Pełni oczekiwań otoczyli rycerzy. Emma, która czuła, że te upiory, jak ich nazywała, jej nie lubią, dyskretnie odsunęła się na stronę, skąd mogła śledzić rozwój wydarzeń, sama nie będąc widzianą.
Przywódcy obu grup powrócili do przerwanej rozmowy.
– Powiedzcie nam, co mamy teraz robić – poprosił Jordi.
Don Federico rozejrzał się wokół, jakby wyczuwał, coś nieprzyjemnego.
– Wszędzie tu jest mnóstwo ukrytych czarów – powiedział z wolna. – Nie wszystko rozpoznaję, ponieważ opuściliśmy tę grotę na dobre i na złe, kiedy Wamba i Urraca wraz z pomocnikami odprawiali tu swoje rytuały.
– Ale chcecie przede wszystkim, żebyśmy usunęli mur między dwojgiem młodych?
Don Federico przez ułamek sekundy zwlekał z odpowiedzią, lecz Jordi był czujny.
– Jest jeszcze coś ponad to, prawda?
– Z całego serca pragniemy, by młodzi znaleźli nareszcie spokój w przyzwoitych grobach i żeby ich już nic nie dzieliło. To była też nasza najważniejsza misja, za której wypełnienie odpowiadamy rycerskim honorem.
– Ale to nie jest wasza zagadka, prawda? Dzięki temu przekleństwo ciążące nad waszymi rodami nie zostanie cofnięte?
Zaległa długa cisza.
– Prawda.
Oni musieli zrobić coś niewybaczalnego, pomyślała Unni.
Jordi czekał na więcej informacji, kiedy jednak ich nie otrzymał, rzekł, jakby chciał podsumować to, co się dotychczas stało:
– Powiadacie, że nie rozpoznajecie wszystkich czarów, jakie znalazły się w tej grocie, w takim razie pozwólcie nam posuwać się wolno, krok po kroku. Najpierw zakończmy długą samotność dwojga królewskich dzieci, usuńmy mur, który dzielił ich również po śmierci. Będzie to dobry, choć trudny początek.
Don Federico słuchał wzruszony.
– Dopiero co wykonaliście niesłychanie trudne zadanie, zdołaliście zburzyć mur Wamby siłą waszej miłości. Ale czy zdołacie to…? Tu trzeba o wiele więcej.
– Nasza miłość jest naprawdę silna – rzekł Jordi stanowczo.
– Wiemy o tym. Ale czy wystarczająco silna na to”.? – potrząsał głową pełen wątpliwości.
Antonio zrobił krok naprzód.
– Ale gdybym ja im pomógł? Moja miłość do Vesli naprawdę nie ma granic.
– To prawda – zgodził się don Federico. – Gdyby jednak to miało pomóc, to Vesla musiałaby tu być.
– Juana i ja też się bardzo nawzajem lubimy – wtrącił Morten chętny do pomocy.
Rycerze roześmiali się.
– To jest zbyt świeża miłość, mój młody przyjacielu. Emma uznała, że trzymanie z rycerzami może przynosić korzyści.
– Nikt nie potrafi kochać tak jak ja – zaszczebiotała. Don Federico spojrzał na nią z góry.
– Twoje pojęcie słowa „kochać” niekoniecznie odpowiada naszemu. A miłość własna też się tu na nic nie zda, mogłaby co najwyżej pogorszyć i tak już złe położenie.
Sissi nie mówiła nic. Zdawała sobie sprawę z tego, że miłość do demona nie budzi wielkiej sympatii.
– Chodź, Unni, spróbujemy – postanowił Jordi. -. Co mamy zrobić, don Federico?
– Tutaj nic nie ma znaczenia oprócz bezgranicznej miłości. Chcę was jednak ostrzec, byście w żadnym razie nie dotykali tej zaczarowanej ściany, bo to by mog ło mieć nieobliczalne konsekwencje.
Z braku innych pomysłów Unni i Jordi podeszli d ściany, wołając:
– Amor ilimitado solamente. Rycerze im pomagali.
Potem trzeba było czekać. Wreszcie rozległ się słaby trzask gdzieś na samej górze muru i na dół posypały się odłamki kamieni, które rozpadały się w zetknięciu z podłożem, ale też i na tym się skończyło.
Próbowali jeszcze wielokrotnie, ale z tym samym rezultatem. Posiadali technikę, ale to, jak się okazuje, za mało. Czy więc ich miłość jest niewystarczająca? Czego tu jeszcze trzeba?
– Może niczego – rzekł don Ramiro zgnębiony. – Może tego w ogóle nie można zburzyć?
Unni zwróciła się do młodej Elviry. Miała łzy w oczach.
– Tak mi przykro, księżniczko. My się naprawdę szczerze kochamy, ale to nie wystarcza. Nawet pomoc Antonia nie zdała się na nic.
Wtedy kilkunastoletnia księżniczka skierowała na nią takie błagalne spojrzenie, z taką rozpaczą spoglądała na coś, czego oni nie widzieli, bo było ukryte za jej sarkofagiem.
Coś jakby niewielki „ołtarzyk”, czy raczej czworokątne wzniesienie. Leżały na nim cztery kamienie do połowy wtłoczone w większy, płaski kamień, który stanowił jakby blat ołtarzyka.
– To jest źle ułożone – powiedział Jordi. – Widać to po wzorze na kamieniach. Co się stanie, jeśli je przesuniemy?
– Ale księżniczka najwyraźniej tego pragnie – wtrąciła Sissi. – Powinniśmy spróbować.
Jordi już zdążył podnieść cztery kamienie. Od którego jednak zacząć i jak je ułożyć?
Prawdopodobnie każdy ma swoje miejsce, ale działać trzeba ostrożnie. Wszyscy tłoczyli się teraz wokół małego stolika czy ołtarza, nie wiadomo, jak to nazwać. Zgodnie wybrali na początek jeden z kamieni.
– Dobrze, to układamy właśnie ten – zdecydował Jordi i z uroczystą miną ułożył kamień.
W następnym momencie wszyscy krzyknęli ze zdumienia i strachu.
34
Mur się nie poruszył. Ludzie musieli jednak odskoczyć, bowiem ziemia pod nimi zaczęła się trząść i wibrować i z wielkim trzaskiem wyskoczyły w górę dwie ciężkie, żelazne płyty, z których jedna o mało nie powaliła Antonia. Płyty okazały się przykryciem jakiejś prostokątnej piwnicy czy czegoś takiego. Zaczęły teraz stamtąd wylatywać kaskady drogocennych przedmiotów. Leżały początkowo na metalowej płycie, która uniosła się z taką szybkością, że kosztowności niemal fruwały i rozsypywały się wokół.
Jeden klejnot był jednak zbyt ciężki, by wzlecieć w powietrze. Okazało się, że jest to złoty ptak z Ofir. Najwspanialszy klejnot Asturii kiwał się na krawędzi płyty, wysoki, pięknie uformowany, fantastyczny ptak z długim, ostrym dziobem i skrzydłami wysadzanymi tysiącami drogich kamieni w najrozmaitszych kolorach.
Dwa „łańcuchy przewodniczącego” z czystego złota, wysadzane wielkimi szafirami, przeznaczone najwyraźniej dla młodej pary, upadły bardzo blisko krawędzi piwniczki. Emma biegała po grocie jak oszalała, z wywieszonym językiem zbierała klejnoty i złote monety, pozostali jednak stali oniemiali ze zdziwienia i patrzyli.
– Nie podchodźcie tu! – powiedziała ostrzegawczym tonem i wyciągnęła jedną rękę, drugą zaś starała się zgarnąć jak najwięcej skarbów. Pospiesznie ściągnęła z siebie bluzkę, by, mieć gdzie chować zdobycz, została tylko w samym biustonoszu, – Mówiliście wielokrotnie, że skarb was nie interesuje. To jest moje! Wszystko jest moje!
– Emma, skończ z tymi głupstwami – powiedział Antonio zmęczony. – To wszystko należy do Hiszpanii. Nie mamy do tego najmniejszego prawa.
Nagle Emma podniosła się z rewolwerem w dłoni.
– Źle pilnujecie swojej broni. Bo naszą nam odebraliście. Wszystko leży teraz na zewnątrz. Jordi, będziesz łaskaw położyć jeszcze jeden kamień, po drugiej stronie muru musi się znajdować taki sam skarbiec.
– Nie – zaprotestował Jordi. – Teraz będziemy działać ostrożnie. I nie zamierzam słuchać twoich rozkazów. Już zbyt wiele szkód nam narobiłaś.
– Ja? To wy nam narobiliście szkód, zwłaszcza mnie. Przez cały czas gnaliście tylko naprzód, żeby jako pierwsi dotrzeć na miejsce. To my powinniśmy byli ‘ przyjść tu pierwsi.
– Mieliście szansę. Ty zwłaszcza miałaś wiele szans współpracy, Emma, ale z uporem wybierałaś stronę zła.
Emma zorientowała się, że rewolweru nikt się tu nie boi, być może oni wyjęli z niego naboje.