Выбрать главу

Christoffer zapytał wówczas, czy nie lepiej byłoby, gdyby zetknęli się także i z tymi, z którymi nie układało się im najlepiej, by mogło dojść do ugody, ale Nataniel uśmiechnął się tylko, jakby nieobecny duchem. „Myślisz teraz o niebie i raju, ale to jest trochę inaczej”.

Więcej nie chciał powiedzieć, no ale ile można wymagać od czterolatka?

Rikard jednak wiedział swoje. Antypatia do innej ludzkiej istoty może być głęboka i płynąć znikąd. Czasami po prostu nie da się jej przezwyciężyć i przejście do innej sfery niewiele tu pomoże. Rikard znał kilkoro ludzi, których nie mógł znieść, a oni także nie znosili jego, choć nigdy nie padło między nimi żadne złe słowo. Za skarby świata nie chciałby ich spotkać po śmierci.

Nataniel więc miał rację. Jak zwykle.

Przy śniadaniu, spożywanym, co oczywiste, w atmosferze przygnębienia, Henning zapytał:

– Kochana Christo, coś ci leży na sercu, prawda?

Christa drgnęła.

– Czy aż tak bardzo to po mnie widać?

Wszyscy przyświadczyli jej zgodnym chórem.

Westchnęła.

– Nie chciałam mówić o tym wczoraj wieczorem, kiedy wszystkich nas zajmowała choroba Sandera. Ale…

Rozejrzała się, sprawdzając, czy Nataniela nie ma w pobliżu, ale chłopiec na podwórzu bawił się z Blancheflorem.

– To… to było wczoraj, kiedy mieliśmy wyjeżdżać z domu. Szukałam czapki dla Nataniela w szufladzie jego komody. I wtedy to odkryłam.

Patrzyli wyczekująco.

– Alrauna zniknęła.

– Co takiego? – Henning poderwał się z miejsca, a Benedikte przerażona wpatrywała się w Christę bez słowa.

– Najdroższy przyjaciel Ludzi Lodu – westchnął Andre. – Ale chyba ją odnalazłaś?

– Nie, Abel i ja szukaliśmy wszędzie, dlatego wczoraj trochę się spóźniliśmy.

– Ale chłopiec? Co on na to?

– Nie chciałam go pytać, był do niej ogromnie przywiązany.

– Czy mógł ją gdzieś zawieruszyć? – dopytywał się Vetle.

– To nie do pomyślenia! Przypomnieliśmy sobie jednak, że Nataniel od kilku tygodni nie wspominał o mandragorze. Od czasu, gdy…

– Aha – rzekł uspokojony Henning.

– Tak, my też doszliśmy do takiego wniosku. Odwiedziny czarnych aniołów. Teraz wiemy, co robili w jego pokoju.

– Anioły zabrały mandragorę? – nie dowierzał Rikard. – Dlaczego?

– Nie wiem. W ogóle tego nie rozumiem – stwierdziła Christa. – Jasne jest jednak, że całkiem wymazały ją z pamięci Nataniela, nie mówił o niej, kiedy szykowaliśmy się do wyjazdu, a przecież zawsze wszędzie chciał ją ze sobą zabierać.

– To znaczy, że całkiem zapomniał? – spytał Vetle.

– Tak. Tak samo jak zapomniał o wizycie czarnych aniołów.

Abel dodał:

– Muszę przyznać, że tak naprawdę to przyjęliśmy to z ulgą. Przez cały czas niepokoiliśmy się, że czarne anioły odprawiły nad chłopcem jakiś magiczny rytuał. Dla nas to dobra nowina, że chodziło o mandragorę.

– Choć ta strata ogromnie nas zabolała – wtrąciła Christa.

– To prawda – przyznał Henning. – I mnie bardzo jej brakuje.

– Mnie także – powiedziała Benedikte, a pozostali pokiwali głowami.

– Nie pojmuję tylko, na co im mandragora – zastanawiał się Christoffer.

Henning usiadł wygodniej.

– Może spełniła już swoją rolę u Ludzi Lodu? Pozwolono jej na spoczynek po długiej i wiernej służbie?

Wszyscy przyjęli jego słowa z powątpiewaniem. Prawdą było, że mandragora pomagała rodowi przez wiele setek lat, ale tak bardzo była przywiązana właśnie do Nataniela. A on miał przecież jeszcze całe życie przed sobą!

I co oznaczały błyskawice? I zaklinanie? Niepojęte!

Vinnie została jeszcze po pogrzebie. Wszyscy tego pragnęli, a ona także chciała przebywać jak najdłużej z Rikardem, no i ciekawa była rozmowy z Benedikte.

Ale nikt nie mógł żądać, by Benedikte odbyła z nią taką rozmowę, dopóki jej ukochany Sander nie spocznie w ziemi.

Następnego wieczoru po pogrzebie Benedikte poprosiła Vinnie do siebie. Nastolatki zajęły się rozbrykanym pudlem.

Vinnie nastawiała się, że usłyszy niezwykłą historię, mimo wszystko okazała się nieprzygotowana na taki wstrząs.

Benedikte nakryła stolik do herbaty, wystawiła ciasteczka, które jeszcze zostały po stypie. Z początku rozmawiały o wspomnieniach z czasów przeżytych z Sanderem i jasne było, że Benedikte bezgranicznie za nim tęskni. Kiedy jednak w filiżankach na dnie została już tylko odrobina herbaty i odsunęły półmisek z ciasteczkami, starsza kobieta zaczęła mówić:

– Nasza historia jest długa i zawikłana, nie mogę jej opowiedzieć w całości. Pozostawiam to Rikardowi, kiedy będziecie mieli więcej czasu. Sądzę jednak, że powinnam zacząć od Anny Marii, praprababci Christy, która żyła w dziewiętnastym wieku. Ona i jej mąż długo pozostawali bezdzietni.

Benedikte złapała się za głowę.

– Uff, nie! Znów zaczynam od niewłaściwego końca! Czy Rikard mówił ci o Tengelu Złym?

– Nie, niedokładnie. Mówił tylko, że miał przodka, który zawarł pakt ze Złym.

– Niezupełnie ze Złym; tym, którego odpowiednikiem jest Szatan. Nasz przodek Tengel zaprzedał się Złu, tej potwornej sile, która obejmuje Szatana, Lokego i Arymana, i wszelkie złe moce dualistycznych religii na świecie. Wiem, że to brzmi dość niejasno, ale staram się wyrazić jak najprościej. Obiecano mu wieczne życie i władzę nad całą ludzkością, pod warunkiem jednak, że złoży w ofierze jednego ze swych potomków w każdym pokoleniu.

– Złoży w ofierze? – wytrzeszczyła oczy Vinnie.

– Tak. Mieli oni wstąpić w służbę zła. Ale jeden z naszych przodków, Tengel Dobry, zdołał to odwrócić, przynajmniej częściowo. Wielu z nas, dotkniętych przekleństwem, próbowało stać się dobrymi ludźmi.

– Poczekaj chwilę, proszę, ty jesteś jedną z dotkniętych, prawda?

– Tak.

– I… Nataniel?

– On także. Jego jednak nazywamy wybranym. Och, nie, to znów zbyt zawikłane, Rikard wyjaśni ci wszystko szczegółowo, Powinnaś też przeczytać nasze kroniki. Sporo ich się już zebrało. Ale na razie skoncentrujmy się na tym, że w każdym pokoleniu pojawiał się jeden dotknięty. Później rodzili się także wybrani, ale to inna historia, związana z Shirą. W każdym razie pokolenia następowały po sobie niezwykle równo, to znaczy dzieci w różnych gałęziach rodu były zawsze w tym samym wieku. Tak było do czasu, gdy Anna Maria i Kol długo pozostawali bezdzietni ku wielkiemu zdumieniu i żalowi całego rodu.

Benedikte upiła łyk niemal całkiem już wystygłej herbaty.

– Wówczas Heike, jeden z naszych wielkich dotkniętych, skontaktował się z naszymi przodkami i…

– Poczekaj chwilę! Z przodkami?

– Tak, nam, dotkniętym, czasami się to udaje. A już zwłaszcza Heikemu. Powiedzieli mu, że to celowe. Annie Marii i Kolowi dziecko urodzi się już niedługo, aby ów szczególny wybrany, ten, który kiedyś podejmie walkę z Tengelem Złym, mógł liczyć na pomoc i wsparcie jeszcze jednego dotkniętego z następnego pokolenia. Rozumiesz?

– Chyba tak – odparła Vinnie niepewnie, uważając, że to wszystko brzmi zbyt fantastycznie, ale Benedikte wydawała się taka poważna. – Czy mam to rozumieć tak, że Rikard i Nataniel należą do tego samego pokolenia? Choć jest między nimi dwadzieścia lat różnicy?

– Tak właśnie jest.

Vinnie zaczęła odczuwać niejasny lęk.

– A Nataniel…? Czy to on jest tym szczególnym wybranym?

– Tak, to on. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Czekaliśmy na niego przez czterysta lat. Kiedyś w siedemnastym wieku już się urodził ten wybrany, miał na imię Tarjei, ale został zabity przez dotkniętego, zanim ktokolwiek zrozumiał, że to właśnie na niego czekamy. Ale Nataniel ma o wiele, wiele większe szanse.