaciśnięte pięści.

— Dobra czy zła wiadomość? — zapytał.

— Hm… zła.

— Nie, najpierw usłyszysz dobrą. — Potrząsnął lewą pięścią i otworzył ją teatralnie. — Dobra wiadomość brzmi tak, że mam dla ciebie niezwykle interesującą sprawę — oznajmił tonem sędziego wygłaszającego wyrok. Czekałem, co powie dalej. — A teraz zła wiadomość. — Otworzył prawą dłoń i walnął nią o blat z autentycznym gniewem. — Zła wiadomość, inspektorze Borlú, brzmi tak, że to ta sama sprawa, nad którą obecnie pracujesz.

— Szefie? Nie rozumiem…

— Któż mógłby to zrozumieć, inspektorze? Któż z nas, biednych śmiertelników, otrzymał dar zrozumienia? Sprawa nadal należy do ciebie. — Otworzył list i pomachał nim przed moimi oczami. Zobaczyłem stemple i umieszczone nad tekstem symbole. — Przemówiła do nas Komisja Nadzoru. To jej oficjalna odpowiedź. To miała być czysta formalność, pamiętasz? Komisja postanowiła nie przekazywać Przekroczeniówce sprawy zabójstwa Mahalii Geary.

Usiadłem gwałtownie.

— Co? Co? Co to, do licha…

— Nyisemu informuje nas uprzejmie w imieniu komisji, że przedstawione dowody nie wystarczają do stwierdzenia ponad wszelką wątpliwość, iż doszło do przekroczenia — oznajmił bezbarwnym tonem.

— To nonsens. — Wstałem. — Widziałeś moje dokumenty, szefie. Wiesz, co w nich zawarłem. To musiało być przekroczenie. Czy podali jakieś wyjaśnienie? Ujawnili rozkład głosów? Kto podpisał list?

— Nie muszą się przed nami tłumaczyć.

Potrząsnął głową, spoglądając z niesmakiem na list, który trzymał w dwóch palcach jak w szczypcach.

— Niech to szlag. Ktoś próbuje… szefie, to śmieszne… Musimy przywołać Przekroczeniówkę. Tylko ona jest w stanie… jak mam prowadzić takie śledztwo? Jestem tylko besźańskim gliną i nikim więcej. Jest w tym coś kurewsko podejrzanego.

— W porządku, Borlú. Jak już mówiłem, nie są zobowiązani nic nam wyjaśniać, ale, z pewnością spodziewając się naszego uprzejmego zdziwienia, dołączyli notatkę i załącznik. Ten krótki, władczy tekst mówi, że przyczyną nie była twoja prezentacja. Możesz się pocieszać myślą, że nawet jeśli wypadłeś nie najlepiej, udało ci się ich przekonać, że do przekroczenia faktycznie doszło. Jak jednak wyjaśnili, później, podczas „rutynowego sprawdzania” — dwa ostatnie słowa wypowiedział ociekającym ironią tonem — ujawniono nowe fakty. Oto one.