Выбрать главу

Wierzył w to, co mówił mu starzec: że był zdolny. wyczuć doznania i emocje Falka, że był słuchaczem umysłu, empatą. Empatia ma się do telepatii mniej więcej tak jak dotyk do wzroku: to bardziej nieokreślony, prymitywniejszy i intymniejszy zmysł. Nie poddawała się w takim stopniu precyzyjnej, wyuczonej, świadomej kontroli jakiej podlegał przekaz telepatyczny; wzajemna, mimowolna empatia nie była czymś niecodziennym nawet wśród osób niewyszkolonych. Niewidoma Kretyan szkoliła się w słuchaniu umysłu, mając wrodzony dar ku temu; nie można go było jednak porównać z tym, jaki posiadał starzec. Nie zabrało Falkowi wiele czasu, aby upewnić się, że rzeczywiście stary mężczyzna nieustannie, w jakimś stopniu, świadom jest wszystkiego, co jego gość odczuwa i jakich doznaje emocji. Z jakiegoś nieokreślonego powodu nie przejmował się tym, podczas gdy świadomość tego, że narkotyk Argerda umożliwił telepatyczne sondowanie jego umysłu, rozwścieczała go. Tutaj intencja była inna, zupełnie inna.

— Rano zabiłem kurę — odezwał się, kiedy starzec zamilkł na chwilę, grzejąc dla niego gruby ręcznik przy trzaskającym ogniu. — Mówiła… tym językiem. Kilka słów z… z Prawa. Czy to nie znaczy, że ktoś bywa tutaj, ktoś, kto uczy mowy zwierzęta i ptactwo? — Nie był aż tak odprężony, nawet po gorącej kąpieli, aby nazwać Wroga wprost — nie po lekcji, jaką otrzymał w Domu Strachu.

Zamiast odpowiedzi starzec po raz pierwszy zadał prawdziwe pytanie.

— Czy zjadłeś tę kurę?

— Nie — odparł Falk wycierając się do sucha ręcznikiem, aż w żarze bijącym od ognia jego skóra poczerwieniała stając się podobną do wypolerowanego brązu. — Nie po tym, jak przemówiła. Zamiast tego strzeliłem króliki.

— Zabić i nie zjeść? Wstydź się, wstydź się. — Starzec zagdakał, a potem zapiał jak dziki kogut. — Czyż nie ma w tobie czci dla życia? Musisz zrozumieć Prawo. Powiada ono, że nie możesz zabijać, o ile nie musisz. A nawet wówczas nie powinno być to łatwe. Pamiętaj o tym, kiedy znajdziesz się w Es Toch. Jesteś już suchy? Okryj swą nagość, Adamie z Kanonu Yaweh. Masz, zawiń się w to, nie jest to takie śliczne jak twoje ubranie, to tylko jelenia skóra wygarbowana w moczu, ale przynajmniej jest czysta.

— Skąd wiesz, że idę do Es Toch? — zapytał Falk otulając się jak togą miękką skórzaną szatą.

— Ponieważ nie jesteś człowiekiem — odparł starzec. — I pamiętaj, że jestem słuchaczem. Znam miejsce — czy tego chcę, czy nie — ku któremu zdąża twój umysł, tak samo obce jak i on. Północ i południe są zamglone, gdzieś daleko na wschodzie widzę utraconą jasność, na zachodzie zaś rozpościera się ciemność, nieprzenikniona ciemność. Znam tę ciemność. Słuchaj. Słuchaj mnie, ponieważ ja nie chcę słuchać ciebie, mój drogi, błądzący gościu. Gdybym chciał słuchać ludzkiej gadaniny, nie żyłbym tutaj wśród dzikich świń, sam jak dzika świnia. Muszę ci to powiedzieć, zanim pójdę spać. Słuchaj zatem: Shinga jest niewielu. To najważniejsza wiadomość, a zarazem mądrość i dobra rada. Pamiętaj o tym, kiedy wejdziesz w straszliwą ciemność błyszczących świateł Es Toch. Informacje zawsze mogą się przydać, choćby były niepełne. A teraz zapomnij o wschodzie i zachodzie i idź spać. Kładź się do łóżka. Chociaż jako Thurro-dowist sprzeciwiam się wszelkiemu zbytkowi, to jednak nie mam nic przeciwko prostym przyjemnościom umilającym życie, takim jak łóżko do spania. Przynajmniej co jakiś czas. Tak samo nie mam nic przeciwko towarzystwu innych ludzi — raz lub dwa razy do roku. Chociaż nie mogę powiedzieć, żebym odczuwał ich brak, tak jak ty. Sam nie oznacza samotny… — I gdy układał sobie na podłodze posłanie, tkliwym zaśpiewem zacytował swoje kredo z Młodszego Kanonu: — „Nie jestem bardziej samotny niż strumyk przy młynie, chorągiewka na dachu, niż północna gwiazda, południowy wiatr, kwietniowy deszcz, styczniowa odwilż, pierwszy pająk w nowym domu…” Nie jestem bardziej samotny niż ten głupiec śmiejący się nad Stawem, nie bardziej samotny niż sam Walden Pond{Nieprzetłumaczalny ciąg skojarzeń: Walden Pond (dosł. Staw Walden) miejsce we wsch. Massachusetts, gdzie w latach 1845–1847 przebywał Henry David Thoreau (1817–1862) — (stąd zniekształcone Thurro), amerykański filozof moralista i pisarz, przedstawiciel transcendentalizmu, obserwator i miłośnik przyrody, autor m.in. kontemplacyjnych esejów „Walden, or Life in the Woods”}.

Potem powiedział „dobranoc” i nie odezwał się już męcej. Tę noc Falk przespał po raz pierwszy krzepkim głębokim snem, jakiego nie zaznał od początku podróży.

Spędził jeszcze dwa dni i dwie noce w chacie nad brzegiem rzeki, gdyż gospodarz był mu bardzo rad, trudno więc było mu opuścić ten maleńki rajski przybytek ciepła i ludzkiego towarzystwa. Starzec rzadko słuchał i nigdy nie odpowiadał na pytania, lecz w nie kończącym się potoku jego paplaniny nagle pojawiały się jakieś aluzje lub strzępki faktów, aby zaraz zniknąć. Znał drogę na zachód i jej okolice — lecz Falk nie był pewien jak dalece. Wydawało się, że z pewnością do Es Toch, a być może jeszcze dalej. Lecz co leżało za Es Toch? Falk sam nie miał pojęcia wyjąwszy to, że ostatecznie można było dojść do Zachodniego Oceanu i przemierzywszy go do Wielkiego Kontynentu, a w końcu zatoczywszy koło dotrzeć znowu do Wschodniego Oceanu i Lasu. Ludzie wiedzieli, że świat jest okrągły, ale nie ostała się żadna mapa. Falk miał wrażenie, że starzec mógłby narysować mapę, lecz on sam miał nikłe wyobrażenie o tym, gdzie się teraz znajduje, jego gospodarz bowiem nigdy nie mówił o niczym, co robił lub co widział gdziekolwiek indziej poza tą maleńką polanką na brzegu rzeki.

— Uważaj na kury, tam w dole rzeki — ni stąd, ni zowąd odezwał się starzec podczas śniadania, które jedli wczesnym porankiem przed odejściem Falka. — Niektóre z nich umieją mówić. Inne słuchać. Jak my, co? Ja mówię, a ty słuchasz. Ponieważ, oczywiście, ja jestem Słuchaczem, a ty Wysłannikiem. Przeklęta niech będzie logika. Pamiętaj o kurach i nie ufaj tym, które śpiewają. Kogutów nie musisz się obawiać, za bardzo zajęte są pianiem. Idź sam. To ci nie zaszkodzi. Przekaż ode mnie wyrazy szacunku wszystkim Księciom i Wędrowcom, jakich spotkasz, szczególnie Henstrelli. Przy okazji przyszło mi do głowy, że dość; już się nagimnastykowałeś w czasie swej wędrówki i może chciałbyś wziąć mój śmigacz. Zupełnie o nim zapomniałem. Nie będę go potrzebował, bo nigdzie się już nie wybieram; wyjąwszy podróż na tamten świat. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto mnie pogrzebie, kiedy umrę, albo przynajmniej wywlecze mnie na zewnątrz ku uciesze szczurów i mrówek. Nie podoba mi się, że mógłbym się tutaj rozkładać, po tych wszystkich latach, kiedy utrzymywałem to miejsce w czystości. Oczywiście nie możesz używać śmigacza w lesie, nie ma również szlaków godnych tej nazwy, ale jeśli zdecydujesz się podążać rzeką, będziesz miał miłą podróż. Tak samo po drugiej stronie Wewnętrznej Rzeki, którą niełatwo przebyć po odwilżach, chyba że jesteś zębaczem. Jeśli chcesz go wziąć, znajdziesz go w przybudówce. Mnie nie jest potrzebny.

Mieszkańcy Domu Kathol, osady leżącej najbliżej Domu Zove, byli Thurro-dowistami. Falk wiedział, że jedną z ich naczelnych zasad było dawać sobie radę tak długo, jak to możliwe w granicach zdrowego rozsądku i bezpieczeństwa, bez pomocy mechanicznych urządzeń i narzędzi. To, że ten starzec, żyjący w o wiele prymitywniejszych warunkach niż oni, hodujący drób i jarzyny, bo nie miał nawet strzelby, aby polować, może posiadać coś z owej fantastycznej technologii, której cząstką był śmigacz, sprawiło, że w Falku po raz pierwszy zakiełkował cień podejrzenia.

Słuchacz cmoknął wysysając resztki jedzenia z zębów i zachichotał.