Выбрать главу

— Spałeś z nią? — spytała Zebra.

— Nie — odpowiedziałem. — Przepraszam, że cię rozczarowuję, ale po prostu nie było na to czasu.

— Niezręcznie ci o tym rozmawiać, prawda?

— A tobie byłoby zręcznie? — Potrząsnąłem głową, bo chciałem się zarówno pozbyć zamętu, jak i zaprzeczyć, że moje stosunki z Chanterelle miały głębszy charakter. — Spodziewałem się, że będę jej nienawidził za to, co robiła; za sposób, w jaki rozgrywała Grę. Ale gdy tylko zacząłem z nią rozmawiać, zdałem sobie sprawę, że to nie takie proste. Z jej punktu widzenia w Grze nie było nic barbarzyńskiego.

— Jakie to sympatyczne i wygodne!

— Nie zdawała sobie sprawy… nie wierzyła… że ofiary to inni ludzie, niż jej mówiono.

— Aż spotkała ciebie… Ostrożnie skinąłem głową.

— Dałem jej chyba materiał do myślenia.

— Wszystkim nam dostarczyłeś materiału do myślenia, Tanner.

Zebra w milczeniu dopiła herbatę.

* * *

— Znowu ty — powiedział Mikser tonem, który nie świadczył ani o radości, ani o rozczarowaniu, ale był wyrafinowanym amalgamatem obydwu tych uczuć. — Sądziłem, że podczas ostatniej wizyty odpowiedziałem zadowalająco na wszystkie twoje pytania. Widocznie się myliłem. — Jego spojrzenie spod ciężkich powiek błysnęło na widok Zebry; grymas nierozpoznania zakłócił genetycznie wspomagany spokój jego twarzy. — Madame, jak widzę, znacznie zmieniła styl od swej ostatniej wizyty u mnie.

Wtedy to była oczywiście Chanterelle, ale postanowiłem zabawić drania.

— Zna adres dobrego cyrulika — powiedziałem.

— A ty, jak z tego widać, nie znałeś — stwierdził Mikser, zamykając zewnętrzne drzwi do swego gabinetu przed innymi gośćmi.

— Mówię, oczywiście, o robocie w twoim oku — wyjaśnił, sadowiąc się za swą latającą konsolą, podczas gdy my dwoje staliśmy.

— Ale może byśmy porzucili kłamstwo, że to robota cyrulików?

— O czym on mówi? — spytała Zebra. Nic nie wiedziała, co było całkowicie usprawiedliwione.

— To sprawa wewnętrzna — wyjaśniłem.

— Ten dżentelmen — Mikser z wystudiowanym naciskiem wypowiedział ostatnie słowo — odwiedził mnie wczoraj, by przedyskutować pewne strukturalne anomalie w swoich oczach. W tamtym czasie twierdził, że te anomalie to wynik mało skutecznej interwencji cyrulików. Byłem mu nawet gotów wierzyć, choć edytowane sekwencje nie nosiły żadnej ze zwykłych sygnatur dzieła cyrulików.

— A teraz?

— Teraz wierzę, że zmian dokonała zupełnie inna grupa. Czy mam mówić, jaka?

— Bardzo proszę.

— Ta praca ma pewne sygnatury, świadczące o tym, że sekwencje zostały umieszczone przy użyciu typowych technik genetycznych Ultrasów. Ani mniej, ani bardziej zaawansowanych od technik cyrulików czy Mikserów — po prostu odmiennych i silnie zindywidualizowanych. Powinienem był zauważyć to wcześniej. — Pozwolił sobie na uśmiech, najwidoczniej będąc pod wrażeniem swych umiejętności dedukcyjnych. — Usługi genetyczne Mikserów są zasadniczo stałe, chyba że klient życzy sobie inaczej. Nie oznacza to, że w większości wypadków skutki pracy nie są odwracalne — po prostu zmiany fizjologiczne i genetyczne nie będą samoistnie zanikać. Praca cyrulików jest taka sama, gdyż ich sekwencje są na ogół podebrane Mikserom, a samym cyrulikom brakuje pomysłowości, by nadać tym sekwencjom własność przemijania. Kradną kod, ale go nie rozgryzają. Ultranauci jednak podchodzą do sprawy inaczej. — Mikser splótł długie palce. — Ultrasi sprzedają swe usługi z wbudowaną własnością przemijania. Z mutacyjnym zegarem. Oszczędzę wam szczegółów. Wystarczy powiedzieć, że wewnątrz wirusowej i enzymatycznej maszynerii, która pośredniczy w ekspresji nowych genów wsuniętych w wasze własne DNA, istnieje mechanizm odliczający czas, zegar, który mierzy akumulację przypadkowości we włóknie obcego kalibrującego DNA. Nie potrzeba dodawać, że kiedy te błędy przekroczą ustaloną z góry granicę, uwalniana jest maszyneria, która dławi lub koryguje zmienione geny. — Mikser znowu się uśmiechnął. — Oczywiście ogromnie to upraszczam. Przede wszystkim zegary są ustawione tak, by włączać się stopniowo, więc produkcja nowych protein i podział komórek na nowe typy nie zanika nagle. Inaczej mogłoby to się skończyć śmiercią — zwłaszcza jeśli zmiany pozwalają ci żyć w środowisku, które normalnie byłoby wrogie, na przykład w wodzie utlenionej czy atmosferze amoniakowej.

— Mówisz, że oczy Tannera były zmienione przez Ultrasów?

— Pojąłeś to wyjątkowo szybko. Ale jest z tym związane coś jeszcze.

— Na ogół tak już jest — zauważyłem.

Ręce Miksera zatańczyły nad konsolą, palce trącały niewidzialne struny harfy, powodując wyskakiwanie w powietrze całych pakietów danych genetycznych; szczególne sekwencje Tetek, Atek i Cetek podświetlały się i krzyżowały w ciągi fizjologicznych i funkcjonalnych odwzorowań ludzkiego ciała i powiązanych rejonów mózgowych odpowiedzialnych za pojmowanie wizualne. Wyglądał jak czarodziej, którego nagle odwiedziły widmowe — i krwawe — domowe demony.

— Tutaj zdarzyło się coś dziwnego — powiedział mężczyzna, gdy jego palce przerwały swój zbyt zręczny taniec. Naszkicował szczególny blok par bazowych, połączonych krzyżowo szczebli DNA. — To są te pary, którym pozwolono rosnąć progresywnie bardziej przypadkowo; zegar wewnętrzny. — Jego palec przeniósł się do innego podświetlonego bloku, który na pierwszy rzut oka wyglądał identycznie. — A to jest odwzorowanie kalibrujące, niezmutowane DNA. To właśnie porównanie tych obu — określenie liczby zmian mutacyjnych — napędza zegar.

— Nie wydaje się, aby było bardzo dużo zmian — zauważyła Zebra.

— Kilka nieistotnych statystycznie usunięć punktów lub przesunięć ramowych — powiedział Mikser. — Ale nic istotnego.

— A to znaczy? — zapytałem.

— To znaczy, że zegar nie chodził bardzo długo. Dwa zestawy DNA ledwo zaczęły się rozchodzić. — Zmrużył oczy. — Czyli praca została wykonana bardzo niedawno; z pewnością w tym roku, może zaledwie kilka miesięcy temu.

— Na czym tu polega problem? — spytała Zebra.

— Na tym. — Palec przesunął się po gęsto splątanym fioletowym kleksie. — To czynnik transkrypcji; proteina, która reguluje ekspresję konkretnego zestawu genów. Jednak to nie jest normalnie występująca proteina ludzka. Jej jedyną funkcją — i została skonstruowana do tego celu — jest zdławienie nowo włożonych do twego oka genów. Nie powinna być obecna w większych ilościach, aż do włączenia zegara mutacyjnego. Jednak znalazłem jej wielką obfitość.

— Czy Ultrasi mogli oszukać Tannera? Mikser pokręcił głową.

— Mało prawdopodobne. Nie dawałoby im to korzyści finansowych. Zmiany genetyczne i tak by nastąpiły, więc przestawienie zegara genetycznego nie wyszłoby taniej. W istocie przyniosłoby to szkodę ich długookresowym zyskom, gdyż Tanner — jeżeli to jest twoje imię — prosiłby o usługi inną załogę.

— Przypuszczam, że masz wyjaśnienie alternatywne?

— Mam, ale może ci się nie spodobać — powiedział z wyraźnie obleśnym uśmiechem. — Byłoby ogromnie trudno cofnąć zegar mutacyjny do zera bez włączenia całej gamy zabezpieczeń przeciw majsterkowiczom. To trudne nawet dla Miksera. Mógłbym to zrobić, ale nie jest to zadanie trywialne. Jednak procedura przeciwna byłaby znacznie prostsza.

— Procedura przeciwna? — Pochyliłem się, czując, że jakaś fundamentalna rewelacja jest tuż-tuż. Nie było to miłe uczucie.