Выбрать главу

Unni zdecydowanym tonem powiedziała to, przed czym Tabris się wzdragał:

– Myślisz, że zło mogło się wydostać na świat?

On zwrócił ku niej swoje budzące grozę oblicze tak gwałtownie i przysunął się tak blisko, że przerażona odskoczyła.

– Nie – wysyczał. – Ale dobro mogło się przedostać do Ciemności. A wówczas mistrz straciłby mnóstwo demonów. Przede wszystkim te z rodu Nuctemeron. Jego władza uległaby korozji.

– Dobro… pod postacią Agili i tych dwojga dzieciaków?

– Tak. A za nimi przyszliby inni. Na świecie istnieje zdumiewająco dużo dobra.

– Owszem – bąknęła Unni. – Tylko że tak rzadko ma ono coś do powiedzenia.

Morten zebrał się na odwagę, by wtrącić:

– Zło jest bardziej fascynujące, w każdym razie w nowościach.

– Ale co to właściwie jest ród Nuctemeron? – spytała Sissi. – Wiem, że ta nazwa znaczy tyle co „Noc rozjaśniona dniem”, niewiele jednak mi to mówi. Co to oznacza?

Tabris patrzył na nią długo, jakby ją z trudem rozpoznawał. Juana uznała, że musi to być dla Sissi upokarzające, więc spytała pospiesznie:

– Dlaczego Jordi nie może położyć na miejsce ostatniego kamienia? Wzór nie może być kompletny, jak powiedziała Urraca, bo co by się stało?

Odpowiedziała jej sama Urraca:

– Wy źle sobie tłumaczyliście wyraz oczu dońi Elviry. Ona nie czekała niecierpliwie, byście znaleźli kod. Ona była śmiertelnie przerażona.

– Więc co by się stało, gdybym uzupełnił wzór? – spytał Jordi.

– Wszystko by się zawaliło. Sarkofagi zapadłyby się w ziemię, resztki ze sklepienia groty by je pogrzebały, a młodzi pozostaliby na wieki błąkającymi się upiorami. Rycerze również.

– A ty, dona Urraca? – spytała Unni.

– Ja też. I przekleństwo ciążące nad waszymi rodami zachowałoby swoją moc.

No tak, pomyślała Unni. Jeśli Tabris wymorduje nas wszystkich, to zostanie tylko maleńki synek Vesli. Biedne dziecko!

My wszyscy biedni.

Tabris wyprostował się, głową sięgał niemal sklepienia.

– Teraz znam już tajemnicę rycerzy. Teraz mam Urracę. Moje zadanie zostało wypełnione. Jeszcze tylko jedna rzecz pozostaje do zrobienia.

Cichy szmer przeszedł przez grupę. Wiedzieli, co demon ma na myśli. Zamierza ich pozabijać.

40

Juana zaciskała wargi, by nie wybuchnąć płaczem, Morten próbował dodać jej otuchy i poczucia bezpieczeństwa, bał się jednak tak samo jak ona. Inni stali jak przymarznięci. Wiedzieli, że próba ucieczki nie ma sensu. Ręce Tabrisa o długich szponach pochwyciłyby ich natychmiast, albo jeszcze prościej: wystarczyłoby krótkie zaklęcie, by wszystkich zatrzymać.

Rycerze stali tak samo bezradni, Urraca nie miała już żadnej magicznej siły. Została zamknięta w swojej akwaryjnej próżni.

– A więc nie udało nam się – stwierdził Jordi niepewnym głosem. – Bo to ty zorientowałeś się, o co chodzi, zanim zdążyliśmy połączyć groby młodych książąt i uwolnić króla Agile z jego bolesnej sytuacji, gdy tak długo musiał rozdzielać od siebie dzień i noc, ciemność i jasność. Powinieneś był dać nam więcej czasu, Tabris.

– Mieliście go pod dostatkiem – odparł demon z paskudnym grymasem.

Antonio próbował apelować do niego:

– A co się stanie z nieszczęsnym Tommym, który leży na zewnątrz? Ranny, pozostawiony sam sobie.

– Mam to gdzieś.

Po twarzy Sissi spływały dwa strumienie łez, ale ona nie robiła nic, by je powstrzymać.

– Skoro już wszystko postanowione, to chciałabym, żebyś zaczął ode mnie. Przynajmniej nie będę musiała patrzeć, jak umierają moi najlepsi przyjaciele.

– Nikt z nas tego nie chce – wtrącił Antonio. – Czy nie moglibyśmy zginąć wszyscy równocześnie?

Wargi Tabrisa układały się tak, jakby wymawiał słowa „najlepsi przyjaciele”. Z wielkim zdziwieniem. Po czym nagle odparł twardo:

– Nie! Na ten moment czekałem bardzo długo. Nie może trwać zbyt krótko.

Ręka z okropnymi szponami wbiła się w ramię Sissi. Przyjaciele rzucili się jej bronić, ale on jednym gestem osadził ich w miejscu. Górna warga demona uniosła się w ohydnym uśmiechu oczekiwania.

– Zrób to jak najszybciej, Miguelu – prosiła, próbując opanować drżenie głosu, który jednak brzmiał bardzo żałośnie.

Triumfalny grymas demona zgasł.

– Miguel?

– Ja cię przecież kocham, wiesz o tym. Ja jestem Sissi. Kocham i Miguela, i Tabrisa, i na tę moją miłość zaklinam cię, zabij mnie jak najprędzej. Uczyń mi tę łaskę!

Tabris gapił się na nią. Uchwyt na ramieniu dziewczyny nieco zelżał, z rany po szponach pociekła krew.

Demon uniósł głowę i spoglądał na zebranych po kolei, przyglądał się jednemu po drugim, jakby pragnął wzbudzić w sobie jeszcze większą do nich nienawiść. Popatrzył na Urracę i uśmiech zwycięstwa zaczął, z wolna powracać na jego wargi.

– Ty jesteś naszym przyjacielem, Miguelu – rzekł Jordi. – Przeżyliśmy razem wiele dobrych chwil.

– No i co z tego? – odparł Tabris bezbarwnie. Wzrok demona przesunął się znowu na Sissi. W wielkiej grocie panowała absolutna cisza, znikąd najcichszego choćby dźwięku, najmniejszego szmeru, woda nasycona wapniem, która przez wieki tworzyła te fantastyczne formacje i „lodowe sople”, już dawno przestała kapać.

Tabris cofnął rękę z ramienia Sissi. Zobaczył krew na swoich szponach. Długo, w zdumieniu przyglądał się dziewczynie, po czym delikatnie pogłaskał jej policzek wierzchem dłoni.

I jeszcze raz, jak we śnie.

Po czym głęboko wciągnął powietrze i ukrył twarz w dłoniach. Wszyscy jednak zdążyli dostrzec na niej wyraz rozpaczy.

Wkrótce ręce demona znowu opadły.

– Utracę wszystko, jeśli nie dopełnię swojego obowiązku. Wszelkie moje demoniczne zdolności. Wstęp do otchłani. Utracę cześć i życie wieczne. Ale to się nie może równać z utratą ciebie, Sissi. Bo po co mi wtedy wieczne życie?

Wstrzymali oddech.

– Chcę być człowiekiem, Miguelem – mówił dalej Tabris ochrypłym głosem. – Chcę się zestarzeć z tobą i umrzeć, kiedy mój czas nadejdzie. A właściwie… właściwie to ja nie wiem, czego pragnę.

Nikt się nie poruszył. Nie mieli odwagi. Atmosfera była taka napięta, niepewna decyzja Tabrisa taka krucha. Jedno słowo, jeden gest mógł zburzyć chwiejną równowagę, a konsekwencje byłyby trudne do przewidzenia.

W końcu demon podniósł głowę. Twarz wykrzywiała mu rozpacz i ból. Powolnym krokiem ruszył w stronę Urraki.

Ona patrzyła mu w oczy ze swoją normalną siłą. Tabris potrząsnął głową i uwolnił ją od czarów.

Potem zwrócił wzrok na pozostałych.

– Jesteście jedynymi przyjaciółmi, jakich kiedykolwiek miałem. I Sissi jest jedyną miłością mego życia. Nie chcę wypełnić swojego zadania.

Jakiś dźwięk wyrwał go z transu. Jakby się coś waliło z trzaskiem. Słyszeli to już kiedyś. Wówczas, gdy Unni i Jordi próbowali zrobić coś, by „kurtyna” Wamby runęła.

Widzieli, jak zaczyna wibrować, jak odpadają z niej małe kawałki.

I w końcu…

Pospiesznie chwytali powietrze. Na wewnętrznej ścianie, nad grobem króla Agili, ukazał się herb rycerzy i można było odczytać słowa: Amor ilimitado solamente.

Tylko bezgraniczna miłość.

– Szybko, Tabris! – krzyknęła Urraca. – Uwolnij ich od czarów.

Demon uczynił gest dłonią i znowu mogli się poruszać. Tabris przemienił się w Miguela, nikt nie wiedział jednak, czy on sam tego chciał, czy też mistrz w otchłani Ciemności dokonał aktu zemsty.