CZĘŚĆ TRZECIA. FUERZA DE LA MAGIA
13
Juana, ekspert w zakresie języka i historii Hiszpanii, była zachwycona okazanym jej zaufaniem.
Morten uniósł ją w górę, by mogła przyjrzeć się bliżej odkryciu. Nie trzymaj mnie tak blisko siebie, myślała. Tak łatwo mnie teraz rozpalić.
Och, żebyż tylko wiedziała, jak to jest z nim. Nie była w swoich pragnieniach osamotniona. Dzięki Bogu, że jest ciemno, myślał Morten.
Pozostała piątka starała się oświetlić jej ścianę. Lite, ry były tak słabo wyryte, że Juana musiała wodzić po nich palcem, by coś odczytać.
– To jakieś długie słowo. Nie, raczej kilka słów. Czekali w napięciu. Nikt nawet nie pisnął.
– Mam! – krzyknęła nagle Juana z przejęciem. – Fuerza de la magia!
– Czarodziejska siła – powiedział Jordi. – To gryf Asturii.
– Bardzo bym chciała mieć czarodziejską siłę – rzekła Sissi. – Chodzi mi o to, że skoro dostaliśmy zdrowie…
Antonio roześmiał się.
– Myślę, że każdy by chciał mieć trochę magicznej siły. Tak, no to teraz chodzi tylko o to, by znaleźć odpowiednie wgłębienie.
Ożywieni nową nadzieją zaczęli energicznie szukać. Bez rezultatu.
– Naprawdę nie rozumiem, jak oni zdołali wznieść mur w takim miejscu – powiedziała Unni. – Mur, który miał się zapaść pod ziemię. To po prostu niemożliwe.
Rzeczywiście, inni też to zauważyli. Ściana, która zamykała im drogę, była szersza u podstawy i taka nierówna, że zapaść by się nie mogła. Poza tym była połączona z najbliższymi ścianami skalnymi.
– Może z tyłu mają jeszcze jeden mur, jak poprzednio – zastanawiała się Sissi.
Jordi potrząsał głową.
– Tam był mur. Tutaj mamy do czynienia z litą skałą, to zwyczajna górska ściana.
Ale w ścianie były szczeliny. No i ten przeciąg, który wszyscy odczuwali… Jordi zrobił mądrą minę.
– A gdyby to była dziurka od klucza?
Chodziło o gryfa Asturii, który nie miał konkretnego właściciela. Wyznaczono zatem Antonia, żeby spróbował.
Starannie przyłożył gryfa do konturów w ścianie i mocno przycisnął, ale żadnego łoskotu nie usłyszeli.
– Błąd – stwierdził Morten.
– Ciii! – zawołali Unni, Jordi i Miguel równocześnie. Reszta spoglądała na nich w zdumieniu. Wszyscy troje stali bez ruchu. Widać było, że nasłuchują. Spoglądali po sobie pytająco. Czy słyszeli to samo?
Jordi odetchnął głośno.
– Antonio, możesz jeszcze raz przycisnąć gryfa? W absolutnej ciszy?
Brat natychmiast tak zrobił. Lekko przysunął gryfa do kamiennej ściany.
Unni wstrzymała dech. Zauważyła, że inni też tak robią. Spoglądała na zmianę to na Jordiego, to na Miguela, napotykała ich wzrok. Widziała, jak ich źrenice się rozszerzają.
Tak! Teraz znowu słychać!
Słaby, niezwykły szept i potem przeciągłe echo.
„Noooooo!”
Nie.
Mogłaby niemal przysiąc, że to głos kobiecy.
Po chwili rozległ się znowu. Kolejne słowo:
„Figurate!”
Pomyśl! Lub: Wyobraź sobie!
Potem zaległa cisza. Głucha cisza jak w grobie.
Wszyscy troje odetchnęli.
– Co się stało? – pytali przyjaciele. Jordi wyjaśnił.
On słyszał to samo, co Unni. Miguel też potwierdzał.
– Moim zdaniem to był głos Urraki – powiedziała Unni i, widząc reakcję Miguela, dodała pospiesznie: – Ale jej tutaj nie ma.
– Zastanów się! Co takiego mamy pomyśleć? – zastanawiał się Morten. – Nie mogliby dać nam trochę więcej informacji? Wszystko niejasne, zamazane jak we mgle!
Antonio trzymał gryfa w ręce, wodził po nim palcami.
– Zastanawiam się, czy to nie o gryfie powinniśmy pomyśleć.
– Chcesz powiedzieć, że o tym, co on symbolizuje? – spytał Miguel.
– Tak.
– Siły magiczne – rzekł Jordi w zamyśleniu. – Czy myślicie…?
– Że właśnie to jest nam tutaj potrzebne – odpowiedział Antonio.
– Nie masz racji! – zawołała Unni. – Oni nie mogli przecież zakładać, że ci, którzy przyjdą tutaj po pięciuset latach, będą rozporządzać magiczną siłą!
– Oni chyba nie zakładali, że to będzie trwało aż pięćset lat – przerwał Antonio. – Ta ściana była przeznaczona dla tego, który ją zaczarował.
– Chodzi o Urracę? Że ona będzie wspierać i wskazywać drogę właściwym osobom? Cóż – rzekła Unni po zastanowieniu. – To jest możliwe. Urraca nie mogła przecież wiedzieć, że zostanie zamordowana przez Wambę w kościele w Santiago de Compostela, kiedy wszyscy rycerze pomarli, torturowani przez tych naszych ulubionych czarcich wysłańców.
– Urraca była pewnie bardzo wiekowa – rzekł Jordi w rozmarzeniu. – To znaczy, chciałem powiedzieć, że żyła długo, nie starzejąc się.
– Pewnie tak – zgodziła się z nim Unni. – Tak samo jak Wamba. Nienawidzili się pewnie nawzajem przez kilka stuleci.
Jordi uśmiechnął się smutnawo.
– I Urraca myślała, że będzie żyć jeszcze bardzo długo.
– Główny problem polega jednak na tym – wtrąciła Unni – że żadne z nas nie wie, jak się zabrać do dzieła. Ani nie umiemy czarować, ani nie wiemy, jak się to robi. Myślę, że zaklęcia w rodzaju: Sezamie, otwórz się! tutaj nie wystarczą.
– Chyba nie – przyznała Sissi. – Ale mamy wśród siebie trójkę, która wyrasta nieco ponad przeciętność.
Mało brakowało, a Morten stanąłby przed nimi wyprostowany, ale w porę uświadomił sobie, co robi.
– Tak jest! – zawołał. – Niech spróbują!
– Czego mamy spróbować? – nie zrozumiał Jordi.
– Zaczarować przeszkodę, usunąć ją za pomocą magicznej siły.
– Zwariowałeś! Aż tacy wyjątkowi to my nie jesteśmy. Głos zabrał Migueclass="underline"
– A ja myślę, że spróbować powinniśmy. Wszyscy troje razem. Skoro teraz jestem człowiekiem i nie posiadam swoich przyrodzonych zdolności…
– Posiadasz, posiadasz – zaprotestowała Unni. – Robiłeś już mnóstwo niezwykłych rzeczy jako Miguel.
On jednak pozostawał sceptyczny.
– To były mało znaczące drobiazgi. Ale wiem to i owo na temat, jak powinno się czarować.
Przerwała mu Sissi:
– A nie mógłbyś na chwilę przemienić się w Tabrisa? Miguel popatrzył na sufit.
– Tutaj?
Nie, oczywiście, wszyscy rozumieli, że to niemożliwe. Tabrisowi byłoby tutaj po prostu bardzo ciasno.
– No to pokaż nam, co powinniśmy robić – poprosił Jordi.
Miguel wyjaśnił, że nie zna żadnych zaklęć odpowiednich dla takiej sytuacji, mimo wszystko jednak postanowił działać.
Unni, Jordi i on sam stanęli tuż przy zamykającej przejście ścianie i przyłożyli do niej dłonie. Czworo pozostałych stanęło za nimi i oni też oparli dłonie o skałę. Na dany znak wszyscy mieli starać się poruszyć ścianę siłą woli.
– A jeśli z tyłu za tą ścianą znajduje się pierwotna skała, to co wtedy? – zapytała Sissi.
Miguel potrząsnął głową.
– Już wielokrotnie się nad tym zastanawialiśmy, ten przeciąg o czymś świadczy… No i stare koryto rzeki, ono przecież musi ciągnąć się dalej po drugiej stronie.
Zgasili wszystkie latarki, tylko jedna oświetlała podłogę. Juana spojrzała niebacznie za siebie, w tunel, i ogarnęło ją uczucie klaustrofobii. Pospiesznie odwróciła wzrok. Morten poklepał ją uspokajająco po ramieniu. Juana uśmiechnęła się w podzięce. Potrafi być miły, ten Morten. Chciał się wydawać potężny i silny, ale inni obecni tu mężczyźni stanowili zbyt dużą konkurencję. Właściwie to niesprawiedliwe.
Powoli wszyscy koncentrowali się na ścianie.
Było bardzo cicho. Nikt nie wiedział, że Miguel wypowiada w duchu pewne zaklęcia, które wydają mu się odpowiednie na tę chwilę, ani że Morten bezustannie powtarza: „Sezamie, otwórz się!”