Kiedy wróciliśmy do domu, obudziliśmy rodziców, aby obwieścić im radosną nowinę. Czy pani sobie wyobraża, co się wówczas działo? Moja matka, która lubiła nakazywać Abigail, żeby wchodziła tylnymi drzwiami, widziała teraz, jak rozwiewają się jej wszystkie plany wobec jedynego syna. Dwadzieścia cztery godziny potem Abigail opuściła miasto z czekiem na dziesięć tysięcy dolarów od mojego ojca i z walizką pełną rzeczy, które otrzymała od ludzi z miasteczka na konkurs piękności. Jak pani widzi, dostała się jednak do Radcliffe. Brakowało jej tylko pieniędzy, aby mogła uczęszczać do tej wspaniałej uczelni.
Pojechałem za nią. Dość jasno dała mi do zrozumienia, że wszystko, co powiedział o niej mój ojciec, jest prawdą. Do dnia swojej śmierci powtarzał, jakiego durnia z siebie zrobiłem. Zawsze uważałem, że Toby mieszał w tym palce. Po trzydziestu pięciu latach małżeństwa, gdy Eveline usłyszy o Abigail, staje się nieznośna. Jedyną satysfakcją dla mojej matki było wyrzucenie Francey Foster z pracy. Wyrządziła tym sobie niepotrzebny kłopot. Nigdy potem nie mieliśmy porządnej kucharki.
Jeremy Saunders spał z głową opartą na piersi, kiedy Pat na paluszkach wychodziła z pokoju.
Była prawie za piętnaście druga. Znowu zbierały się chmury, jakby miało spaść więcej śniegu. Jadąc na spotkanie z Margaret Langley, emerytowaną dyrektorką szkoły, Pat zastanawiała się, ile prawdy jest w tym, co Jeremy Saunders mówił o Abigail Foster-Jennings w czasach jej młodości. Kim była? Manipulantką? Intrygantką? Kłamczuchą?
W każdym razie nie miało to wpływu na jej opinię, gdyż kamieniem węgielnym publicznej kariery senator Abigail Jennings stała się nieposzlakowana uczciwość.
Rozdział 8
Kwadrans przed drugą Margaret Langley zrobiła sobie filiżankę kawy, mimo że nie miała takiego zwyczaju, i wiedziała, że potem może jej dokuczać chory żołądek.
Jak zawsze, gdy była zdenerwowana, zaczęła, spacerując, przyglądać się zielonym aksamitnym liściom kwiatów wiszących przy oknie. Właśnie czytała sonety Szekspira, popijając kawę, kiedy zadzwoniła Patricia Traymore i zapytała, czy może ją odwiedzić.
Margaret nerwowo potrząsnęła głową. Drobna i przygarbiona, miała siedemdziesiąt trzy lata. Jej siwe włosy układały się w delikatne fale. Uczesana była w nisko upięty kok. Podłużną, raczej końską twarz upiększał wyraz łagodnej mądrości. Przy bluzce Margaret widniało odznaczenie, które dostała ze szkoły, gdy odchodziła na emeryturę. Na odznaczeniu zło ty wieniec laurowy otaczał liczbę czterdzieści pięć – lata przepracowane w szkole.
Dziesięć po drugiej zaczęła mieć nadzieję, że dziennikarka się rozmyśliła. W tej samej chwili zobaczyła jadący ulicą mały samochód. Kierowca stanął przy skrzynce na listy, prawdopodobnie sprawdzając numer domu. Margaret podeszła niechętnie do drzwi frontowych.
Pat przeprosiła za spóźnienie.
– W którymś miejscu źle skręciłam – powiedziała i z chęcią przyjęła propozycję napicia się kawy.
Margaret poczuła, że jej zdenerwowanie powoli znika. Było coś delikatnego w tej młodej dziennikarce – może to staranność, z jaką wytarła buty, zanim weszła na wyfroterowaną podłogę. Kasztanowe włosy i piękne brązowe oczy dodawały jej urody. Nie wiadomo dlaczego starsza pani spodziewała się kogoś bardzo agresywnego. Może wysłucha, kiedy jej opowiem o Eleanor, pomyślała. Napełniła filiżanki.
– Wie pani – zaczęła Margaret i uznała, że jej głos brzmi ostro i nerwowo – kiedy w Waszyngtonie zginęły pieniądze, główny problem polegał na tym, że każdy mówił o Eleanor jak o poważnym przestępcy. Czy słyszała pani kiedykolwiek o wartości rzeczy, o której kradzież została posądzona, gdy była w ostatniej klasie liceum?
– Nie – odpowiedziała Pat.
– Sześć dolarów! Życie tej dziewczyny zrujnował flakonik perfum za sześć dolarów! Czy nigdy nie zdarzyło się pani wyjść ze sklepu, bezwiednie trzymając w ręku coś, co zamierzała pani kupić?
– Kilka razy – przyznała się dziennikarka. – Ale przecież nikogo nie oskarżono by o kradzież, gdy przez roztargnienie wyniósł ze sklepu rzecz za sześć dolarów.
– Owszem, jeśli w mieście trwa seria drobnych kradzieży. Sklepikarze byli uzbrojeni, a prokurator okręgowy poprzysiągł przykładnie ukarać następną złapaną osobę.
– I Eleanor była następna? -Tak.
Na czole Margaret pojawiły się kropelki potu. Zaniepokojona Patricia zauważyła, że twarz staruszki gwałtownie poszarzała.
– Pani Langley, źle się pani czuje? Może podać szklankę wody? Jej rozmówczyni potrząsnęła głową.
– Nie trzeba, to przejdzie. Muszę tylko chwilę odczekać. Siedziały w milczeniu, aż cera pani Langley odzyskała swój zwykły wygląd.
– Już lepiej. Chyba mówienie o Eleanor tak mnie denerwuje. Widzi pani, sędzia ukarał ją dla przykładu; została wysłana do domu poprawczego na trzydzieści dni. Kiedy stamtąd wyszła, była bardzo zmieniona. Stała się inną dziewczyną. Są ludzie, którzy nie potrafią znieść takiego poniżenia. Rozumie pani, nikt, oprócz mnie, jej nie wierzył. Ja znam młodzież. Ona nie była odważna. Należała do osób, które nigdy nie żuły gumy na lekcjach, nigdy nie rozmawiały, gdy nauczyciel na chwilę wyszedł z klasy, nie ściągały na klasówkach. Była nie tylko dobrą dziewczyną. Była po prostu z natury bojaźliwa.
Margaret Langley coś ukrywała, Pat to czuła. Wysunęła się lekko do przodu i łagodnym głosem zauważyła:
– Czegoś jeszcze brakuje w pani opowiadaniu. Usta starej nauczycielki zadrżały.
– Eleanor miała za mało pieniędzy, żeby zapłacić za perfumy. Tłumaczyła, że chciała poprosić o ich zapakowanie i odłożenie. Tamtego wieczoru szła na urodziny. Sędzia jej nie uwierzył.
Ani ja, pomyślała Pat. Było jej przykro, że nie przyjmuje wytłumaczenia, w które pani Langley wierzyła z taką mocą. Patrzyła, jak dawna dyrektorka przykładała rękę do gardła, jakby chciała uspokoić przyspieszone tętno.
– Ta miła dziewczyna przychodziła do mnie wieczorami – ze smutkiem ciągnęła Margaret – ponieważ wiedziała, że jestem jedyną osobą, która jej wierzy. Kiedy skończyła szkołę, napisałam do Abigail i zapytałam, czy nie mogłaby zatrudnić tej dziewczyny w swoim biurze.
– Czyż nie jest prawdą, że senator Jennings dała szansę Eleanor, zaufała jej, a ona ukradła pieniądze z funduszu wyborczego?
Na twarzy Margaret pojawiło się znużenie. Wyglądała na zgnębioną.
– Miałam wtedy roczny urlop naukowy i podróżowałam po Europie. Kiedy wróciłam, było już po wszystkim. Eleanor została skazana, wysłana do więzienia i tam przeszła załamanie nerwowe. Umieszczono ją na oddziale psychiatrycznym szpitala więziennego. Pisałam do niej regularnie, lecz nie odpowiedziała na żaden z moich listów. Z tego, co zrozumiałam, została potem zwolniona ze względu na słabe zdrowie, ale tylko pod warunkiem, że dwa razy w tygodniu będzie zgłaszała się do kliniki. Pewnego dnia po prostu zniknęła. Było to dziesięć lat temu.