Toby zobaczył w tylnym lusterku, jak Abby nalała sobie kawy z termosu. Z jej zachowania wiedział, że była już gotowa.
– Czy pani senator dobrze wypoczęła ostatniej nocy? – Raz na jakiś czas, nawet kiedy byli sami, nazywał ją „panią senator”. To jej przypominało, że, bez względu na wszystko, wiedział, gdzie jego miejsce.
– Nie. Zaczęłam się zastanawiać nad tym programem telewizyjnym. Głupio zrobiłam, że dałam się namówić. Czuję w kościach, że to będzie niewypał.
Toby zmarszczył brwi. Miał szacunek dla kości Abigail. Jeszcze nie powiedział jej, że Patricia Traymore mieszka w domu Dcana Adamsa. Na pewno bardzo by się zaniepokoiła. Teraz nie wolno jej denerwować. Ale kiedyś będzie musiała się dowiedzieć. To się wyda. Toby z odrazą pomyślał o programie.
Pat nastawiła budzik na piątą. Kiedy zaczęła pracować w telewizji, zauważyła, że spokój i opanowanie pomagają jej w skoncentrowaniu się na pracy. Wciąż pamiętała o tym, jak bardzo się martwiła, kiedy pędziła bez tchu na wywiad z gubernatorem Connecticut i uświadomiła sobie, że zapomniała wszystkie tak pieczołowicie przygotowane pytania.
Wydawało się, że po Apple Motel dobrze będzie położyć się w szerokim, wygodnym łóżku. Nie potrafiła jednak spokojnie zasnąć; cały czas myślała o zajściu z Lutherem Pelhamem. W dziale wiadomości telewizyjnych było wielu mężczyzn, którzy uważali, że muszą się tak zachowywać, a niektórzy potrafili się mścić, jeśli zostali odrzuceni.
Ubrała się szybko; włożyła czarną wełnianą sukienkę z długimi rękawami i zamszowym stanikiem. Zapowiadał się kolejny wietrzny dzień, jakich wiele już było w tym miesiącu.
Brakowało kilku podwójnych okien. Po północnej stronie domu brzęczały szyby, gdy wiatr zaczynał zawodzić.
Pat stanęła na podeście schodów.
Zawodzenie przybrało na sile. Aż nagle stało się płaczem dziecka. Zbiegłam na dół po schodach. Byłam tak przerażona i płakałam…
Poczuła lekki zawrót głowy i musiała chwycić się poręczy. Zaczyna się, pomyślała gorączkowo. To naprawdę powraca.
W drodze do biura pani senator Pat czuła się rozbita, daleka od rzeczywistości. Nie mogła się uwolnić od przytłaczającego strachu, wywołanego przelotnym wspomnieniem.
Czego się teraz obawiam?
Ile widziałam z tego, co wydarzyło się tamtej nocy?
Philip Buckley czekał już na nią w biurze, gdy przyjechała. W szarości wczesnego poranka wydawało się, że jest jeszcze bardziej wrogo nastawiony niż poprzednio. Czego on się boi? – zastanawiała się Pat. Można by pomyśleć, że jestem agentem obcego wywiadu. Powiedziała mu o tym.
W jego ledwie dostrzegalnym, zimnym uśmiechu nie dostrzegła rozbawienia.
– Gdybyśmy uważali panią za agenta obcego wywiadu, nie byłoby pani tutaj – skomentował. – Pani senator powinna przybyć lada moment. Może chce pani zerknąć na jej dzisiejszy rozkład zajęć. To pozwoli pani zobaczyć, jak jest obciążona pracą. – Spojrzał jej przez ramię, gdy czytała zapełnione stronice. – Musimy przesunąć terminy spotkań co najmniej z trzema osobami z tej listy. Pomyśleliśmy, że jeśli będzie pani po prostu siedzieć w senatorskim biurze i obserwować, to zdoła pani wybrać te fragmenty dnia, które nadadzą się do programu. Oczywiście, nie może pani być obecna przy poufnych rozmowach. Kazałem wstawić dla pani biurko do gabinetu szefowej. W ten sposób nie będzie się pani rzucała w oczy.
– Myśli pan o wszystkim – zauważyła Pat. – A teraz bardzo proszę o piękny, szeroki uśmiech. Musi pan się uśmiechać, kiedy zaczniemy kręcić.
– Zostawiam swój uśmiech na chwilę, gdy obejrzę ostateczną, gotową wersję programu – odparł, ale wyglądał już na bardziej odprężonego.
Po kilku minutach nadeszła Abigail.
– Bardzo się cieszę, że jesteś – powiedziała do Pat. – Nie mogliśmy cię złapać i myśleliśmy, że wyjechałaś z miasta.
– Wczoraj wieczorem dostałam pani wiadomość.
– Och, Luther nie był pewny, czy będziesz osiągalna.
A więc oto powód tej krótkiej indagacji, pomyślała dziennikarka, pani senator chce się dowiedzieć, gdzie byłam. Pat nie zamierzała jej nic mówić.
– Będę pani cieniem aż do ukończenia tego programu – oświadczyła. Jeszcze będzie mnie pani miała dosyć.
Jej rozmówczyni nie wyglądała na udobruchaną.
– Muszę mieć możliwość natychmiastowego kontaktu z tobą. Luther wspominał, że chcesz omówić ze mną jeszcze kilka spraw. Przy tak napiętym planie zajęć często nie wiem z góry, kiedy będę miała wolny czas. A teraz do roboty.
Pat podążyła za Abigail do gabinetu i starała się zwracać na siebie jak najmniej uwagi. Po chwili pani senator przeprowadziła poważną rozmowę z Philipem. Jeden z raportów, które położył na jej biurku, był spóźniony. Ostro zażądała podania przyczyny opóźnienia.
– Miał być przygotowany na zeszły tydzień.
– Dane liczbowe nie zostały zestawione.
– Dlaczego?
– Po prostu nie było czasu.
– Jeśli nie ma czasu w dzień, jest jeszcze wieczór – oświadczyła oschle Abigail. – Jeśli ktoś z mojego personelu myśli w czasie pracy tylko o tym, kiedy się ona skończy, chcę o tym wiedzieć.
Rozmowy zaczęły się o siódmej. Podziw Pat dla pani senator rósł przy każdej następnej osobie wchodzącej do biura.
Lobbyści przemysłu naftowego, ochrony środowiska, zasiłków dla weteranów. Spotkanie poświęcone omówieniu kosztów w budownictwie. Przedstawiciel Izby Skarbowej, zgłaszający szczególne zastrzeżenia wobec proponowanego zwolnienia od podatku osób przeciętnie zarabiających. Delegacja sędziwych obywateli protestujących przeciwko redukcji etatów w opiece socjalnej.
Kiedy Senat zebrał się na obrady, Pat poszła na salę razem z Abigail i Philipem. Nie miała przyznanego miejsca za podwyższeniem w sektorze dla dziennikarzy i usiadła na galeryjce dla gości. Obserwowała panią senator, która wychodząc z szatni, witała się z każdym po drodze; była teraz uśmiechnięta i odprężona. Znajdowali się tam najprzeróżniejsi ludzie – wysocy i niscy, trupio chudzi i zaokrągleni, jedni kudłaci, inni starannie uczesani, niektórzy łysi. Czterech czy pięciu miało wygląd profesorów college’u.
Były jeszcze dwie kobiety pełniące funkcję senatorów: Claire Lawrence z Ohio i Phyllis Holzer z New Hampshire, wybrana w burzliwej atmosferze jako kandydatka niezależna.
Pat szczególnie zainteresowała się Claire Lawrence. Młodsza pani senator z Ohio była ubrana w trzyczęściową niebieską garsonkę zrobioną na drutach, która świetnie leżała na jej szczupłej figurze. Ciemne, przyprószone siwizną włosy zachowały delikatny wygląd dzięki naturalnej fryzurze, która okalała i łagodziła jej kanciastą twarz. Pat zwróciła uwagę na to, że koledzy senatorowie witali ją z prawdziwą przyjemnością: wybuchy śmiechu towarzyszyły każdemu pozdrowieniu. Claire Lawrence była godna uwagi; bystra, zazwyczaj łagodziła spory dotyczące zaistniałych problemów, nie zacierając przy tym istoty danej sprawy.
W swoim notatniku Pat zanotowała pośpiesznie „humor” i podkreśliła to słowo. Abigail słusznie uważano za poważną i zaangażowaną. W programie powinno się znaleźć kilka starannie dobranych pogodnych fragmentów.
Długi, natarczywy dzwonek wezwał senatorów do zajęcia miejsc. Senator senior z Arkansas przewodniczył obradom w zastępstwie chorego wiceprezydenta. Kiedy posiedzenie zostało oficjalnie otwarte, przewodniczący udzielił głosu pani senator senior z Wirginii.
Abigail wstała i bez śladu zdenerwowania ostrożnie włożyła okulary w niebieskiej oprawce. Włosy miała zaczesane do tyłu w prosty kok, który podkreślał jej szlachetny profil i szyję.