Выбрать главу

Jordi zaczynał powoli tracić cierpliwość, choć bardzo się starał nad sobą panować.

– Czy mógłbym się w końcu dowiedzieć, czego się ode mnie oczekuje?

Don Federico przedstawił instrukcję:

– Antonio! I wszyscy pozostali, zabierzcie tę upartą dziewczynę! Miguelu, teraz powinieneś już iść.

– Chętnie bym się dowiedział, co czeka mojego przyjaciela.

Rycerze byli najwyraźniej trochę oburzeni ich zachowaniem.

– No dobrze. Pięćset lat temu królowa Urraca, bo ona była królową, wędrowała po świecie i wypowiadała magiczne zaklęcia we wszystkich tych miejscach, w których mieszkańcy Ciemności mogliby się wydostać na świat. Wtedy nie mogła zrobić nic więcej. Bowiem nikt z żywych nie był w stanie definitywnie pozamykać takich wyjść. Nikt ze zmarłych zresztą też nie. Tylko ktoś, kto znajdował się równocześnie i w sferach przeznaczonych dla żywych, i w sferach dla umarłych. Czekaliśmy długo, by znaleźć kogoś godnego. Młody Santiago należał do takich, którzy mogliby się nadawać. Podobnie zakonny nowicjusz, Jorge. No i jeszcze paru innych. Wszyscy oni jednak byli za bardzo samotni. Zauważyliśmy siłę Jordiego, sprowadziliśmy go więc do ruin twierdzy w Nawarze i daliśmy mu pięć dodatkowych lat życia. Wiecie przecież, jak to miało być w przepowiedni, dwóch braci miało dojść tutaj, a ty, Jordi, byłeś jedynym, który spełniał i ten warunek. Miałeś brata. Teraz nadszedł czas, by wykorzystać znak na twoim ramieniu. Widzisz nasz herb na tylnej ścianie. Jeśli spojrzysz na tę część sarkofagu króla Agili, w której spoczywała jego głowa… i troszeczkę wyżej, to co zobaczysz?

Jordi podszedł kilka kroków bliżej.

– Znak. Ten zwykły.

– No właśnie. I widzisz, że jest identyczny z tym, który ty masz na ramieniu?

– Tak, tylko mój znak jest lekko wypukły, a ten jakby zagłębiony w ścianie.

– To prawda.

– Gdybym więc przyłożył rękę do ściany, to oba zna ki pasowałyby do siebie, tak?

– Otóż to! Ten rytuał dopełni przygotowania Urraki i wszystkie zejścia do Ciemności zostaną zamknięte na zawsze.

– I ludzie staną się od tego lepsi?

– W to raczej nie wierzę, ale przynajmniej nie będą mogli zrzucać wszystkiego na złe siły.

– A jeśli ten rytuał stracił moc?

– No to wszystkie nasze starania pójdą na marne. Tego jednak nie będziemy wiedzieć, dopóki nie przesuniemy sarkofagu. Wtedy się dopiero okaże, czy tylna ściana zostanie, czy też nie i demony zła wypłyną na ziemię.

Jordi stał w milczeniu. Unni szlochała cicho, mocno trzymana przez Antonia, który był tak samo przerażony i zrozpaczony jak ona. Chodzi przecież o jego ubóstwianego brata.

Juana i Morten stali blisko siebie w wejściu do groty. Dwoje królewskich dzieci zniknęło, również król Agila pokłonił się nisko na pożegnanie i odszedł. Jego twarz naznaczyło zmartwienie. Także i jego los miał zostać przypieczętowany.

Urraca zmusiła Miguela, by sobie poszedł. Sissi towarzyszyła mu do wyjścia. Tam wziął ją w ramiona i stali długo, przytuleni do siebie. W końcu odszedł.

Śnieg zaczynał topnieć, Miguel zostawiał w nim ślady.

– Na tyle przynajmniej jest już człowiekiem – szepnęła Sissi. Prawie go teraz nie widziała, bo łzy przesłaniały jej wzrok.

Nikt nie poświęcił ani jednej myśli bajecznym skarbom, które dosłownie zalegały grotę.

Rycerze wycofali się do wyjścia. W centrum groty stał samotny Jordi.

Podszedł do ściany przy grobie wizygockiego króla. Podciągnął rękaw i patrzył na swój znak.

Serce tłukło mu się w piersi jak szalone.

Potem przyłożył rękę do ściany i starannie dopasował.

Cisza, kompletna cisza.

I nagle został wessany w tę potworną, mglistą ciemność, w której się już kiedyś znajdował, wtedy, kiedy doświadczył własnego umierania, w domu Pedra w Madrycie. Wszystko wibrowało wokół niego, słyszał jakieś wycie, ryk z gardzieli tysięcy demonów, blisko, coraz bliżej, dudniło mu w głowie, a z daleka, jakby z innego świata, docierał do niego rozpaczliwy krzyk Unni:

– Jordi! Nie! Nieee!

Margit Sandemo

***