Выбрать главу

— Pozwólcie mi zadzwonić do Corwi i Dhatta. Oni potrafią przefiltrować informacje.

— To ty jesteś w Przekroczeniu — odparł Ashil. — Nie zapominaj o tym. Nie możesz niczego żądać. Wszystko, co robimy, służy śledztwu w twojej sprawie. Rozumiesz?

Nie chcieli mi dać komputera do celi. Obserwowałem wschód słońca, patrzyłem, jak za oknem robi się jasno. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest już tak późno. W końcu udało mi się zasnąć. Obudziłem się, gdy do pokoju wrócił Ashil. Pociągnął łyk jakiegoś napoju — pierwszy raz widziałem, żeby coś jadł albo pił. Potarłem powieki. Był już dzień. Ashil nawet w najmniejszym stopniu nie sprawiał wrażenia zmęczonego. Rzucił mi na kolana papiery i wskazał na kawę oraz pigułkę czekające na stoliku.

— To wcale nie było takie trudne — oznajmił. — Kiedy oddają klucze, muszą składać podpis, więc mamy wszystkie daty. Tu masz oryginalne grafiki, a tu listy z podpisami. Jest tego mnóstwo. Nie ma mowy, byśmy mogli sprawdzić, co robił Yorjavic przez tyle wieczorów, nie wspominając już o Syedrze. To trwało ponad dwa lata.

— Chwileczkę. — Ułożyłem obie listy obok siebie. — Mniejsza o planowane daty. Nie zapominajmy, że Mahalia wykonywała rozkazy swego tajemniczego kontaktu. Musimy sprawdzić te dni, gdy nie musiała oddawać kluczy, ale to zrobiła. Nikt nie lubi tego zadania, bo trzeba dłużej siedzieć w pracy, a czasami się zdarzało, że niespodziewanie mówiła wyznaczonemu na dany dzień studentowi: „Zrobię to za ciebie”. Wtedy właśnie otrzymywała wiadomość, że ma przekazać towar. Te daty są ważne. I nie ma ich znowu tak wiele.

Ashil skinął głową, licząc podejrzane dni.

— Cztery, pięć. A zniknęły trzy artefakty.

— To znaczy, że w dwóch przypadkach nic się nie wydarzyło. Może zamieniła się z kimś z legalnych powodów, bez żadnych instrukcji. Ale i tak musimy sprawdzić wszystkie pięć. — Ashil skinął głową. — Dowiedzieć się, co wtedy robili nacjonaliści.

— Jak mogli to zorganizować? I po co?

— Nie mam pojęcia.

— Zaczekaj tutaj.

— Łatwiej by było, gdybyś pozwolił mi pójść ze sobą. Czego się jeszcze boisz?

— Zaczekaj.

Znowu zamknął mnie w pokoju i choć nie krzyczałem do kamery, łypałem ze złością na wszystkie ściany kolejno, żeby mnie zobaczyła.

— Nie — z niewidocznego głośnika dobiegł mnie głos Ashila. — Podczas dwóch z wymienionych nocy Yorjavic był pod obserwacjąją policzai. Nie zbliżał się do parku.

— A co z Syedrem? — zapytałem pustkę.

— Nic z tego. Ma alibi na cztery noce. To mógł być jakiś inny wysoko postawiony nacjonalista, ale sprawdziliśmy, co ma policzai na nich wszystkich i nie znaleźliśmy nic interesującego.

— Cholera. A jak wygląda to jego alibi?

— Wiemy, co wtedy robił. Nie zbliżał się do parku. Uczestniczył w spotkaniach, w te dni, a także w następne.

— W jakich spotkaniach?

— Jest członkiem Izby Handlowej. Wtedy były targi. — Umilkłem na dłuższą chwilę. — O co chodzi? — zapytał wreszcie Ashil.

— Przyjęliśmy błędne założenia. — Poruszyłem palcami w powietrzu, jakbym próbował coś złapać. — Dlatego, że to Yorjavic strzelał i wiedzieliśmy, że Mahalia wkurzyła nacjonalistów. Ale czy to nie bardzo dziwny zbieg okoliczności, że targi przypadały akurat w te wieczory, gdy Mahalia zgłaszała się na ochotniczkę do zamknięcia magazynu? — Znowu zapadła długa cisza. Przypomniałem sobie, jak długo musiałem czekać na spotkanie z Komisją Nadzoru z powodu podobnych targów. — Po imprezie urządza się przyjęcia dla gości, prawda?

— Gości?

— Dla korporacji. Tych, którym Besźel liże dupę. Po to właśnie organizuje się te targi. Użerają się na nich o kontrakty. Ashil, dowiedz się, kto był wtedy w mieście.

— W Izbie Handlowej…

— Sprawdź listę gości na każdym przyjęciu. Przejrzyj prasę z kilku następnych dni i dowiedz się, kto dostał kontrakty. Bierz się do roboty. — Po kilku minutach, spacerując wkoło po celi, odezwałem się na głos: — Jezu Chryste! Ja pierdolę! Dlaczego po prostu mnie nie wypuścicie, do chuja? Jestem z policzai, do cholery, to moja robota. Wy świetnie sobie radzicie w charakterze straszaka, ale w tym jesteście do dupy.

— Popełniłeś przekroczenie — odezwał się Ashil, otwierając drzwi. — W tej właśnie sprawie prowadzimy śledztwo.

— Jasne. Czy czekałeś pod drzwiami, aż powiem coś, co zapewni ci dobre wejście?

— Tu masz listę. — Wziąłem od niego kartkę. Wypisano na niej nazwy firm: kanadyjskich, francuskich, włoskich, brytyjskich, a także paru mniejszych amerykańskich, obok rozmaitych nazw. Pięć dat podkreślono na czerwono. — Reszta uczestniczyła w jednej albo dwóch imprezach, ale te podkreślone były obecne za każdym razem, gdy Mahalia zamykała magazyn — oznajmił Ashil.

— ReddiTek produkuje oprogramowanie. Burnley… Nie wiem, czym się zajmują.

— To firma konsultancka.

— CorIntech to części elektroniczne. Co jest napisane obok nazwy?

Ashil spojrzał na kartkę.

— Człowiek kierujący ich delegacją nazywał się Gorse. Pracuje dla ich spółki macierzystej, Sear & Core. Przyjechał spotkać się z miejscowym szefem CorIntech-u, kierującym filią w Besźel. Obaj chodzili na przyjęcia z Nyisemu, Buricem i resztą członków izby.

— Cholera — mruknąłem. — Czy… Za którym razem był tutaj?

— Za każdym.

— Za każdym? Dyrektor spółki macierzystej? Sear & Core? Cholera…

— Powiedz mi — ustąpił wreszcie.

— Nacjonaliści nie daliby rady dokonać czegoś takiego. Zaczekaj. — Zastanawiałem się chwilę. — Wiemy, że mają informatora w Hali Łącznikowej, ale… Co, do licha, Syedr mógł zrobić dla tych ludzi? Corwi ma rację. To bałwan. A co on mógł z tego mieć? — Potrząsnąłem głową. — Ashil, w jaki sposób to działa? Wyciągacie informacje z obu miast. Czy możecie… Jaki jest wasz status międzynarodowy? To znaczy Przekroczeniówki.

— Musimy przyjrzeć się tej firmie.

* * *

Ashil powiedział, że jest awatarem Przekroczeniówki i tam, gdzie doszło do przekroczenia, może zrobić wszystko. Mimo to musiałem się z nim męczyć bardzo długo. Stał się nagle sztywny i nieprzenikniony. Nie wiedziałem, co myśli, nie byłem nawet pewien, czy mnie słyszy. Nie sprzeciwiał się moim słowom ani nie zgadzał się z nimi. Stał spokojnie, podczas gdy wygłaszałem swój tekst.

Mówiłem, że to prawda, iż nie mogą ich sprzedać, ale nie o to w tym chodzi. Wszyscy słyszeliśmy pogłoski o artefaktach poprzedników. O ich tajemniczych właściwościach, gwałcących prawa fizyki. Chcą sprawdzić, czy to prawda. Mają Mahalię, która je dla nich ukradnie, lecz w tym celu muszą ją przekonać, że nawiązała kontakt z Orciny. Ale ona ich przejrzała.

Corwi wspominała kiedyś o wycieczkach po Besźel, które musieli odbywać przedstawiciele korporacji. Kierowcy mogli ich zawieźć w dowolne jednolite albo przeplotowe miejsce, na przykład do ładnego parku, w którym mogliby rozprostować nogi.

Stał za tym dział badań i rozwoju Sear & Core.

Ashil gapił się na mnie ze zdumieniem.

— To nie ma sensu — oznajmił. — Kto inwestowałby pieniądze w absurdalne przesądy?

— Czy rzeczywiście jesteś pewien, że nie ma w tym ziarna prawdy? A nawet jeśli masz rację, CIA zapłaciło miliony dolarów ludziom próbującym zabijać kozy przez patrzenie na nie. Cała ta sprawa kosztowała Sear & Core najwyżej kilka tysięcy. Nie muszą wierzyć w ani jedno słowo z tych legend. Mogą sobie pozwolić, by wydać takie sumy na sprawdzenie nieprawdopodobnych pogłosek, choćby tylko po to, by zaspokoić ciekawość.