Выбрать главу

Ci ludzie jednak niczego przecież nie wiedzieli.

ROZDZIAŁ XIV

Rikard Brink z Ludzi Lodu i Lavinia Dahlen pobrali się w haldeńskim kościele późną wiosną 1937 roku. Dziecko było już w drodze, choć nikt o tym jeszcze nie wiedział.

Na uroczystość przybyli wszyscy z Ludzi Lodu i wszyscy nalegali, by wolno im było wygłosić mowę podczas weselnego obiadu w Bakkegarden. Vinnie nie miała krewnych, a Hans-Magnus, z którym wcale nie łączyły jej więzy krwi, siedział w więzieniu za rozmaite nadużycia.

Była z nimi natomiast Agnes i wielu nowych przyjaciół Vinnie ze szpitala, koledzy z pracy, z którymi zaprzyjaźniła się podczas strasznej epidemii, Ingrid Karlsen i Kalle, Gun i Wenche Sommer. Mała Wenche w mgnieniu oka zadurzyła się w Jonathanie Voldenie z Ludzi Lodu, ale ponieważ miała dopiero dziewięć lat, trzynastoletni Jonathan prawie jej nie dostrzegał, a w każdym razie traktował jak osobnika płci nijakiej. Blancheflor upodobał sobie miejsce pod krzesłem chłopca i żebrał o co lepsze kąski. Z powodzeniem!

Agnes ubrała się w swą najlepszą suknię, nieciekawą szatę z błyszczącego szarego jedwabiu, którą udało jej się ożywić przypinając do niej bukiecik sztucznych fiołków. Nieoczekiwanie dało to miły dla oka efekt. Na policzkach wykwitły jej rumieńce – pomyśleć tylko, została zaproszona na wesele do Bakkegarden, szkoda, że Olava tego nie widzi! Udało jej się natomiast przekazać tę nowinę swoim niesympatycznym sąsiadom, którym okropnie zrzedły miny. Oto chwila triumfu po wszystkich latach złośliwości z ich strony.

Vinnie często zerkała na Nataniela, raz napotkała jego wzrok. Okazał się dokładnie tak badawczy, jak się tego spodziewała i obawiała. Ten chłopiec wie, pomyślała. Wie, że jego przyszła podpora już została spłodzona, żyje we mnie. To dopiero zarodek, a mimo wszystko on już to wie.

Boję się go, choć jednocześnie mnie fascynuje. Bądź przyjacielem mego dziecka, poprosiła w myślach. Chroń tę maleńką istotkę, będziesz od niej starszy! Stój po jej stronie bez względu na to, jaka będzie. Ty to potrafisz, jesteś silny. Mając ciebie za przyjaciela moje dziecko nie będzie musiało niczego się obawiać!

Wieczorem, kiedy obiad już się skończył, znalazła Nataniela w kuchni. Zbierał na półmisek rozmaite słodkości.

– Kogo tu widzę – uśmiechnęła się. – Jeszcze się nie najadłeś? Weź, na co tylko masz ochotę, proszę, wybieraj.

– To wcale nie dla mnie – odwzajemnił uśmiech, a w żółtych oczach zapłonęło ciepło. – Muszę tylko zapytać Linde-Lou, czy nie jest przypadkiem głodny. Linde-Lou nigdy nie dostawał nic do jedzenia, przez całe życie głodował.

Vinnie poczuła zimny dreszcz przebiegający jej wzdłuż kręgosłupa. Rikard opowiedział jej historię Christy i Linde-Lou. Wiedziała, że Natanielem opiekuje się właśnie on, młody mężczyzna zmarły w dziewiętnastym wieku. I oto stoi przed nią mały chłopiec i powiada, że chce zaprosić go na ciastka!

Skinęła mu tylko przyjaźnie głową. Nie miała żadnego wpływu na Nataniela, to ona czuła przed nim respekt, nie odwrotnie. Sprawiał jednak wrażenie wesołego, miłego chłopczyka, który nikomu nie chce wyrządzić krzywdy.

Nataniel zabrał talerz z ciastkami i z powagą wyniósł go na podwórze. Panował tam wyjątkowy spokój. Jego siedmiu braci, których, rzecz jasna, także zaproszono, bawiło się z Wenche Sommer i trójką dzieci Vetlego przed frontem domu.

Vinnie nadal stała zapatrzona w drzwi prowadzące na podwórze, kiedy do kuchni weszła Christa.

– Wyglądasz, jakbyś spadła z księżyca, Vinnie – roześmiała się. – Nie widziałaś gdzieś tego łobuza, mego syna?

Jak można takie cudo jak Nataniel nazywać łobuzem?

– Właśnie… na niego patrzyłam – wyjąkała Vinnie. – Wyszedł właśnie z…

– Nie jeżdżą tędy chyba żadne samochody? – zdenerwowała się Christa.

– Nie, nie bój się.

– No więc co cię tak poruszyło? – spytała Christa nadal z uśmiechem.

Vinnie zorientowała się, że musi bardzo niemądrze wyglądać, ale nic nie mogła na to poradzić.

– Zabrał ciastka. Żeby zanieść je… Nie, nie mogę tego powiedzieć!

– Dla Linde-Lou?

Vinnie tylko kiwnęła głową.

– Co za spryciarz! – roześmiała się Christa. – Znów!

– Ale przecież Linde-Lou nie istnieje!

– Istnieje, jest opiekunem Nataniela. Tylko że Linde-Lou nie może jeść, wiem o tym, bo sama zaniosłam mu kiedyś chleb, który później znalazłam nie tknięty, spleśniały. Sprawa przedstawia się inaczej, Nataniel uwielbia ciastka i tłumaczy się, twierdząc, że to Linde-Lou jest głodny. Chłopaczysko siedzi pewnie w jakimś kącie na podwórzu i zajada tort, aż mu się uszy trzęsą, cały usmarowany kremem. A Linde-Lou jest w pobliżu, bądź spokojna! Czy to dla ciebie szok?

Vinnie jakoś się pozbierała.

– Właściwie to nie. Dzięki Bogu, że Nataniel jest taki ludzki! W innym razie naprawdę można by się go przestraszyć.

– Ludzie boją się go do szaleństwa przez te jego oczy, ale jest normalnym dzieckiem, tyle że ma dość niezwykłe zdolności. – W oczach Christy pojawił się smutek. – Ale on cierpi. Czasami cierpi tak mocno, że nie umiemy go pocieszyć.

– Dlaczego cierpi?

– Widzi wiele rzeczy pozostających w ukryciu. Kiedy był mniejszy, wybuchał nagle płaczem i mówił: „Im jest tak źle, mamo! Czy ty i tatuś nie możecie im pomóc?” Kiedy wypytywaliśmy, o kogo chodzi, odpowiadał tylko: „Nie wiem”. A czasami dodawał zasmucony: „Już nie żyją”.

– Jakie to straszne – szepnęła Vinnie.

– Tak. Teraz nie chce już dzielić się z nami swoimi przeżyciami, ale wiem, że miewa wizje, które go dręczą. Mój biedny chłopczyk!

Vinnie nie wiedziała, co powiedzieć. Myślała o swej egoistycznej prośbie, by Nataniel, jako starszy i silniejszy, opiekował się jej dzieckiem.

Wkrótce przyszedł do nich Rikard, pytając, gdzie się podziewa panna młoda, więc Vinnie i Christa nie mogły już dłużej rozmawiać. A Vinnie tak wiele miała pytań. O Ludzi Lodu. O dzieci dotknięte przekleństwem.

Wiele się jednak dowiedziała w ciągu następnych miesięcy. Spodziewała się wszak dziecka, a to okazało się niezwykle trudne. Vinnie czuła się tak źle, że lekarz zalecił jej leżenie w łóżku niemal przez cały czas.

Miała więc okazję, by zapoznać się z dziejami Ludzi Lodu. Stare, ręcznie pisane kroniki były już w bardzo złym stanie, energiczna Mali zabrała się za ich przepisywanie na maszynie. Oczywiście w ten sposób były bardziej przejrzyste, ale Mali zachowała ich staroświecki język i styl, co znacznie opóźniało czytanie.

Vinnie uznała jednak, że miała rację nie uwspółcześniając języka ani nie poprawiając błędów. W ten sposób historie były prawdziwsze, ich przekaz bardziej szczery.

Z przerażeniem czytała o ciąży Sunnivy, o tym, jak przez cały czas niedomagała. Ów upiorny ból krzyża i pod żebrami, jak dobrze Vinnie to poznała! Przeczytała o strasznej śmierci Sunnivy przy urodzeniu Kolgrima. Biedna dziewczyna została dosłownie rozdarta i nigdy nie dane jej było zobaczyć potwora, którego wydała na świat.

„Wylejesz wiele łez”.

Vinnie już płakała, w tajemnicy. Bała się, nie dało się temu zaprzeczyć, i wolałaby, by Nataniel nie mówił nic o dziecku, które miała urodzić.

A jednak chłopiec postąpił słusznie. Jego słowa były ostrzeżeniem.

Dzięki nim Christoffer często zaglądał do Halden. Długo rozmawiał z Rikardem i Vinnie i postanowił, że musi ona pojechać do szpitala w Drammen, gdy nadejdzie czas rozwiązania. Nie dlatego, by nie miał zaufania do lekarzy w Halden, ale oni nie wiedzieli, w czym rzecz, i sam chciał przyjąć poród. Nataniel prosił go o to, a Christoffer prawie na pamięć znał historię Ludzi Lodu.