- Widzisz - powiedziała mama do taty - zawsze ci mówię, że twoja fajka cuchnie.
I teraz, od czasu kiedy paliłem cygaro, tak u nas jest, że tacie nie wolno palić fajki.
TOMCIO PALUCH
Pani powiedziała nam, że dyrektor szkoły odchodzi na emeryturę. Żeby to uczcić, przygotowuje się niezwykłe rzeczy, zupełnie jak na rozdanie nagród: przyjdą tatusiowie i mamusie, ustawi się w dużej sali krzesła, fotele dla dyrektora i profesorów, estradę udekoruje się girlandami. Aktorami, jak zawsze, będziemy my, uczniowie. Każda klasa coś przygotowuje. Starsi koledzy będą się gimnastykować; staną jedni na drugich, a ten, który będzie najwyżej, machnie chorągiewką i wszyscy zaczną klaskać. Zrobili tak w zeszłym roku na rozdanie nagród i to było bardzo fajne, chociaż na końcu niezupełnie się udało z chorągiewką, bo upadli, zanim zaczęli machać. Ci, co są o jedną klasę wyżej niż my, będą tańczyć. Przebiorą się za chłopów, będą mieli saboty. Ustawią się w koło, będą stukać sabotami na estradzie, a zamiast machać chorągiewką, będą powiewać chusteczkami i krzyczeć: „Hej, ha!” Oni też robili to w zeszłym roku, to jest gorsze niż gimnastyka, ale przynajmniej nie upadli. Jedna klasa będzie śpiewać „Panie Janie”, a potem jeden dawny uczeń nam opowie, że wyszedł na ludzi i został sekretarzem w merostwie, bo dyrektor dawał
mu dobre rady.
My... to będzie fantastyczne! Pani powiedziała nam, że odegramy sztukę. Sztukę taką jak w teatrach i w telewizorze Kleofasa, bo mój tata ciągle jeszcze nie chce kupić telewizora.
Sztuka nazywa się Tomcio Paluch i Kot w Butach i dziś w klasie będziemy mieli pierwszą próbę, pani rozda nam role. Gotfryd na wszelki wypadek przyszedł przebrany za kowboja, bo jego tata jest bardzo bogaty i kupuje mu masę rzeczy, ale pani nie była wcale zadowolona z tego przebrania.
- Uprzedzałam cię już, Gotfrydzie - powiedziała mu - że nie lubię, jak przychodzisz do szkoły w tym przebraniu. Zresztą w tej sztuce nie ma kowbojów.
- Nie ma kowbojów? - zapytał Gotfryd. - I to ma być sztuka? To będzie do chrzanu!
I pani kazała mu stać w kącie.
Sztuka jest bardzo zawiła i ja nie bardzo rozumiałem, o co chodzi, kiedy pani nam o niej opowiadała. Wiem, że jest Tomcio Paluch, który szuka swoich braci i spotyka Kota w Butach, i jest markiz Carabas, i zły olbrzym, który chce zjeść braci Tomcia Palucha, i Kot w Butach pomaga Tomciowi, i zwyciężają olbrzyma, i olbrzym robi się dobry, i zdaje się, że w końcu on nie zjada braci Tomcia, i wszyscy są zadowoleni, i jedzą coś innego.
- No więc? - powiedziała pani - kto będzie grał Tomcia Palucha?
- Ja, proszę pani - powiedział Ananiasz. - To jest główna rola, a ja jestem pierwszym uczniem!
To prawda, że Ananiasz jest pierwszym uczniem i pieszczoszkiem naszej pani; to zły kolega, bo ciągle się maże i nosi okulary, i przez to nie można go uderzyć.
- Ty tak wyglądasz na Tomcia Palucha, jak ja na chińskiego cesarza! - powiedział
Euzebiusz, jeden nasz kolega, Ananiasz zaczął płakać, i pani kazała Euzebiuszowi stanąć w kącie obok Gotfryda.
- Potrzebny nam olbrzym - powiedziała pani. - Olbrzym, który chce zjeść Tomcia Palucha!
Zaproponowałem, żeby olbrzymem został Alcest, bo on jest bardzo gruby i ciągle je.
Ale Alcest nie chciał, popatrzył na Ananiasza i powiedział:
- Takich nie jadam!
Pierwszy raz widziałem, żeby Alcest brzydził się jakimś jedzeniem, ale rzeczywiście już sama myśl o zjedzeniu Ananiasza odbiera apetyt. Ananiasz się obraził, że go nie chcą jeść.
- Jeśli nie cofniesz tego, co powiedziałeś - krzyknął Ananiasz - poskarżę się rodzicom i zobaczysz, że cię wyrzucą ze szkoły!
- Spokój! - krzyknęła pani. - Alcest, będziesz robił tłum mieszkańców miasteczka i będziesz także suflerem; będziesz pomagał kolegom w czasie przedstawienia.
Pomysł podpowiadania kolegom, tak jak wtedy, kiedy stają przy tablicy, spodobał się Alcestowi; wyjął z kieszeni biszkopta, włożył do ust i powiedział: „Dobra!”
- Cóż to za sposób wyrażania się! - krzyknęła pani. - Proszę mówić poprawnie!
- Dobra... proszę pani - poprawił się Alcest, a pani głęboko westchnęła. Ostatnio robi wrażenie bardzo zmęczonej.
Na Kota w Butach pani wybrała naprzód Maksencjusza. Powiedziała mu, że będzie miał piękny kostium, szablę, wąsy i ogon. Maksencjusz zgodził się na piękny kostium, na wąsy, no i przede wszystkim na szablę, ale nie chciał nawet słyszeć o ogonie.
- Będę wyglądał jak małpa - powiedział.
- No to co? - powiedział Joachim. - Zawsze tak wyglądasz!
Maksencjusz go kopnął, Joachim go trzepnął, a pani postawiła obu do kąta i powiedziała, że ja będę Kotem w Butach, a jeśli nie chcę, to właściwie wszystko jedno, bo ona już zaczyna mieć dosyć tej bandy urwisów i bardzo jej żal naszych rodziców, że muszą nas wychowywać, i jeśli tak dalej pójdzie, skończymy w więzieniu i biedni będą ci więzienni dozorcy.
Potem, kiedy Rufus został wyznaczony na olbrzyma, a Kleofas na markiza Carabasa, pani rozdała nam kartki pisane na maszynie, a na nich to, co mamy mówić. Pani zobaczyła, że dużo aktorów stoi w kącie, więc kazała im wrócić na miejsca i pomagać Alcestowi w robieniu tłumu mieszkańców. Alcest był niezadowolony, bo chciał ten tłum robić sam, ale pani kazała mu być cicho.
- A więc - powiedziała pani - zaczynamy! Przeczytajcie uważnie wasze role.
Ananiasz, ty podchodzisz tutaj, jesteś zrozpaczony, szukasz braci w lesie i spotykasz Mikołaja
- Kota w Butach. A wy - tłum - mówicie wszyscy razem: „Ależ to Tomcio Paluch i Kot w Butach!” No, zaczynamy!
Ustawiliśmy się koło tablicy. Ja miałem za paskiem linijkę (niby to szablę) i Ananiasz zaczął czytać swoją rolę.
- Moi bracia - powiedział - gdzie są moi biedni bracia?
- Moi bracia - krzyknął Alcest - gdzie są moi biedni bracia?
- Ależ, Alcest, co ty wyprawiasz? - zawołała pani.
- No jak to? - zdziwił się Alcest. - Ja podpowiadam!
- Proszę pani - powiedział Ananiasz - jak Alcest podpowiada, pluje mi okruchami biszkopta na okulary i ja nic nie widzę! Poskarżę się rodzicom!
I Ananiasz zdjął okulary, żeby je wytrzeć, a wtedy Alcest prędko z tego skorzystał i trzepnął go po głowie.
- Daj mu fangę w nos! - krzyknął Euzebiusz. - W nos!
Ananiasz zaczął krzyczeć i płakać. Powiedział, że jest nieszczęśliwy, że chcą go zabić, i rzucił się na ziemię. Maksencjusz, Joachim i Gotfryd zaczęli robić tłum.
- Ależ to Tomcio Paluch - mówili - i Kot w Butach.
Ja biłem się z Rufusem. Miałem linijkę, a on kałamarz. Próba szła fajnie, kiedy nagle pani krzyknęła:
- Dość tego! Na miejsca! Nie będziecie występowali na uroczystości! Nie chcę, żeby pan dyrektor to widział!
Stanęliśmy jak wryci: pierwszy raz się zdarzyło, że pani chciała ukarać dyrektora.
ROWER
Tata nie chciał mi kupić roweru. Mówił, że dzieci są bardzo nieostrożne, że robią różne sztuki na rowerach, że je łamią, a same rozbijają sobie nosy. Powiedziałem tacie, że ja byłbym ostrożny, a potem płakałem i dąsałem się, a potem powiedziałem, że pójdę sobie z domu, i w końcu tata powiedział, że będę miał rower, jeśli będę w pierwszej dziesiątce z arytmetyki.
Dlatego byłem wczoraj taki zadowolony, wracając ze szkoły, bo byłem dziesiąty z arytmetycznej klasówki. Kiedy powiedziałem o tym tacie, wytrzeszczył oczy i powiedział:
„Coś takiego, no coś takiego!”, a mama mnie pocałowała, powiedziała, że tata kupi mi zaraz piękny rower i że to pięknie, że tak dobrze zrobiłem zadanie z arytmetyki. Trzeba powiedzieć, że miałem szczęście: tylko jedenastu chłopców pisało zadanie, bo inni mają grypę, a jedenasty to był Kleofas, który jest zawsze ostatni, ale jemu wszystko jedno, bo i tak ma rower.