— Chcę się zobaczyć z Sariską. Pewnie wiesz, kim jest. I z Biszayą. Chcę pogadać z Corwi i z Dhattem. Choćby po to, by się pożegnać.
— Nie wolno ci z nimi rozmawiać — odparł po chwili milczenia. — Tak to już jest urządzone. Gdybyśmy nie przestrzegali tego, nie zostałoby nam nic. Ale możesz ich zobaczyć, pod warunkiem, że pozostaniesz niezauważony.
Zawarliśmy kompromis. Wysłałem listy do obu kochanek. Napisałem je ręcznie i przekazano je do rąk własnych, ale nie ja to zrobiłem. Nie powiedziałem Sarisce i Biszai nic poza tym, że będzie mi ich brak. To nie była tylko czcza uprzejmość.
Do obojga kolegów podszedłem blisko na ulicach i choć nie odezwałem się do nich, mogli mnie zobaczyć. Dhatt w Ul Qomie, a potem Corwi w Besźel, widzieli, że nie przebywam w ich mieście, a przynajmniej nie całkowicie albo nie wyłącznie. Oni również się do mnie nie odezwali. Nie mogli podjąć takiego ryzyka.
Dhatta widziałem, gdy wychodził z komendy. Zatrzymał się nagle na mój widok. Zatrzymałem się przy tablicy reklamowej pod ulqomańskim budynkiem. Zwiesiłem głowę, by poznał, że to ja, ale nie mógł odczytać wyrazu mojej twarzy, i uniosłem rękę w geście przywitania. Wahał się przez dłuższą chwilę, a potem rozpostarł palce i pomachał dłonią w nieokreślonym geście. Wycofałem się w cienie, ale on oddalił się pierwszy.
Corwi siedziała w kawiarni, w ulqomańskiej dzielnicy Besźel. Uśmiechnąłem się na jej widok. Piła ulqomańską herbatę ze śmietanką w lokalu, do którego ją kiedyś zaprowadziłem. Przez krótką chwilę obserwowałem ją z cienistego zaułka, aż wreszcie uświadomiłem sobie, że patrzy na mnie i wie, że tu jestem. To ona pożegnała się ze mną, unosząc filiżankę w toaście. Poruszyłem ustami, wypowiadając bezgłośne słowa podziękowania i pożegnania, mimo że nie mogła tego zobaczyć.
Muszę się bardzo wiele nauczyć. Nie mam żadnego innego wyjścia poza ucieczką, a nikogo nie ściga się z większą zajadłością niż renegata z Przekroczeniówki. Ponieważ nie czuję się gotowy na to pierwsze, a nie chcę też narażać się na zemstę mojej nowej wspólnoty wiodącej surowe, międzymiejskie życie, pozostaje mi tylko wybrać mniej odpychającą z tych alternatyw. Moje zadanie się zmieniło. Nie jestem już stróżem jednego ani drugiego prawa, lecz obrońcą powłoki, która utrzymuje prawo na miejscu. A ściślej mówiąc, dwa prawa w dwóch odrębnych miejscach.
Oto koniec sprawy Orciny i archeologów, ostatniego śledztwa inspektora Tyadora Borlú z besźańskiej Brygady Najpoważniejszych Zbrodni. Tyador Borlú już nie istnieje. Kończę tę opowieść jako Tye, awatar Przekroczeniówki w okresie próbnym, wędrujący ze swym mentorem poza Besźel i Ul Qomą. Tu, gdzie obecnie przebywam, wszyscy jesteśmy filozofami, a debaty, które między sobą toczymy, dotyczą między innymi pytania, gdzie właściwie żyjemy. W tej sprawie zaliczam się do liberałów. Mieszkam w międzymieściu, tak jest, ale to znaczy, że mieszkam jednocześnie w mieście i w mieście.
Tytuł oryginału: THE CITY & THE CITY
Przełożył Michał Jakuszewski
2010
Wydanie I
Poznań 2010
ISBN 978-83-7506-556-5
Zysk i S-ka Wydawnictwo
ul. Wielka 10, 61-774 Poznań
tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26
Dział handlowy, tel./fax (0-61) 855 06 90
sklep@zysk.com.pl
www.zysk.com.pl