Urraca wciąż się denerwowała:
– Miguel! Sissi! Unni z Jordim! Napierajcie na mur! Ty też, Antonio, twoja tęsknota za Veslą ma swoją siłę.
Juana i Morten patrzyli na nią pytająco.
– Nie – odparła Urraca. – Wasza miłość jest jeszcze zbyt niedojrzała. Mogłaby narobić więcej szkody niż pożytku. Ale takiej ofiary, jaką uczynił Miguel, nie spotyka się co dnia. Zresztą pokochać demona też nie każda kobieta potrafi. Miłość pozostałych znamy. Jest czysta, prawdziwa i trwała. No… pchajcie mur i myślcie o swoich ukochanych!
Zrobili, jak kazała. Rycerze podeszli bliżej, oczy małej Elviry płonęły nadzieją, w którą biedactwo chyba sama nie mogła uwierzyć po tak strasznie długim okresie zawodu i rozpaczy. Urraca czuwała nad całością. Unni myślała o samotnym Rodriguezie po drugiej stronie muru, który z pewnością nie bardzo wiedział, co się dzieje. Teraz jednak nie wolno jej było myśleć o niczym innym, tylko o miłości do Jordiego. Robiła więc to, co wszyscy. Położyła dłonie na obrzydliwie zimnym murze i postarała się, by jej serce i duszę wypełniły tylko myśli o Jordim, tylko miłość do niego.
Jeśli teraz zaprę się jeszcze mocniej i mur runie, to ja upadnę u stóp Rodrigueza, przemknęła jej przez głowę naprawdę mało poważna wizja i musiała się koncentrować od nowa.
Unni nie odważyła się naciskać mocniej, położyła tylko ręce na chwiejącej się ścianie.
I na jej oczach mur między sarkofagami zaczął się rozpływać i wolniutko znikać w powietrzu.
Zaległa przytłaczająca cisza.
Doña Elvira i książę Rodriguez patrzyli na siebie. Niepewnym krokiem ruszyli sobie nawzajem na spotkanie. Jakby nie mogli uwierzyć w cud.
Sissi rzuciła się Miguelowi w ramiona, ale nie danym jej było zatrzymać go tylko dla siebie. Wszyscy pragnęli mu dziękować, śmiali się i płakali na przemian, przekrzykiwali się wzajemnie. Rycerze otoczyli kołem Urracę, a ich twarze były jasne i uradowane.
Tylko jedna istota nie uczestniczyła w powszechnej radości.
Miguel.
Czuł się załamany. Rozumieli go, oczywiście. Wiedzieli, czego wyrzekł się z własnej woli.
Wtedy podeszła do niego Urraca i przyjaźnie położyła mu ręce na ramionach.
– Mój drogi przyjacielu. Nigdy bym nie uwierzyła, że będę mogła jakiegoś demona nazywać przyjacielem, ale w tej sytuacji przychodzi mi to z wielką łatwością. Czy pamiętasz, co ci parokrotnie powiedziałam? Te słowa, których nie rozumiałeś?
– Pamiętam – potwierdził zgnębiony. – Że moje czyny zostaną zapisane na moje dobro.
– No właśnie. I oto nadszedł odpowiedni czas. Więcej razy, niż chciałeś o tym słyszeć, pomogłeś naszym młodym przyjaciołom. I mnie raz oszczędziłeś. Nie mogę oczekiwać, że zrobiłbyś to jeszcze raz. W podzięce pragnę złożyć ci pewien dar.
Miguel przyglądał jej się zdumiony, trochę niechętny. Piękna czarownica mówiła dalej:
– Powiedziałeś kiedyś, że chciałbyś być człowiekiem i żyć na ziemi, ale zachować wszystkie zdolności demona. Czy nadal tego pragniesz?
Jego twarz nie wyrażała niczego, gdy mówił:
– Bardziej niż kiedykolwiek.
– W takim razie wola twoja zostanie spełniona. Z jednym wszakże wyjątkiem: nie będziesz miał duszy demona. Nigdy już w przyszłości nie będziesz nikomu życzył źle.
– Urraca, Urraca – upominał ją don Federico. – Demon zawsze będzie demonem.
– Nie masz o tym pojęcia – warknął Miguel w stronę starego rycerza, a oczy pozieleniały mu z gniewu.
– No, no – powiedziała Urraca. – Tak nie można! Wciąż jesteś jeszcze za bardzo demonem. Powinniśmy zaczekać jakiś czas, potem przekonasz nas, czy myślisz poważnie, i zobaczymy, co dalej.
– Ale… ja chcę już teraz dostać Sissi!
– Mowy nie ma! – zaprotestowała Urraca ostro. – Nadal siedzi w tobie Tabris, a ty nie masz nad nim kontroli, ponieważ to jest twoja pierwotna postać. Minie trochę czasu, zanim się z nim uporasz, ale jeśli naprawdę chcesz się go pozbyć, to ja ci pomogę.
– Chcę tego naprawdę! – zawołał Miguel szczerze. – Pragnę tego ponad wszystko.
Umilkł i zaczął się z wielką uwagą wpatrywać w najdalszy kąt groty.
Z ciemności wyłoniła się kolejna postać. Mężczyzna z bardzo dawno minionych czasów, ubrany w pięknie wyprawioną skórę zwierzęcą i miękkie buty. Miał długie do ramion blond włosy i nosił szeroki miedziany pas.
Król Agila, władca Wizygotów, którzy przybyli tu znad wybrzeży Bałtyku.
41
Oniemieli. Czy niespodziankom nigdy nie będzie końca? Teraz jestem pewna, że śnię, pomyślała Unni. Wszystko, cała ta potwornie skomplikowana historia, ta długa podróż, to tylko zły sen!
W takim razie śnijmy dalej! Patrzcie! Król Agila nas pozdrawia.
– Królowo Urraco! Szlachetni rycerze. Poznaję was z tamtego czasu, kiedy nie wiedząc, co czynicie, przenieśliście mój grobowiec w to straszne miejsce graniczne między królestwem nocy i dnia. I wiem, jak uporczywie i jak długo walczyliście o to, by naprawić swój błąd.
Zwrócił się do Elviry i Rodrigueza, którzy tymczasem odnaleźli się, stali teraz przytuleni do siebie, trzymali się za ręce i promienieli szczęściem.
– I was znam, drogie królewskie dzieci. Pozdrawiam was z największym szacunkiem. Wy i ja przez bardzo, bardzo długi czas dzieliliśmy przecież grób.
A wy, cudowni, zdumiewająco młodzi ludzie z przyszłych czasów, których my nawet we śnie nie mogliśmy sobie wyobrazić… To, czego wy zdołaliście dokonać, jest niepojęte!
I wreszcie ty, niezwykły demonie, który dla kobiety z ludzkiego rodu odwróciłeś się od własnego królestwa. Wielka musi być twoja miłość, skoro potrafi złamać przekleństwo czarownika, i dobrych przyjaciół musiałeś zyskać pośród nas, zwyczajnych, śmiertelnych ludzi.
Unni, która powitała go jak króla, co przecież było zgodne ze stanem faktycznym, zastanawiała się, dlaczego Agila akurat teraz się pojawił. Fakt, że jest upiorem, już jej nie niepokoił, widziała ich przecież wystarczająco dużo, by tracić z tego powodu grunt pod nogami. Ale skoro jeszcze nie zdążyli go uwolnić z trudnego położenia?
Wkrótce miała otrzymać odpowiedź na swoje pytania.
– Przybywam do was z przestrogą – rzekł. Wymawiał słowa w jakiś staromodny sposób tak, że z trudem go rozumieli. – Oni gotują się do walki, ci na dole, po tamtej stronie mojego sarkofagu. Jeżeli go przesuniecie, to oni wyleją się strumieniem na zewnątrz, by was unicestwić. A wtedy to już na pewno nie chciałbym być na twoim miejscu – zwrócił się do Miguela.
Unni zaprotestowała.
– Ale byłoby chyba dobrze, gdybyśmy wpuścili trochę dobra do ich królestwa. Wtedy wiele demonów przestałoby istnieć. To znaczy, innymi słowy, zostałyby przemienione w przyzwoite istoty.
Agila z troską potrząsał głową.
– Wy nie zdołacie tam wejść. Nie zdołacie wywrzeć na nich wpływu. Setki ich stoją za tą ścianą, wszyscy gotowi do walki.
Nie brzmiało to zbyt przyjemnie.
– Jak jednak inaczej zdołamy was uratować, królu i panie? – spytał Jordi z wielkim szacunkiem.
Ogniska prawie całkiem pogasły. W grocie zrobiło się ciemno i zimno.
– Ja też tego nie wiem. Chciałbym wam jednak radzić, byście opuścili to miejsce najszybciej jak to możliwe i zapomnieli o przeklętej grocie.
Rycerze byli szczerze zmartwieni. Jordi pamiętał, co cała grupa jest im winna.
– Tego jeszcze zrobić nie możemy, królu i panie – powiedział. – Przybyliśmy tutaj, by spełnić dwie rzeczy. Po pierwsze, połączyć nieszczęsne królewskie dzieci. Dokonaliśmy tego i teraz pozostaje nam tylko przesunąć ich sarkofagi, ustawić je obok siebie. Drugie nasze zadanie miało na celu uwolnienie waszej wysokości. Dopóki tego nie uczynimy, nasi przodkowie rycerze również nie odzyskają wolności. Ani my.