Выбрать главу

Film rozpoczynał się widokiem suto zastawionych stołów w ogrodzie. Kolorowe stoły osłonięte parasolami i ustawiono w cieniu drzew. Służba krążyła w tłumie gości – pokojówki w letnich sukienkach i ślicznych kapeluszach, służący w ciemnych marynarkach i białych eleganckich spodniach.

Gości witano na tarasie. Stała tam zapierająca dech w piersiach młoda Abigail, ubrana w białą jedwabną suknię przypominającą tunikę, obok niej widać było śliczenie wyglądającego młodego człowieka. Jakaś starsza kobieta, najwyraźniej matka Willarda, stała po prawej stronie Abigail. Na jej arystokratycznej twarzy widoczne były napięcie i złość. Przedstawiała pannie młodej wolno przechodzących gości. Ani razu nie spojrzała wprost na synową.

Co takiego powiedziała pani senator? „Moja teściowa zawsze uważała mnie za jankeskę, która ukradła jej syna”. Rzeczywiście, nie przesadzała.

Pat przyjrzała się Willardowi. Niewiele wyższy od żony, miał rudawoblond włosy i szczupłą łagodną twarz. Wydawał się jakoś uroczo nieśmiały, widać było brak pewności siebie, gdy ściskał czyjąś dłoń lub całował kogoś w policzek.

Z nich trojga tylko Abigail sprawiała wrażenie całkowicie swobodnej. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, pochylała głowę, jakby starannie zapamiętywała podawane jej nazwiska, wyciągała rękę, aby pokazać pierścionki.

Gdyby jeszcze tylko był dźwięk, pomyślała Pat.

Przywitano ostatniego gościa. Pat przyglądała się, jak państwo młodzi zwrócili się ku sobie. Matka Willarda wypatrywała kogoś. Jej twarz złagodniała; złość i napięcie gdzieś zniknęły.

A potem uśmiechnęła się ciepło, gdy podszedł do niej wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach. Uścisnął panią Jennings, puścił ją, znowu uścisnął i odwrócił się, aby powitać nowożeńców. Pat wysunęła głowę do przodu. Kiedy twarz mężczyzny stała się już dobrze widoczna, zatrzymała projektor.

Spóźnionym gościem był jej ojciec, Dean Adams. Wygląda tak młodo! Pomyślała. Nie ma więcej niż trzydzieści lat. Ze ściśniętym gardłem stała się powstrzymać łzy. Czy miała choć mgliste wspomnienie tak wyglądającego ojca? Jego szerokie ramiona wypełniły ekran. Jest piękny jak młody bóg, pomyślała. Wyższy od Willarda, emanował magnetyczną energią.

Centymetr po centymetrze Pat oglądała tę zatrzymaną w kadrze, nieruchomą twarz. Zastanawiała się, gdzie była wtedy matka, a potem przypomniała sobie, że Renée studiowała jeszcze w konserwatorium bostońskim i planowała karierę muzyczną.

Dean Adams był więc świeżo upieczonym kongresmanem z Wisconsin. Ciągle wyglądał na zdrowego, otwartego mieszkańca Środkowego Zachodu, szukającego czegoś więcej niż beztroskiej atmosfery przyjęcia.

Pat włączyła projektor i postacie obudziły się do życia: Dean Adams dowcipkował z Willardem, Abigail wyciągała do niego rękę. Adams nie zwrócił na to uwagi i pocałował ją w policzek. Coś powiedział do Willarda i wszyscy zaczęli się śmiać.

Kamera podążała za nimi, gdy schodzili po kamiennych schodach tarasu i zaczęli krążyć wśród gości. Dean Adams trzymał pod ramię starszą panią Jennings, która mówiła coś do niego z ożywieniem. Widać było, że bardzo się lubią.

Kiedy film się skończył, Pat obejrzała go powtórnie, zaznaczając fragmenty, które chciała wykorzystać w programie. Willard i Abigail krojący tort, wznoszący toasty, tańczący pierwszy taniec. Nie mogła zaznaczyć żadnej migawki z momentu powitania – niechęć na twarzy starszej pani Jennings była zbyt widoczna. Nie ulegało wątpliwości, że nie mogła także wykorzystać scen z Deanem Adamsem.

Co czuła Abigail tamtego popołudnia? – zastanawiała się Pat. Piękny biały dom, tłum dobrze urodzonego towarzystwa z Wirginii, a w tym wszystkim ona, która zaledwie kilka lat temu opuściła pokój dla służby u państwa Saundersów w Apple Junction.

Dom Saundersów. Matka Abigail, Francey Foster. Co działo się z nią tamtego dnia? Czy nie przyjęła zaproszenia na przyjęcie weselne córki, czując, że nie pasowałaby do tych ludzi? Czy raczej zdecydowała za nią Abigail?

Pat oglądała filmy, jeden po drugim, uodporniając się na wstrząs, kiedy widziała swego ojca, który regularnie pojawiał się na zdjęciach.

Nawet bez dat można było ułożyć te filmy w kolejności chronologicznej.

Pierwsza kampania: profesjonalne zdjęcia Abigail i Willarda spacerujących pod rękę ulicą, pozdrawiających przechodniów… Abigail i Willard podczas inspekcji osiągnięć nowego budownictwa. Zabrzmiał głos komentatora: „Gdy Willard Jennings prowadził dziś po południu kampanię wyborczą o miejsce, które ma zostać zwolnione przez odchodzącego na emeryturę jego wuja, kongresmana Portera Jenningsa, zadeklarował publicznie, że będzie kontynuował rodzinną tradycję służby swojemu krajowi”.

Był także jakiś wywiad z Abigail.

– Jak się pani czuje, spędzając miesiąc miodowy na prowadzeniu kampanii wyborczej? – zapytano.

Pat usłyszała odpowiedź młodej żony:

– Nie wyobrażam sobie nic lepszego niż trwać u boku mego męża i pomagać mu w rozpoczęciu kariery politycznej.

Głos Abigail miał inną melodię, wyraźnie było słychać nutkę południowej wymowy. Pat policzyła szybko: Pani Jennings przebywała wówczas mniej niż trzy miesiące w Wirginii. Zaznaczyła ten fragment.

Na jednym z filmów znajdowały się migawki z pięciu kampanii. Z każdą kolejną batalią polityczną Abigail zaczynała odgrywać coraz większą rolę w ponownych wyborach. Często jej przemówienie zaczynało się słowami:

– Mój mąż pracuje dla was w Waszyngtonie. W przeciwieństwie do innych nie traci cennego czasu pracy Kongresu, żeby samemu prowadzić swoją kampanię wyborczą. Miło mi przedstawić wam kilka z jego dokonań.

Najtrudniejsze do obejrzenia były filmy przedstawiające wydarzenia towarzyskie w rezydencji. „Trzydzieste piąte urodziny Willarda”. Razem Abigail i Willardem uwieczniono dwa młode małżeństwa – Jack i Jackie Kennedy oraz Dean i Renée Adamsowie, obie pary niedawno po ślubie.

Po raz pierwszy Pat zobaczyła na filmie swoją matkę. Renée miała na sobie bladozieloną suknię; ciemne włosy swobodnie opadały na ramiona, wydawała się onieśmielona, ale kiedy uśmiechnęła się do męża, była piękna. Pat poczuła, że nie może dłużej na to patrzeć. Cieszyła się, że może puścić film dalej. Po kilku kadrach już tylko państwo Kennedy i Jenningsowie pozowali razem. Pat zapisała coś w notesie. To będzie wspaniałe ujęcie do programu, pomyślała gorzko. Życie elity wolne od kłopotliwych powiązań z kongresmanem Deanem Adamsem i zamordowaną przez niego żoną.

Ostatni film, który obejrzała, przedstawiał pogrzeb Willarda. Zawierał fragment materiału telewizyjnego, który zaczynał się widokiem katedry. Głos komentatora był stonowany:

– Orszak żałobny kongresmana Willarda Jenningsa właśnie przybył. Rodzina i przyjaciele zebrali się tu, aby po raz ostatni pożegnać prawodawcę z Wirginii, który poniósł śmierć, gdy wynajęty przez niego samolot rozbił się w drodze na umówione spotkanie. Kongresman Jennings i pilot, George Graney, zginęli na miejscu. Młodej wdowie towarzyszy senator John Fitzgerald Kennedy z Massachusetts – ciągnął komentator. – Matkę zmarłego, panią Stuart Jennings, prowadzi kongresman Dean Adams Wisconsin. Senator Kennedy i kongresman Adams byli najbliższymi przyjaciółmi Willarda Jenningsa.

Pat zobaczyła Abigail wysiadającą z pierwszego samochodu. Była opanowana; czarna woalka przykrywała jej jasne włosy. Miała na sobie prosto skrojony czarny elegancki kostium i sznur pereł. Młody przystojny senator z Massachusetts w milczeniu podał jej ramię.

Matka Jenningsa była pogrążona w smutku. Kiedy prowadzono ją od limuzyny, popatrzyła na trumnę okrytą flagą. Załamała ręce i bezsilnie potrząsnęła głową, pogrążona w cierpieniu, jakby chciała tym gestem oddalić od siebie prawdę. Pat zobaczyła, jak jej ojciec wsunął rękę pod ramię pani Jennings i uścisnął jej dłoń. Orszak ruszył powoli do katedry.